12. rurą z piętra cieczą wartką ściekam do piwnicy w dół
Nie Gru 29, 2019 3:02 pm
Zszedłem dzisiaj rano do piwnicy po jakąś sałatkę co jeszcze ze świąt została no i się zdziwiłem w sumie, bo usłyszałem coś niepokojącego, jakieś takie skrobanie, szuranie, stukanie, chuj wie co jeszcze. Na początku myślałem, że to może jakiś szczur, albo któryś z kotów starej utknął gdzieś między gratami nie mógł wyjść, ale obejrzałem dokładnie każdy kąt i nic. Ewidentnie ten dźwięk dochodził z naszych pordzewiałych rur, które się ciągnęły przez całą długość pomieszczenia i jeszcze zakręcały kilka razy pod sufitem. Ja się średnio na tym znałem szczerze powiedziawszy, chociaż już na pierwszy rzut oka coś tu nie grało, więc postanowiłem nie czekać aż to wszystko pierdolnie i interweniować. W sensie zadzwonić po kogoś, kto może mi pomóc. Żaden z moich kumpli nie był na tyle ogarnięty żeby posiadać specjalistyczną wiedzę hydrauliczną i pewnie byśmy tu jeszcze większy rozpierdol zrobili, no bo wiadomo - przed robotą się trzeba napić, a jak się jeden kieliszek zrobi, to później trzeba drugi do pary, a później najlepiej trzeci i czwarty jeszcze, bo dwa to nawet nie poczujesz... Nie, to by się nie udało. Postanowiłem więc sięgnąć po ostateczność i znalazłem w kontaktach numer do Tolki Kochanowskiej, chociaż miałem pewne opory przed zadzwonieniem, nawet jeśli widziałem ją ostatnio jak ogłoszenia wieszała, że zajmie się twoimi rurami i każdym innym problemem. Próbowałem namówić kogoś z braci, ale wszyscy mieli w dupie i mi mówili, że oni nigdzie nie będą dzwonić, jak mam problem to moja sprawa. No kurwa, dobra. Wysłałem jej kilka smsów i się ustawiliśmy na spotkanie czysto biznesowe. Akurat sobie siedziałem przed domem na naszej ławeczce zbitej z kilku desek i pniaczków i paliłem papieroska, kiedy się pojawiła na horyzoncie. - No siema, Tolka, mam problem z rurami, brzmią jakoś tak - no i wydaję z siebie różne pojebane dźwięki jak taka baba z filmiku, ale teraz nie pamiętam jak się nazywał, a później wyrzucam szluga do słoja co robił za popielniczkę, macham na nią ręką, żeby za mną szła i ją prowadzę do piwnicy.
Tola Kochanowska
Re: 12. rurą z piętra cieczą wartką ściekam do piwnicy w dół
Czw Sty 02, 2020 4:31 pm
3
Od czasu zakończenia świąt rozwiązała już kilka poważnych problemów domowych, bo dziwnym trafem większość sprzętów psuła się wtedy gdy było wolne. Dlatego w piątek rano dostała prawdziwe zatrzęsienie telefonów! A może też jej ogłoszenie zadziałało i teraz każdy w Niedoliskach z najmniejszym problemem chciał jej pomocy? Była to myśl bardzo przyjemna, bo w końcu namęczyła się bardzo robiąc te plakaty i odczuwała z siebie niekrytą dumę, gdy porozwieszała je w całej wiosce. Niestety nie odezwał się jeszcze żaden książę na białym koniu, których mógłby zostać kandydatem na jej weselnego partnera, ale nie była przesadnie z tego powodu smutna, bo w końcu jeszcze było trochę czasu do tego wydarzenia. Pogodziła się przez święta, że w ostateczności zjawi się na tej uroczystości sama i będzie w pełni przygotowana na te wszystkie teksty, do których po jakimś czasie można się było przyzwyczaić, a których nie odmówią sobie ciotki, choćby miało się stać nie wiadomo co. Lekko zaskoczona była gdy dostała smsa z nieznanego numeru, bo przecież po co miałaby mieć w kontaktach numer do Piotrka Jagiełło? Roweru jej nigdy nie oddał, więc był totalnie w jej oczach spalony i przegrany. Początkowo chciała się wymigać, ale ostatecznie nie była w wymówki najlepsza i zgodziła się, że wpadnie i zobaczy co do się zrobić. Miała tylko nadzieję, że wyśle z nią kogoś z jego rodzeństwa, bo jednak było ich od cholery, a ona nie miała ochoty spędzać z czasu z najstarszym z nich. Przyjechała samochodem, bo było trochę chłodno i mniejsza z tym, że nie miała prawka, bo było to całkiem niedaleko. Wyszła w dżinsowych i wytartych ogrodniczkach ze skrzynką, w której znajdowały się najróżniejsze narzędzia i postawiła je na ziemi zatrzymując się przed ławką z miną dość bojową. - Miałam przyjechać rowerem, ale no sam chyba rozumiesz - wymownie na niego spojrzała i uśmiechnęła się złośliwie, bo NADAL PAMIĘTAŁA ten rower i raczej NIGDY nie da mu zapomnieć, że stało się to co się stało. - Nieśmieszne. Zaprowadź mnie lepiej, bo się spieszę - mruknęła pod nosem, choć po prawdzie nigdzie jej spieszno nie było. Nie zamierzała jednak wcale z nim gadać, ani patrzeć na niego jeśli nie będzie to wcale konieczne. Zwyczajnie na to nie zasługiwał.
Piotrek Jagiełło
Re: 12. rurą z piętra cieczą wartką ściekam do piwnicy w dół
Pią Sty 03, 2020 10:56 pm
Wywracam oczami na to wątpliwej jakości powitanie, bo ja już sto razy zdążyłem zapomnieć o co się wtedy pokłóciliśmy, a ona mi ciągle przypominała, że o jakiś głupi rower. No wielkie rzeczy, tak już było z rowerami, że jak się je zostawiało w miejscach eeee przystosowanych do zostawiania rowerów to one sobie mogły nagle znaleźć nowego właściciela. Przecież gdybym wiedział, że to jej, to bym wziął jakiś inny. Chyba. No nieważne. - O Jezu, do końca życia mi będziesz wypominać? - kręcę głową. Już by sobie mogła dać spokój, naprawdę, kiedy to było? Wieeeeki temu - Taaak? A dokąd niby się spieszysz, myślałem, że zostaniesz na herbatę - rzucam ironicznie, prowadząc ją przez przedpokój do drzwi na końcu - Spoko, Tola, tak się składa, że też nie bardzo mam czas, więc im szybciej rozwiążesz mój problem tym lepiej, powiemy sobie arivederczi i nara - co jest trochę bez sensu w sumie, bo ariwederczi chyba właśnie znaczy tyle co nara, ale chuj wi, nie znałem się na językach obcych. W każdym razie prowadzę ją dalej w dół, po zajebiście skrzypiących, starych schodach, prosto do piwnicy, w której jest wilgotno, chłodno, trochę ciemno i ogólnie niezbyt przyjemnie. Staję gdzieś na środku i rozglądam się dookoła, mrużąc delikatnie oczy - Cicho, cicho, cicho... słyszysz to? - pytam, ściągając w zamyśleniu brwi, bo znowu otaczają nas te same dźwięki - niepokojąco brzmiące szuranie, drapanie, charczenie, buczenie, piszczenie i chuj wie co jeszcze - No to chyba nie powinno tak brzmieć - Ameryki tym stwierdzeniem nie odkryłem, ale serio, nie miałem pojęcia gdzie leży problem i ufałem, że Kochanowska zaraz postawi jakąś diagnozę, a później równie szybko pozbędzie się choroby trawiącej nasze domowe rury, więc wbijam w nią wyczekujące spojrzenie.
Tola Kochanowska
Re: 12. rurą z piętra cieczą wartką ściekam do piwnicy w dół
Sob Sty 11, 2020 11:41 pm
Może z jego perspektywy to był tylko głupi rower, ale ona patrzyła na to zgoła inaczej. To był jej ukochany rower, prezent od chrzestnego, który dostała na komunię. Najlepszy prezent jaki chyba dostała w całym życiu, a on całkowicie bagatelizował ten fakt. To tak jakby Juliusz Cezar przeżył zamach na własną osobę i później by stwierdził, że spoko Brutus. Nic takiego się nie stało, dalej jesteś mi jak najlepszy brat. Chyba nie całkiem. Ona tego jeszcze nie przerobiła i nadal miała mu za złe to, że szła mu się poskarżyć i ponarzekać, a on ją tak bardzo zawiódł. - Sam jesteś sobie winien - odparła cierpko nie obrzucając go spojrzeniem, bo niestety nie miała już z nim zbyt wielu pozytywnych wspomnień, a pierwsze co jej przychodziło do głowy, gdy patrzyła na jego facjatę to właśnie ta kradzież, której się dopuścił. Jak mogła być aż tak ślepa i krótkowzroczna? - Nie twój interes Piotrek - do jego pleców powiedziała cicho, bo... nie był to jego interes i powinien doskonale sobie z tego zdawać sprawę. - Wyśmienicie, o niczym innym w tej chwili nie marzę - powiedziała jeszcze, bo najwyraźniej mieli zbieżne poglądy na ten temat, co wiele ułatwiało. Ostatnie na co miała ochotę, to wdawać się z nim w jakiekolwiek dyskusje, bo pewnie jak zwykle by wszystko odwrócił do góry nogami i jeszcze to on by wyszedł na najbardziej poszkodowanego przez życie. Zawsze dawała się bajerować cwaniakom i nic nie mogła poradzić na to, że była w te gierki cienka. Wytężyła słuch jak kazał jej się uciszyć i nawet zmrużyła oczy, choć akurat ten zmysł był jej w tej chwili niepotrzebny. - Słyszę. Nie, nie powinno - powiedziała w końcu i przewróciła oczami, bo z niego to był jednak głupek. Włączyła latarkę w telefonie i zeszła po tych schodach na dół czując pod butami jakieś małe kałuże, jak to w piwnicy. Przez chwilę chodziła po pomieszczeniach i w końcu otworzyła jedne z ostatnich drzwi (kto w ogóle w tak starej piwnicy montował drzwi?), które przypomniały jej scenę z jakiegoś horroru albo Greya i już się bała, że zobaczy tam jakieś narzędzia tortur, a Jagiełło zwabił ją tutaj dla swojej sadystycznej satysfakcji. - Masz kolanko do wymiany - krzyknęła w stronę z której przyszła i już sobie skrzynkę rozkładała, żeby wyciągnąć odpowiednie do tego odpowiednie klucze. - Chodź tutaj, musisz mi świecić - zawołała chłopaka, bo niestety nie miała czterech rąk, co akurat w tej chwili byłoby jej bardzo na rękę. - Te rury to chyba pamiętają drugi rozbiór Polski - mruknęła do niego gdy zjawił się obok niej i wcisnęła mu w dłoń swój telefon. Pewnie nie wiedział, że ten wyżej wspomniany to miał miejsce w XVIII wieku, a dokładniej to w 1793 roku, ale liczyła na to, że nawet taki skończony cymbał jak on zrozumie aluzję. - Tylko go nie ukradnij - dodała jeszcze złośliwie, bo pewnie już go coś świerzbiło.
Piotrek Jagiełło
Re: 12. rurą z piętra cieczą wartką ściekam do piwnicy w dół
Sro Sty 15, 2020 1:47 pm
Wzdycham głośno i wywracam oczami, bo mi się nie chce wdawać w dyskusje na ten temat, skoro dla mnie jest już całkowicie ZAMKNIĘTY i ZAPOMNIANY, a jak ona nie miała większych problemów to niech rozpamiętuje nawet i do usranej śmierci. Macham na nią ręką, ale nawet nic nie mówię, jeno zaciskając wargi w wąską kreskę, bo nie przyszła tu pierdolić tylko pracować, a za te komentarze to żadnego napiwku nie będzie. - No i co dalej? - krzyżuję ręce na piersi, kiedy już obydwoje wiemy, że coś tu faktycznie nie działa jak powinno. Podążam za nią krok w krok, jak się tak włóczy po piwnicy i się zatrzymuję w wejściu do jednego z pomieszczeń, opierając ramieniem o framugę - Zrobisz to od ręki? - bo nie wiem, nie brzmiało to skomplikowanie, ale może nie miała zapasowych kolanek czy coś? - Dobra - kiwam głową, po czym podchodzę bliżej, odbierając od niej telefon i świecę gdzie potrzeba, przy okazji przyglądając się jej pracy. Może się czegoś nauczę i następne kolanko już se sam wymienię - One pamiętają jeszcze bitwę pod Grunwaldem - zgadzam się, bo co, no ślepy nie byłem przecież, wiedziałem, że się nadawały co najwyżej do tego, żeby je rozebrać i opchnąć na złom, o ile w ogóle bym cokolwiek dostał za te pordzewiałe gówna, bo nie sądzę, tak szczerze powiedziawszy - Haha, bardzo śmieszne - krzywię się, chociaż teraz to bym jej na złość ten telefon zajebał, tylko okoliczności nie były zbyt sprzyjające. Przekrzywiam głowę na jedną stronę. I wtedy słyszę trzask drzwi na górze, a to serio nie oznacza niczego dobrego, szczególnie, że nikogo nie było w chacie, a tu na dole nawet o zasięg ciężko. Chuj wi kiedy ktoś z mojej cudownej rodzinki wróci na kwadrat, a bez pomocy z zewnątrz to się stąd nie wydostaniemy, bo te drzwi nasze prowadzące do piwnicy miały klamkę tylko z jednej strony, dlatego jak ktoś schodził w dół, to zawsze zostawiał uchylone. - O kurwa - robię wielkie oczy, po czym się zrywam do biegu, z tym jej telefonem w łapie, więc w tym momencie to serio może wyglądać tak, jakbym jej go chciał zajebać. W każdym razie wspinam się po schodach, a tam wrota zatrzaśnięte na cztery spusty i se co najwyżej mogę klamkę pocałować. Znaczy, mógłbym, gdyby jakaś była - NO ZAJEBIŚCIE - załamuję ręce, bo właśnie utknęliśmy w piwnicy na chuj wi ile.
Tola Kochanowska
Re: 12. rurą z piętra cieczą wartką ściekam do piwnicy w dół
Sob Lut 01, 2020 6:15 pm
Temat z wielu powodów był OTWARTY i AKTUALNY, ale jakoś nie zdziwiła się przesadnie tym, że Piotrek jak ostatni buc zamierzał udawać, że nic się nie stało. Bo przecież jej złamane serce i zawód miłosny to totalne nic, prawda? Zaczynała żałować że takie dobre serce miała, że się tutaj zjawiła, by ratować go w potrzebie, bo jedyne na co chłopak zasługiwał to solidny kop w tyłek i pozdrowienie legnickie, czyli pomachanie środkowym palcem. Westchnęła ciężko, bo choć była świetną złotą rączką, to niektórzy myśleli, że niektóre sprawy można było załatwić w piętnaście minut. A to przecież wszystko takie proste nie było. - Nie wiem, może tak. A jak nie to tylko uszczelnię i będzie do wymiany w innym czasie. Nie mam takiego kolanka przy sobie - miała dwa kolanka swoje, które były jej wielkim kompleksem bo wyglądały trochę dziwnie gdy im się przyglądała w lustrze. Pewnie dlatego tak często nosiła albo ogrodniczki albo spodnie. - Rzeczywiście jest się czym chwalić. Nie myśleliście nad jakimś remontem? Te rury wszystkie kiedyś popękają i będzie katastrofa! - żeby mu zobrazować co o tym myśli machnęła tak kluczem, że musiał poczuć powiew wiatru przed nosem, bo trochę chyba źle obliczyła odległość między nimi i prawie mu nim przywaliła. Pokręciła też energicznie głową, bo przecież to było całkowicie skandaliczne. Jakby się poskładali całym rodzeństwem to w tydzień by tu można zrobić wymianę. - Dla mnie wcale. Mam cię na oku - ostrzeżeniem był wymierzony w jego twarz wskazujący palec. - Co się stało? - gdy usłyszała przekleństwo, a przecież wzięła się już do pracy i zaczęła rozkręcać te rury. - Co ty... Nic nie widzę! - pisnęła, bo ją tu zostawił w ciemności, a pewnie mieli tu i myszy i szczury i karaluchy! - WRACAJ TUTAJ PIOTRZE! - krzyknęła i jakoś pociągnęła tym kluczem tak, że usłyszała jak woda zaczęła lecieć z dużym impetem. - JEZU CHODŹ TUTAJ CHYBA PRZEKRĘCIŁAM! - jeszcze nie się, ale najwyraźniej coś przekręciła, skoro miała mokrą nogawkę spodni, na którą trysnęła woda. - PIOTREK! - co za bałwan, gdzie on był?
Sponsored content
Re: 12. rurą z piętra cieczą wartką ściekam do piwnicy w dół