IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Liwia Arciszewska
Liwia Arciszewska
#23 Możesz kimać tutaj, doczekamy jutra i tak planowałem spać na podłodze, bo to zdrowe, ja tak czasem robię
Sro Lut 26, 2020 8:26 pm
Odkąd dowiedziała się o wyprowadzce z Niedolisek odkładała kasę na powrót do domu. Nie wyobrażała sobie siebie gdzieś tam, nie wyobrażała sobie siebie bez przyjaciółek, bez tych gór, pagórków, jeziorek, tego zapachu typowego dla jej miejscowości i co najważniejsze Jarka, Jarka, który zawsze gdzieś blisko był.
Miała wyrzuty sumienia, ogrom pretensji do rodziców, ale i do siebie, bo powinna to załatwić jakoś inaczej, powinna dzwonić do Jagiełły, interesować tym co u niego, ale nie miała czasu, a co najważniejsze, nie miała sił. W jej głowie ciągle pojawiała się ta jedna myśl, że prędzej czy później rodzice dowiedzą się o planowanej ucieczce, o powrocie do domu i do niego, że jej tego wszystkiego zabronią i wywiozą jeszcze dalej, gdzieś stąd już nie uda jej się tak łatwo wydostać.
Jednego dnia miała już dość, zabrała papiery z nowej szkoły, bez mówienia o tym rodziców, na szczęście przekroczyła magiczną barierę osiemnastu lat, kupiła bilet, wsiadła do pociągu byle jakiego, a potem pierwszym możliwym autobusem do Niedolisek.
Na miejscu była wieczorem, z plecakiem oraz niewielką walizką spoglądała na znajomą okolice, uśmiechając lekko. Dotychczas nienawidziła tego miejsca, dopiero będąc daleko zatęskniła za domem.
Droga na Brunatną trochę jej zajeła, usyfiła buty w błocie, ale była bardzo zdesperowana, chciała go po prostu zobaczyć, dowiedzieć czy tęsknił, czy ma kogoś nowego, jak łatwo przyszło mu pozbieranie po jej wyjeździe. Dobrze wiedziała, które to okno, wzięła więc kamyczek i w je rzuciła. Niby mogła zadzwonić, no ale telefon jej padł, więc tak średnio. Albo go nie było, albo nie reagował, albo czymś zajęty. Zdjęła więc plecak, zostawiła walizkę pod domem i zakładając na głowę kaptur, zaczęła wspinać po rynnie. Rękę miała sprawną, bo sie ładnie zrosła, a że zawsze miała super ocenę z wfu i ogólnie była bardzo sprawna, bez problemu się tam wspięła. Nie przemyślała, że on może mieć okno zamknięte, no ale znała go dobrze i wiedziała, że on najcześciej z otwartym siedzi. Weszła do środka, co śmieszne, on jej nie zauważył, jak weszła do środka. Stał odwrócony, bujając w rytm jakiejś piosenki, podeszła wolno, oddychała ciężko, z emocji, ale i z wysiłku, jaki sobie przed chwilą zaserwowała i przylgnęła tak po prostu, do jego pleców, przytuliła go mocno, obejmując rękami w pasie.
Jarosław Jagiełło
Jarosław Jagiełło
Re: #23 Możesz kimać tutaj, doczekamy jutra i tak planowałem spać na podłodze, bo to zdrowe, ja tak czasem robię
Sro Lut 26, 2020 9:42 pm
#6

Dzisiaj to był dla niego taki dość wyjątkowy dzień, bo nie dość, że miał wolne od pracy, to jeszcze się pięknie zapisał na prawo jazdy i był taki dumny z siebie, że w końcu udało mu się ten hajs uzbierać i wpłacić od razu całość. Teraz jeszcze musiał sobie w pracy dopasować grafik do wykładów i wszystko będzie cacy. Na biurku zamiast rysunków i sterty jego bazgrołów, teraz leżały książki do nauki i zeszyty z notatkami, na szczęście z nauką nigdy nie miewał problemów i widział, że z teorią sobie poradzi, bardziej bał się całego egzaminu praktycznego, w stresie odpierdalał różne głupoty i kto wie, czy nie skończy się tym, że wysadzi samochód i dostanie dożywotni zakaz na jazdę jakimkolwiek transportem i nawet bmx'a mu zabiorą.
Teraz zrobił sobie chwilę wolnego od nauki i przeglądał szafę w poszukiwaniu jakichś ciuszków na jutro do pracy. Znaczy tak i tak przebierze się w swój zajebisty granatowy uniformek, no ale do biedry na golasa raczej nie będzie zapierniczał co nie? Podrygiwał sobie w takt muzyki, którą miał puszczone i przerzucał kolejne koszulki, kiedy poczuł na swojej tali czyjś dotyk. - Kurwa! - krzyknął z przerażenia, a następnie odwrócił się z takim impetem, ładując swój łokieć w bok osoby, która stała za nim, potknął się następnie o własne nogi i wpadł do szafy, bo przecież Jarosław nie byłby sobą, gdyby tak normalnie ustał na nogach po takiej akcji. Kiedy zobaczył swojego napastnika serce zabiło mu szybciej i to nie ze strachu, a po prostu ze szczęścia. Momentalnie się podniósł i znalazł się na przeciwko dziewczyny. - Przepraszam, wszystko okey? - zapytał, bo przecież wpakował jej przed chwilą łokieć między żebra. - Boże, Liwka, to naprawdę Ty? - dodał po chwili, przyglądając jej się uważnie i cholera, nawet bał się ją dotknąć, bo wydawało mu się to tak cholernie nierealne. Tyle myśli, wspomnień, bólu, radości, wszystko na raz się w nim skumulowało i sam już nie wiedział czy śni, czy dzieje się to naprawdę czy może jest w jakiejś ukrytej kamerze. - Co Ty tu robisz? - zapytał cicho, bo zaczynało brakować mu głosu z tych wszystkich emocji, z niewiary we własne szczęście, no to po prostu był dla niego cholerny szok, nigdy nawet nie miał odwagi na to, żeby marzyć o tym, by Arciszewska do niego wróciła, raczej był nastawiony na to, że nigdy już jej nie spotka, a nawet jeśli, to tylko przelotem i za kilka lub kilkanaście lat, kiedy byłoby za późno na jakikolwiek ruch i odnowienie ich znajomości.

Skocz do: