IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Ziutek Jagiełło
Ziutek Jagiełło
36. mała posiadówa
Nie Kwi 19, 2020 5:30 pm
Ziutek snuł się po domu, szukając zajęcia. Wybitnie mu się dzisiaj nudziło i potrzebował kogoś, komu mógłby trochę podokuczać. Szkołę znowu olał, bo na pierwszym miejscu była matma i to go skutecznie zachęcało do zostania w chałupie, a na dwór też mu się nie chciało wychodzić. Wylazł na chwilę, podźgał chwilę kijem w krzaki, chcąc wygonić stamtąd jakieś głupie ptaki, które pewnie chciały założyć gniazda i potem by ćwierkały jak poronione z samego rana, budząc wszystkich w domu. Na to Ziutek nie mógł pozwolić. Uznał, że przydałby im się jakiś kot i to w sumie był powód, żeby pojęczeć komuś z rodzeństwa. Znajdzie pierwszą lepszą osobę z rodzeństwa, urobi ją jakoś i sprawi sobie małego kota, któryś z sąsiadów na pewno takie ma. A jeśli nie, to złapie sobie jakiegoś burka z ulicy, takiego to wystarczyło przekupić kiełbasą. A jeśli ktoś w domu czepnie się o kota, to powie, że tamten mu pozwolił (oczywiście nie powie konkretnie, kto) i będzie z bani. Ma tyle rodzeństwa, że z pewnością nikt nie będzie chciał szukać "winnego", który zezwolił na trzymanie kota. Pomyślał jednak, że chyba najlepiej będzie o tym porozmawiać z siostrą... Jej w sumie najbardziej się słuchał, a jeśli się nie zgodzi, to trudno... Pójdzie wtedy do kogoś innego, co za problem.
Skoro już miał cel, to zacząć łazić po domu i szukać Kariny. Po dłuższej chwili już nawet myślał, że ta gdzieś wybyła, bo nigdzie jej nie mógł znaleźć, kiedy w końcu się udało! Nie trzaskał drzwiami, nie chcąc jej wystraszyć.
- Mogę kota? - zapytał jej pleców, bo dziewczyna akurat stała do niego tyłem. Zaczął się nieco przesuwać na bok, chcąc dojrzeć, co też ona tam robi i przez to całe przesuwanie kopnął niechcący w jakąś doniczkę na ziemi, robiąc mały huk.
Karina Jagiełło
avatar
Re: 36. mała posiadówa
Nie Kwi 19, 2020 7:51 pm

    40.

Karina stała właśnie w kuchni lekko pochylona nad blatem na którym ustatwiła sobie lusterko, żeby zrobić równe kreski niczym z ręki jakiejś mejkap artist. W łazience było jej za ciemno, we własnym pokoju chyba trochę za cicho, a w takiej kuchni to akurat padało idealne światło do zrobienia idealnych kresek. Trochę się męczyła tak skrzywiona nad tym lusterkiem i z eyelinerem w jednej dłoni, podczas gdy drugą naciągała sobie jakoś dziwnie powiekę, no ale czego się nie robi żeby wyglądać świetnie, nie? Niektórzy to nawet decydują się na o wiele gorsze rzeczy.
Przy okazji włączyła wodę w czajniku, żeby napić się herbaty, czy raczej zanim ją zrobi zapomnieć w ogóle o tym że taki miała zamiar, i to pewnie dlatego nie usłyszała skradającego się Ziutka. – Ziutek!! – krzyknęła, kiedy już odwróciła się do niego z czarną kreską nie na powiece a na policzku, bo aż tam wyjechała kiedy tak podskoczyła ze strachu. Nie skupiła się za bardzo na tym o co ją zapytał, bo jak tylko dotknęła buźki i na palcach został ciemny ślad, z powrotem spojrzała w lusterko. – Jakiego kota? O czym ty mówisz? – no i tak chusteczką, którą miała pod ręką próbowała zmyć to wszystko, ale jak na złość to przecież eyeliner WODOODPORNY, więc od dzisiaj niczym Deynn ma na twarzy tatuaż, szkoda tylko że taki jakiś bezkształtny. A jakby zamiast eyelinera używała długopisu to by była może jak małypotworek69 i jej jednodniowe dziary. – Weź mi przynieś z łazienki waciki. I płyn, ten taki na półce co stoi – ale że w łazience to tych płynów Kariny było z pięć, to mogła tylko liczyć, że Ziutek przyniesie ten micelarny, którego akurat potrzebowała. – A ty dlaczego lekcji nie robisz co?? Matematykę przecież masz, nawet nie kłam – aż mu palcem pogroziła, bo odkąd wróciła to już zdążyła go z pare razy sprawdzić czy dobrze prace domowe odrabia a na lekcje chodzi, że aż chyba plan znała już cały na pamięć. No bo kto go miał pilnować jak nie ona?
Jasiek Jagiełło
Jasiek Jagiełło
Re: 36. mała posiadówa
Nie Kwi 19, 2020 9:18 pm
1

Budzę się stosunkowo wcześnie jak na mnie, bo, umówmy się, sen trzeba cenić, ale jakoś tak kręcę się z boku na bok już koło siódmej, i mimo że po drugiej stronie pokoju Jarek (pseudo żółty kark) jeszcze chrapie, ja postanawiam się podnieść z łóżka, albo przynajmniej wychylić, żeby dosięgnąć słuchawki, a potem przez następną godzinę posłuchać muzyki i posprawdzać, co tam debilnego koleżanki z klasy powstawiały na Instagrama. Koty, sutki, makijaż, koty, jedzenie, sutki... Nuda. Jak jest już po ósmej, a ja mam całego feeda obczajonego, to siadam na skraju łóżka, przeciągając się i ziewając najszerzej jak się da, oczywiście z efektami dźwiękowymi, ale Jara to, rzecz jasna, nie rusza, więc naciągam na dupę spodnie i wychodzę topless z pokoju, kierując się do kuchni.
- Elo, mordeczki, w ten piękny dzionek, który dał nam Pan - witam się w świetnym humorze, z uśmiechem od ucha do ucha, z obecnymi, Ziuta czochrając klasycznie ku jego niezadowoleniu po blond czuprynie, a potem patrząc w kierunku stojącej przy blacie kuchennym Kariny. - O żesz kurwa, co to jest? - mina mi rzednie i wzdrygam się wręcz, wskazując perfidnie palcem na jej twarz, a tak konkretniej to polik zamazany jakimś czarnym markerem, kiedy podchodzę bliżej i mrużę oczy, przyglądając się siostrze z bliska. - To jakiś nowy zjebany trend z Insta czy co? Bo nie nadążam - kręcę zrezygnowany głową, wzdychając ciężko i mijając ją w drodze do lodówki. Z niej wyciągam wątpliwej jakości mleko, wąchając podejrzliwie jego zawartość. - Ziutek, jadłeś coś? - pytam brata, bo o Karinę martwić się nie muszę, ona miała te swoje dziwne fit rzeczy, które smakowały jak trociny i nikt inny w tym domu by się ich nie tknął. - Jaki kot w ogóle? - interesuję się nagle, patrząc na przemian na rodzeństwo. - Mama wczoraj jakiegoś przywlekła chyba, jakby mało się ich tu kręciło - wzruszam ramionami, wywracając przy tym oczami, bo matka to akurat lubiła przynosić do domu przybłędy, które pojawiły się i znikały. I tak w kółko. - Poza tym, nie możesz sobie przywłaszczyć jakiegoś, który już się tu buja? - macham ręką dookoła, wskazując obszar... no, dookoła, nie? - Co ci tak zależy na kocie? - marszczę brwi, odkładając to mleko na blat i szukając misek na płatki.
Ziutek Jagiełło
Ziutek Jagiełło
Re: 36. mała posiadówa
Czw Kwi 23, 2020 10:01 am
Zamarł jak ryk siostry jak żołnierz na musztrze. Patrzył na nią tępym wzrokiem i starał się nie wybuchnąć śmiechem, żeby jej jeszcze bardziej nie rozjuszyć, bo w sumie nie wyglądała na taką, co to ma nastrój do żartów. Wolał się ulotnić do tej łazienki i przynieść to, co chciała, zanim wygłosiła resztę monologu... Oczywiście w łazience było tyle tych kosmetyków, że mogłaby otworzyć jakiś sklep, a młody nie miał pojęcia, co to on miał przynieść. Niestety, miał pamięć ryby. Omiótł wzrokiem półkę i asekuracyjnie wziął wszystkie płyny, które na nim stały. Może jeśli będzie taki nadgorliwy, to siostra zgodzi się jednak na tego kota?
Wrócił do niej i z niewinnym wzrokiem postawił obok lustra to, co zdobył, jednocześnie rejestrując obecność brata w pokoju. Co oni wszyscy nagle tak się zgromadzili? Trochę się wkurzył, bo Jasiek zaczął negować jego pomysł i szanse na to, że siostra zgodzi się na kota, drastycznie malały. Po co on tu przylazł w ogóle? Starał się nie okazywać zdenerwowania po sobie. Sam nie wiedział już, komu odpowiadać, skoro padł taki grad pytań.
- Jakieś chipsy pod łóżkiem znalazłem, a ty? - spytał, mając nadzieję, że ten zainteresuje się jednak tym jedzeniem i sobie stąd pójdzie. Na szczęście siostra wydawała się pochłonięta tym czymś na swojej buzi i była szansa, że może jednak nie usłyszała słów Jaśka.
Objął ją w talii i przytulił się od tyłu, nie chcąc jej zasłaniać widoku na lusterko, żeby mu ze złości nie wydziobała oka tym pędzelkiem czy co ona tam w ręce miała. Minus był taki, że nie mogła zobaczyć jego błagalnego wzroku, więc musiał przybrać odpowiedni ton.
- No kot taki dla mnie. Wytresuję go i będzie polował na szkodniki w ogródku. - Jakby to cokolwiek miało dać. Ich podwórkiem chyba nikt się nie interesował, a krecie kopce to w ogóle chyba nie cieszyły się żadną atencją. - Nie czaję majzy, a nie ma mi kto pomóc. Wiesz przecież - odpowiedział, zerkając kątem oka na brata. Może uda się go zwerbować do pomocy przy lekcjach? Będzie to wyglądało jak zawsze: rodzeństwo będzie odrabiać za niego zadania i się głowić, a Ziutek będzie tylko przytakiwał, że niby rozumie. Najpierw jednak należało pozwolić tamtemu cokolwiek zjeść, bo wiedział, że z pustym żołądkiem człowiek ma mniej cierpliwości.
Jasiek Jagiełło
Jasiek Jagiełło
Re: 36. mała posiadówa
Sro Kwi 29, 2020 10:05 am
- Chipsy to nie śniadanie - grożę palcem bratu, choć sam niejednokrotnie tak robiłem, co nie zmienia faktu, że dobrze by było, gdyby raz na jakiś czas Ziutek zjadł coś normalnego na śniadanie. Dlatego wyciągam dwie miski, nie jedną, napełniając je płatkami takimi, jakie znajduję w szafce, a jeżeli to zwykłe kukurydziane to trochę dosładzam i zalewam mlekiem. - Siadaj i jedz - wskazuję na miejsce przy stole, po czym sam przy nim zasiadam, orientując się, że łyżek zapomniałem. Nosz kurwa... Wstaję znów, tym razem odsuwając szufladę bez sztućcami, a pech chce, że akurat popycham przy tym w okolicach łokcia Karinę, która stara się poprawić te swoje dziwne bazgroły na policzku, sprawiając, że jest sto razy gorzej. - Jezu, sorry, siora - rzucam od razu, unosząc ręce na wysokość klatki piersiowej, jednocześnie mocno zaciskając zęby i wargi, byleby się nie roześmiać, bo wygląda naprawdę komicznie. Szczególnie teraz, kiedy kipi ze złości, mimo że to wszystko przecież przez przypadek i niespecjalnie. Czyli tak, jak każdy z nas został poczęty.
Ażeby zniknąć z pola rażenia blondynki, to z powrotem zasiadam przy stole, biorąc się za jedzenie płatków. Zerkam z politowaniem na Ziuta znad mojej miski, wywracając oczami. - Kota nie jest tak łatwo wytresować... chyba - rzucam, bo nie wydaje mi się, żeby one były przyzwyczajone do wydawania poleceń, komend i tak dalej. - Może Azorka byś spróbował, co? - podsuwam mu świetny pomysł, unosząc wysoko brwi, a wraz z nimi kąciki ust, wpakowując sobie kolejną łyżkę płatków do buzi. Na słowo majza to aż mi się w żołądku przewraca i fermentuje to, co zdążyłem już zjeść. - A co teraz bierzecie? - wywracam oczami. - Jak jakieś dodawanie i odejmowanie pisemne, to jeszcze kapuję, ale resztę... nie ma mowy - kręcę głową na boki, drapiąc się po karku, bo każdy wie, że przedmioty ścisłe to nie jest do końca moja bajka. - Czemu Piotrek cię nie pouczy, co? Jest najstarszy, więc powinien być najmądrzejszy - no, no, niedoczekanie - chyba że ty umiesz matmę, Karina - macham głową w jej stronę, mrużąc lekko oczy, bo tu niby pogania Ziuta do nauki, a pomóc nie ma komu, bo zajmuje się makijażem, który... będzie nosiła po domu? - A ty gdzieś wychodzisz, że się tak pindrzysz?
Karina Jagiełło
avatar
Re: 36. mała posiadówa
Sro Kwi 29, 2020 12:31 pm
Tatuaż kurwa na twarzy. Zaraz zrobię ci taki sam, no chodź tutaj – i już mu wymachiwać zaczęła eyelinerem przed buźką, żeby przypadkiem może kreskę czy dwie zrobić, a potem wcale nie pomóc w zmyciu WODOODPORNEGO kosmetyku. Z politowaniem spojrzała na Ziutka, który przyniósł jej z łazienki dosłownie każdą możliwą buteleczkę stojącą na tej półce i... od razu trochę złagodniała, bo raz, że między nimi był ten płyn który potrzebowała do doprowadzenia swojej twarzy do porządku, a dwa, że przecież się postarał, nie? Nie miała zamiaru czekać aż wszystko jej na policzku zaschnie, więc tak pół na pół słuchając co jej bracia mówią, już nalewała na wacik trochę płynu i próbowała wszystko zmyć, nachylając się nad lusterkiem. – Ziutek zjedz coś porządnego – swoje trzy grosze dorzucić musiała, bo przecież przez to wpatrywanie się we własne odbicie nawet nie zauważyła, że Jasiek już szykuje drugą miskę, nasypuje do niej płatki i KILO CUKRU, za który od razu by go zjebała, gdyby tylko cokolwiek zobaczyła. Przy okazji nie widziała też, że chce się dostać do szuflady ze sztućcami, więc po chwili połowę policzka miała w tym rozmazanym eyelinerze. – Ej no! – jęknęła, obrzucając tylko Jaśka tym swoim morderczym spojrzeniem i już wracając do zmywania tego, co prawie zaschnęło na amen, i kiedy wreszcie wyglądała jak normalny człowiek, to cały policzek miała czerwony od mocnego pocierania. – Azorek i wytresowanie? – no trochę się zdziwiła, bo ten pies to był taki dziki, że nawet na smycz nie dało się go zapiąć, a co dopiero wytresować do łapania jakichś szczurów. No i chyba psy to raczej się tym nie zajmowały? – Ziutek, a czy ty możesz mnie puścić? Trochę mi tak ciężko – i niby chciała się z jego uścisku wyswobodzić, ale na chwilę i tak odłożyła gdzieś na blat ten zużyty wacik i najmłodszego brata objęła, przy okazji poprawiając mu potargane wcześniej przez Jaśka włosy. Przecież musiał się na lekcjach online jakoś dobrze prezentować. – Piotrek chwilowo tu nie mieszka – to bardziej rzuciła do starszego z braci, patrząc na niego wymownie, by zaraz odsunąć od siebie Ziutka i odezwać się już do niego – Ale możesz go zapytać jak wpadnie. Pewnie będzie któregoś dnia w tygodniu. A teraz zjedz te płatki i idź chociaż posłuchać co? Bo jak nie będziesz nawet na lekcji to nie dowiesz się co teraz przerabiają – i znowu odwróciła się już do lusterka, biorąc głęboki wdech i eyeliner do ręki, bo musiała się serio uspokoić, żeby ta druga kreska wyszła jej idealnie równa niczym pierwsza. – Wychodzęna spacer do bankomatu dodała w myślach, jeszcze nie wiedząc, że będzie tego mocno żałować, bo ten sam bankomat zabierze jej kartę. – A ty to lekcji nie masz Jasiek? Weź daj dobry przykład.
Ziutek Jagiełło
Ziutek Jagiełło
Re: 36. mała posiadówa
Pią Maj 01, 2020 6:36 pm
Siedział przy stole, zajadając się płatkami i zerkając to na jedno, to na drugie. Prowadzili sobie między sobą monolog, a Ziutek czuł się bardzo dobrze, siedząc sobie i słuchając tej wymiany zdań. Kiedy tak się przerzucali słowami, to mógł ignorować niektóre pytania skierowane do niego, zwłaszcza te dotyczące szkoły, które były najbardziej "niewygodne".
- No nasz pies jest głupi jak but i ciężko będzie go wytresować - rzucił, chrupiąc płatkami. Wiedział, że to jedzenie go zbyt długo nie potrzyma, ale przynajmniej zapcha czymś żołądek, no i był wdzięczny bratu, że mu przyszykował jakieś papu. Odłożył łyżkę i rzucił rodzeństwu kolejne błagalne spojrzenie. - Serio nie mogę kota? Będzie mieszkał w moim łóżku.
Całą poprzedzającą noc wymyślał sobie plan na adopcję kota, a oni chcą mu to zniszczyć? To znaczy, Jasiek chyba bardziej, bo siostra przez moment wydawała się nawet przychylna temu pomysłowi. Może warto by pozwolić jej wybrać kota, żeby jeszcze bardziej zachęcić ją do zgody na prośbę Ziutka? Dobrze wiedział, że wszyscy kochają małe kotki i na pewno nikt by nie miał serca go wyrzucić, gdyby przyniósł takiego do domu. Może to też był dobry plan? Po prostu przynieść takie maleństwo i postawić wszystkich przed faktem dokonanym? Na początku sobie pomarudzą, a potem każdy wróci do swoich zajęć i prędzej czy później przestaną się interesować małym kotem.
Spojrzał na siostrę z jeszcze bardziej smutną miną, kiedy oznajmiła, że wychodzi. Najchętniej by się z nią przeszedł, ale też nie chciał zostawiać w połowie niedojedzonych (i tak cudownie słodkich) płatków, żeby nie robić przykrości bratu.
- A może oboje pomożecie? W końcu każde z was jest dobre z czegoś innego, a trochę tego wszystkiego jest... - powiedział, biorąc do ust kolejną łyżkę z porcją płatek. Może uda mu się trochę nadrobić zaległości, jeśli rodzeństwo się zgodzi.
Jasiek Jagiełło
Jasiek Jagiełło
Re: 36. mała posiadówa
Sob Maj 02, 2020 11:54 am
Dobrze, że zrobiłem unik, jak Karina próbowała wymalować mnie tymi swoimi specyfikami, bo jak widzę po ilości buteleczek, które przywlekł Ziutek z łazienki, ile potrzeba do zmycia tych całych kosmetyków, to aż mnie głowa zaczyna pobolewać. Serio laski musiały wydawać ile kasy na tej szajs? W sensie, ceny niektórych rzeczy znałem z katalogów, które podsyłał mi Mati, ale żeby aż tyle tego mieć? Lekka przesada, na którą kręcę głową na boki, zasiadając już przy stole.
- Mieszka, nie mieszka - wywracam oczami, wsadzając z impetem metalową łyżkę między płatki, że pewnie aż kilka kropel mleka skapnie na i tak brudny już stół. - Ale obowiązki wobec młodszego rodzeństwa chyba jakieś ma - dodaję ciut naburmuszony, bo to przecież jasne, że nie wyprowadził się na stałe, a za kilka tygodni wróci niczym syn marnotrawny, bez grosza przy dupie, z powrotem roszczący prawa do swojego pokoju, bo to jego, a tak szczerze, to po prostu wkurzało mnie to, że podczas jego nieobecności to ja latałem wszędzie, budując matce jakieś ołtarzyki, robiłem często zakupy, teraz się jeszcze okazywało, że Ziuta musiałem podszkolić, bo Karina akurat wychodziła. W czasie pandemii. W makijażu, który i tak zakryje maseczką. Czyli totalnie bez sensu. - Ja ci pomogę - rzucam, decydując się na delikatny uśmiech w stronę brata, bo młody nie jest tu przecież niczemu winien, że ma takie nieodpowiedzialne rodzeństwo, zostawiające go na pastwę losu, a tą pastwą losu była tez poniekąd nauka za mną, bo, nie oszukujmy się, głąb ze mnie do potęgi, skoro przez przedmioty ścisłe przyszło mi poprawiać rok, ale nie zamierzam z tego powodu olewać edukacji blondyna. - Tylko z matmy czy z czegoś jeszcze? - dopytuję, po czym zerkam na Karinę, trochę z wyrzutem, że podczas gdy Ziut chce, żebyśmy oboje zaangażowali się w pomoc w nadrobieniu zaległości w szkole, ona tak po prostu sobie wychodzi. I teraz jeszcze się przypierdala, żebym dobry przykład dał. - Nie, nie mam. Nie interesuj się, jestem dorosły, potrafię odczytać plan lekcji - zaciskam dłoń na łyżce, żeby nie powiedzieć czegoś więcej, nawet już na nią nie patrząc, tylko kręcąc głową na boki, po czym wpadam na zajebisty pomysł. - A jak nam dobrze pójdzie, to pójdziemy ci poszukać tego kota, co? - trącam Józefa lekko nogą pod stołem, posyłając mu znad miski szeroki uśmiech i oczko, bo jakoś tego naszego kochanego gnoja muszę zachęcić do nauki, nie? A jeden kto w tę stronę, czy w tamtą nie robił większej różnicy.
Karina Jagiełło
avatar
Re: 36. mała posiadówa
Wto Maj 12, 2020 4:54 pm
Jemu to powiedz – wzruszyła jedynie ramionami, bo nawet jeśli i jej nie podobała się wyprowadzka Piotrka, choć z trochę innego powodu niż to że Ziutkowi nie ma kto pomóc, to nic z tym nie mogła zrobić. To właśnie Piotrula jako najstarszy z ich rodzeństwa miał chyba prawo do wyniesienia się z tego domu wtedy kiedy chciał, jak każde z nich zresztą, i to w jego przypadku najmniej powinno ich to dziwić. A może też i obchodzić. – Ej a te płatki to wam wystarczą? – jeszcze się zainteresowała, bo kreskę prawie już skończyła i zanim zacznie wszystko sprzątać a potem wyniesie się z kuchni, mogła zajrzeć do lodówki i przynajmniej Ziutkowi dać coś więcej do jedzenia. Jeszcze tak naprawdę nie zdążyli jej nic odpowiedzieć, a już wyciągała dwa jogurty, które pewnie kupiła sobie do tych fit płatków albo owiadnki, i już podtykała je braciom pod nos. – Jak nie chcesz Jasiek to schowaj potem do lodówki. Ale ty Ziutek zjedz – w końcu nabiał to chyba dobry na kości, nie?
Powoli już zaczęła zbierać wszystkie swoje kosmetyki do jakiegoś pudełeczka, w którym je tu zniosła, słuchając rozmowy swoich braci i kątem oka patrząc czy Ziutek wziął ten dietetyczny jogurt czy odstawił go gdzieś na bok. Chcąc nie chcąc napotkała też wzrok Jaśka, a że głupia (no czasem) nie była, to od razu prawie zrozumiała o co mu chodzi i najchętniej wytknęłaby mu język, gdyby tylko chodziło o coś mniej ważnego niż przyszłość ich najmłodszego brata. – Ja to ci z plastyki pomogę jak masz coś namalować. Chociaż Piotrek byłby w tym i tak lepszy – rzuciła, nie pchając się nawet do pomocy w matematyce, którą najpierw sama by musiała sobie przypominać żeby młodemu rozwiązać jakieś zadania, a co dopiero cokolwiek z nich wytłumaczyć. – Albo angielski jak sobie nie radzisz – i tu to już by nawet zaangażowała w tą domową naukę Nicole, dzięki której Ziutek skończyłby szkołę z samymi szóstkami, serio. Jeszcze chwilę popatrzyła na swoich braci, wtrącając się dopiero kiedy ten starszy powiedział o szukaniu kota na własną rękę. – Ej nie, żadnego z ulicy nie weźmiecie. Przecież to może mieć pchły – najpierw Jaśkowi posłała wymowne spojrzenie, żeby ją poparł i wybił z głowy Ziutkowi ten pomysł, że pierwszy lepszy kot z ulicy będzie dobry. Może i mieli tu syf, ale jakichś kocich chorób nie potrzebowali na dodatek, prawda? – A popytajcie po sąsiadach czy ktoś ma jakieś małe, co? To wtedy wytresujesz go sobie od małego i będzie się ciebie słuchać Ziutek – no i tak spojrzała na najmłodszego brata, żeby zobaczyć czy się ucieszy na jej zgodę, a kiedy buźka mu się uśmiechnęła, odwróciła się do blatu kuchennego, żeby powoli zabierać swoje rzeczy. – Ale pamiętaj że to ty go karmisz. Jasne?
Ziutek Jagiełło
Ziutek Jagiełło
Re: 36. mała posiadówa
Sob Maj 16, 2020 11:20 am
Nic go bardziej nie ucieszyło dzisiejszego dnia, niż deklaracja rodzeństwa na pomoc w odrabianiu lekcji. Nawet trochę głupio mu się zrobiło, że pierwotnie miał taką myśl, żeby ich wykorzystać, aby zrobili to za niego. Skoro aż tak się angażują, to powinien wykazać choć trochę zainteresowania i może skupić się na tyle, żeby cokolwiek w głowie zostało? Nawet, jeśli takie informacje wytrzymywały w jego pamięci najdłużej do następnego dnia, ale zawsze to coś. Nie mógł nic poradzić na to, że ma pamięć ryby. Z czasem uznał, że taki po prostu się już urodził i nic się nie da z tym zrobić. A jeśli dołożyć jeszcze do tego lenistwo, to wychodzi to, co jest: nie chce mu się nawet uczyć na coś, co jest zadane na następny dzień. Odzywał się w nim bunt, że ktoś narzuca mu, czego ma się uczyć, a czego nie. Powinien sam o tym decydować! Już nie mógł się doczekać aż pójdzie na studia. Słyszał, że tam samemu się wybiera, z czego chcesz się uczyć i nie ma żadnych dodatkowych, zbędnych przedmiotów.
Inna sprawa, że pewnie nigdy nie pójdzie na studia, bo nawet na nie nie zarobi.
- Jeśli ogarniasz matmę, to pomóż z matmy - powiedział, jednocześnie uświadamiając sobie, że jest geniuszem. Skoro ma tyle rodzeństwa, a każdy jest lepszy z czegoś innego, to mógłby każdego podpytać o pomoc i może dzięki temu udałoby mu się ogarnąć wszystko? Pytanie, czy tamci będą to robić dobrowolnie, czy w końcu nie zorientują się, że młody pasożytuje. To chyba lepsze rozwiązanie niż olewanie szkoły, przynajmniej wtedy nikt się do niego nie przyczepi, że tego nie robi.
Wyściskał znowu siostrę z wdzięczności, że go pasie. Oczywiście, że był głodny. W zasadzie cały czas chodził głodny, bo taki wiek, ale nauczył się już to uczucie tłumić, żeby nie było uciążliwe, inaczej chyba by rozum postradał. Pochłonął jogurt w mgnieniu oka. Na wzmiankę o pomocy w lekcjach poczuł, że kocha ją jeszcze bardziej. Powstrzymał się jednak od kolejnych czułości, żeby przypadkiem nie przekroczyć jej granicy.
Jeszcze ciężej było mu to znieść, kiedy Karina dodała to zdanie o kocie. Znaczy, że się zgadza! Miał ochotę zwalić wszystko ze stołu i odbębnić dziki taniec szczęścia, ale Jasiek jeszcze nie zjadł swojej porcji, bo ciągle sobie dosypywał. Tasiemca ma, czy co?
- Jasne! - przytaknął i w tym momencie nie chciał się nawet zastanawiać nad tym, jak go będzie karmił. Pewnie będzie musiał latać do sklepu po jedzenie i w ogóle, ale to było teraz nie ważne! Kot będzie tylko jego i niech ktoś obcy waży się go tknąć. Będzie wszędzie z Ziutkiem chodził i wreszcie będzie miał kompana do swoich wypraw. A co ważniejsze, może rodzeństwo też go polubi za to, że będzie czyścił im podwórko od tych ohydnych kretów? - Pójdziecie ze mną po niego? - spytał z nadzieją w oczach. Skoro już oboje się zgodzili, to niech chociaż będą świadkami tego cudownego wydarzenia, jakim będzie adopcja jego własnego kociaka.
Jasiek Jagiełło
Jasiek Jagiełło
Re: 36. mała posiadówa
Wto Maj 19, 2020 4:54 pm
Rzucam okiem na ten jogurt, który stawia przede mną siostra, a widząc, w jakim tempie zostaje on pochłonięty przez Ziuta, wolnym ruchem przesuwam swój plastikowy kubeczek w jego stronę. - Masz, młody, zjedz za mnie. Nie lubię truskawkowego - kłamię w żywe oczy, tylko po to, żeby blondyn zaopiekował się opakowaniem numer dwa, bo czego się nie robiło dla młodszego brata, co? - Przyniosę ci dziś jakąś mega kanapkę z Shella, tylko powiedz, jaką chcesz - macham w jego kierunku głową, bo co to za problem schować bułkę w lodówce w miejsce, którego klienci przez szybkę nie dostrzegali, a na koniec zmiany wyciągnąć, głośno wzdychając teatralnie, noż kurde, nie sprzedała się, a do jutra nie wytrzyma, jaki pech, to ja wezmę do domu może, co? Stały patent. No ale fakt, Ziut był teraz w takim wieku, że musiał sporo jeść, więc miałem mu zamiar w tym pomóc.
Zupełnie jak w nauce z matmy. Ja cię kręcę... - Nie ogarniam, wiesz przecież, ale chyba ciężkich rzeczy tam teraz nie bierzecie, nie? - marszczę czoło, przyglądając się bratu, bo, tak jak mówiłem, to liczenie pisemne jeszcze byłem w stanie z nim rozwiązać, ale całą resztę już mniej. Pytanie, swoją drogą, ponawiam, bo za pierwszym razem brat nie odpowiedział mi, co takiego teraz im panie nauczycielki wykładają, bo tak szybko zajął się proszeniem o tego kota, na którego... nagle Karina wydaje pozwolenie. Tak, jakbyśmy w ogóle z bratem go potrzebowali, ehe. I jeszcze nie pozwala szukać kota po wsi, tylko po sąsiadach popytać... Kurwa, jakby ci sąsiedzi nas nie znali i byli skłonni bez słowa oddać w parszywe jagiełłowe ręce bezbronne stworzenie o czterech łapach, już to widzę. Nie komentuję nawet jej pomysłu, tylko kręcę głową na boki, wywracając oczami i kończąc pełną miskę płatków, mleko wypijając poprzez przechylenie szkła i głośne siorbnięcie na koniec. A potem wstałem z miejsca, mijając Karinę i wsadzając brudną miskę do zlewu, z którego naczynia praktycznie się już wysypywały, jak to zawsze zresztą. - PójdzieMY? - pytam Ziuta, specjalnie akcentując ostatnią sylabę i odwracając się twarzą w jego kierunku. - Nie słyszałeś, twoja siostra WYCHODZI? - przekomarzam się dalej, bo nerwa na Karinę mi nie mija, więc rzucam jej jeszcze mordercze spojrzenie i czekam z założonymi rękami, aż brat skończy drugi jogurt. - Kończ to i pokaż tą matmę - macham głową na wyjście z pomieszczenia, bo już wolałem na górze to ogarniać niż w tej zasyfionej kuchni. - A ty się pospiesz, z łaski swojej, na tym wychodnym, bo mam dzisiaj popołudnie - rzucam do Kariny przez ramię, bo z tego co wiem, to Jarków też nie było, a matka buszowała po lesie, więc mniej więcej od godziny dwunastej Ziutek zostawał sam w domu, bez opieki dorosłego, więc może akurat w tej roli się spełni?
Sponsored content
Re: 36. mała posiadówa

Skocz do: