IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Bartek Szopiński
Bartek Szopiński
25. teen mom, wersja Niedoliski
Sro Mar 04, 2020 9:43 am
- 29 -


Uznał, że lepiej będzie, jeżeli o dziecku powie babci sam, jeszcze przed przedstawieniem samej Kariny, która, o dziwo, poszła na to jeszcze zanim zdecydowali się wejść w coś na kształt związku, który dopiero co się zaczął, a już wystawiony został na próbę. Na taką próbę rodzicielstwa, na którą żadne z nich się nie pisało, tym bardziej Bartek, który nie skończył jeszcze szkoły, żył na koszt rodziców, a o bąbelkach to pojęcia nie miał bladego, póki na Netflixie nie włączył sobie dokumentu Niemowlęta, który i tak znudził go już na wstępie, bo zamiast gadać o konkretach, to tam jacyś naukowcy się wypowiadali o poziomie oksytocyny w krwi matek i ojców. Jakby chciał posłuchać o biologii, to by na nią poszedł, a skutki jego zachowania wskazywały na to, że jednak sporo lekcji z tego przedmiotu udało mu się opuścić.
Nieważne, do rzeczy! Skruszony Szopen, po rozumie z babcią, umówił się, że przyjdzie do Kariny zdać jej relację, bo sama chciała wiedzieć na czym stoją i czy utorował jej drogę ku poznaniu starszej Szopińskiej. Wysyłając jej SMS-a, że czeka na zewnątrz (przed braćmi kryli się w dalszym ciągu, przynajmniej przed ich większością, więc wolał nie ryzykować, że któryś z nich im otworzy), za kilka sekund byli już w środku, w pokoju blondynki, gdzie pocałował ją na powitanie, kładąc dłonie na zarysowanej (jeszcze) talii, po czym usiadł na kraju łóżka, ściągając buty i kurtkę, a zaraz potem głośno wzdychając. - Kurwa, to było ciężkie - skomentował na wstępie, śmiejąc się nerwowo pod nosem. - Bardziej się stresowałem niż przed sprawdzianem z matmy, serio, bo w sumie szkołą to na ogół się nie stresuję - machnął ręką, bo co tam, że nie chcą go dopuścić do matury, miał przecież większe zmartwienia na głowie. - Generalnie to... babcia prawie zawału dostała, ale bardziej na myśl o tym, że ja wiem, co to seks, aniżeli, że ty jesteś w ciąży - wywrócił oczami, patrząc na Karinę porozumiewawczo. - Zrobiła mi dłuższe kazanie niż u nas na parafii na sumie, którego nawet nie mam zamiaru ci przytaczać. Nie zdziwię się, jeżeli zaraz do mnie starzy zadzwonią, bo pewnie od razu będzie chciała im przekazać wesołą nowinę - machnął telefonem, który trzymał w ręku, głęboko wzdychając i opadając bezsilnie plecami na łóżko, wgapiając się w sufit. - Ty mówiłaś komuś? - rzucił, nie zmieniając pozycji.
Karina Jagiełło
avatar
Re: 25. teen mom, wersja Niedoliski
Sro Mar 04, 2020 10:20 am
    31.

Nie była pewna czy informowanie babci Szopińskiej tak szybko jest dobrą opcją, czy jednak lepsze byłoby poznanie jej i utorowanie sobie takiej drogi, żeby najpierw Karinę polubiła, zaakceptowała, a dopiero potem dowiedziała się o prawnuczku, który ma przyjść na świat za kilka miesięcy. Nie znała tej kobiety wcale, może jedynie kojarzyła z widzenia, więc zdała się tutaj na Bartka, który zadecydował ostatecznie tak, a nie inaczej. Stresowała się tym chyba równie mocno jak w momencie gdy miała powiedzieć o wszystkim Piotrkowi, bo jednak babcia to babcia. Babcie się kocha i im pomaga, a nie sprowadza na nich zawał, i to jeszcze taką informacją, która nadejść powinna co najmniej kilka lat później. Jak nie kilkanaście.
Tym razem nie uważała tak bardzo jak za pierwszym, żeby nikt Bartka w ich domu nie zauważył, bo już część braci wiedziała co się dzieje, w dalszym ciągu ta mniejsza a nie większa, nie wspominając już o wszystkich, ale jednak ktoś coś wiedział. Piotrka na dodatek w domu nie było, więc tym bardziej swobodnie poprowadziła chłopaka do swojego pokoju, chociaż drogę mógł już znać lub przynajmniej kojarzyć mniej więcej za którymi drzwiami zaraz znikną. Na nikogo ostatecznie nie wpadli i może lepiej, że tak właśnie wyszło, bo Karina naprawdę niecierpliwiła się już tym jak rozmowa z babcią poszła i czy jej stan zdrowia nagle się przez to nie pogorszył, więc nie miała głowy do tego, żeby braci z Szopińskim teraz zapoznawać. Za zamkniętymi już drzwiami uśmiechnęła się szeroko, ręce zarzucając na szyję chłopaka i nieco przeciągając ten pocałunek na powitanie, bo już wspominałam chyba, że ostatnio nawet przez kilka dni potrafiła za nim zatęsknić. A że od wyjazdu do Sanoka naprawdę stała się trochę spokojniejsza, znacznie więcej czasu przeznaczała już nie na myślenie o ciąży i o tym jak to wszystko może okropnie znosić, a o samym ich związku.
A myślałeś, że nie będzie? – dla Kariny nawet powiedzenie Jarkowi wydawało się mega ciężkie, nie wspominając już o Piotrku, do czego zbierała się znacznie dłużej, a i tak w momencie dzwonienia do niego nie czuła się aż tak gotowa by to z siebie wyrzucić. – Ale wszystko z nią okej, tak? Nie poczuła się źle, nie zasłabła, nic takiego? – no raczej Szopen rzucił o tym zawale tak żeby porównać, że reakcja jego babci była ciężka, ale nigdy nie wiadomo, nie? – Nooo... mówiłam. Wie Krzysiek, Jarek i... Piotrek też. – i na samo wspomnienie rozmowy z tym ostatnim się wzdrygnęła, przez co prawie tusz do rzęs wylądował na jej powiece, a nie na rzęsach, bo gdy Bartek rzucił się na jej łóżko, ona wróciła do malowania się. – Sam powinieneś powiedzieć rodzicom, wiesz? Może lepiej by wtedy zareagowali niż dowiadując się od babci? – a że rozmawiać o Piotrku naprawdę w tej chwili nie chciała, to temat zmieniła dosyć szybko, wpatrując się w swoje odbicie w małym lusterku stojącym na jej biurku.
Bartek Szopiński
Bartek Szopiński
Re: 25. teen mom, wersja Niedoliski
Sro Mar 04, 2020 3:11 pm
Uniósł lekko brwi, gdy zapytała, czy z babcią rzeczywiście wszystko w porządku, bo mogło to koniec końców zabrzmieć, jakby chwilę później przyjechało po nią pogotowie, a to kazanie odprawiała mu w karetce. - Nie no, luz, będzie żyła - machnął beztrosko ręką, bo dobre geny miała ta rodzina, z którą Bartek teoretycznie wiązami krwi związany nie był, ale się poczuwał. W momentach takich jak ten, czyli kiedy przynosił im rozczarowanie, trochę mniej, ale wiedział, że przecież się od niego nie odsuną, choćby nie wiem co. Pytanie tylko, czy funduszy mu nie cofną, ale to zależeć już będzie tylko i wyłącznie od rodziców, co jest generalnie inną historią, do której miał zamiar za jakiś czas wrócić. - Nawet jeśli, to teraz Olga z nią siedzi, ta, co psa nam wyprowadza, więc nie jest sama - rzucił, wzruszając ramieniem, choć sam pewien nie był, czy kiedykolwiek o niej Karinie wspominał. Pewnie nie, więc można powiedzieć, że blondynka właśnie przy okazji dowiedziała się w gratisie, że pewna dwudziestolatka z dosyć nieciekawą historią odwiedza ich codziennie, żeby wyprowadzić Colę na spacer, a w międzyczasie pogadać z Bartkiem na przeróżne tematy. Słuchał w skupieniu, komu dziewczyna powiedziała o ciąży, z wolna kiwając głową. - Ok, to z którym będę się klepał najpierw? - rzucił trochę gorzkawo, bo oczywiście nie mówił poważnie, choć zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że każdy z jej braci miał mu teraz ochotę spuścić łomot. Oby tylko trochę skuteczniejszy niż frajer Piotrek, który finalnie spluł się krwią i pobiegł za siostrą do domu. Choć o tym mieli już nie gadać, prawda?
Westchnął ciężko na wspomnienie o rodzicach, a chwilę później roześmiał się nerwowo, nie wiedząc, jak ma jej to najprościej wytłumaczyć. - Kurwa, Karina, ale ty ich nie znasz i nie wiesz, jacy są. Szczere, nawet nie wiem, czy chcę, żebyś ich poznawała, bo jeszcze się zrazisz. To, czy powiem im to ja, czy babcia, naprawdę niewiele zmieni - pokręcił głową ułożoną na materacu, prychając pod nosem. - Wstyd mi jest o tym mówić, ale oni przede wszystkim nie będą chcieli uwierzyć, że ja ci to dziecko zrobiłem... - wzruszył ramieniem - przez co bankowo będą kazali mi cię wysłać na test potwierdzający ojcostwo, wiesz? - spojrzał kątem oka w jej kierunku, przełykając głośno ślinę. - Oni nie uwierzą, że jakaś laska poleciała na mnie jako że na mnie. Pomyślą, że specjalnie leci w chuja, żeby wyłudzić na bachora kasę, i to ICH kasę, żeby było śmieszniej - prychnął jeszcze bardziej żałośnie, bo nie lubił o starych się rozwodzić, tak jak oni pewnie o nim też nie. W końcu postanowił podnieść się na łokciu, przyglądając bacznie malującej się Karinie i marszcząc czoło. - Wychodzi...my gdzieś? - spytał kontrolnie, bo nie sądził, że ta specjalnie dla niego make-up nakładała.
Karina Jagiełło
avatar
Re: 25. teen mom, wersja Niedoliski
Czw Mar 05, 2020 6:01 pm
Ostatecznie jej powieka i tak oberwała tuszem, bo próbując się przed tym uchronić, machnęła dłonią na tyle dziwnie, że gdzieś ten tusz poza rzęsy wyszedł, pozostawiając po sobie czarny ślad. Pewnie dlatego w pierwszym momencie mimo uszu puściła to, że z babcią Szopińskiego siedzi jakaś Olga, ale zakodowała to wszystko i dopiero gdy patyczkiem do uszu wyczyściła powiekę, odwróciła się w stronę chłopaka. – Co to za Olga? – bo gdyby tylko wiedziała, że Olga to ta Olka z którą się Piotras spotykał, to może by tego pytania nie zadawała i nie wnikała kto i komu wyprowadza psa, nawet jeśli chodziło o labradora należącego do jej chłopaka. – Nie mówiłeś o niej. – dorzuciła jeszcze, wracając do przeglądania się w lusterku, bo nie skończyła jeszcze tych rzęs malować, a gdyby jej teraz tusz w połowie zasechł, to pozostałoby tylko zmywanie wszystkiego i malowanie się od nowa. A że Karina musiała zawsze dobrze wyglądać, to wiadomo, że jej rzęsy też.
I kiedy wreszcie do końca je pomalowała, przez co Bartek musiał trochę na reakcję poczekać, obrzuciła go tym samym spojrzeniem jakie serwowała mu za każdym razem na wspomnienie o biciu się z jej braćmi. – Serio celowo chcesz mnie teraz denerwować? – bo zdążył ją wkurzyć zarówno tym, że żartował na temat który był chyba między nimi zakazany nawet jeśli Karina wprost nie powiedziała, że nie wolno go poruszać, ale też dlatego, że mówiąc o tym w ten sposób wiedział, że się zdenerwuje. A w tym stanie to tak chyba nie powinna? – Krzysiek i Jarek zareagowali całkiem dobrze. – ale w szczegóły tych rozmów się nie wdawała, nie chcąc teraz opowiadać o tym jak Krzysiek jej kazał zastanawiać się co będzie jeśli Szopiński ją zostawi, a Jarek tylko ją przytulał i pocieszał, co akurat było najlepszą reakcją jaką mogła sobie wyobrazić. Bo na radość z ich strony to nie liczyła.
Nie sądziła jednak, że jej jedno zdanie poprowadzi do takiej rozmowy na temat rodziców Szopena, więc kiedy zaczął mówić o tym całym teście na ojcostwo i pieniądzach, które chciała wyłudzić, czy raczej które chciałaBY wyciągnąć według państwa Szopińskich, mina zrzedła jej już całkiem. Tylko raz odwróciła się w stronę chłopaka, posyłając mu spojrzenie, z którego ciężko było wyczytać czy jest zła, smutna czy nawet rozczarowana, po czym zabrała się za sprzątanie wszystkich kosmetyków i chowanie ich do szuflady, w której zwykle je trzymała. Sama nawet nie wiedziała co w tym momencie czuje, więc przez jakiś czas się nie odzywała, w ciszy układając przeróżne opakowania rozświetlaczy, cieni i innych takich rzeczy, bo nagle zachciało jej się je uporządkować. – Serio? – nie patrząc na Bartka wydusiła z siebie to krótkie pytanie i chyba sama nawet straciła ochotę na poznawanie jego rodziców, jeśli faktycznie mieliby się w ten sposób zachować. – No to zrobię ten test. Innego wyjścia nie będzie. – ale bez przekonania te słowa wypowiedziała, z powrotem na dosłownie chwilę przenosząc wzrok na chłopaka, by ponownie po chwili umieścić go na jakimś tuszu czy innym kosmetyku. – Nie, nie mam ochoty wychodzić. – i pewnie gdyby tylko miała pod ręką jakiś płyn i waciki, wszystko by od razu z siebie zmyła, żeby móc wrócić do łóżka, wyrzucając z niego Szopińskiego albo kładąc się po prostu obok. Sama nie wiedziała na co ma teraz ochotę. – Zawsze tacy są? – dopiero po czasie o to dopytała, nie wiedząc dokładnie co ma na myśli mówiąc tacy, ale licząc jednocześnie, że chociaż sam Bartek zrozumie i jakoś na to pytanie odpowie.
Bartek Szopiński
Bartek Szopiński
Re: 25. teen mom, wersja Niedoliski
Czw Mar 05, 2020 6:50 pm
Gdzieś tam pojawił się u niego cień nadziei, że może Karina nie podłapie tematu Olgi, a zwyczajnie przytaknie głową i zapomni o sprawie, przechodząc do tych znacznie ważniejszych kwestii, ale nie, obudziła się w niej podejrzliwa żądza wiedzy i... w sumie, to całkiem słusznie, nie? Bartek chyba nie bez powodu o dziewczynie wcześniej nie wspominał. - No, taka tam panna, którą moja babcia zwerbowała do wyprowadzania Coli, podczas gdy ja jestem w szkole albo szlajam się gdzieś po wsi, nie? - wzruszył niby to obojętnie ramieniem, podnosząc się już na tym ramieniu i patrząc na malującą się w skupieniu Karinę. Strach jej było w ogóle przeszkadzać podczas tej czynności, bo mogłaby tą szczoteczką od tuszu zabić. - I w sumie to całkiem możliwe, że ten... miesiąc temu mnie pocałowała, nie? - rzucił szybko, po czym uniósł wysoko brwi, natychmiastowo odwracając wzrok i zaciskając mocno wargi, które wygięły się w coś na wzór przepraszającego uśmiechu, który dopiero po chwili skierował na Jagiełłę, gdy ta raczyła przerwać malowanie rzęs i jakoś to skomentować. I, jakby, naprawdę nie miał w planach jej tego akurat teraz mówić, bo sama nie chciała, aby ją niepotrzebnie denerwował, ale skoro już o Sucharskiej rozmawiali, to jaki moment byłby lepszy na przyznanie się do czegoś, co jakiś czas miało miejsce, jak nie teraz? - Ale to wszystko, tylko pocałowała i uciekła - wyprzedził jej pytania, nadal zaciskając te usta i czekając na jakąkolwiek reakcję, bo pojęcia nie miał, czy to babsko w ciąży miało zamiar się przez hormony na niego gniewać, czy wręcz przeciwnie, machnąć ręką i zmienić temat; straszne było to życie w ciągłej niepewności, na co on się biedny pisał?
Pokiwał głową na wiadomość o tym, że Jarek i Krzysiek zareagowali całkiem w porządku, domyślając się, że nie bez powodu nie wspomniała nic o najstarszym bracie. - A Piotrek? - zagadnął więc, unosząc wzrok na blondynkę i przełykając głośno ślinę. Nie żeby się go bał albo z typa zdaniem liczył, ale nie chciał też, żeby ten bojkotował teraz ich związek albo robił wszystko, aby Szopena czy Karinę odstraszyć, bo wiadomym było, że zdolny był do wielu rzeczy. Tak się przynajmniej chłopakowi wydawało.
Nie był zaskoczony faktem, że kwestię jego rodziców pozostawiła początkowo bez komentarza, on też pewnie postąpiłby podobnie, znając poziom specyficzności jego starych. Ludziom mogło się wydawać, że na pewno muszą to być ciepli i przyjemni ludzie, skoro przygarnęli taką zbłąkaną duszyczkę z bidula, a potem zapewnili jej kochający dom, ale nie zapominajmy, że przede wszystkim była to para oziębłych lojerów, którym zależało głównie na dobrej opinii, która równać się miała z taką nieskazitelną wręcz. A Bartek swoimi wybrykami stał ku temu na drodze, co udowodnił po raz kolejny, uwaga, zapładniając swoją dziewczynę w wieku siedemnastu lat. Bravo! - Zawsze - mruknął tylko gorzko, wzruszając ramionami. - Ale... w sumie gdyby nie oni, to już dawno gniłbym w zakładzie poprawczym, a potem pewnie i w więzieniu, więc można powiedzieć, że chyba nie są tacy źli, nie? - dodał niby na polepszenie opinii o nich, choć słychać było, że mówi bez przekonania. - A gdyby tak się stało, na pewno nie poznałbym ciebie - rzucił jej na koniec czarujący uśmiech, wyciągając w jej kierunku dłoń, bo bardzo chciał, że przyszła teraz i położyła się obok niego na łóżku. Nawet jeżeli miała mu ufajdać make-upem całą bluzę. Właśnie, ten makijaż! - No ale skoro nie wychodzimy, to po co się malujesz? - zmarszczył czoło, przyglądając się jej jeszcze baczniej niż wcześniej. Co te baby?
Karina Jagiełło
avatar
Re: 25. teen mom, wersja Niedoliski
Czw Mar 05, 2020 9:36 pm
Nic złego w tym swoim zaciekawieniu nie widziała, zwłaszcza, że chodziło o osobę mieszkającą w Niedoliskach o której jeszcze.. nie słyszała? Przynajmniej nie była świadoma, że wie o niej więcej niż by się mogło na pierwszy rzut oka zdawać, bo i słyszała o tej rzece nad którą ją znaleźli czy coś takiego, i wiedziała o spotkaniach z Piotrkiem, ale kto w ogóle wymyślił, że zdrobnienie imienia Olga to Olka? To nie było od Aleksandry? Być może Kuba celowo chciał ją zmylić, żeby nie wyczaiła która to dokładnie laska, kiedy sprzedawał jej że spotyka się z Piotrasem, no i w sumie może to dobrze? Teraz przynajmniej nie mogła tej informacji przekazać Szopenowi, bo nie połączyła faktów. – Eee... okej? – serio, kolejna taka rzecz? Przymknęła na chwilę oczy, biorąc przy tym głęboki wdech nosem, bo zawaliła już na samym początku pijąc praktycznie co weekend i kłócąc się z Piotrkiem więcej niż w całym dotychczasowym życiu do jej dwudziestych urodzin, a to źle wpływało na dziecko, o które dbać musiała bardziej niż o samą siebie. Do tego dalej nie jadła tak dużo, to przynajmniej cały możliwy stres chciała odsuwać na bok i po prostu go do siebie nie dopuszczać, podczas gdy.. sam Szopiński po raz kolejny jej go serwował. Ale mogła go winić? Miesiąc temu też ze sobą nie rozmawiali. – A ty ją? – czemu związek był taki trudny i to od samego początku? Wcale nie chciała tego wiedzieć, tak samo jak o Zakopanem, o butelce, a jednak pytała, drążyła, czekała na te odpowiedzi, jednocześnie gdzieś jakąś częścią siebie żałując, że zgodziła się w to wejść i wreszcie z kimś być, bo chociaż nic Szopenowi zarzucić nie mogła odkąd oficjalnie postanowili być razem, tak coraz bardziej bała się, że wreszcie ją zrani. Bo dlaczego teraz nagle jakaś dziewczyna nie miałaby go całować?
Ta dłuższa chwila ciszy, w której zrobiła jako tako porządek w szufladzie z kosmetykami na pewno jej się przydała, tym bardziej, że i tak Bartek poruszył temat Piotrka, a tym nawet jeśli Karina nie chciała, prędzej czy później się stresowała. – Gorzej. Bo myśli, że zostanę w końcu z tym dzieckiem sama. – i po raz pierwszy przyznała się do tego, co prawie każdy jej póki co sugerował, niektórzy w mniej dosadny sposób, inni bardziej. Nie wiedziała nawet po co to powiedziała, bo żadnych deklaracji nie oczekiwała, zapewnień, że tak się nie stanie też nie, bo jednak słowa a czyny to coś innego i na tym akurat się przejechała pewnie nie raz. W życiu ogólnie, bo akurat w przypadku Szopena jeszcze nie. I niezależnie od tego co powiedział, czy tę kwestię przemilczał, Karina też ucichła przekładając kolejne pudełeczka z jednej strony na drugą, byleby mieć jakieś zajęcie, do czasu aż podjęli kolejny temat. Jak już zgodziła się na te testy i badania dna, które pewnie samemu Bartkowi dałyby też pewnego rodzaju spokoj, że to jednak jego dziecko, zamknęła szufladę i nawet odwróciła się w stronę chłopaka, teraz spoglądając już tylko na niego. – Jakim zakładzie poprawczym? – nic o nim nie wiedziała, poza tym, że mieszka tu z babcią i psem, chodzi jeszcze do liceum no i bardzo dobrze dogadują się w łóżku, i to był pewnie błąd, bo słysząc takie coś z jego ust na pewno pobladła. – Bartek co ty zrobiłeś? – w głowie miała już same najgorsze wizje, więc zignorowała to, że wtedy by jej nie poznał, bo to takie dosyć logiczne stwierdzenie, które miało chyba tu coś załagodzić, a jednak nie załagodziło. Nawet nie zwróciła uwagi na tę wyciągniętą w jej stronę rękę i przez chwilę jeszcze siedziała w tym samym miejscu, bo dosłownie, to co powiedział wbiło ją w krzesło. – Ja pierdole mów! To że się malowałam nie ma tu nic do rzeczy teraz, więc nie zmieniaj tematu i gadaj. – nerwowo dodała, nieco głos podnosząc i już nie panując nad tym, że nie powinna się stresować, boo.. no to ją jednak zestresowało mocno. Za mocno. Aż wstała i zrobiła kilka kroków w kierunku łóżka, żeby zaraz się od niego odwrócić. – Coś złego tak? Jezu no poprawczak i więzienie nie oznacza niczego dobrego, to po co ja w ogóle pytam?
Bartek Szopiński
Bartek Szopiński
Re: 25. teen mom, wersja Niedoliski
Pią Mar 06, 2020 11:00 am
Nie miał jej tego za złe, że podjęła temat Olgi, skoro sam już wywołał jej imię i sytuację, w której brała czynny udział, miała chyba prawo wiedzieć, szczególnie, że nie była to rzecz, którą miał zamiar ukrywać do końca ich związku. I już zwłaszcza, że Sucharska była stałym gościem w ich domu z racji regularnego wyprowadzania Coli. - Nie no, co ty - odparł tonem, jakby wcale nie mógł się w cmokaniu panien trudnić, gdzie oboje wiedzieli, że miał to we krwi. Jego biologiczny ojciec musiał być chyba niezłym Alvaro, skoro pozostawił mu takie geny, swoją drogą. - Ja stałem jak wryty, bo w ogóle się tego nie spodziewałem - odparł, patrząc kątek oka na Karinę, jednocześnie bawiąc się jakimś frędzelkiem przy poduszce leżącej na łóżku. Zakładam, że dziewczyna, jak na księżniczkę przystało, miała takich kilka, przy czym do jednej z nich Bartek pozwolił się przytulić, kontynuując swoją opowieść. - To było tak, że gadaliśmy o swoich gorszych obliczach, jak głupio by to nie zabrzmiało. Ona opowiedziała mi o tym, jak znaleźli ją nad rzeką, ja dodałem coś od siebie i... stało się - uniósł wysoko brwi, wzruszając ramionami, bo tak mniej więcej było. - Ale zaraz potem bez słowa uciekła i nigdy więcej nie poruszaliśmy tego tematu - dodał na koniec, nie mając wprawdzie nic więcej do dodania, bo dla niego akcja była równie jasna, co i niejasna, ale wolał nie zagłębiać się w szczegóły.
Na słowa o podejrzeniach Piotrka, zacisnął mocno wargi. - Nie no, zajebiście, że każdy tak we mnie wierzy - mruknął gorzko, kręcąc głową na boki i wypuszczając powietrze z płuc. Jakoś się ludziom specjalnie nie dziwił, każdy miał prawo mieć własne zdanie, ale, do kurwy nędzy, serio każdy już na wstępie spisywał go na straty, wpływając jednocześnie na percepcję Kariny? - Też tak myślisz, co? Tylko szczerze - rzucił w jej kierunku, zaciskając nieco silniej dłonie na poduszce, przygotowany na najgorszą  z możliwych odpowiedzi, która spowodować może, że lada chwila ubierze buty, kurtkę i zwyczajnie wyjdzie, bo jeżeli nawet Karina miała co do tego wątpliwości i żyła w przekonaniu, że wychowa to dziecko całkiem sama, to chyba nie mieli za bardzo o czym rozmawiać. Czarę goryczy przelały tylko pytania o jego przeszłość, o której nie mówił ani chętnie, ani obszernie. Ostatnio gdzieś tam jakieś skrawki zaserwował Oldze, ale to i tak było niewiele w porównaniu do tego, co zrobił podczas pobytu w Warszawie naprawdę. - Jezu, spokojnie, nikogo nie zabiłem - uniósł dłonie w geście obronnym na wysokość głowy, zaraz potem unosząc brwi i przyglądając się zdenerwowanej dziewczynie. - Mało brakowało, ale jednak nie - rzucił tonem tak spokojnym, że aż prawie przerażającym z racji tego, że niewiele jego słowa mijały się z prawdą. Wiedział, że nie jest to temat prosty ani lekki, a tym bardziej nie do przeprowadzenia teraz, kiedy Karina była już podburzona i wyraźnie niezadowolona, co nie wróżyło nic dobrego. - Ja jebię, naprawdę musimy teraz o tym rozmawiać? - jęknął nerwowo, tym razem zatapiając twarz mocno w tej poduszce, którą trzymał, bo miał nadzieję, że jak się schowa, to Jagiełło go nie zauważy i utknie temat krótko. - Ty masz się podobno się nie denerwować, więc po co pytasz teraz? Nie możesz, jak dziecko się już urodzi? - spojrzał na nią jednym okiem, które wyswobodził razem z kawałkiem ust, aby dosłyszała, co takiego mówił.
Karina Jagiełło
avatar
Re: 25. teen mom, wersja Niedoliski
Pią Mar 06, 2020 1:09 pm
Wiele jeszcze tematów musieliby przegadać, żeby poznać się tak naprawdę dobrze, bo o tej adopcji przecież też Karina nie wiedziała, co nie? Powoli docierało teraz do niej jak niewiele wie o życiu Szopińskiego i że trochę można to przyrównać do przysłowiowego kupowania kota w worku, gdzie po czasie dopiero wszystko wychodzi na jaw. A sądząc po tym, co teraz na nią spadło, nie wiedziała czy jest gotowa na więcej takich rewelacji. – Co? – Karina była chyba fanką tego słowa, bo używała go zbyt często i w reakcji na zbyt wiele informacji, jakby słowa kierowane w jej stronę nie były wystarczająco jasne, by od razu je zrozumiała. Ale ona rozumiała wszystko, a przynajmniej większość tego, co do niej mówiono, tylko nie na wszystko umiała tak z miejsca odpowiedzieć. – Piotrek się spotyka z jakąś Olką, którą znaleźli nad rzeką. – wypaliła nagle, na chwilę zapominając o tym pocałunku, bo teraz analizowała czy Olga od Bartka i tamta Olka to ta sama osoba, co raczej nie podlegało wątpliwościom, bo jak często znajdują ludzi nad rzeką? – Przynajmniej spotykał jakiś czas temu. – i chociaż brwi dalej miała zmarszczone, bo kiedy połączyła jedno z drugim nie była zadowolona z efektu, tak wzruszyła od razu ramionami, myśląc na nowo o pocałunku, bo mogło wychodzić na to, że laska całowała się z jej bratem i z jej chłopakiem, z którym sama Karina też się całowała, a jak doszła do takiego wniosku to oczywiście mózg jej podsunął, że to prawie tak jakby sama się z Piotrkiem całowała. BLE! Aż jeszcze bardziej przez to zbladła.
I tak jak mogła się spodziewać, Bartek nie wyskoczył nagle z tekstem typu oczywiście, że cię nie zostawię, tylko zareagował pytaniem, które ją zmroziło. Rozmowa jaką odbyli jeszcze przed wejściem do autobusu powrotnego do Niedolisek trochę zmieniła jej myślenie, czy raczej sprawiła, że póki co wcale nie chciała się nad tym zastanawiać, nie wspominając o tworzeniu tego planu b, z którego nie chciała też nigdy skorzystać. Ale czy była pewna, że nie zostanie wreszcie sama? – Nie wiem. – chciał szczerość, więc całkiem szczerze rzuciła tym, co jako pierwsze przychodziło jej na myśl. – Miałam na początku taką opcję w głowie, wiesz? Ale jesteś tu teraz ze mną. – taka odpowiedź wydawała się Karinie najbezpieczniejsza i jednocześnie nie wymagała kontynuowania tej rozmowy w obliczu tego, co chwilę później usłyszała. Naprawdę próbowała się uspokoić, biorąc głębokie wdechy, by po chwili całe to powietrze wypuścić i powtarzając sobie w myślach nie, to nie będzie nic złego, ale nic z tego nie działało, bo więzienie nie brzmiało jak nic dobrego, a oszukanie samej siebie było znacznie trudniejsze niż wmówienie czegoś komuś innemu. – Jak to mało brakowało? – no zbladła jeszcze bardziej, teraz to wyglądała jak te białe ściany w jej pokoju i czuła już powoli że nogi robią jej się jak z waty i coraz trudniej jej na nich ustać, kiedy tak chodziła w jedną i drugą stronę. – A niby kiedy?! Uważasz, że będzie do tego lepsza okazja? – chyba tak właśnie myślał proponując jej przełożenie tej rozmowy na po porodzie, na co od razu pokręciła przecząco głową. – Mów. Teraz, w tej chwili. Najlepiej wszystko o czym powinnam wiedzieć, bo jeśli czegoś nie powiesz a wyjdzie jeszcze później to przysięgam, nie zniosę tego. – no teraz już średnio jej szło przyswajanie tego wszystkiego, a jakby było tego mało, z tego całego stresu dziwnie ją coś zakłuło w brzuchu, że aż musiała usiąść z powrotem. Bliżej miała do łóżka niż biurka, przy którym siedziała wcześniej, więc zajęła wreszcie miejsce gdzieś obok Bartka, z trudem ukrywając przed nim, że coś jest nie tak.
Bartek Szopiński
Bartek Szopiński
Re: 25. teen mom, wersja Niedoliski
Wto Mar 10, 2020 12:00 pm
Nie wiedział, czy to niedowierzanie było kierowane ku przesłance o tym, że znaleziono ją nad rzeką, czy ku temu, że takie a nie inne były okoliczności ich pierwszego pocałunku. Nie, żeby miał być kolejny. Chyba że znowu go zaskoczy i nie pozostawi pola do manewru. Tyle że tym bardziej formalnie był już z Kariną, więc taki niewinny buziak nie miałby racji bytu i na pewno nie uszedłby mu płazem. Na informację o tym, że Olga zwykła spotykać się z Piotrkiem, Bartek prychnął tylko pod nosem. - Współczuję... jej - dodał, w razie gdyby Karina miała jeszcze jakieś wątpliwości, bo naprawdę ciężko mu było uwierzyć, że ktoś z własnej niewymuszonej woli decyduje się na spotkanie z jej najstarszym bratem. Kosmos, jacy masochiści po tych Niedoliskach się szwendali. A że nie miał nic więcej do dodania w temacie Sucharskiej, skupił się już bezpośrednio na tym, że jego dziewczyna, chcąc nie chcąc, właśnie przyznała, że poniekąd również zalicza się do teamu, który nie pokłada zbyt wysokich nadziei, jeżeli o Szopińskiego w roli ojca chodziło. I on to kumał, materiałem na tatusia był żadnym, nie miał w tym doświadczenia, nie planował przede wszystkim tak wcześnie nim zostać, ale sam fakt, że przyznał się babci, powiedział nawet niektórym znajomym, przebywał non-stop z Kariną, zapewniał ją, że sobie poradzą... czy na chwilę obecną nie było to wystarczające świadectwo, że nigdzie się nie rusza? Gdyby chciał uciec, już dawno spakowałby manatki i bez słowa wyjechał do Wawy, blondynki nawet nie informując, a już tym bardziej nie przyznając się nikomu, że wpadli. - Ok, świetnie - odparł tylko markotnie, spuszczając wzrok i kręcąc delikatnie głową na boki. - Masz już plan awaryjny w razie gdybym okazał się tym niedojrzałym dupkiem, za którego mnie masz? - zmarszczył brwi, nawet na nią nie patrząc, bo nie miał siły po raz kolejny wałkować tego samego tematu. Czuł, że za każdym razem, kiedy tylko wychodził temat dziecka, on usilnie musiał się tłumaczyć i zapewniać, że nie odjebie maniany. Ileż można było?
Uniósł w końcu wzrok, nabierając powietrza do płuc i starając się o spokojny ton głosu. - Przede wszystkim, uspokój się - wywrócił lekko oczami, choć wiedział, że będzie mijało się to z celem, bo powiedzenie zdenerwowanej osobie, żeby zluzowała, to prawie tak skuteczne jak polecenie osobie z depresją, żeby jej nie miała, proste. - Nie jest to rzecz, która może się za mną ciągnąć, bo o to akurat starzy zadbali, żeby nikt nigdy się nie dowiedział - wzruszył ramionami, bagatelizując wagę sprawy. - Ale... mówiąc najkrócej, bo naprawdę nie ma się nad czym rozwodzić, prowadziłem samochód, nie swój, bez prawka i pod wpływem narkotyków. Byłem o włos od tragedii, bo mogłem kogoś potrącić i zabić, może nawet siebie, cholera wie, ale w porę zareagowała policja, udobruchana potem przez moich starych, no - po raz kolejny pokusił się na wzruszenie ramionami, bo mówienie o tym, co wydarzyło się zaledwie jakieś kilkanaście miesięcy temu, nie robiło już na nim większego wrażenia. Znieczulica trafiła go mocno, że na co dzień już o tym nie myślał, mimo że był to główny powód, dla którego znalazł się tutaj, w Niedoliskach. Mimo wszystko wkurzało go to, że musi o tym w ogóle mówić, skoro wszystko zostało załatwione tak, jak gdyby taka sytuacja nigdy nie miała miejsca. Uniósł powoli wzrok na Karinę, nie wiedząc tak naprawdę, czego się po jej reakcji spodziewać. - Wyjść by nie wyszło, bo nie byłoby od kogo... Ale mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolona, że wyciągnęłaś to ze mnie siłą - odparł trochę gorzkawo, odrzucając poduszkę i z powrotem opadając głową na materac, żeby mało produktywnie wgapiać się w sufit, bo ciągnięcie dalej tematu nie chodziło w grę.
Karina Jagiełło
avatar
Re: 25. teen mom, wersja Niedoliski
Sob Mar 14, 2020 12:18 pm
A ty o jakich gorszych obliczach jej opowiedziałeś? – zapamiętała tę część jego zdania bardzo dobrze, więc musiała do niej powrócić, ignorując zupełnie współczucie wyrażane dziewczynie z którą spotykał się Piotrek. Nie miała i tak co na to odpowiedzieć, bo z tego co wiedziała wcale nie narzekał na brak koleżanek, jak tu jedna z brzuchem miała zaraz chodzić, drugą znalezioną nad rzeką też wyrwał, a trzecią prawie na ich kuchennym stole przeleciał. Ale co Bartkowi do tego? Temat Piotrka ponownie działał im obojgu na nerwy, więc nie było sensu go ciągle poruszać i jeszcze doprowadzić do jakiejś kłótni, która i tak już nad nimi wisiała. – Nie, a powinnam? – zgryźliwie rzuciła, gryząc się w język dopiero po kilkunastu sekundach, bo wystarczyło powiedzieć samo nie i ten temat też zakończyć. Karina jednak jakoś nie umiała, tak samo jak zostawić w spokoju kwestię tego co Szopiński odwalił jeszcze będąc w Warszawie i dlaczego niby powinien wylądować przez to w więzieniu czy poprawczaku. Ale to już było znacznie bardziej poważne niż jakiś durny plan b w razie gdyby miała zostać sama.
Narkotyków?! – no nie pomogło powiedzenie do niej tego słynnego uspokój się, wręcz przeciwnie, ale przynajmniej nie wybuchła przez te jego próby uspokajania tylko fakt, który przed nią zataił. Bo tak, teraz uważała to jako zatajenie, nawet jeśli miało to miejsce dawno temu, kiedy jeszcze się nie znali, kiedy nawet nie wiedzieli, że kiedyś się zejdą, a właśnie ze sobą byli.. jakieś dwa tygodnie? Trzy? I tak się wściekła, tak jakby sama była cnotką i nie prowadziła nigdy samochodu bez prawa jazdy albo niczego nielegalnego nie spróbowała, ale nie połączyła jednego z drugim, ryzykując tym samym życie własne i przypadkowych osób. – Ja pierdole, co z tobą jest nie tak? – wyrzuciła nagle, obrzucając Szopena takim obwiniającym go spojrzeniem, co już w sumie normą było, bo tak często próbowała na niego tę winę zrzucić. Z tym, że teraz to nie było żadnych wątpliwości, że to nie on zjebał jakiś czas temu w Warszawie przez swoje nieodpowiedzialne zachowanie. – Na pewno nie tak zadowolona jak ty z siebie. – w głowie jej się nie mieściło, że z takim spokojem o tym opowiadał i wzruszał ramionami tak jakby mówili o stłuczeniu jakiegoś wazonu w domu kolegi a nie czymś, za co powinien być skazany. I teraz już wiedziała czemu mówił o więzieniu. – Idź już sobie. – za dużo informacji dostała na raz, co przytłoczyło ją podwójnie mocno i nie mogła już ze spokojem spojrzeć na buźkę Szopińskiego, teraz znajdującą się tak blisko. Chwilę jeszcze siedziała na brzegu łóżka, aż wreszcie wstała, powtarzając jeszcze raz to samo w jego kierunku i nie zwracając uwagi na to czy faktycznie od razu się zebrał i z jej pokoju wyszedł czy jeszcze upierał się przy tym, żeby zostać. Karina i tak pozostawała nieugięta i nawet jeśli cokolwiek mówił, odpowiadała zdawkowo, aż doprowadziła wreszcie do tego, że spotkanie skończyli. I dopiero wtedy wybuchła płaczem, zamykając się na resztę dnia u siebie, bo tyle informacji na raz było już zdecydowanie za dużo.

zt x2
Sponsored content
Re: 25. teen mom, wersja Niedoliski

Skocz do: