IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej
Czw Lut 13, 2020 2:48 pm
stylóweczka

No i dobra, dałem się namówić Wojtkowi na te całe Walentynki, szczególnie, że tak naprawdę to nie miałem nic innego do roboty, a może mi się nawet uda wyrwać jakąś dupere na noc, na co trochę liczyłem, bo już dawno nie miałem okazji z nikim współżyć i się czułem jakiś dziwnie spięty przez to. W każdym razie pod Dom Kultury zaszliśmy razem z Siemaszkiem, a później to wiadomo, rozdzieliliśmy się w poszukiwaniu naszych par i jak zobaczyłem tą moją lasencję, to japa sama mi się ucieszyła. Tak na pierwszy rzut oka typiara mocne 8/10, więc nie miałem co narzekać, w dodatku uśmiechała się niewinnie i uroczo założyła włosy za ucho jak tylko się do niej zbliżyłem. Poleciała jakaś gadka-szmatka o pogodzie (że wieje jak chuj), po czym ją zacząłem czarować swoimi zainteresowaniami i opowiadać o tym jakim jestem natchnionym artystom i ile to wspaniałych dzieł sztuki wyszło spod mojego pędzla, już nawet uskuteczniam drugą część podrywu, czyli jej słodzę, że ona taka ładna to by się z przyjemnością malowało i że jak chce to jej mogę później pokazać swoje prace w moim domu, a nawet się ustawić na jakieś wspólne malowanie, gdzie ja będę ślęczał za płótnem, a ona mi będzie pozować. Chyba zaczynało iskrzyć, ale wtedy stało się coś... nietypowego. Najpierw usłyszałem przeraźliwie wręcz głośny bulgot, który nie dość, że zagłuszył muzykę, to jeszcze wydobywał się centralnie z wnętrza mojej partnerki; naprawdę starałem się to ignorować, chociaż chyba widziała jakie zdziwione posłałem jej spojrzenie, bo momentalnie spaliła buraka i przeprosiła mnie na chwilę, podążając zdecydowanie zbyt szybkim krokiem w stronę łazienki. No ok, w sumie mogłem poczekać, ale strasznie się to wszystko przedłużyło; mniej więcej po dwudziestu minutach, kiedy już zdążyłem jebnąć jedną z małpek, które miałem poupychane w kieszeniach uznałem, że jednak by wypadało sprawdzić czy wszystko gra, więc wbijam do kibla i pukam w każde drzwi po kolei, ale w odpowiedzi słyszę tylko zajebiście głośne pierdy, więcej bulgotania i przerażony głos, że tak, tak, wszystko gra, zaraz wróci. Wiedziałem już, że tak się nie stanie... wróć, miałem nadzieję, że jednak nie wróci, bo po tym co usłyszałem za zamkniętymi drzwiami klopa to już bym chyba nie potrafił na nią spojrzeć normalnie; mniemam, że ona zresztą miała podobnie. W każdym razie wzdycham głośno i idę zapalić przed budynek, bo kurwa, jeśli miałem się bujać sam ze sobą to chyba rezygnuję z takiej imprezki; zajebiście, wszyscy wokół się dobrze bawili, a o mnie musiała się upomnieć klątwa, która już od jakiegoś czasu zabierała mi całą radość z życia. Staję więc przed drzwiami i odpalam se szluga, żeby mieć chwilę na zastanowienie co dalej.
Olga Sucharska
Olga Sucharska
Re: Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej
Pią Lut 14, 2020 11:01 am
ciuszki

Nie od dziś wiadomo, że bywam... przekonująca. Czasami nawet do tego stopnia, że potrafiłam zmienić bieg wydarzeń i wierzcie lub nie, ale nie przy pomocy jakichś nadprzyrodzonych mocy. Zwyczajnie byłam uważna, spostrzegawcza, wiedziałam trochę więcej niż inni, no i łączyłam fakty szybko jak kropki na kartce. No ale zacznijmy od początku. To było bodajże tydzień temu... Jak zwykle siedziałam w Parostatku, konkretnie w kiblu, niuchając nosem białego węża w zamkniętej kabinie, kiedy nagle jakieś dwie randomowe typiary zaczęły dysputy na temat Walentynek. Z początku temat mnie nieszczególnie zainteresował, bo przecież to święto to jeden wielki kicz, ale potem, kiedy usłyszałam ZNANE nazwisko Siemaszko, to wytężyłam uszy tak bardzo, że miałam normalnie wrażenie, że przypominam Plastusia. Typiary całe podjarane, chciały wyhaczyć w jakimś losowaniu kolegę Piotrka, a potem... w sumie szczegółów wam lepiej oszczędzę. Wiedziałam, że skoro Wojtas idzie na tą wsiową zabawę, no to na stówę namówi na to samo Jagiełłę, który zdesperowany, że nie zaliczył jakieś dziewczyny i chata mu poszła z dymem (taaaak, ta informacja też do mnie dotarła), na pewno się na tą imprezę wybierze. A potem to już poszło gładko, zaczarowałam Panie z koła gospodyń wiejskich i się zgłosiłam na wolontariat, co by porobić jakieś tandetne dekoracje, którymi potem przyozdobiłyśmy Dom Kultury. W między czasie luknęłam na listę z wynikiem losowania, a jak tam zobaczyłam Piotrusia z jakąś Magdą Zawadzką na liście, no to się ucieszyłam cholernie i już wiedziałam, że będzie to piękny wieczór. Po drodze do domu, wbiłam do apteki po lek na lekkie sranie, wystalkowałam laskę na fejsie, dowiedziałam się gdzie pracuje, wbiłam "przypadkiem na zaplecze", a potem najzwyczajniej w świecie rozkruszoną pigułę wrzuciłam jej do butelki z wodą, która na moje szczęście, już wcześniej była otwarta. Tadaaaam, taki jest ze mnie geniusz zła.
- GÓWNIANA impreza, nie? - zagaduję Jagiełłę przy wejściu, no i zgaduję, że mój plan się powiódł, bo minę ma raczej nietęgą, a między palcami trzyma szlugę. Nie widziałam go od nowego roku, chyba, że jakoś przelotem na ulicy, ale nawet nie miałam zamiaru podchodzić, no bo po co? Muszę jednak przyznać, że w tej kwiecistej koszuli, wygląda całkiem spoko. - Baw się dobrze - i nie czekając na odpowiedź, ruszam w kierunku drzwi, że niby sama się tutaj z kimś umówiłam. 1, 2, 3 - odliczam w głowie, aż mnie zatrzyma, no bo to zrobi, nie?
Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
Re: Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej
Pią Lut 14, 2020 11:50 am
Myślę o życiu i śmierci, o miłości i w ogóle o wszystkim, aż mi te moje rozważania przerywa znajomy głos, a przed oczami staje równie znajoma sylwetka, która... no sam już nie wiem jakie we mnie wzbudza emocje, ale marszczę brwi i się lekko krzywię.
- No totalnie - wzdycham, przykładając szluga do ust i mocno zaciągając się kolejnym buchem. Może i powinny mnie zastanowić jej słowa, ale w przeciwieństwie do Sucharskiej ja jakoś wolniej łączyłem fakty i nawet przez myśl mi nie przeszło, że to wszystko to jeden wielki spisek mający na celu... no właśnie, co? Zepsuć mi ten jeden dzień w roku, kiedy wszyscy się kochali i patrzyli na siebie jakoś bardziej przychylnie? - Laska się posrała z wrażenia jak mnie zobaczyła - śmieję się, bo mimo wszystko trochę mnie to jednak bawiło - Myślisz, że mogę to uznać za jakiś komplement? - pytam, unosząc obie brwi, ale Olka mnie już w ogóle nie słucha, tylko się pcha do drzwi, więc dodaję zanim zdążę się ugryźć w język - Czekaj!... - sam nie wiem po co ją zatrzymuję, bo przecież nawet się nie lubiliśmy (?), więc rozglądam się wokół, gorączkowo myśląc co właściwie powinienem teraz powiedzieć - Eee - no mistrz gadki, nie ma co. Spoglądam na dziewczynę, mierząc ją od góry do dołu - Sama przyszłaś? Ale ty wiesz, że na takie imprezki to się chodzi w parach, nie? Bo jakby nie sądzę, że ci się uda kogoś wyrwać, skoro wszyscy tu przyszli ze swoimi randkami, mogłabyś se dać spokój z uganianiem za zajętymi - wywracam oczami, pijąc oczywiście do tego smutnego sylwestrowego wieczora. Dopalam fajka i rzucam kiepa na bruk, przygaszając go podeszwą, po czym sięgam do kieszeni wewnątrz marynarki i wyjmuję z niej skręconego gibona, pokazując go Sucharskiej, w pytającym geście unoszę jedną brew - Chcesz się zjarać przed? Wtedy jakoś łatwiej ci będzie łyknąć porażkę - kiwam lekko głową, po czym wciskam sobie jointa za ucho i poruszam sugestywnie brwiami. Nie czekam aż się zdecyduje, bo widzę przecież, że aż jej się oczy zaświeciły na widok marihuanen i nie odpuści. Ech, jebane ćpuny, ale z drugiej strony co ja tam mogłem narzekać, skoro sam dostawałem kociej mordy jak tylko wyczułem jarańsko. W takich czasach przyszło nam żyć, że bez narkotyków było znacznie gorzej, a co ważniejsze to wszystko było niby zakazane, ale i tak ogólnodostępne, bo serio, jak człowiek chciał to se przykumał. Przodem się kieruję za budynek, bo od frontu jednak trochę lipa jarać i przystaję dopiero za rogiem, opierając się plecami o zimną ścianę, po czym wyciągam bata w kierunku mojej towarzyszki - To twój szczęśliwy dzień, pozwolę ci odpalić - no nawet sobie nie zdawała sprawy jaki ją zaszczyt kopnął, że łamałem dla niej przenajświętsze prawo Paskala, które mówiło, że kto kręci ten rozpala.
Olga Sucharska
Olga Sucharska
Re: Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej
Sob Lut 15, 2020 9:12 pm
- Seeeerio? - pytam z uśmiechem, ale tak bardziej dla zachowania pozorów, bo przecież znam tą historię od samego środeczka, a nawet byłam jej sprawcą, hehe. Mimo wszystko, nie daję się wciągnąć w smalltalka, tylko spoglądam na zegarek i życzę Piotrkowi miłej zabawy, udając, że sama się mocno śpieszę. W momencie jak łapie za klamkę i już praktycznie otwieram drzwi, słyszę za sobą słowo, na które po cichu liczyłam, chociaż i tak dość późno Piotrek połączył wszystkie kropeczki w mózgu (że jestem jego dzisiejszym przeznaczniem), gdyż jeszcze chwila, a serio bym mu nawiała. - Brałam udział w losowaniu i pewnie gościu już na mnie czeka, nie? Chyba znasz zasady - mówię, mierząc blondyna takim chłodnym wzrokiem, a potem nawet zaczynam żałować, że pokusiłam się aby z Piotrusiem te walentynki spędzić. - Mniam, zajęci - uśmiecham się słodko, a potem przygryzam dolną wargę, co by go trochę rozdrażnić, bo przecież dobrze wiem, że pije do akcji z Krzychem i Sarką, co w sumie wkurwia mnie strasznie, bo jakby próbowałam już o tym wszystkim zapomnieć. W dodatku nie było takie proste, bo jednak złamane serce boli i nie da się tego zabliźnić przygodnym seksem. Skąd wiem? No próbowałam. - Zajarać? - powtarzam za nim, unosząc brewki w górę. Wiadomo, że jestem zainteresowana, bo nikt tak naprawdę na mnie w tym Domu Kultury nie czeka i gdyby mnie puścił wolno, to chyba bym się musiała doczepić do jakieś parki, albo bym wyrywała ochroniarza. - No nie wiem, nie wiem. Po blancie robię się... jakby to powiedzieć... cholernie napalona? - szepcę co by się trochę podroczyć, ale ostatecznie nie trzeba mnie dłużej prosić, no i oboje idziemy gdzieś za budynek, bo przecież przy wejściu to straszna lipa palić. Nie dość, że tam kamery były, to jeszcze pełno hołoty się tu kręciło akurat dzisiaj. Ja nie wiem, czemu Ci ludzie tak srają tym komercyjnym gównem na prawo i lewo; dziś prawie się porzygałam od oglądania instagramowych stories swoich znajomych. Jak mi Piotrula podaje skręta i nawet pozwala rozpalić, no to jakby łapię taką wewnętrzną bekę, bo chyba ta informacja o napaleniu chłopaka zachęciła, no ale dobra. Mi w to graj, raz się żyje, hakuna matata i do przodu. Obracam blanta w palcach, a potem wkładam go sobie między wargi i czekam, aż mi Jagiełło da zapalniczkę, a kiedy to robi, no to wypuszczam taką solidną chmurę w jego kierunku. - Ładna była? Ta co się tak posrała? - zagaduję, a potem biorę kolejne dwa buszki z tą samą gracją co wcześniej i zwracam skręta prawowitemu właścicielowi, żeby za chwilę odpalić fajka i tak się z Piotrsiem ładnie wymieniać co chwilę.
Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
Re: Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej
Nie Lut 16, 2020 1:14 pm
- Ta? Powiem ci, że przyszłaś tak elegancko - w tym momencie unoszę dłonie i macham palcami, zamykając to jedno słowo w cudzysłów - spóźniona, że twój partner na bank zdążył się już pocieszyć z kimś innym - wywracam oczami; nie wiem czy bardziej chcę przekonać ją, czy jednak siebie, bo jak wyczaiłem, że nie jestem tutaj jedynym samotnym, to mi się odechciało uciekać w chatę, a ponad to możliwość spędzenia Walentynek w towarzystwie Sucharskiej wydawała się jakoś dziwnie kusząca (później pewnie będę żałować, bo znając życie odjebie coś debilnego, na przykład zaatakuje mnie plastikowym widelcem przy bufecie, albo pochlasta tulipanem, ale cóż, bez ryzyka nie ma zabawy). Kręcę z politowaniem głową na jej słowa, ale już nic nie mówię na ten temat.
- Serio? - rozchylam szerzej powieki, bo jak naprawdę się tak napalała po blancie, to mnie w to graj, nie będę narzekał, ani się specjalnie opierał; walentynkowa atmosfera zresztą sprzyjała, winna rozbudzać najbardziej rozpustne żądze i takie tam różne duperele, nie? Patrzę jak obraca gibona w palcach, a później ładuje go do pyska i jej użyczam zapalniczki, ale nie oddaję do rąk własnych (bo pewnie bym już nie odzyskał, a miałem przy sobie tylko jeden!!), tylko odpalam i podsuwam ogień pod zwiniętą końcówkę, obserwując jak zajmuje się żarem. Mrużę lekko ślepia, kiedy szare kłęby zielonego dymu otulają moją twarz - Całkiem, takie 8/10, w porywach do 9, lepsza dupa niż cycki, wary obciągary... - mówię, w międzyczasie odbierając od niej bata i ściągając kilka krótkich buchów; jakiś szmer z lewej przerywa mi jednak wpół słowa, więc odwracam się w tamtym kierunku i własnym oczom nie wierzę! Chciałoby się rzec - o wilku mowa; tuż nad sporym kontenerem na śmieci, znajduje się niewielkie okienko, najwidoczniej wychodzące na toaletę, przez które właśnie zaczyna się przeciskać moja dzisiejsza randka. Robię wielkie oczy, po czym opieram dłoń gdzieś w okolicach olkowego ramienia i ją wpycham za róg, tak, że teraz ona przylega plecami do ściany, a ja... no ja wiszę tuż nad nią, tak blisko, że jak wbijam spojrzenie w jej twarz, w oczy, a później usta, to robi mi się dziwnie cieplej i sam już nie wiem czy to ta małpka grzeje z opóźnieniem, czy blant gigant mnie rozpala, czy... coś innego. Może mnie pojebało już doszczętnie, ale w (nie)wiadomym celu zaczynam się pochylać w kierunku Sucharskiej, tylko przerywa mi trzask, huk i głośne przekleństwo rzucone w eter. Mrugam kilka razy, po czym wychylam się lekko zza rogu, patrząc jak typiara stacza się z kontenera, na co reaguję krótkim parsknięciem i czym prędzej ponownie się chowam, bo lipa jakby nas tu przykukała. Na szczęście spierdala w przeciwną stronę, więc wzdycham ciężko, kręcąc głową - No cóż, moja randka chyba została właśnie definitywnie zakończona - co za pech, więc tak to było dostać kosza? Ściągam jeszcze jednego bucha i oddaję wreszcie gibona Oldze - Sory, zmuliłem trochę pizdę - bo z pięć machów skosiłem przynajmniej - Szkoda, że na ciebie ktoś tam czeka, bo wiesz, jak o tym pomyślę to faktycznie, był taki jeden wciąż samotny, tak z głowę niższy od ciebie, zakola po czubek łba, resztki żarcia na wielkim wąsie i przepocona koszula, na bank poznasz i na bank się będziecie dobrze bawić - kiwam głową, uśmiechając się głupkowato - Ale jakbyś jednak zdecydowała, że nie masz dzisiaj ochoty na poznawanie nikogo nowego, to moglibyśmy pójść tam razem i udawać, że nic nie wiemy o żadnej Olce Sucharskiej, która się zapisała na losowanie - no już bym był gotów na to poświęcenie, taki ze mnie łaskawca. Popalam papierocha, tym razem tego mniej śmiesznego, co rusz wypuszczając spomiędzy warg kolejne porcje dymu i wbijam w dziewczynę spojrzenie.
Olga Sucharska
Olga Sucharska
Re: Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej
Nie Lut 16, 2020 2:29 pm
- Nie, na niby - śmieję się z Piotrka, bo chyba jeszcze mnie dobrze nie znał skoro zadawał takie głupie pytania. Ostatnio o mały włos, jak sobie przypaliłam porannego gibona na balkonie z Pająkiem, a potem gapiłam się jak nam robi jajecznicę, no to myślałam, że go ugryzę w tego wysportowanego poślada, taka żem napalona była. No ale ostatecznie zdzieliłam się mentalnie po pysku, bo nie chcę sobie kolejnych wrogów robić, a moi współlokatorzy są całkiem spoko i chyba ze sobą świrują. Więc w sumie trochę to dziwne, ale jedyne co mnie w tamtym momencie powstrzymało to jakieś dylematy moralne. No ale wracając... Wywracam oczami na słowa Piotrka, bo moim zdaniem ta cała Zawadzka, to usta miała wypchane wypełniaczami i ja to bym ją oceniła na jakąś szóstkę, w dodatku taką słabą. No ale Piotrek widocznie gustował w takich spuchniętych warach więc się nie kłócę i od niechcenia rzucam: -No w sumie, do wyruchania dobra - wbijam swój wzrok w wróbelka, co to się z innym wróbelkiem bije o kawał pajdy, i mi się przypomina od razu to zdjęcie gołębia krążące po necie, gdzie nosi kajdan na szyi ze skórki chleba, więc sobie parskam śmiechem, z nieznanych Jagielle powodów. Zanim jednak zdążę cokolwiek wytłumaczyć, zostaję przyparta do ściany (dosłownie, kurwa) i czuję nad sobą Piotrkowy oddech, który nakręca mnie teraz niemiłosiernie. Rozchylam usta, po części ze zdziwienia, bo przecież nawet się nie lubimy, a trochę po to, żeby mieć już ten pocałunek za sobą, gdy nagle ten się ode mnie odsuwa i znowu do niczego nie dochodzi. - Jezus, kurwa, ja pierdole! Co jest z tobą nie tak? - pytam z wyrzutem, bo przecież załatwił mnie tak już drugi raz z tym rozpalaniem we mnie żądzy, a potem urywaniem wszystkiego jakby nigdy nic. Wzruszam ramionami, bo goni mnie teraz ta głupia szmata, co się wjebała do kontenera i tylko przejmuję od Piotra blanta, co by się mocniej skurwić i wyluzować. Nie ukrywam, że chciałam dzisiaj Pioterka zaliczyć jako zadość uczynienie, że Krzychu mnie nie chciał (XDDD), no i po części liczyłam, że może wtedy poczuję się lepiej - jak to nie będzie przypadkowy gość z Sanoka, tylko rodzony brachol, typa który mi złamał serce, nie? - To chyba mówisz o ochroniarzu, wiesz? Oni zawsze są tacy "przystojni" i męscy - zmieniam ton głosu na przyjemniejszy, jako że mnie zaczyna chwytać fazunia, no i też wiem, że jak znowu będę, no wiecie... SOBĄ, to nie zaiskrzy między nami na pewno. - Magda Zawdzka zesrała się przeze mnie - spuszczam łeb w dół, no bo uznaję, że to przyznanie się do winy, będzie chyba najlepszym sposobem aby u Piotrka zaplusować. - A ja nie byłam tu z nikim umówiona. Ale zanim zaczniesz wyzywać mnie od psycholek, to musisz wiedzieć... że no... po prostu mocno chciałam spędzić z Tobą te Walentynki. I wiesz, zrekompensować Ci tego nieudanego sylwestra - wzdycham, jakby mówienie tego, wiele mnie kosztowało, a potem wyciągam, dłoń, co by odgarnąć Piotrkowi kosmyk włosów z czoła. I nie wiem, czy to ten blant, czy serio zaczyna mi się podobać.
Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
Re: Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej
Pon Lut 17, 2020 12:32 pm
No takiego wyznania w Walentynki to się kompletnie nie spodziewałem, więc w pierwszej chwili robię wielkie oczy i totalnie nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć; no bo okej, było to trochę... dziwne i psycholskie i nienormalne i może gdybym nie był teraz taki upalony to bym się nawet wkurwił, ale z drugiej strony cała ta sytuacja wydawała mi się zwyczajnie absurdalna, więc kręcę lekko głową i się śmieję pod nosem, na krótką chwilę opuszczając spojrzenie. W sumie mogłem się po niej spodziewać czegoś takiego, ale jeśli pobudki, które mi sprzedała były prawdziwe i faktycznie chciała jakoś wynagrodzić tamten wieczór to przecież nie mogłem się gniewać, nie? Każdy miał swoje sposoby, jej akurat były kurewsko dziwne, ale skuteczne, co nawet mi w pewien sposób imponowało. Podnoszę wzrok na dziewczęcą twarz, kiedy tak prawie że czule odgarnia mi włosy z czoła, po czym wspieram się wolną ręką o ścianę gdzieś ponad jej ramieniem i łapię ostatniego bucha blanta, pochylając się do Olki, żeby dosłownie na kilka krótkich sekund złączyć ze sobą nasze usta, ale prawdziwym pocałunkiem to tego nazwać nie można, to takie bardziej muśnięcie skrzydeł motyla, o, ale zajebałem poetycko; zresztą nie o to się teraz rozchodzi, bo po prostu taki ze mnie dżentelmen, że się ostatnim machem chcę podzielić, więc wdmuchuję jej dym w płuca i się odklejam, cofając nawet o krok. Kiepa wyrzucam na ziemię, a dłonie wsuwam w kieszenie spodni i wzruszam lekko ramionami - Zimno się robi - to chyba była taka sugestia, że trzeba iść do środka, nie? Ruszam więc wzdłuż ściany, zerkając na Sucharską kątem oka. Jak myślała, że jestem łatwy to w sumie miała rację, bo byłem, ALE właśnie, ja się ostatnio dosłownie płaszczyłem i błagałem żeby mi wybaczyła, to ona też się musiała bardziej postarać, żeby mi zadośćuczynić, a noc była jeszcze wyjątkowo młoda; jeszcze się nawet nie zdążyłem urżnąć i zawojować parkietu, co miałem w planach od samego rana, jak tylko wreszcie zdecydowałem, że uderzę na ten balecik. Wbijamy do środka, a ja nawet przepuszczam Sucharską w drzwiach. Od razu do nas Franko podbija, żeby piątala zbić, więc się z nim witam i gapię mu się na wąsa jak coś pierdoli od rzeczy, chuj wie o czym; kiwam tylko głową i mówię, że tak, tak, no, to później, chociaż tak po prawdzie to średnio w ogóle cokolwiek czaję, więc jak już Poniat zniknie nam z oczu, to spoglądam na moją walentynkę - Ale się ujarałem, ja pierdole - parskam śmiechem, bo na banie mi wlazło z chwilowym opóźnieniem, po czym się rozglądam dookoła - To co? Drinki? - no chyba drinki, co nam innego zostało? Może nawet tym razem ja zmieszam to dojebie jakieś eleganckie, w końcu się stało kiedyś za barem, a z miksologią było jak z jazdą na rowerze - się nie zapominało.
Olga Sucharska
Olga Sucharska
Re: Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej
Pon Lut 17, 2020 7:39 pm
No takiej reakcji, to ja się totalnie nie spodziewałam, co w sumie podkręca mnie jeszcze bardziej, bo tak jak mówiłam wcześniej, marihuanina wyzwala we mnie wszystkie skrywane żądze. Więc nie dość, że chciałam teraz kebaba z mieszanym, na cienkim placku, to jeszcze swędziała mnie pusia i miałam wrażenie, że jeszcze trochę, a dojdę od samego patrzenia na Piotrka. W OGÓLE WHAT DA FUK? Oblizuję dolną wargę, a kiedy Jagiełło się nade mną pochyla co by mi tylko wdmuchnąć siwy dym w płuco, wzdycham głęboko, jako, że znowu liczyłam na więcej, no ale nie będę narzekać. Może to tak specjalnie, co by mnie mocniej nakręcić, a potem będziemy się grzmocić jak jakieś dzikie króliki w kiblu, albo tak romantyczniej, na tych pieniądzach co mu kiedyś zajebałam. Damn, to była dopiero fantazja erotyczna - chyba najlepsza jaką wykminiłam, bo w końcu co w życiu było lepsze od hajsu i seksu? A no tak, ten moment kiedy w końcu siadasz na kiblu, po wielogodzinnym wstrzymywaniu kupsztala.  - Znam kilka spo... - ...sobów co by się rozgrzać, nie kończę, bo Piotrek zawija swoje cztery litery do środka, a ja to się nawet nie kłócę, no bo podobno dzisiaj serwują darmowe alko i generalnie liczyłam, że jakieś żarcie też tam będzie (na przykład ten kebab z mieszanym), hehs. Jak się wbijamy na rewiry, to zaraz do nas podbija ten typ z wąsem od Kościelnej, którego widziałam kiedyś w Watasze i już mam ochotę kurwić na jego puszczalską ex, ale ostatecznie zamykam japę i tylko posyłam mu krótki uśmiech, znaczący mniej więcej tyle co jestem po twojej stronie, ziomek, a kiedy ten odwzajemnia uśmiech, to czuje, że rozumiemy się bez słów. A nawet jeśli nie, to zielsko Jagiełły naprawdę fajnie weszło i jak mi proponuje drineczka, to wręcz zaczynam suszyć zęby, taka jestem kurewsko szczęśliwa. - A mają herbatkę z prądem? - bo jak się mam rozgrzać, to w sumie stara Szopińska mi zawsze rumu do herby dolewała, jak taka zmarznięta wracałam czasami ze spacerków z Burkiem. - To sposób Pani Babci, a z nią się nie dyskutuje, pamiętaj - strzelam Piotrkowi lekkiego kuksańca w bok, a potem bez większej krępacji łapię chłopaka za rękę i w sumie fajnie, bo w porównaniu do mojej, jego jest tak przyjemnie ciepła. Kiedy już się przebijamy się pomiędzy stolikami do baru i Piotrek zaczyna ogarniać alkohol, to sama podbijam do stołu z żarciem, no i nakładam dosłownie wszystkiego po trochu na talerz. - O kurwa, są nawet oliwki - wbijam jedną na wykałaczkę i wpycham sobie do japy, a potem z tym samym szpikulcem podchodzę do Piotrka i mówię Angard i dźgam go w środek klaty. - Nadziałam twoje serce na swój mieczyk. Czujesz się zakochany? - unoszę brewki do góry, no i wiadomo, że zbijam bekę z tego głupiego święta, choć między nami znowu wytwarza się to dziwne napięcie.
Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
Re: Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej
Sro Lut 19, 2020 8:38 pm
- Noooo, bankowo mają prąd z prądem, ale może znajdzie się też jakaś ice tea - zerkam na Sucharską i się uśmiecham lekko, bo ogólnie drinów na zimnej herbacie nie polecam, smakują jak gówno z brzoskwinią, ale jak to się mówi, kazał pan, musiał sługa, więc bym jej nawet takiego dojebał i to mocnego jak sam szatan - Co to za Pani Babcia? - pytam, unosząc nieznacznie jedną brew, a później splatam palce z jej palcami i czuję jak dreszcz biegnie mi wzdłuż kręgosłupa; to pewnie dlatego, że miała takie zimne dłonie. Robię obczajkę po alkoholach i rozkminiam z czego by tu wymodzić coś dobrego i mocnego i nawet mi takie rzeczy wpadają w oko, ba, już sięgam po flaszencję, kiedy nagle dzieje się to, co właściwie przewidziałem wcześniej, a mianowicie mnie Sucharska atakuje przy bufecie ostrym narzędziem, więc przesuwam wzrokiem od tej wykałaczki, wbijającej mi się prosto w serce, przez jej rękę i ramiona, aż do spojrzenia, wbitego we mnie równie mocno. Przez chwilę milczę, przyglądając się swoim źrenicom odbijającym się w jej tęczówkach; wyciągam usta w szerszym uśmiechu, po czym jedną dłoń wspieram na piersi, a palce drugiej zaciskam na krawędzi stolika z chlaniem.
- O nie, strzała Amora jebła mnie prosto w serce, teraz to już chyba nie mam wyboru - no może i jakiś wybór miałem, ale prawda była taka, że gdybym mógł to bym ją autentycznie wziął tu i teraz na tym stole z przepitą, tylko by to mogło zostać źle odebrane przez resztę uczestników; z drugiej strony może by się wywiązała jakaś wesoła orgietka i każdy tutaj mógłby później powiedzieć, że to były jego najlepsze walentynki w życiu. Niemniej odrywam spojrzenie od Olgi i wracam do przeglądania napojów, bo wiecie, dzisiaj grałem tego niedostępnego, trza było sprawiać chociaż jakieś pozory - To tera pa co odjebie - kiwam głową, bo tu zamierzam zrobić barmańskie szoł jakiego Niedoliski jeszcze nie widziały, więc chwytam za butelkę i ją obracam w rękach, przerzucam przez ramię i pod kolanem, w ogóle odpierdalam jakieś dzikie czary mary, że aż mi prawie ta flacha się wysuwa spomiędzy palców i ją łapię w ostatniej chwili, tuż przed zderzeniem z parkietem - Ło chuj, było blisko - bo to nie była część przedstawienia, co zresztą nietrudno zauważyć. Aż się spociłem ze stresu, że zaraz nas ktoś stąd wyjebie za bycie zbyt frywolnym, więc przecieram nadgarstkiem czoło i biorę się wreszcie do rzeczy, czyli nam polewam wódę z bananem i do tego porzeczka. Szkoda, że kubki były takie chamskie nieprzeźroczyste, to nie było widać efektu przejścia, ale chuj, smak pozostanie ten sam, czyli zajebisty, szczególnie, że nie żałowałem alkoholu. Zaciskam palce na obu kubeczkach i odwracam się przodem do Sucharskiej, przenosząc spojrzenie z jej twarzy na talerzyk wypełniony smakołykami; teraz to bym konia z kopytami opierdolił i poprosił o dokładkę, więc zanim jej podaruję drinka, macham głową w kierunku ciasteczek serduszek - Zamieńmy się, ten oto zajebisty drinek, boska ambrozja, za tamto piernikowe serce - unoszę nieznacznie wzrok i jedną z brwi, w oczekiwaniu aż mi wepchnie to ciacho prosto do japy, bo akurat obie ręce mam zajęte.
Olga Sucharska
Olga Sucharska
Re: Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej
Czw Lut 20, 2020 11:11 am
Krzywię się lekko no bo chyba już zdążyłam przywyknąć do sylwestrowych luksusów, jako, że tam na stołach normalnie stała kawka i herbatka i można sobie było samemu zaparzyć, albo chodzili kelnerzy i rozdawali, o. - No Pani Babcia - mówię, jakby to oczywiste było, a kiedy Piotrek dalej nie kuma o co mi chodzi, no to przewracam oczyma i się za tłumaczenie biorę. - To taka funkcja, jak nie jesteś z kimś spokrewniony, ale w sumie jest ci jak taka babcia, nie? - bo kuuuurwa, to oczywiste było, ale jak ten łeb zaczyna się ze mnie brechtać, no to skumałam, że zamuliłam no i że bardziej chodziło mu o nazwisko, czy coś takiego. - Dobra, prrrr, uspokój się. Babcia Szopińska. Złota kobieta, psa jej wyprowadzam - ups, bo o tym psie już mogłam w sumie nie wspominać. Nie chcę przecież wyjść na jakąś miętką fujarę, co to pomaga beinteresownie schorowanym staruszkom. Szopińska co prawda trzymała się całkiem nieźle, no a tą fuszkę to mi zaproponowała chyba tylko dlatego, żebym nie kradła jej nigdy więcej stówy z portfela. Tak czy siak, nie chciałam brać za to pieniędzy, no ale ta nalegała, a teraz się chociaż mogę wybronić, że wcale nie jestem aż taka uczynna. - Za hajsy, bo nie ma nic za darmo - prostuję, robiąc z siebie przy Piotrku ciągle tą nieugiętą, twardą Olgę i w sumie nie wiem dlaczego dalej w to grałam, ale jakoś nie byłam mu w stanie do końca zaufać. Już raz mi wbił "nożyk w achillesową piętę", a ja nie miałam też jakoś specjalnie czystego sumienia względem niego i może po prostu się bałam, że jak dostrzeże we mnie coś więcej, to zagra mi na uczuciach i wykorzysta. A ja się nie daję wykorzystywać... Ja jestem tą co wykorzystuję i tego wolę się trzymać. - Tej, przed budynkiem zaparkowałam gdzieś swoje lambo, może sprawdzimy czy są wygodne siedzenia? - unoszę do góry brewki i oczywiście mówię pół-żartem, pół-serio, bo nawet już nie mam siły udawać, że nie chce mi się ruchać. Tyle, że problem był taki, że lambo wymyśliłam i co najwyżej mogliśmy iść se jakieś krzaki eksplorować, hehs. Ewentualnie włamać się do czyjejś fury, choć takich skillów to ja akurat nie posiadam. Wystarczy, że laskę robię nieziemską. Ale Piotrek nie kontynuuuje tematu, tylko niedostępnego sukinkot zgrywa i wali jakąś barmańską popisówkę, która o mały włos, a by się skończyła KA-TA-STO-FĄ. - Ja pierdole, zlizywałbyś z podłogi - bo co jak co, ale wódeczka rozlana, to trochę jakby święcone żarcie wyjebać do kosza. A potem dostrzegam w jego oczętach pożądanie i już go zaczynam smyrać palcem po klacie, co by zainicjować co nieco, a ten mi mówi, że się napalił, ale nie na mnie, no a na moje żarcie. JA JEBIE. - Nie dzielę się swoim żarciem - mówię, ale wiadomo, że się zgrywam, no bo zwyczajnie chciałam zobaczyć jego zawiedzioną minę, a potem kiedy już prawie rezygnuje, wpycham mu ciastko do ryja. - Bon apetit, walentynko - i cmokam go w te całe w okruszkach usta, bo lubię zaznaczać swój teren.
Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
Re: Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej
Czw Lut 20, 2020 2:40 pm
MUZYCZKA ELO

Przez chwilę wlepiam w nią gały, unosząc obie brwi, a później się faktycznie zaczynam śmiać, bo chyba się nie zrozumieliśmy; tyle, że jak wypowiada to PRZEKLĘTE nazwisko to mina mi od razu rzednie, a ciśnienie skacze. Szopiński to na mnie działał jak czerwona płachta na byka, że jak tylko gdzieś widziałem tą zakazaną mordę to od razu mu miałem ochotę zajebać strzała albo kilka. Niemniej nie chcę się dzisiaj wkurwiać, więc nie ciągnę tematu, jedynie kiwając głową na znak, że już wszystko czaję. Miałem tylko nadzieję, że Sucharska to bardziej się kuma z babuszką niż tamtym pomiotem szatana, bo nie zdzierżę autentycznie. Wywracam oczami - No i co, natrzaskałaś już miliony? - rzucam sarkastycznie, bo na takim wyprowadzaniu psów to zarobi pewnie tyle co nic; ale gdzieś na zwojach mózgowych zapisuję, że może jednak ta cała Olka to nie była taka bezduszna jak mi się wydawało na początku, skoro prawie że bezinteresownie pomaga staruszkom. Pozostawiam to jednak bez komentarza, jeno się lekko uśmiechając - Tym wyprowadzaniem zarobiłaś na lambo? - pytam, spoglądając na nią z ukosa. Wiadomo, że sobie żartuję, ale umyślnie nie mówię nic więcej, jakby puszczając mimo uszu jej propozycję - No ale musiałabyś mi pomóc - kiwam głową; Jezu, serio sobie to wyobraziłem, w sensie jak się rzucamy na parkiet i go zaczynamy lizać, coby się nawet kropelka nie zmarnowała i aż parskam śmiechem, kręcąc z rozbawieniem głową, bo to naprawdę bardzo pojebana wizja. Robi się całkiem przyjemnie, kiedy przesuwa palcem po mojej koszuli, ALE i tak się staram być niewzruszony - Czego nie? - krzywię się teatralnie bo co to miało być? Ja się chciałem dzielić alkoholem, ale jak już sama wcześniej powiedziała - nie ma nic za darmo; no ostatecznie mogła mi się odpłacić w inny sposób, tylko no, nie publicznie. Rozchylam wargi, żeby dodać coś jeszcze, a wtedy mi wpycha piernik w usta i muszę przyznać, że smakuje maksymalnie chujowo; jakiś taki jest jakby zeschły i stary, dam se rękę obciąć, że im zostały te ciacha z zeszłego roku i jak nie zejdą dzisiaj wszystkie, to będą jeszcze na przyszły. Za to jej wargi smakują bardzo słodko i chyba mogę w nagrodę podarować jej kubek z drinem. Przełykam tego felernego piernika, przepijam, prawie całą zawartość waląc na raz.
A później z głośników zaczynają się sączyć jakieś kubańskie rytmy, więc nogi same wyrywają mi się do tańca i odkładam gdzieś swój kubek w nadziei, że ktoś mi w międzyczasie dorzuci do niego jakieś narkotyki, hehehehe. Nie no, żart, jedyna taka co mogła to zrobić, miała iść ze mną zawojować parkiet.
- Oooo, ale dojebana nuta, dasz się zaprosić do tańca? - raczej nie miała wyboru, bo już wyciągam do niej rękę, prowadząc ją gdzieś dalej, gdzie było więcej miejsca. Wiecie jak to jest z taką latynoską muzyką - ciało samo się buja do tych jakże gorących rytmów, bioderka idą w ruch i takie tam. W każdym razie wydaje mi się, że całkiem nieźle ją prowadzę, bo się jednak trochę umiało tańczyć, choćby dlatego, że łaziliśmy z ziomeczkiem ze studiów na jakieś pojebane darmowe kursy tylko po to, żeby wyrywać dupy. Beka jak chuj, ale prawda jest taka, że na 5 kobiet przypadał tam 1 mężczyzna, więc sobie wykalkulujcie jacy byliśmy rozchwytywani. Staram się utrzymywać z nią kontakt wzrokowy, nawet jeśli w międzyczasie robimy kilka powolnych obrotów czy inne takie pierdolety; niemniej przez większość czasu odpierdalamy niezłe tarło. Taki to jest dirty dancing, że niektóre panny pąsowieją od samego patrzenia, a panie z Koła Gospodyń Wiejskich wydają się lekko zniesmaczone aż takim wyuzdaniem (chociaż niektóre pewnie zwyczajnie zazdroszczą). W końcu zatrzymuję dłonie na dziewczęcych plecach i przechylam ją w tył, samemu pochylając się w przód, coby przesunąć wargami po dziewczęcej żuchwie i szyi. Szkoda, że się tak odziała pod sam dekolt, zamiast założyć jakąś seksi małą czarną, albo małą czerwoną... W sumie jebać, bo i tak zanim zdążyłbym dotrzeć do jej odkrytych obojczyków, jakaś inna parka wirująca po parkiecie wpada prosto na nas i tracimy równowagę wypierdalając się na podłogę. O tyle dobrze, że miałem całkiem miękkie lądowanie, Sucharska miała zdecydowanie gorzej.
Olga Sucharska
Olga Sucharska
Re: Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej
Pią Lut 21, 2020 9:34 pm
*odpala muzyczkę co by poczuć klimat*

Świdruję go wzrokiem, jak tak se szydzi z mojej pracy "dorywczej", ale prawda była taka, że hajsy się mnie średnio trzymały, więc czasem dobrze było sobie uciułać coś na boku. Raz wyprowadzanie piesków, raz opychanie dragów żądnym wrażeń licealistom, a jeszcze innego razu zapierdalanie nowo poznanym typom plików pieniędzy w damskim klopie. No, dzień jak co dzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud. Po zielsku jednak riposta raczej się mnie nie trzyma, więc nawet tego nie komentuję, tylko przewracam oczyma, a potem znowu zacieszam japę, bo serio, mimo, że tak naprawdę nic się wielkiego jeszcze nie wydarzyło, to ja się bawię już wyśmienicie. - Nie pleć czarnych scenariuszy, kochanieńki, tylko podaj mi proszę tego drina - nalegam, bo suszy mnie w ryju konkretnie i chociaż wyssałam chyba wszystkie możliwe soki z oliwek (a nawet z drewna po wykałaczce), to dalej usilnie potrzebowałam  uzupełnić płyny. Całe szczęście, ze transakcja wymienna wypadła pomyślnie, no to oblizuję wargi po tych Piotrkowych okruszkach, a potem zaczynam sobie sączyć powoli tego swojego drineczka i aż unoszę brwi ze zdziwienia, bo Piotrek serio trafił w me gusta z tą porzeczkowo-bananową mieszanką i  nawet alkoholu mi nalał tak w sam raz. Czyli generalnie fchuj dużo, hehe. Zanim jednak zdążę to wszystko wypić, to na głośniki zapuszczają taką latino nutkę, no a Jagiełłę to aż normalnie nogi rwą do tańca, bo leci na parkiet jak struś pędziwiatr, ciągnąc mnie gdzieś za sobą. - Ejjjjjj, ej, zaczekaj - odkładam w pośpiechu szklankę na stolik jakiejś parki, posyłając im przepraszające spojrzenie, a potem lecimy z tym koksem i odpierdalamy prawdziwy taniec z gwiazdami. A może bardziej... gwiazda tańczy na lodzie? Bo się ocieram o to Piotrkowe przyrodzenie jakbym tańczyła nie z chłopem, a z rurą co najmniej, hehe. Nie no, żartuję, momentami jesteśmy naprawę subtelni i posyłamy sobie spojrzenia długie i romantyczne niczym letnie wieczory. Robię ostatni obrocik, a potem stopniowo zjeżdżam w dół, tak, że praktycznie dotykam pośladem podłogi, a potem znowu się wiję w górę niczym rasowa żmija tocząca się po swoim badylu (czyt. Piotrku). Chociaż jesteśmy w ciuchach, no to ten taniec jest tak gorący, że babki z Koła Gospodyń Wiejskich spociły się pod pachami, a inni zgromadzeni, szczególnie męska część widowni, nie może oderwać od nas wzroku i czują się jakby wykupili Pornhuba premium. Uśmiecham się kusząco do mojego partnera, a potem on pochyla mnie w tył i wodzi ustami po mojej szyi, dostarczając mi tym chyba najlepszej gry wstępnej jaką miałam w życiu. Niestety jakieś ćwoki uderzają w nas z impetem (pewnie z zazdrości, że między nami jest tyle chemii) i upadamy na twardą posadzkę, a bardziej to ja na nią upadam, bo Piotrek ląduje głową prosto w mój biust i chyba trochę się tam zadomowił, bo leży nieruchomo i jakby wstrzymuje oddech. Przez chwilę myślę, że nie żyje, a potem czuje, coś twardego gdzieś w okolicy moich nóg i sobie oddycham z ulgą, bo trupom chyba nie staje. - WOW - nie umiem powiedzieć, nic innego. Przynajmniej w tamtym momencie, bo chwilę potem mu szepcę na uszko: - Jak zaraz stąd nie wyjdziemy, no to przysięgam, zrobię se dobrze sama w kiblu.
Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
Re: Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej
Sob Lut 22, 2020 4:20 pm
To coś twardego co poczuła gdzieś w okolicach swoich ud, to oczywiście mój... chuj. Nie no, wcale nie, to tylko mój stary-nowy telefon; poprzedni zgubiłem niedawno w dosyć dziwnych okolicznościach, o których jakoś nie chcę rozmyślać ani teraz ani nigdy, więc musiałem się zadowolić Nokią 3310, którą używałem jeszcze w gimnazjum, głównie do lania zjebów po ryjach, serio, jak taką cegłą zapierdolisz to mega boli, w kłótniach sprawdzała się idealnie. Podnoszę się na rękach i wystarczy, że zerkam w twarz Sucharskiej, a już doskonale wiem co sobie pomyślała i nawet nie mam zamiaru wyprowadzać ją z błędu, ba, uśmiecham się jakoś dziwnie dwuznacznie i posyłam jej tak pożądliwe spojrzenie, jakbym właśnie wrócił z Tybetu, gdzie przez ostatnie dwa lata medytowałem w męskim klasztorze i pierwszy, nagły kontakt z kobietą przypomniał mi o tym jakie hedonistyczne życie prowadziłem wcześniej i jak dobrze się przy tym bawiłem; czyli jednym słowem pożądliwe w chuj.
- Dobra, wygrałaś, prowadź do swojego lambo - w sumie to obydwoje trochę wygraliśmy, bo ileż się trzeba było namęczyć, żeby wreszcie zamoczyć, ja pierdole; przed oczami przelatuje mi cała nasza znajomość - tamten wieczór w Parostatku, przypał w Kuchennych Ewolucjach, te zjebane Andrzejki na Ukrainie, droga do kościoła w Wigilię, chujowy Sylwester i dziwaczny Nowy Rok, kto by się spodziewał, że minęło już tyle czasu. Do siebie jej nie zapraszam, bo raz, że na Brunatną trochę daleko, dwa, że na bank ktoś sobie urządza Walentynki w domu i nie chcę na to patrzeć, a trzy na mieszkanie po babci mam dożywotniego bana, co nawet mnie nie dziwi, ale trochę jednak martwi w tym momencie, bo melina na Mostowej sprawdziłaby się idealnie. Powoli podnoszę się do pionu, po czym łapie Olkę za rękę, coby i jej pomóc powstać - Weźmy ze sobą jakieś alko - kiwam głową, bo duże tu mieli zaopatrzenie, to jakaś jedna butelką w tą czy tamtą nie zrobi nikomu różnicy, co prawda miałem jeszcze jedną małpkę w wewnętrznej kieszeni marynarki, ale taka jedna marna butelczyna na dwie osoby to by się nawet dzieci nie upiły, a co dopiero my, doświadczeni zawodnicy. W każdym razie skoro już zdecydowaliśmy się na opuszczenie Domu Kultury, to faktycznie przed wyjściem podpierdalam wódencję, już na zewnątrz upychając ją w jednej z obszernych kieszeni płaszcza. W tym samym momencie dochodzi do mnie, że właściwie nie mam pojęcia gdzie Olga mieszka i nie powiem, czuję lekką ekscytację na myśl, że być może to się niebawem zmieni, zupełnie jakby nasza popierdolona znajomość właśnie wkraczała na jakiś inny poziom spierdolenia.
Olga Sucharska
Olga Sucharska
Re: Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej
Sob Lut 22, 2020 6:59 pm
Wygrałam? Unoszę do góry brewki, bo trochę dziwi mnie fakt, że to ja musiałam zabiegać o Piotrka, a nie on o mnie, no ale dooobra... Niech się poczuje chłopina wyjątkowy i kiedy się tak na mnie patrzy niczym tybetański mnich po odwyku, no to przygryzam dolną wargę i jeszcze bardziej nakręcam sytuację, no a przynajmniej mocno w to wierzę, że to ja dzisiaj jestem panią swojego losu. Następnie podnoszę się z podłogi z pomocą Jagiełły i się rozglądam po towarzystwie, co by po twarzy rozpoznać, który z tych delikwentów ma najlepszą furkę, no ale ostatecznie stwierdzam, że chyba musiałabym podjebać auto samemu burmistrzowi, hehs. - Eeee, no to pójdziemy do mnie - zarządzam ostatecznie i jakby robi mi się odrobinę dziwnie, bo nigdy nie zapraszam do siebie chłopców na chatę. Nie, że jakaś porządna jestem; po prostu, łatwiej jest wtedy zniknąć, no i nie dawać znaku życia po jednym, niezobowiązującym numerku, co nie? No ale Piotrek to i tak się za mną ciągnie jak smród po gaciach, no i w sumie czemu by go nie wplątać w jakąś relację typu friends with benefits? Dzisiaj po prostu zrobię oficjalnego testa. Jak już wyszliśmy z sali, oczywiście zwijając po drodze jedną wódeczkę, co było już chyba jakąś naszą chorą tradycją, no to nie zamykały nam się gęby w drodze. W przypływie pozytywnych emocji, zaproponowałam nawet, co by się stopem do Sanoka wybrać, ale Piotrek skutecznie wybił mi ten pomysł z głowy i w sumie dobrze, bo kiedy przekręciłam klucz w drzwiach, to okazało się, że mamy wolną chatę, a taka okazja się zdarza naprawdę raz na ruski rok. No generalnie idealne warunki, co by się grzmocić nawet w przedpokoju. - Halo, halo. Zdejmij buciory, bo w tym tygodniu ja sprzątam mieszkanie i lepiej, żebyś mi nie dokładał roboty - zatrzymuję Pioterka, chwytając go za kołnierzyk koszuli, bo widzę, że już miał zapędy co by mi chatę eksplorować. - Prosto i na lewo - mówię, a potem nogą, otwieram drzwi do swojego królestwa, w którym panuje dzisiaj (i pewnie nie tylko dzisiaj) absolutny rozpierdal. No ale co się dziwić, w końcu nie miałam czasu zaścielić łóżka i zrobić prania, bo trzeba było wyeliminować z gry Magdę Zawadzką, z którą być może, gdyby nie ja, Piotrek by się nawet ożenił! - Eeee, jeszcze się tu urządzam - wzruszam ramionami, bo w sumie mój pokój mówi sam za siebie i oprócz miśka leżącego na łóżku i kilku dziwnych figurek, które wyrwałam kiedyś na targu staroci, no to nie było tu chyba nic, co by w jakikolwiek sposób powiedziało o mnie coś więcej. Typowy pokój osoby bez przeszłości - zero zdjęć, zero sentymentów, czyste białe ściany i chaos. Wszędzie chaos. Mimo wszystko, ścielę to swoje łóżko i prawie już zapominam, że przecież mieliśmy się na nim ruchać.

>zdjęcie pokoju<
Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
Re: Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej
Nie Lut 23, 2020 12:42 am
Ja jebie, przecież to mieszkanie, do którego ciśniemy to ja doskonale znam, bo niejedną flaszkę żeśmy tam z Grześkiem obalili jak wreszcie wrócił z tego Szanghaju czy gdzie go tam kurwa wywiało. Nie miałem pojęcia jakie relacje Sucharska utrzymuje ze swoimi współlokatorami, ale ufałem, że się z Aurelią sobie nie zwierzają, bo Abramowicz niestety mogłaby co nieco powiedzieć na mój temat i raczej nie przedstawiłaby mnie w świetle chwały czy innych reflektorów.
- Dobra, zdejmuję - no i zdejmuję te buciory, tak jak prosi i płaszcz zostawiam na wieszaku, zabierając ze sobą tylko wódala. Już od progu nas dopada grześkowy pies, który oczywiście dla beki atakuje moje nogawki; Grzechu, pajac, go zawsze na mnie szczuje i leje po gaciach, że niby to takie śmieszne i teraz durny pies dostaje pierdolca nawet bez wyraźnych rozkazów - Weź spierdalaj - mówię do zwierzaka, odpychając go lekko, a z jego gardła wydobywa się ciche powarkiwanie, zakończone kilkoma szczeknięciami; bydlak nie daje mi spokoju dopóki nie znikamy za drzwiami pokoju Olki, które zatrzaskuję za sobą, żeby ten skurwiel czasem tu nie właził. Rozglądam się po wnętrzu jej niewielkiego królestwa i właściwie... chyba dokładnie tego się spodziewałem - totalnego chaosu, okraszonego ogólnym rozpierdolem; komnaty w naszej królewskiej chacie wyglądały trochę podobnie, tak samo bród, smród i ubóstwo, więc można pokusić się o stwierdzenie, że czułem się jak w domu, hehe. Wódkę odstawiam na blat, gdzie akurat jest trochę miejsca, a przy okazji przesuwam palcem po jednej z dziwacznych figurek i rzucam dziewczynie pytające spojrzenie; chętnie bym poznał historię tych wszystkich pierdoletów, ale może przyjdzie na to odpowiedniejszy czas; bo teraz był czas na... inne rzeczy, w końcu przyszliśmy tu w wiadomym celu i nikt nawet nie mówił inaczej. Więc po krótkich oględzinach podbijam do Sucharskiej by wreszcie, po raz pierwszy tego wieczora, a może i po raz pierwszy odkąd się poznaliśmy, złączyć nasze wargi w całkiem konkretnym, długim pocałunku. Dłonie wspieram na dziewczęcych biodrach i sunę nimi w górę, wciskając je Olce pod koszulkę; a później, kiedy się już pozbędę pierwszych warstw jej odzienia, popycham ją na łóżko i sam za moment dołączam do niej na materac. I co? I wio! Jedziemy na ostro, pół kamasutry przerobione od razu, dalszy ciąg programu po krótkiej przerwie, podczas której wypadałoby się nawodnić i najarać. Było po prostu... cudownie; tak iskrzyło, że gdyby nas podłączyć do prądu, to by chyba od razu wyjebało korki, z przeciążenia oczywiście. Lecieliśmy od przodu i od tyłu, na górze i na dole, ostro i z większą dozą czułości; wiedziałem, że jestem zajebistym kochankiem bo lata praktyki z różnymi dziewczętami nauczyły mnie tego i owego, ba, gdyby jakiś młody padawan zapytał mistrzu, jak to robisz? zdradź swój sekret, to odpowiedziałbym od razu, że wystarczy przestać być egoistą. W łóżku zależało mi głównie na tym, żeby obie strony poczuły się spełnione i kobiety naprawdę to doceniały, a z tą jedną konkretną zgrywaliśmy się po prostu idealnie. Być może trochę przez to, że już od jakiegoś czasu żyłem w celibacie (i to wcale nie z własnego wyboru), a może zwyczajnie trafił swój na swego? W każdym razie musiałem przyznać, że bawiłem się doskonale, a Olka naprawdę robiła NIEZIEMSKĄ laskę, serio, chyba nikt nigdy wcześniej nie zajął się mną w taki sposób i mógłbym nawet pokusić się o stwierdzenie, że byłem jej wdzięczny oraz pod wrażeniem, normalnie czapki z głów; zresztą chyba się jej całkiem nieźle odwdzięczyłem, a przynajmniej nie wydawała się niezadowolona. Teraz leżymy obok siebie na materacu, gapię się w sufit, oddychając ciężko i próbuję jakoś uspokoić kotłujące się w mojej głowie myśli; milczę, bo żaden błyskotliwy komentarz nie przychodzi mi do głowy i jeno powoli odwracam ryja w kierunku Sucharskiej, mierząc wzrokiem profil jej twarzy.
Olga Sucharska
Olga Sucharska
Re: Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej
Sro Lut 26, 2020 12:10 am
Patrzę co ten Jagiełło wyprawia z psem Pająka, ale właściwie to nic nie przeczuwam, że się "chłopaki" znają, no i zwyczajnie łapię bydlaka za kolczatkę i przytrzymuję co by se Piotrek mógł spokojnie przejść do mojego pokoju. Rozkminiam przez chwilę dlaczego pies tak zareagował na jego widok, bo dla mnie to on był akurat łagodny jak baranek, więc szoku nie było końca, no ale dobra... Może psisko wyczuło, że my tu w celach kopulacji i chciało mnie powstrzymać przez tym życiowym błędem? Tak czy siak, nie wyszło, bo zanim zdążę zaproponować seks bez gumy, to Piotrek już mnie całuje i wkłada mi dłonie pod bluzkę i muszę przyznać, że dawno nie czułam aż takiej ekscytacji przed zbliżeniem. Nie wiem czy to przez zielsko tak mi libido wystrzeliło w kosmos, czy generalnie chodziło o to, że chciałam zemścić się na Krzychu ruchając mu brata, ale... ostatecznie serio dałam dziś z siebie wszystko. Pewnie nawet więcej niż chciałam z początku, bo zwykle w łóżku (i pewnie nie tylko w nim) jestem totalną egoistką i nie chce mi się starać, bo by się jeszcze jakiś random zakochał i byłby problem. Zresztą moi poprzedni kochankowie, wcale nie byli lepsi, no ale jak już któremuś udało się sprawić bym doszła na te najwyższe szczyty (hehe), to w ramach podziękowań robiłam im wtedy tą swoją popisową, nieziemską laskę. PROSTY DEAL. Piotrek się spisał na medal. W niektórych momentach miałam nawet wrażenie, że jest to coś więcej niż puste ruchańsko i muszę przyznać, że jak już opadłam na jedną z poduszek, to aż musiałam zebrać myśli do kupy, no i łyknąć z gwinta tej naszej zwiniętej z imprezy wódeczki. Może to głupie wnioski i z prawdą mają niewiele wspólnego, ale zaczynam wierzyć, że ten Jagiełło to mnie naprawdę jakoś na swój chory i dziwny sposób polubił. Zresztą i vice versa. Jak tak przekręca łeb w moją stronę, no to na chwilę zatrzymuję oczęta na jego twarzy. Liczę mu wszystkie drobne pieprzyki na buzi, posyłając taki nieśmiały (jak na mnie) uśmieszek, a potem zjeżdżam wzrokiem niżej, no i odkrywam, że pękła nam gumka. - Piszemy zażalenie do durexa? - parskam śmiechem, a Piotrek na bank się mocno dziwi, że jestem taka dziwnie spokojna. Nie trzymam go jednak dłużej w niepewności, no bo po minie widzę, że chłopak tu zaraz zejdzie na zawał, więc staram się go uspokoić i gładzę go delikatnie dłonią po torsie. - Luz, biorę pigułki - o dziwo nawet nie kłamię tym razem, no ale w sumie chuj wie, czy jak wyrzygam tabletkę, to czy to dalej zadziała, tak jak powinno. Mimo wszystko staram się nie stresować, no bo nie sądzę, że po tym wszystkim co przeszłam, mogłabym mieć jeszcze większego pecha w życiu. - Huhu, walczyłeś z pijawkami? - dopiero teraz zwracam większą uwagę, jak wiele malinek mu zostawiłam na ciele. Nawet w takich dziwnych miejscach, hehe.
Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
Re: Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej
Sob Lut 29, 2020 10:50 am
Przez chwilę zerkam na Sucharską wielkimi oczami, bo mnie to jakoś średnio bawi; po tej akcji z Kariną, a później z Nicole i oczywiście z Luckiem, zaczynam wierzyć, że może jesteśmy jacyś nadzwyczajnie płodni, bo chociaż u Karyny był to na szczęście fałszywy alarm, tak Emila zdążyła już urodzić, a Jędrek za kilka miesięcy również zostanie ojcem. Dobrze, że chociaż reszta się jakoś trzymała, bo dwóch nowych Jagiellonów narodzonych w tym samym roku to i tak za dużo. Więc jak wspomina o tych pigułach to jakby kamień spada mi z serca i oddycham z ulgą - No i bajlando, trzeba było tak od razu - kiwam łbem, bo bym się wtedy nawet nie kłopotał, żeby tych gumek szukać po kieszeniach, chociaż Walentynki były, to pewnie miałem ich wiele, poupychanych wszędzie gdzie się dało; teraz pozbywam się tamtej i ją odrzucam gdzieś koło łóżka, chuj, później się to ogarnie. Sięgam po wódeczkę i ciągnę łyka, trochę krzywi ryja bo to jakaś perła z dolnej półki, ale nie takie ścierwo się w życiu piło, więc jakoś idzie przełknąć bez nagłego zwrotu. Uśmiecham się lekko na jej słowa, bo mógłbym zadać jej to samo pytanie - Tak właściwie to z jedną, ale bardzo zawziętą - kiwam lekko łbem, po czym odkładam wódencję na podłogę obok łóżka, a sam kładę się na boku, tym samym odwracając w kierunku Sucharskiej, nawet się nieco przysuwam i znowu jesteśmy baaardzo blisko siebie, a ja wlepiam spojrzenie w jej oczęta i mi się zbiera na jakieś kurwa czułości czy inne gówno, bo i zerkam na nią jakoś tak zdecydowanie bardziej... przyjacielsko, a dwa, że głaszczę ją lekko po policzku - No cóż... muszę przyznać, że nie jesteś aż taka zła. Tak ogólnie - DŻIZAS, co to było za wyznanie! Jakbyśmy byli w gimnazjum i nagle się okazało, że typiara, z którą drę koty od przedszkola jednak da się lubić, bo może wreszcie urosły jej cycki i zyskała tak mniej więcej plus sto do ogólnego odbioru; w każdym razie, może na fali tego, że tak elegancko zgrywaliśmy się w łóżku, a może tak po prostu, ale czuję, że chyba zaczynam ją lubić? I to może nawet bardziej niż bym chciał?... Przesuwam kciukiem po dziewczęcej skórze, gdzieś w okolicach ust, później po jej dolnej wardze, odchylając ją nieznacznie od górnej i całuję Olgę po raz pierwszy, drugi oraz trzeci; a później się odsuwam i nakrywam kołdrą, bo jakoś wieje pewnie od nieszczelnych okien - Dobra, będzie tego, bo się zrobiło jakoś dziwnie - jakoś dziwnie miło, jeszcze się nawet dzisiaj nie zdążyliśmy pokłócić, co było dosyć niespotykane, jakby wziąć pod uwagę przebieg naszej spierdolonej relacji, więc serio można się zacząć niepokoić.
Olga Sucharska
Olga Sucharska
Re: Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej
Wto Mar 03, 2020 10:46 pm
Jak mi tak Piotrek wyskakuje z komplementem, średnim bo średnim, ale po minie widzę, że w sumie szczerym, no to uśmiecham się delikatnie pod nosem, co by nie dać po sobie poznać, że mnie to przeraża. Wpatrujemy się sobie przez chwilę w oczy, aby następnie połączyć nasze usta w pocałunku i znowu odlatuje wysoko, trochę jak po najlepszych dragach. Zanim jednak zdążę cokolwiek powiedzieć, Piotrek mnie jakby wyręcza i wyjmuje mi myśli z głowy, na co oddycham z wyraźną ulgą, bo jednak nie zwykłam do takich czułości. - Gitara, bo już myślałam, że się zakochałeś - komentuję to wszystko z typową dla siebie dozą zgryzoty, a potem owijam się w wymiętolony kocyk, który leży gdzieś w naszych nogach i chcę iść do kuchni. - Lubisz jajecznicę? - pytam z grzeczności, ale wiem, że lubi, no bo kurwa, kto nie lubi takiej dobrej jajówy na szyneczce, tym bardziej na gastrofazie po seksie, gdzie trzeba uzupełnić kalorię i energię! A jak mi kiwa czerepem, że lubi i oczy mu się robią jak pinć złotych, to tylko przewracam oczyma i idę nam ją upichcić.

/ztx2
Sponsored content
Re: Do zakochania jeden krok, jeden jedyny krok, nic więcej

Skocz do: