IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Jaromir Jagiełło
Jaromir Jagiełło
30. polowanie na jajca
Sob Kwi 11, 2020 8:31 pm
11
ciuchy


Długo wahał się nad tym czy w ogóle powinien był przychodzić na święta, skoro i tak mieszkał teraz praktycznie u Florki. Ostatecznie przekonał go jednak Krzychu i fakt, że jeszcze nikt z nich wirusa nie złapał. Dziwiło go to, bo jeśli już którąś rodzinę miał dopaść, to akurat ich. Było ich statystycznie najwięcej, a do tego parę kolejnych już w drodze. Produkcja szła pełną parą, chociaż sam Jaro się ociągał w tej kwestii, ale no chociaż któryś z braci potrafił się posługiwać swoim naganiaczem i nie płodzić dzieciaków jak popadnie. Przyszedł z samego rana, bo spać tutaj nie chciał. Ojciec go doprowadzał do granic cierpliwości, więc każda chwila bez niego była mu na rękę. Pech chciał, że trochę do niego był podobny i niektóre stare baby mu w Polo mówiły, że on to taki jego ojciec za młodu. Wrrr! Przywitał się ładnie z wszystkimi i nim w zasadzie zdążył postanowić jak zagospodaruje sobie czas, to matka wymyśliła, że mają z Krzychem jaj poszukać. Pochowała w domu i na podwórku kilka, powiedziała, że jak znajdą, to dostaną nagrodę i że warto. On się oczywiście ociągał, no bo... trochę niepoważne to było, ale z drugiej strony co miał do stracenia? Nie musiał gapić się na ojca, a dodatkowo mógł pogadać z Krzychem. Ostatnio ich drogi mocno się rozeszły, bo obaj byli zajęci swoimi dziewczynami. Sęk w tym, że były to siostry Kościelne, więc tak naprawdę powinni chyba być znacznie bliżej. Rzadko się zdarzało, żeby dwie rodziny aż tak się ze sobą łączyły, ale jak widać Jagiełło i Kościelni byli sobie przeznaczeni. Jaromir wciąż idealizował starszego brata, ale zdążył już nawet zapomnieć jak wyglądał, bo naprawdę długo się nie widzieli. - Dobra, chodź Krzycho - zawołał go, ubrał kurtkę i wyszedł na zewnątrz. Większość jajek pewnie była w domu, ale on chciał się przewietrzyć zapalić i mieć trochę prywatności. Kiedy wyszli na zewnątrz, od razu odpalił papieroska i zaproponował jednego bratu. - Nie wiem co matka może mi dać za to, żebym uznał, że było warto, ale grunt, żeby nie siedzieć ze starym - burknął, przyglądając się ich podwórku. Może to głupie, ale czuł w sobie jakąś nostalgię. Miał wrażenie, że wraz z jego związkiem z Florką i tymi wszystkimi dzieciakami w drodze, o powrocie ojca już nie wspominając, skończył się etap jego dzieciństwa i tych szczęśliwych beztroskich lat. Był podekscytowany na dorosłość, ale też było mu szkoda, bo bał się, że rodzeństwo się od siebie oddali. Zawsze chciał, aby wszyscy go doceniali i kochali, a teraz już jakby mniej o tym myślał i ten fakt był dla niego mocno alarmujący. Skoro przestał się przejmować, to czy mniej mu na nich zależało? Odgonił te myśli i zaczął się kręcić przy ogródku, nie wkładając jednak zbyt wiele wysiłku w poszukiwania. - To co tam z Sarą? Opowiadaj - nawet nie wiedział jak rozmowę zacząć i to z Krzychem, własnym bratem?! Przyjście tutaj było jednak dobrą decyzją, bo miał szansę się ogarnąć jeśli chodziło o relacje z rodzeństwem.

Skocz do: