IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Jędrek Jagiełło
Jędrek Jagiełło
31. Racja brachu, wypijmy za to
Nie Kwi 12, 2020 12:46 pm
świąteczne ubranko

Kompletnie nie widziałem jakiegokolwiek sensu, by robić te święta. I już nie chodziło mi nawet o ogólną, chujową sytuację, te wszystkie zakazy czy coś, po prostu, od kiedy ojciec wyszedł z więzienia, to unikałem rodzinnego domu jak ognia. Nie chciało mi się patrzeć na jego mordę, zadowoloną, o ile można to było tak nazwać, wyrażającą coś pokroju i co małe skurwysyny, ojciec w dom, Bóg w dom, róbta święta, bo chcę się napić. Serio, miałem tego dość, dlatego z samego rana, tuż po wcześniejszych zaręczynach z Nikolą, poszedłem na Brunatną, wziąłem swoje rzeczy, nawet nie odpowiadając ojcu na jego zaczepne teksty.
Jednak święta nadeszły, Nikola z mamą i dziadkami coś powoli szykowali, jakieś jedzenie, coś tam, więc uznałem, że jednak wypadałoby się chociaż na chwilę pojawić w domu, głównie ze względu na rodzeństwo, no i trochę na matkę, która jak co roku farbowała te jajka i coś tam mimo wszystko starała się robić.
Tuż po wejściu do domu, praktycznie od razu skierowałem się do piwnicy, w bezpieczne miejsce, zgarniając po drodze Piotrasa, bo akurat się gdzieś tam napatoczył. -Ja pierdole, już mam tego dość- mruknąłem do niego, przeglądając w tym samym czasie po kolei wszystkie flaszki specjalnych trunków przygotowanych przez Lucka. Chyba się nie obrazi, jeżeli otworzymy jeden, albo dwa, albo trochę więcej? -Masz, czyń honory- podałem mu jedną z flaszek, bo jako że był starszy, to mu się jakiś szacunek należał, nie? Sam sobie usiadłem na jakimś starym, spróchniałym taborecie, drugi, taki trochę lepszy, popychając nogą w kierunku Piotrka.
Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
Re: 31. Racja brachu, wypijmy za to
Nie Kwi 12, 2020 1:38 pm
stylóweczka

Niedzielę Wielkanocną spędziłem w towarzystwie przyszłej matki mojego dziecka, ale na poniedziałek musiałem zawitać w rodzinne progi, bo przecież starzy chyba by dostali pierdolca, jakbym powiedział, że mam wyjebane na ich święta i wolę leżeć dupskiem do góry na Kruczej niż siedzieć z nimi przy stole; o ile Boże Narodzenie matka miała w nosie, o tyle na Wielkanoc musiała zapierdalać jak katarynka, bo stary nie wyobrażał sobie, żeby nie świętować, nawet jeśli świętowanie w jego przypadku zaczynało się i kończyło na zalaniu pały od piątku do wtorku przynajmniej, zresztą przecież LANY PONIEDZIAŁEK, jak sama nazwa wskazuje od tego był, żeby lać, najlepiej wódkę prosto w gębę; ja znałem także inne tradycje związane z tym świętem i zamierzałem je kultywować, więc już od progu opryskałem matkę wodą z sikawki, a na starego wylałem całą miskę, bo akurat se zgonował na kanapie w salonie. Trochę się wkurzył, ale ostatecznie zgarnął mnie do stołu i zaczął polewać. Byłoby spoko, gdyby nie fakt, że detoksowałem się już od dłuższego czasu i nie chciałem łamać zasad, które ustaliliśmy razem z Sucharską, ale kurwa, no w tym domu się nie da na trzeźwo! Próbowałem przetłumaczyć staremu, że nie piję, próbowałem ukradkiem wylewać do doniczek, albo niby przypadkiem gdzieś na podłogę, ale to nic nie dawało, bo ojciec się tylko wkurwiał i nie dawał za wygraną, polewając mi jeszcze więcej. Poleciał pierwszy kielon, drugi i trzeci, później czwarty do pary i wreszcie mu mówię, że pierdolę, idę zapalić, ale zanim zdążę wyjść przed chatę, to spotykam na korytarzu Jędrka i witam go szerokim uśmiechem, od razu chwytając za psikawkę-jajko, która leży na jednej z szafek, coby go troszkę zlać w ramach naszych pięknych tradycji. Daję się mu zgarnąć do piwnicy i patrzę jak przegrzebuje te wszystkie butelki. Kurwa, no nie powinienem, ale jak już poczułem słodki smak alkoholu na podniebieniu, to chciałem więcej i więcej - Luzuj, dopiero przylazłeś, później będzie gorzej - śmieję się, ale to taki trochę śmiech przez łzy, bo stary się dopiero rozkręcał przecież - Ja tu cierpię od dziewiątej - wywracam oczami, po czym odbieram od niego butlę i patrzę na nią nieufnie - Kurde, nie powinienem, nie chleję od... no już od jakiegoś czasu - mówię, zerkając na Jędrka, ale moje dłonie jakby same zaczynają wypędzać z flachy szatana, że tam uderzam łokciem w dno i klepię trzy razy po szyjce, aż w końcu odkręcam zakrętkę, a moje nozdrza atakuje przyjemny zapach alkoholu. Wzdycham przeciągle, po czym wznoszę butelkę w geście toastu - No ale nie wypada nie pić, kiedy taka okazja, no to, Jędras, za ciebie, twoją piękną narzeczoną i wasze nienarodzone dziecko - kiwam głową, bo jeszcze mu nie zdążyłem osobiście pogratulować, a nie wiadomo kiedy się znowu nadarzy taka okazja, w tych smutnych czasach pandemii. Spijam porządnego łyka i oddaję flachę bratu, sam przecierając usta nadgarstkiem.
Jędrek Jagiełło
Jędrek Jagiełło
Re: 31. Racja brachu, wypijmy za to
Nie Kwi 12, 2020 8:01 pm
No tą wodą z tej psikawki, sikawki, czy jak to ją każdy inaczej nazywał, to mnie Piotras trochę zaskoczył, bo kompletnie zapomniałem o tym durnym zwyczaju. No, za dzieciaka to się lało kurwa wszystkich po kolei tą wodą, jednak teraz to już chyba byłem na to za stary albo przynajmniej za trzeźwy.
W każdym bądź razie, piwnica miała być naszym bunkrem na najbliższy czas, na szczęście zapasu mieliśmy dość sporo, więc mogliśmy tutaj siedzieć, choćby i do dnia jutrzejszego. -No właśnie dlatego muszę się na to przygotować - bo znając zdolności naszego ukochanego ojca, to prędzej mnie chuj z jasnego nieba strzeli, niż spędzę z nim święta w miłej atmosferze przy kieliszku i jajeczku. Popatrzyłem się tylko na niego z politowaniem w oczach, kiedy powiedział, że już od dziewiątej tutaj siedział, cholera, po co on tak wcześnie przychodził? Chyba że dla tej flachy właśnie, którą obalił z ojcem, do której zresztą sam mi się po chwili przyznał. -Piotrek, nie pierdol nawet - co nie mogę? Jak nie mogę, to przez nogę i dalej mogę, szczególnie, że teraz była konkretna okazja do tego, by się schlać z bratem. Obserwowałem jedynie, jak otwierał tą flaszkę, później jak wznosił toast za mnie, za Nikolę i za naszego dzieciaka, kiwnąłem jedynie głową, po czym wziąłem od niego butelkę, wypijając 1/4 tego, co tam było. Aż mi od razu mordę wykrzywiło, bo cholera, ten Lucek to porządne te nalewki robił, kurwa, nawet się nie spodziewałem, że aż takie. -Dzięki, Piotras, ale kurwa... tak się stresowałem, że daj spokój - na samo wspomnienie tamtego wieczoru to aż mnie słabość ogarnęła, bo pamiętam, jak łapy mi się trzęsły, jak nie potrafiłem w ogóle zebrać myśli w całość. Jednak ostatecznie udało mi się zadać to najważniejsze pytanie, a Nikola się zgodziła, więc była szansa, że niedługo będziemy tworzyć szczęśliwą rodzinę. -No, ale opowiadaj, co u ciebie? Jak tam twoje, wiesz, podboje - przy tym ostatnim słowie, to zafalowałem brwiami, no bo byłem ciekawy, ile ostatnio się przewinęło przez jego łóżko, bo trochę nie byłem w temacie przez te sprawy z Nikolą, no i przez pandemię oczywiście.
Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
Re: 31. Racja brachu, wypijmy za to
Nie Kwi 12, 2020 8:39 pm
- Ta? A co, myślałeś, że się nie zgodzi? - śmieję się, ale w sumie Nikola była jeszcze młoda, chuj wi czy się chciała wiązać z kimś na poważnie, w takim wieku... Znaczy teraz już wiemy, że tak, ale ostatecznie nie dziwiło mnie jego zdenerwowanie - I co później? Po ślubie? Chata w Niedoliskach i kolejne dzieci? - pytam, bo może już mieli jakieś plany na wspólną przyszłość, którymi Jędrek chciał się podzielić? Trochę się obawiałem, że wyjebią za granicę, w poszukiwaniu swojego amerykańskiego snu i tyle będziemy widzieć jego, ją oraz dzieciaka, więc wstrzymuję na moment powietrze, wbijając w brata intensywne spojrzenie - U mnie? - powtarzam po nim i milknę na chwilę, wznosząc wzrok ku górze, bo nie wiem od czego zacząć; a no wiesz, zalałem ostatnio jedną pannę, teraz mieszkamy razem i pilnuję, żeby nie ćpała w ciąży bo to taki wiesz, typ imprezowiczki i wariatki, nigdy nie wiesz czego się po niej spodziewać, raz na przykład okradła mnie ze spadku po ciotce, innym razem zafundowała mi zakaz wstępu do Kuchennych Ewolucji, a ostatnio słuchaj, prawie złamała mi nos; no nie, to nawet w mojej głowie nie brzmiało dobrze, a dwa jakoś nie chciałem się póki co chwalić dzieckiem w drodze bo... bo nie i tyle - A no u mnie stara bieda - mówię, uśmiechając się blado, po czym odbieram od niego butelkę, żeby złapać kilka porządnych łyków, które przeorały mi przełyk aż miło - Kurwa, ten Lucek jak nalewkę dojebie, to mucha nie siada - kiwam głową, puszczając flaszkę dalej - No a podboje, cóż, robię sobie na razie od nich przerwę - przymusową, ale to inna sprawa; kąciki moich ust drgają w nieco nerwowym uśmiechu, więc chrząkam głośno i poprawiam się na krześle, stwarzając choćby pozory normalności - Zresztą co ja ci będę pierdolił, po tym pożarze na Mostowej to ja kończę z dziewczynami chyba na zawsze - śmieję się w głos; o, no i to była całkiem dobra wymówka, aż zbiłem sam ze sobą mentalną piąteczkę, żeby se pogratulować takiego super pomysłu - Ej, masz jakieś zioło? - pytam, bo jak już łamałem detoks od alkoholu, to i od zielska mogę złamać, a co, jak się bawić to się bawić i chuj. Nie to, żebym na strychu nie miał całej kurwa plantacji, ale jakoś nie chciało mi się drałować na górę, skoro już się tutaj tak pięknie zabunkrowaliśmy.
Jędrek Jagiełło
Jędrek Jagiełło
Re: 31. Racja brachu, wypijmy za to
Nie Kwi 12, 2020 10:19 pm
-No wiesz, po tych wszystkich ekscesach ostatnich, to ja na serio nie wiedziałem, co mam myśleć - bo naprawdę, różne myśli mi wtedy po głowie chodziły, łącznie z tym, że nagle, gdy zobaczy pierścionek, to po prostu spierdoli i tyle będzie. Kochałem ją nad życie, chciałem spędzić z nią całe życie, jednak jeżeli ona by tego nie chciała, to jakoś bym przeżył. Byłoby w chuj ciężko, no ale musiałbym się pozbierać, szczególnie, że ona miała jedynie siedemnaście lat, a ja o siedem więcej. -A nie wiem jeszcze, na razie to chcemy ogarnąć ślub po tej całej pandemii, a później to się zobaczy - uśmiechnąłem się do niego lekko. No, nie mogłem mu powiedzieć, że kurwa, a wiesz, spierdalamy do USA, bo Nikola nie chce tutaj mieszkać. No po prostu czułem, że to jeszcze nie ten moment na tego typu rozmowy, dlatego póki co musiałem lecieć w chuja, że niby nic nie wiem, a powoli w międzyczasie przygotowywać całą rodzinę na to, że pewnego dnia wypierdolę z tego kraju na zawsze.
No, no, stara bieda, jasne. Przecież u Piotrasa to zawsze coś się działo, więc nie chciało mi się wierzyć, że teraz nagle nic. Ale dobra, luz, nie chciał się na razie niczym chwalić, więc nie pozostało mi nic innego, jak tylko to uszanować. -No kurwa, chociaż jeden w rodzinie się zajmuje czymś pożytecznym - bo w końcu korzyści z Lucka to miała teraz cała rodzina, może nie chciał się czasami dzielić swoimi wyrobami, jednak jaki to problem włamać się do piwnicy i podpierdolić kilka flaszek? On na pewno tego nie liczył, z resztą, pewnie nawet nie potrafił. -Trochę mi się w to nie chce wierzyć, ale dobra, skoro tak mówisz, to luz - również się zaśmiałem, bo na serio, coś mi w tym wszystkim śmierdziało, ale nie będę go ciągnął za język przecież. -Zobaczymy co powiesz za jakiś czas - znów flacha trafiła w moje ręce, akurat wtedy, kiedy spytał o zielsko. Upiłem kilka łyków, już trochę mniejszych niż wcześniej, na moment opierając butelkę na kolanie. Pomacałem się po kieszeniach, no ale kurwa, no nie miałem. -Coś ty, przecież gdyby Nikola coś znalazła, to by mnie zapierdoliła, no - tak mi się przynajmniej wydawało, chociaż w sumie to nigdy z nią o tym nie gadałem. Podejrzewam jednak, że teraz przez tą ciążę to trochę wrażliwa się mogła zrobić, więc nie chciałem nic ryzykować kolejną kłótnią. -A ty nie masz przy sobie? - spytałem, bo przecież kurwa, on zawsze coś przy sobie miał, a jak nie, to jednak będzie zapierdalał na górę, no trudno.
Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
Re: 31. Racja brachu, wypijmy za to
Nie Kwi 19, 2020 2:25 pm
Uśmiecham się promiennie do brata i kiwam głową - Miłość ci wyystko wybaaczyy!... - nucę pod nosem, pląsając debilnie przez chwilę, tak w nawiązaniu do tych ich wspólnych przebojów, które zakłóciły chwilowo spokój w związku, po czym parskam śmiechem i usadawiam się wygodnie na krzesełku - No czaje, kurwa, ale to będzie biba, na całą wiochę - kiwam głową, no bo kurde, pierwsze wesele w tym pokoleniu Jagiellonów, to przecież trzeba świętować przynajmniej cały weekend; ślub, poprawiny i poprawiny poprawin; szkoda, ze ta cała pandemia póki co krzyżowała wiele planów i chuj wie ile jeszcze potrwa to szaleństwo, ale chciałem być dobrej myśli - A żebyś wiedział, mógłby teraz na tym nieźle zarobić - aż mi się oczy świecą na samą myśl, ile kwitu mógłby natrzepać na sprzedaży tego mocarza, szczególnie w dobie koronawirusa, kiedy w sklepach trzeba było stać w monstrualnych kolejkach żeby dostać butelkę marnej wódy; już nie mówiąc o tym, że społeczeństwo jakoś mocniej się rozpiło, bo co innego robić kiedy siedzisz w zamknięciu odizolowany od wszystkiego? - Oj tam - macham ręką, nie ciągnąc tematu mojego życia, bo chyba najpierw sam musiałem się w tym jakoś odnaleźć - Heh, no, znam ten ból, baby - wywracam teatralnie oczami, ale kurde, no teraz jakby Olga znalazła coś u mnie, to na bank by mnie też zabiła, a później dostała kociej mordy, że nie może się ubombić, bo moja zraniona dusza wciąż nad nią czuwa i pilnuje żeby nie ćpała w ciąży - Nie mam, nie palę od... nooo już będzie kilka tygodni - kiwam głową, a jak się orientuję jak to musi dziwnie brzmieć w moich ustach (no bo co? jaram nałogowo od szesnastego roku życia i nagle mi się znudziło?), to dodaję - Detoks se robię, żeby lepiej później klepało, nie? Ale skoro mamy święta, to chyba się nie liczy jako łamanie zasad, co? - uśmiecham się szeroko. Później marszczę brwi, bo coś mi świta między uszami i rozglądam się wokół - Ale, ale... - kiwam palcem, żeby czekał, bo mam myśl, po czym wstaję i zbliżam się do brudnych słoików z chuj wie czym (chyba jakimś powidłem, które tu stoi przynajmniej odkąd pamiętam), leżących na jednej z półek - Krzychu chował tu kiedyś jaranie, podejrzałem go raz, może coś se zostawił na godzinę zero, albo zapomniał - przystaję na palcach coby sięgnąć za szkło i faktycznie czuję pod opuszkami fakturę folii aluminiowej, na której zaciskam dłoń - Ha! No i bingo! - wyciągam pakę ze skrytki i wracam na miejsce, po drodze zgarniając jakąś pustą butelkę, bo bletek przecież nie miałem skoro się detoksowałem, to się zrobi butlę i też siądzie, szczególnie, że w taki sposób nie paliłem chyba od czasów liceum.
Jędrek Jagiełło
Jędrek Jagiełło
Re: 31. Racja brachu, wypijmy za to
Nie Kwi 26, 2020 3:10 am
-No kuuuurwa, raczej- to będzie biba nie tylko na całą wiochę, ale nawet i jeszcze dalej. Przecież faktycznie, jak się wszyscy dowiedzą, że u Jagiełłów wesele, to się zjadą ludzie jeszcze z Sanoka albo i z Rzeszowa nawet, no kurwa, na pewno tak będzie! Tylko póki co to przez tego koronawirusa, to nawet nie było co marzyć, żeby nam się udało to szybko zorganizować. Bo tak fajnie byłoby w maju albo w czerwcu stanąć z Nikolą na ślubnym kobiercu, póki jeszcze się ewentualnie mieściła w jakiekolwiek ciuchy. Bo później to będzie coraz gorzej i na pewno będzie miała spory problem z doborem sukni ślubnej, co z kolej odbije się pewnie na mnie, bo kurwa chłop to zawsze dostawał pretensje za nic. -To go trzeba uświadomić, kurwa. A później niech dla nas procencik jeszcze przewodzi- no bo Piotras wymyślił, ja przyklepałem, więc procencik dla nas jak najbardziej się należał ze sprzedaży. No i oczywiście dożywotnie chlanie za friko tego cudeńka, które klepało kurwa lepiej niż napalone dziady dziwki w pornolach.
No baby, baby, wszystko ich wina. Niby tak to się narzeka, że kurwa wszystkiego facetowi zabronią, szczególnie tych fajnych rzeczy, ale gdyby ich nie było, to też byłoby niezbyt ciekawie, więc już nie wiem, co lepsze. Wytrzeszczyłem jednak oczy, słysząc jego wyznanie. -Coooooo, Piotras, kurwa- no nie spodziewałem się, że aż kilka tygodni już nie jara, obstawiałem bardziej, że może kilka dni, czy coś. -Wiadomo, w święta to tak pod tego zajączka czy tam jajeczko to można i się nie liczy wcale, że jakieś złamanie zasad- machnąłem ręką, a z resztą, jak czegoś nie wolno, a bardzo się chce, to moooożna. Ale póki co to chyba jednak nie mieliśmy co jarać, skoro on nie miał, ja też nie, dlatego westchnąłem głośno, znów upijając trochę zawartości flaszki, którą wciąż trzymałem. No, ale Piotrasowi coś tam zaświtało pod tą blond czupryną i tak go obserwowałem uważnie, co też zamierzał zrobić. No nie miałem pojęcia, że Krzychu tu jakieś zapasy miał, bo w przeciwnym razie, to bym mu może nawet coś podkradł kiedyś. -Masz?- spytałem, patrząc, jak się wspinał na palce. Ale widząc tą jego zadowoloną mordę, to na mojej twarzy również się szeroki uśmiech pojawił. -No i kurwa zajebiście, dzięki Bogu, że mamy takiego Krzycha- no, buźka Krzycho, w te szare dni szczególnie. No i kurwa, ja też już dawno nie jarałem, w sumie nawet nie pamiętam kiedy ostatnio, więc kurwa coś czuję, że nas klepnie ostro.
Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
Re: 31. Racja brachu, wypijmy za to
Pon Maj 11, 2020 8:20 pm
- No ta, już widzę jak nam Lucek procencik daje, jak on nawet wódala przed własną rodziną chowa, a co dopiero hajs - wywracam oczami, bo o interesach z Pavarottim to se mogliśmy co najwyżej pomarzyć; ja nie wiem jak to się stało, że on jeszcze nie był milionerem, skoro te swoje eliksiry gotował od... zawsze? A może był, tylko tak dobrze ukrywał przed nami kwit, że nawet nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy? Uśmiecham się szeroko kiedy Jędrek stwierdza, że w święta to można i kiwam głową; no kurwa, taki brat to skarb jednak, a nie to co reszta, same darmozjady. A później to już składam butlę i przypalam gdzie trzeba, żeby się dobrze ciągnęło. Sypię trochę tematu na wierzch, po czym przysysam się do plastiku i ciągnę srogiego bucha, że aż gryzie w płuco, więc butelkę z dymem podaję Jędrasowi, a drugą, tą z alkoholem, przyjmuję w zamian, bo muszę przepłukać gardło. Chrząkam kilka razy i oddycham głęboko, zerkając na brata przymrużonymi oczkami, zaś moje usta wyciągają się w szerokim uśmiechu. Jednak jak się człowiek upierdoli, to życie od razu się wydaje jakieś przyjemniejsze i nawet te święta ze starym w chacie nie są takie najgorsze (szczególnie, że udało nam się zwiać od stołu) - Ej, wiesz co? - pytam nagle, bo coś przychodzi mi do głowy; eureka! Unosi się kolejna powieka, jak to rapował klasyk, bo i ja w tej chwili otwieram szerzej ślepia. Zanim jednak podzielę się z Jędrzejem swoim genialnym pomysłem, to ściągam kolejnego łynia z flachy i muszę przyznać, że czuję już jak mi lekko szumi w czubie. Boże, ja nie wiem jak wrócę na Kruczą, chyba będę musiał przyzgonować w swoim starym pokoju, bo jak Sucharska wyczuje to taką ukręci awanturę, że w ogóle mi się wszystkiego odechce - Wiesz czego dawno nie robiliśmy? Nie laliśmy ludzi na ulicy, wodą w sensie, nie? - zacieszam się głupawo, bo przecież jak się było młodszym, to do kościoła żeśmy z wiadrami popierdalali, najpierw się waliło takie w krzakach, a później lało baby stare, młode i te w średnim wieku, niektóre się wkurwiały, ale ostatecznie od tego był śmigus dyngus żeby to robić, nie? No to nie mogły mieć pretensji przecież. Powracam myślami do tamtych beztroskich czasów, kiedy nie miało się żadnych poważnych problemów i wzdycham przeciągle, wspierając łokieć o kolano, brodę zaś układam na nadgarstku i popijam jeszcze kilka łyków z butli, zanim ją oddam w ręce młodszego.
Sponsored content
Re: 31. Racja brachu, wypijmy za to

Skocz do: