IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Jaromir Jagiełło
Jaromir Jagiełło
a może by tak....
Sro Lut 12, 2020 7:20 pm
sześć
ciuch

nutka
dom kultury w Niedoliskach

Pierwszy raz w życiu wybierał się na takie wydarzenie i w sumie chyba trochę przegiął z tą marynarką, ale przecież nie mógł powitać swojej randki w dresach. Strasznie go jarało, że nie wiedział z kim tak naprawdę przyjdzie mu spędzić wieczór. Chyba podniósł się już po sytuacji z Florką i nawet napisał jej w po drodze smsa, aby uniknąć niezręczności podczas potencjalnego spotkania. Nie wiedział czy brała udział w walentynkowej dyskotece, dlatego też wolał chuchać na zimne. Nadal czuł w sobie dziwne emocje względem jej schadzek z Piotrasem, ale nie była to złość, a to najważniejsze.
Przekroczył próg domu kultury i wyprostował się dumnie, szybko lokalizując salę okolicznościową, gdzie odbywało się całe zamieszanie. Szybko zauważył, że odstawał wizualnie od reszty tu zebranych, ale nie przejmował się tym zbytnio. Miał dziś dobry humor, a do tego dziabnął sobie kielona czy dwa przed wyjściem, bo uznał, że wtedy lepiej wypadnie. Z numerkiem dwa chadzał po sali jak paw, witając się ze znajomymi i rzucając pełne nadziei spojrzenia na nadgarstki tych ładniejszych panienek. Florki w tłumie nie dostrzegł i nie wiedział w sumie czy to dobrze, czy źle. Zauważył za to Fatimę, do której pomachał wesoło, bo nadal był jej wdzięczny za tą ostatnią rozmowę na PGRach. - Elo mordo - rzucił wesoło, śmiejąc się rubasznie i dopiero teraz dostrzegł, że to właśnie ona została mu wylosowana na walentynkę. Uniósł wysoko brwi i upewnił się, że to na pewno było dwa, a nie jakieś krzywe siedem. - O chuj, to Ty! - pomachał jej łapskiem przed twarzą, aby zrozumiała o czym mówił i wytknął język. Naprawdę miał jakiś dziwny humorek dziś. - No Fatima, jesteś na to gotowa? - mówiąc to, wskazał na siebie dłońmi, tak żeby nie miała wątpliwości, że całe metr sześćdziesiąt osiem tej waniliowej słodkości należało dzisiaj do niej, wtf. - Fajna muza, ale ja to tańczę dopiero po alkoholu jakby co - miał nadzieję, że tych kielonów nie było od niego czuć, bo przepłukał buzię Listerinem, a potem jeszcze spryskał perfumami, więc ostatnie co powinna wyniuchać, to alkohol.
Fatima Bielicka
Fatima Bielicka
Re: a może by tak....
Sro Lut 12, 2020 8:25 pm
00coś
ubrania


Jak tam szła to żałowała, że się na te Walęwtynki zapisała. Jeszcze nie zdążyła odpocząć po kościołowej wycieczce w góry, która była dosłownie dwutygodniowym melanżem i festiwalem walenia wiadra dniami i nocami. No, ale ksiądz był zadowolony, bo tak ładnie śpiewała piosenki kościelne, szczególnie te związane z papieżem, że ją poprosił by dołączyła do chóru, na co odpowiedziała dość wymijająco, bo no cóż, jej talent artystyczny ujawniał się tylko i wyłącznie po wódeczce czy innych napojach wyskokowych.
Miała nadzieje, ze ta walentynkowa imprezka to też będzie spotkanie suto zakrapiane alkoholem, bo inaczej to raczej średnio się będzie bawiła i przede wszystkim sztywno, no bo, pomimo że na co dzień była mega wyluzowana, to sama tematyka spotkania powodowała, że się stresowała jak cholera, pierwszy raz w życiu aż tak bardzo, bardzo.
Wymyta, wyperfumowana, z nogami ogolonymi i uśmiechem na twarzy weszła na salę. Jej wzroku nie przykuł żaden specjalny kawaler i stwierdzić mogła już od wejścia, że takie se średniawe to było towarzystwo, jakieś same obce mordy. Błądziła tak więc pomiędzy tłumem, zastanawiając czy jeszcze zdąży spierdolić czy nie i dobrze, że sobie zajarała takie dwa buszki z lufki, którą napakowała marihuańskiem jeszcze w domu, bo naprawdę by uciekła, gdzie pieprz rośnie. Na szczęście, jakoś bardzo po niej widać nie było, może tylko odrobinę.
- Jaromir, o kurwa, - zilustrowała go jednym przeciągłym spojrzeniem, gwiżdżąc dość głośno na palcach, jakby to ona była napalonym stulejarzem, a on laską, która przechodzi ulicą w krótkiej spódniczce - ostatnio to się tak odjebałeś pewnie na studniówkę - rzuciła śmiejąc cicho i dopiero gdy jej zamachał bransoletką przed oczyma, zauważając, że blondyn jest jej partnerem. Realnie się ucieszyła, bo przynajmniej będzie wesoło - Dzięki Bogu, bałam się, że trafię na Mireczka czy innego Zdzisia i będzie za mną łaził taki przepocony Janusz przez całą noc - pokręciła głową na boki, jakby chcąc odgonić z swej głowy swe myśli, obraz starego dziada z przepoconymi pachami, który z rozłożonymi rękoma na boki, za nią łazi żeby zaprosić do tańca i picia wódeczki. - Ja zawsze jestem gotowa - wywróciła tymi niebieskimi oczyma, podeszła do niego bliżej, złapała go za dłoń i pociagnęła w stronę stolika. No co, ktoś musiał tego wieczoru przejąć inicjatywę i zrobić pierwszy krok. Na miejscu już polała mu kielicha i sobie kielicha ciepłej wódy, jak to przystało na imprezy organizowane przez niedoliskową społeczność i już po kielonie dodała jeszcze - To dobrze, najpierw możemy się ujebać, a potem będzie mi już obojętne co ze mną zrobisz - trochę to brzmiało perwersyjnie, ale Fatima nie miała niczego złego na myśli. Po prostu, kolejny raz potrzebowała puścić lejce i zabawić tak na sto pięćdziesiąt procent przynajmniej.
Jaromir Jagiełło
Jaromir Jagiełło
Re: a może by tak....
Sro Lut 12, 2020 9:11 pm
- A weź, na studniówkę miałem marynarkę po Krzychu... po Krzychu, rozumiesz?! Przecież ja wyglądałem jakbym miał na sobie tylko marynarkę - na samo wspomnienie cieszyła mu się morda. Wtedy oczywiście przeżywał dramat i było mu przykro, bo nikt na niego poważnie nie spojrzał, ale teraz lubił się z tego nabijać. Takie kompromitujące rzeczy zawsze zdawały się być fajne, o ile tylko upłynęło już od nich trochę czasu. - A tera wszystko szyte na mnie... z Armaniego, ale pasuje superowo - czuł się jak milion dolarów i tak też się zachowywał (przynajmniej w jego mniemaniu). - Ale Ty widzę też tutaj... taka ta, nie, Dua Lipa czy co - słabo ogarniał popkulturę i najnowsze trendy wśród muzyki popularnej, ale liczył, że tym razem mu się udało! - Tylko nie wiem czemu masz sznurówkę na szyi, ale okej, ładnie nawet tak, w Twoim stylu - ona na niego gwizdała, a on jej rzucał czymś, co nawet nie było w stu procentach komplementem... Ale jemu serio się podobała! W sensie... jej garderoba, tylko ten naszyjnik był bardzo niecodzienny i tak sobie o nim wspomniał.
Roześmiał się, kiedy podzieliła się z nim swoimi obawami. Miło mu było, że dziewczyna się cieszyła z tego połączenia. Czuł się chciany. Miła odmiana po ostatnim. - Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby się nie spocić... specjalnie dla Ciebie! - puścił jej oczko. Pewnie się nie uda, ale nawalił sobie pod pachy kilo antyperspirantu, więc raczej nie musiała się martwić zapachem. - O... okej - zaśmiał się niezręcznie. Nie znał Fatimy od tej strony, ale chętnie pozna. Tak na serio, to trochę się krępował flirtowaniem z nią, bo nie wiedział co z tą Florką było. Głupi nadal się jakoś łudził, że coś z nich będzie. Jarosz to jednak beznadziejnym przypadkiem był. Poszedł z Bielicką do stolika i chętnie wychylił kielonka. Od razu mu się japa ucieszyła, a na policzkach pojawiły się charakterystyczne czerwone plamy. Jaruś był jednym z tych facetów, co mieli rumieńce na ryju i choć sam ich nie znosił, to dziewczyny mu mówiły, że były słodkie. Bał się jednak, że na starość będzie wyglądać po prostu jak alkoholik, więc od najmłodszych lat wyrobił sobie niechęć do tej anomalii. - Poważne słowa - zwrócił jej uwagę, uśmiechając się szeroko. - Ale teraz już nie ma odwrotu - wzruszył ramionami, zadowolony, że Fatima postanowiła mu się oddać. - Pewnie nie zaplanowali żadnych atrakcji, co? Tylko chlańsko, paluszki i potupaja? - rozejrzał się dookoła. Na to wyglądało. - Ale mnie to pasi, z Tobą to nawet bym mógł siedzieć i gadać - poruszył seksownie brwiami, nawiązując do ich poprzedniego spotkania. Plastra z Pikachu już niestety na sobie nie miał, ale strup po przecięciu się ostał.
Fatima Bielicka
Fatima Bielicka
Re: a może by tak....
Pon Lut 17, 2020 8:28 pm
Mimowolnie skierowała szczupłą łapę w stronę rzeczonej sznurówki i uśmiechnęła tajemniczo. - Jaro, bo Ty to całkowicie nie rozumiesz po co mi ten sznurek na szyi. Dzisiaj walentynki, może mi się uda uda któregoś z panów zbałamucić, jeśli z Tobą mi się nie uda i mnie zwiąże czy coś - rzuciła luźno, w jej błekitnych oczach tańczyły niesforne świetliki. Na swoje albo jego nieszczęście nic więcej nie powiedziała, całkowicie zmieniając temat. Miała naprawdę dobry humor, taki idealny do ostre flirtowanie, nawet jeśli całkowicie flirciarą nie była i słysząc taki tekst z ust całkowicie innej osoby, najprawdopodobniej poczułaby ogromne zażenowanie, teraz, po wypaleniu małego jointa mogła królować światem i całkowicie się w niczym nie krępowała. No cóż, przyjdzie czas by pożałować, jak jej będzie jutro wypominał w smsach, bo odjebała.
Prychnęła śmiechem na tą śmiałą aczkolwiek trochę nierealną deklaracje. - Przeogromny zaszczyt mnie kopnął w takim razie, że mnie z Tobą sparowali, jeszcze żaden chłopak nie obiecał mi, że powstrzyma mimowolną reakcję ciała na gorąco, to się chwali, dziwne, że jeszcze nie masz nikogo na stałe - plotła trochę, idąc w stronę tego stolika i pomiędzy jednym, a drugim kieliszkiem, ale humor miała naprawdę szampański, a zawsze to jakaś odmiana po ostatniej depresji związanej z matką, Terką, szkołą i wszystkim co nagle zaczęło się Fatimie walić na główkę. - Chyba nie, ale mi to bez różnicy, jak będzie chujowo to się ulotnimy z flaszką wódki - wzruszyła ramionami całkowicie obojętna na to czym tam na tej sali zostanie, czy zmienią lokal - Ty jarasz blanty, nie? - spytała tak czysto hipotetycznie, bo co to za Jagiełło co zielska nie lubi, jakiś adoptowany - Bo możemy spędzić te Walentynki na pełnej bombie i zrobić se hasz komorę nawet u Ciebie na chacie, bo do mnie się Terka przypierdala, że niby za jej jaram, gdzie to ona jest ta biedna w rodzinie - prychnęła niczym rozjuszona kotka, bo nie po to naprawiała sprzęt jakiś bananów, żeby jej siorka zarzucała kradzież, a twu - No, ale kurde, posiedźmy jeszcze troche, może coś się zadzieje - rozejrzała się po sali w nadziei, że może jakiś zazdrosny mąż naklepie kochanka swej żony, z którym ta przyszła na tą wiejską imprę albo coś podobnego, niestety, na nic zabawnego się nie zapowiadało. Polała im jeszcze po dwa kielichy, wypiła jednego za drugim, aż jej się w głowie zakręciło i wyciągnęła w jego stronę rękę coby go wyciągnąć na jakiś taniec przytulaniec, to se przynajmniej na parkiecie chłopaka pomaca, a co - Mam nadzieje, że już jesteś wystarczająco rozweselony - sugestywnie spuściła wzrok na kieliszki i zabawnie poruszyła ciemnymi brwiami - bo ja tańczyć chce. - może nauczysz mnie jak tańczy się, aż jej zagrało w głowie, co było zupełnym przeciwieństwem jakiejś spokojnej, zamulającej nuty, jaka się pojawiła na waletynkowej potańcówce.
Jaromir Jagiełło
Jaromir Jagiełło
Re: a może by tak....
Sro Lut 19, 2020 2:30 am
- Związać taką sznurówką? Przecież to za mało, łańcuchami jakimiś jak już - zaśmiał się. Jaromir był chłopcem ostro waniliowym, więc takie atrakcje łóżkowe jak wiązanie czy nawet podduszanie były mu skrajnie obce. To nie tak, że nie wiedział o ich istnieniu, ale był prostym człowiekiem o prostych potrzebach. Jeśli ktoś potrzebował, żeby go przejechać kombajnem, stopić paznokcie zapalniczką i przeciągnąć drut kolczasty z jednej dziurki w nosie przez drugą, aby dojść, to to już nie jego problem. Dla niego na misjonarza i w ciepłym łóżku zupełnie wystarczało.
- Ej no ja też się dziwię. Ale zawsze za niski, za agresywny i chuj wie co jeszcze. No trudno, nie to nie, wyjebane już w to mam - na moment się zezłościł, bo przypomniało mu się poczucie odrzucenia z którym się stale borykał, ale zaraz upił trochę alkoholu i postanowił się skupić na przyjemnych rzeczach. Nie po to tu przylazł, aby gadać o niesprawiedliwości życia. - Ostatnio jakoś, bo Piotr cały czas zjarany chodzi, więc jeszcze jestem nowicjuszem, no ale jaram, no, wiadomo - nie zamierzał cwaniaczyć i kozaczyć, bo potem mu da lolka i się porzyga, a to nie wyglądałoby fajnie z wcześniejszą deklaracją, że jest zawodowym marihuaniarzem. - O kurwa, grubo, no możemy se dać, ale tak, posiedźmy tu jeszcze dla picu. Może będzie jakieś losowanie par i wygramy pralkę - nigdy nie wiadomo, a na takich wsiach to się właśnie spodziewał podobnych atrakcji. Wahał się jeszcze między zestawem zastawy do kuchni i zapasem proszku do prania. Chlupnął razem z nią i się skrzywił, bo miał wrażenie, że już pół butelki wypili w przeciągu kilku minut. Zrobiło mu się strasznie gorąco i zaczął się pocić. Ech, zawiódł ją, a nawet nie byli jeszcze w połowie swojego rendez-vous. - Dobra, nie ma co czekać - wzruszył ramionami, czując, że zaraz i tak go alkohol weźmie, więc nie musiał już tak spinać. Złapał ją za rękę i weszli na parkiet. Jaro ją od razu zaciągnął na sam środek, bo uważał, że miał talent do tańca i trzeba się nim było dzielić. Udowodnił to w pierwszych sekundach, kiedy zaczął nakurwiać dzikie i energiczne densy do piosenki, która była wolna i spokojna.

    zt x2
Sponsored content
Re: a może by tak....

Skocz do: