IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Bartek Szopiński
Bartek Szopiński
20. Kici kici miał, będę ciebie brał
Wto Maj 12, 2020 2:28 pm
- 53 -


Od jakiś 15 minut wgapiał się znad telefonu, co takiego Julia wyprawiała z kotem na łóżku, wprawiając sam mebel w ruch i drżenie, któremu, umówmy się, nigdy nie miał nic przeciwko, ok, ale w sytuacji, w której to zajmowała się NIM, a nie Budyniem, tak? Starał się nie zwracać na nich większej uwagi, przeglądając najnowsze szesnastki, bo trochę miał do nadrobienia po wczorajszym wieczorze, który i tak był do dupy, bo zwinęli się z tych PGR-ów tak szybko, jak się pojawili. Scrollował więc spokojnie YouTube'a, jedną rękę podkładając pod głowę i dając tej zdziczałej dwójce wyładować energię, ale w pewnym momencie... nie no, miarka się przebrała, bo kiedy blondynka podskoczyła gwałtownie, a razem z nią materac, kot, i cała reszta, to Bartkowi wypadł z ręki telefon i spadł, jak to się zawsze felernie zdarzało, na sam środek twarzy z głośnym pluskiem. - No do kurw... - cudem nie przeklął do końca, ściągając telefon z twarzy i pocierając obolały nos, po czym spojrzał gniewnie na tą dwójkę, wypuszczając głośno powietrze przez nos - jakbym wiedział, że tak to się skończy, to byśmy go nie przygarnęli, na serio - rzucił niby to poważnie, żeby zabrzmieć groźnie, machnąwszy głową na szarego kotka, nieświadomego rzecz jasna, co się odjebało, ale wiadomo przecież, że nie byłby w stanie wyrzucić go z powrotem na wycieraczkę i radź sobie, kocie, sam. Szczególnie, że zaraz zanim, nie oszukujmy się, wybiegłaby Julia i tyle by ich widział. - Idźcie na dywan. Albo jego daj na dywan, a ty chodź do mnie wreszcie, no nie wiem - zaproponował, stale naburmuszony, bo jeszcze chwila, a serio rano na powitanie Julia w pierwszej kolejności będzie całować Budynia, a dopiero potem Bartka, już z szarymi kłakami na wargach. - Od razu widać, że to samiec, Boże - wywrócił jeszcze oczami, kręcąc głową na boki, po czym wznowił przerwany wcześniej filmik, patrząc kątem oka, czy Sowińska w dalszym ciągu wybierze zabawę z kotem, czy zabawę z Szopenem, bo tak naprawdę to był test, hehe.
Julka Sowińska
Julka Sowińska
Re: 20. Kici kici miał, będę ciebie brał
Wto Maj 12, 2020 9:24 pm
37.

No… kurwa, byłam na siebie turbo zła, że nie przewidziałam, że ta wczorajsza impreza to będzie taki niewypał, serio. Zaciągnęłam tam Bartka myśląc, że jakoś oderwiemy się oboje od tego gówna, które targało naszym życiem ostatnio, że napijemy się trochę, pobawimy się, potańczymy, pogadamy z ludźmi i wyluzujemy na pierwszej imprezie od wieków chyba, a tymczasem, no… zjebało się wszystko jeszcze bardziej i chyba jedynym plusem całej imprezy był fakt, że Szopen z Posłusznym sobie do gardeł nie skakali, o co wcześniej tak bardzo się martwiłam. Gaba jednak odpierdoliła cyrk porządnie, znów pokazując, jak bardzo potrzebuje być w centrum uwagi, by poprawnie funkcjonować i nie dość, że nie znając sytuacji oceniła to, jak potraktowałam Kamilę, to jeszcze opierdoliła mnie z góry na dół, bo tak, bo kurwa miała na to ochotę, a potem… a potem dojebała Bartkowi tak bardzo, że aż mi się płakać chciało i no… no zjebała nam imprezę w chuj, a my wróciliśmy do domu Szopińskiego w podłych nastrojach, choć ja to już byłam trochę pijana i jak się dzisiaj rano obudziłam, to nawet mnie trochę głowa bolała od kaca, bo przecież sama wyzerowałam chyba całą 0,7 Soplicy wczoraj z tych stresów i nerwów, masakra generalnie.
Plusem ostatnich dni z pewnością był jednak ten mały, szary kotek, który w szybkim czasie dość dobrze zaaklimatyzował się w pokoju Bartka, przyzwyczajając się do nowego życia i przestając chować się pod łóżko. Zdążyłam go już nakarmić i w ogóle, a teraz – wciąż w piżamie – bawiłam się z nim na łóżku, dłońmi sunąc pod kołdrą, którą on atakował za każdym razem, gdy zobaczył jakiś ruch. Szopiński słuchał sobie muzyki, więc ja to się wcale nie czułam winna, że się bawiłam z kotkiem, a nie z nim, ale no…
- O jezu, Budyń! – zawołałam wystraszona, bo na chwilę zagapiłam się na Bartka, a Budyń mi niespodziewanie dłoń zaatakował, tak, że aż ja na tym łóżku podskoczyłam, a mój ukochany chłopiec upuścił sobie telefon na twarz i… - Ojeju, Bartuś, przepraszam! – powiedziałam od razu, szczerze skruszona i zostawiłam póki co Budynia samego, przysuwając się do Szopińskiego i delikatnymi pocałunkami obsypując jego twarz. Ten tekst o kocie to zignorowałam, bo wiedziałam, że Bartek to był jak ten ojciec z memów, co nie chciał kota, a potem miał kota i bawił się z nim najwięcej z rodziny, i no byłam na milion procent pewna, że wcale nie żałował, że przygarnęliśmy Budynia.
- Słońce, nie bądź o niego zazdrosny, dobrze wiesz, że to ty jesteś moim ulubionym samcem. – dodałam jeszcze, uśmiechając się debilnie, by zaraz potem pocałunki przenieść na usta chłopaka i pozostać w tym miejscu jeszcze przez chwilę – Już się nie denerwuj. – mruknęłam, odsuwając twarz od Bartka, by móc mu się lepiej przyjrzeć, bo mogłam na niego tak patrzeć godzinami, nawet pomimo tego, że teraz mieliśmy nowego członka rodziny, który przecież też potrzebował bardzo dużo uwagi!
Bartek Szopiński
Bartek Szopiński
Re: 20. Kici kici miał, będę ciebie brał
Sro Maj 13, 2020 12:16 am
Nic dziwnego, że, żeby uratować sytuację, Julia po jakiś dwóch sekundach już znalazła się u boku Bartka, przepraszając go za zdarzenie. No, a brakowało tylko, żeby sobie nos złamał przez tego sierściucha! Wtedy to dopiero by miał wakacje na wycieraczce, z których nigdy by nie wrócił. Szopen w dalszym ciągu siedział naburmuszony, nawet kiedy dziewczyna składała na jego twarzy miliony pocałunków, który te ból nosa i istnienia miały załagodzić i... mimo że go uśmierzały, to przecież chłopak nie miał zamiaru tego tak od razu pokazywać, dobra? Zmarszczył więc czoło, kręcąc głową na boki, a kiedy blondynka rzuciła, że to on niby jest jej ulubionym samcem, spojrzał na nią spod byka, odwracając na chwilę wzrok od wyświetlacza telefonu. - Yhym. Jakoś zabawnie to okazujesz - mruknął tylko pod nosem, z powrotem skupiając swoją uwagę na telefonie i szybko orientując się, że to nie będzie takie proste, jak mu się wydawało. W sensie... to oglądanie szesnastek, nie? Bo teraz, jak się okazywało, Bartosz o wiele bardziej nabrał ochoty na oglądanie pewnej siedemnastki, która właśnie skradała mu pocałunki z samego centrum warg, zapominając nagle o tym szarym stworze, z którym do tej pory się bawiła. Nie żeby narzekał, raperzyny mogą poczekać.
Zamruczał więc pod nosem, kiedy na krótką chwilę wpiła mu się w usta, z niezadowoleniem obserwując, jak się nagle odsuwa, żeby coś powiedzieć. - Ok, nie będę - rzucił jakoś podejrzanie posłusznie, przełykając ślinę i patrząc wprost w jej czekoladowe ślepia - pod warunkiem, że ty też nie będziesz, jak ci coś powiem - dodał trochę ogólnikowo, kładąc telefon na swojej klatce piersiowej i lekko się podnosząc na łokciu. A widząc, że Julka spogląda na niego wyczekująco, westchnął głęboko i bez ceregieli sięgnął po szafki nocnej, wyciągając z szuflady przezroczyste zawiniątko z białym proszkiem w środku, które po chwili podał dziewczynie. - Uległem i kupiłem, kurwa... ale nic stąd nie wziąłem, przyrzekam - ułożył otwartą dłoń na klatce piersiowej, unosząc wysoko brwi - poczęstowałem tylko koleżankę, ale sam nic - powtórzył, w razie gdyby za pierwszym razem do niej nie doszło, biorąc głęboki oddech i czekając na jej reakcję. Tak właściwie to sam nie wiedział, czy chciał, żeby Julia spuściła woreczek w kiblu, czy żeby wzięła to z jego domu... Sęk w tym, czego nie chciał, a nie chciał, aby znalazła to sama z siebie, sięgając po prezerwatywę, bo zawiniątko trzymał przecież w tej samej szufladzie co gumy, bo gdyby się tak stało, to był pewien, że wtedy nie zdołałby już nigdy sprawić, żeby dziewczyna mu zaufała. - Wierzysz mi? - rzucił krótko, kiedy tyle się nie odzywała, nie móc wytrzymać tej głuchej ciszy. Nawet Budyń na chwilę się uspokoił, jakby wyczuł powagę sytuacji.
Julka Sowińska
Julka Sowińska
Re: 20. Kici kici miał, będę ciebie brał
Sro Maj 13, 2020 5:27 pm
Trochę mnie bawiła ta cała zazdrość Bartka o naszego nowego członka rodziny, no bo… serio? Być zazdrosnym o małego kotka? Szopiński to już chyba do reszty oszalał, ale z drugiej strony… to było całkiem słodkie, i no, wolałam, żeby był zazdrosny o Budynia w taki uroczy, niewinny sposób, niż żebyśmy kłócili się o tego zjebanego Kordiana, który postanowił mnie pocałować, a potem umówił się z moją młodszą siostrą, dopełniając Sowińskie challenge.
- Teraz lepiej? – szepnęłam, nadal rozbawiona sytuacją, ale odechciało mi się śmiać, gdy tak pogłębiłam ten nasz pocałunek, gdy na kilka sekund zupełnie nieśmiało wsunęłam język w usta Bartka, chcąc pokazać mu, że nic się nie zmieniło i wciąż to on był moim ulubionym samcem na całym świecie. Moje ciało zareagowała na chłopaka zupełnie instynktownie, a bicie mojego serca znacznie przyspieszyło. Szopen zaś wcale mnie nie odpychał, ani się nie odsuwał, więc no… chyba było lepiej, prawda?
- No to świetnie. – stwierdziłam z uśmiechem, gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy. Bartek nawet przerwał słuchanie szesnastek i odłożył telefon, co wydawało mi się bardzo dobrym znakiem, ale wtedy… powiedział coś, co sprawiło, że uśmiech od razu zniknął z mojej twarzy. Co? Co to miało znaczyć? Czemu miałam się denerwować i co takiego miał mi do powiedzenia mój ukochany chłopak?
Nerwowo przegryzłam dolną wargę, nie odsuwając się od Bartka, ale wpatrując się w niego intensywnie. Ja… denerwowałam się, no serio, a gdy zobaczyłam ten biały woreczek, który wyjął z szuflady… No… nie byłam głupia przecież, doskonale widziałam, co Szopen mi teraz pokazuje i domyślałam się też, co to znaczy, i kurwa jego mać, wcale mi się to nie podobało.
- Że co, kurwa? – wyrwało mi się, nim chłopak w ogóle zdążył dojść do słowa. Co to, kurwa, miało być w ogóle? Uniosłam się z klatki piersiowej Szopińskiego, poprawiając się do pozycji siedzącej, bo jakoś mi się odechciało dalszego przytulania z chłopakiem, który mi właśnie dragami wymachiwał przed nosem. No… kurwa… rozmawialiśmy przecież o tym, co nie? Bartek dobrze wiedział, co myślałam o narkotykach, a teraz, jak gdyby nigdy nic przyznawał się do tego, że no, kupił, ale niby nic nie wziął i… Sowińska, kurwa, ogarnij się. Przyznał ci się do wszystkiego, nie kłamał, nie masz prawa się wściekać… Nie musiał ci nic mówić, mógł to trzymać w sekrecie, a jednak tego nie zrobił…
Westchnęłam ciężko, bez słowa wyjmując chłopakowi woreczek z dłoni. Póki co nie umiałam skomentować jego słów, nie wiedziałam jak odpowiedzieć na jego pytanie, choć, no… wierzyłam mu, chyba mu wierzyłam… Na twarzy jednak malowało mi się ewidentne obrzydzenie. Nie czułam się komfortowo, trzymając w dłoni dragi, ale no, musiałam się ich pozbyć, po prostu.
Wstałam więc z łóżka i szybkim krokiem wyszłam z pokoju, by skierować się do łazienki, gdzie trzęsącymi się dłońmi otworzyłam woreczek i spuściłam zawiniątko w toalecie, bo… kurwa… nie miałam zamiaru pozwolić Bartkowi wrócić do ćpania, no nie, i chuj. Chyba, że Bartek to jednak postanowił za mną pójść i mnie powstrzymać? Dłońmi oparłam się o zimną umywalkę, zamykając oczy i potrzebując chwili dla siebie. Nie zamierzałam jednak długo zostać w tej łazience, wiedząc, że no… Bartek potrzebuje mojej reakcji, odpowiedzi i zapewnienia, że wszystko jest okej.
Bartek Szopiński
Bartek Szopiński
Re: 20. Kici kici miał, będę ciebie brał
Pią Maj 15, 2020 11:09 am
Najgorsze było to, że Bartek, czując, że Julia robi się coraz bardziej zaangażowana w te łóżkowe pieszczoty, tym samym niesamowicie podniecając jego, bo, umówmy się, ostatnio kochanie było ich trochę nie po drodze, bo Szopen całkowicie nie czuł mood'u ze względu na to, co spotkało Karinę, potem jeszcze ta sytuacja z Kordianem... god damn, zdążył poważnie zatęsknić za ciepłem skóry dziewczyny i jej kobiecymi kształtami, więc nic dziwnego, że też przyspieszyło mu tętno, ale... z tyłu głowy cały czas miał sytuację z Olgą i mimo że wydawało mu się, że nie zrobił nic złego, no może oprócz tego, że uległ i kupił na własną rękę, to bał się jej reakcji. Bał się, że mu nie uwierzy, bo jakieś tam podstawy do braku zaufania miała i na pewno byłby ostatnim, który robi jej z tego powodu jazdy, ale... z drugiej strony miał ogromną nadzieję, że doceni jego szczerość i to, że nie pozwolił dopuścić do sytuacji, w której znajduje te narkotyki i posądza go o ćpanie za jej plecami. Sytuacja z Kariną go popchnęła do tego, że czuł, że całkowicie ulegnie, to prawda, ale... nie stało się tak, za co dziękował sam nie wiedział komu, bo w Boga powątpiewał, w siebie momentami też, więc... grunt, że tego nie zrobił mimo namawiań Olgi.
Julia zareagowała gwałtownie jeszcze zanim Bartek zdążył cokolwiek powiedzieć, co było bezpośrednią reakcją na zobaczenie woreczka z białą zawartością. Chłopak westchnął tylko, starając się jej wytłumaczyć, skąd, dlaczego, jak, kiedy, ale... Sowińska jak poparzona wyskoczyła z łóżka, zabierając za sobą zawiniątko i głupiutkim umyśle Szopińskiego zrodziła się myśl, że może poleciała pokazać dragi babci, co, umówmy się, poskutkowałoby tym, że nawet ona by się od niego odwróciła i kazała mu wracać do Warszawy. Jeszcze do niedawna było to jego spełnienie marzeń; wrócić do stolicy, do dawnych znajomych, zarówno tych płci męskiej i żeńskiej, starych nawyków... Tęsknił za tym cholernie, kiedy wprowadził się do Niedolisek. Ale teraz? Nie wyobrażał sobie, żeby mógł tam wrócić jak gdyby nigdy nic. Nie wyobrażał sobie życia i związku na odległość, o ile tylko Julka nadal chciała z nim być, bo po tym opuszczeniu pokoju, nie był już tego taki stuprocentowo pewny...
Poniósł się do pozycji siedzącej, przełożywszy nogi na podłogę, słysząc, że dziewczyna nie schodzi na dół, za to udaje się do łazienki, z której doszedł go dźwięk spuszczania wody w kiblu, więc stało się jasne, co właśnie zrobiła. Westchnął głęboko, przejeżdżając otwartymi dłońmi po twarzy i orientując się, że wróciła do pokoju, milcząc, więc pewnie liczyła na jakieś dalsze wyjaśnienia, których... no, cholera, nie było. Powiedział jej przecież, jak to było, czego więcej oczekiwała? - Przepraszam? Kocham cię? Nie chciałem? Nie mam pojęcia, co chcesz ode mnie usłyszeć, Julia - wypalił wprost, patrząc na nią wyczekująco i spinając mięśnie twarzy. Wiedział, że może to być dla niej szok, ale... czy naprawdę? Nie spodziewała się, że jest człowiekiem słabej woli? Przecież go znała i wiedziała, że związek z Bartkiem nie będzie wiecznie usłany różami. O ile kiedykolwiek będzie.
Julka Sowińska
Julka Sowińska
Re: 20. Kici kici miał, będę ciebie brał
Nie Maj 17, 2020 10:32 pm
No… to nie było dla mnie łatwe. Cholernie chciałabym, żeby było, ale… no… nie. Zaciskając dłonie na umywalce odbywałam wewnętrzną walkę, w której serce walczyło z rozumem i na odwrót. Byłam… byłam na Bartka zła. Okłamał mnie, kupił dragi i nie w sumie wiedzieć kiedy polazł do jakiejś koleżanki, którą tylko poczęstował, ale przecież miał zamiar z nią ćpać i wyglądało to wszystko na maksa chujowo, ale… no… z drugiej strony, to nie zrobił nic złego, a teraz jeszcze przyznawał się przede mną do tego, co miał zamiar odjebać i przecież nie miałam prawo się na niego gniewać… prawda? Był ze mną szczery, a teraz wcale nie biegł za mną do łazienki, by powstrzymać mnie od spuszczenia narkotyków kiblu, więc kurwa, no, dla mojego niedoświadczonego z dragami rozumu oznaczało to, że Szopiński nie był ćpunem, no bo jakby był, to by mi nie pozwolił pozbyć się towaru, więc no… to był dobry znak.
Nie chciałam, by się zamartwiał. Bartek miał już na głowie wystarczająco dużo gównianych problemów, a ja nie chciałam dokładać mu kolejnych w postaci wiszącej w powietrzu kłótni, więc odbiłam się dłońmi od umywalki i jak gdyby nic wróciłam do pokoju, choć cała krew odpłynęła mi z twarzy i kolorem mogłam równać się z białymi ścianami w korytarzu. Szopiński natomiast siedział na łóżku, ze stopami na podłodze. Budyń grzecznie leżał na mojej poduszce, chyba nie chcąc skupiać na sobie zbyt wiele uwagi, jakby wyczuwając napięcie panujące między mną, a Szopenem. Ja natomiast bez słowa podeszłam do łóżka, siadając tuż obok Bartka, kłądąc głowę na jego ramieniu.
- Ja ciebie też. – powiedziałam po prostu, co dość mocno kontrastowało się z moim wcześniejszym wybuchem – Iiii… Bartek, przepraszam, że tak zareagowałam, ale no… nie spodziewałam się. – dodałam, bo kurwa, może i byłam naiwna, ale serio wierzyłam, że Szopiński nie będzie już wcale chciał wrócić do ćpania, ale no… myliłam się – Zajebiście się cieszę, że się przyznałeś do tego, wiesz? – stwierdziłam, unosząc głowę i poprawiając się na łóżku tak, by móc swobodnie patrzeć na mojego pięknego, zmartwionego i pokrzywdzonego przez los chłopca – Ale no… kurwa, Bartek… nie możesz wrócić do ćpania i… kim jest ta koleżanka, Bartek? I… kiedy ty u niej byłeś? – to nawet nie tak, że byłam teraz zazdrosna, czy coś, no kurwa… Nawet nie wiedziałam, po chuj go o to pytam, bo nie chciałam być tą laską, która zabrania chłopakowi spotkania się z koleżankami, ale no… chciałam wiedzieć, kim była laska, z którą mój chłopak miał zamiar ćpać.
Bartek Szopiński
Bartek Szopiński
Re: 20. Kici kici miał, będę ciebie brał
Pon Maj 18, 2020 2:50 pm
Te sekundy, które spędził sam z kotem w pokoju, podczas gdy Julia potrzebowała przerwy w łazience, dłużyły mu się w nieskończoność. Możliwe nawet, że mimowolnie zacisnął ręce na materacu łóżka, o które się opierał, ciężko wypuszczając powietrze przez nos. Nie czuł złości na siebie samego, bo... nie uważał, żeby jakoś szczególnie zawinił, załatwiając towar, z którego nie wziął ani kreseczki, a potem szczerze wyznał swojej dziewczynie, że hej, kupiłem, ale nie uległem silnej pokusie wzięcia, mimo że było mi w chuj ciężko. Nie oczekiwał, że Julia będzie z niego po stokroć dumna i jeszcze mu zaklaska, ale... ostatnimi czasy to miał wrażenie, że na wszystko reaguje właśnie w taki sposób, zbyt nerwowo niż wymaga tego sytuacja.
Jej ponowne pojawienie się w pokoju sprawiło, że Bartek natychmiast uniósł na dziewczynę wzrok, trochę zbolały i roztargniony, bo nie sądził, że cała ta otoczka wokół woreczka z białym proszkiem obróci się aż tak negatywnie w jego kierunku. Ani drgnął, kiedy Julia położyła głowę na jego ramieniu, tylko w dalszym nerwowo zaciskając mięśnie twarzy, starając się nie powiedzieć za dużo. - Też na taką nie wyglądasz - skomentował odnośnie tego, jakoby cieszyła się, że się przyznał, bo ni chuja nie było tego po blondynce widać. Nawet jeżeli Szopen na nią nie patrzył. No, uparty był w tej sytuacji jak osioł, bo najbardziej na świecie nie chciał wyjeżdżać jej z tekstem, że mogłaby chociaż zrozumieć, że jest mu najzwyczajniej w świecie źle ze świadomością tego, co przez ostatnie tygodnie miało miejsce, bo... przecież Julia robiła chyba wszystko, żeby pomóc mu się z tymi problemami natury psychicznej uporać, a Bartek nie chciał po prostu jej dokładać ich coraz, a już na pewno dać odczuć, że przegrywa na rzecz poczucia litości i empatii wobec Kariny, która poroniła ich dziecko. Bo nie przegrywała. Jemu po prostu nadal ciężko było zrozumieć fakt, że już nie musi na Jagiełło chuchać i dmuchać, że już nie jest od niego zależna. - A czy to ważne, kim jest? - odparł nagle niczym obrażony dzieciak, próbując grać na czas, bo wcale nie chciał wkopywać koleżanki z pracy Julii w całą tę intrygę, ale z drugiej strony... cholera, wiedział też, że na zatajaniu faktów związku nie zbudują, bo tych niewinnych tajemnic z czasem mogłoby się pojawić coraz więcej i więcej. - To Olga - rzucił więc, opuszczając głowę ze wstydu, że musiał w to wciągnąć Sucharską i zaciskając mocno wargi. - Przed tym, jak poszedłem do Kariny - i to głównie dlatego nie wziąłem, bo wiedziałem, że nie chcę być skuty podczas tak poważnej rozmowy, dodał jeszcze, karcąc się w myślach, że to głównie taki cel przyświecał temu, że nie pochylił się nad usypaną kreską. Debil. - A co? Gdybym jednak uległ i coś wziął, to rzuciłabyś mnie? - wypalił nagle niekontrolowanie, tym razem wbijając już w Sowińską intensywne spojrzenie, bo... Chryste, jakoś tak nagle krew się w nim wzburzyła, gdy przemyślał sprawę i rozkminiał przeróżne scenariusze tej akcji. - Ale powiedz szczerze, zostawiłabyś mnie? - brnął dalej, nie spuszczając z Julii wzroku, bo chciał za wszelką cenę dowiedzieć się, czy jakiś narkotykowy wyskok byłby w stanie skreślić go z jej życia.
Julka Sowińska
Julka Sowińska
Re: 20. Kici kici miał, będę ciebie brał
Pią Maj 22, 2020 1:59 pm
No… serio? W momencie, gdy ja stwierdziłam, że okej, kurwa, czaję, rozumiem i powinnam się w chuj cieszyć, że Szopen zamiast mnie okłamywać za plecami i walić kreski z jakimiś dupami, to on… kurwa, co, miał zamiar się teraz obrażać, czy o chuj chodziło? Aż się nie powstrzymałam i oczami wywróciłam na jego słowa, zupełnie nie wiedząc teraz, co powiedzieć i jak zareagować, no bo hej… tak, owszem, nie wyglądałam na szczęśliwą, bo czy laska, która właśnie się dowiadywała, że jej chłopak prawie poszedł ćpać, to powinna skakać z radości, czy jak to wygląda? No kurwa, nie byłam jeszcze nigdy w takiej sytuacji i byłam trochę wszystkim zmieszana, ale… naprawdę nie chciałam się kłócić z Bartkiem, dlatego boleśnie ugryzłam się w język, decydując się na pozostawienie jego słów bez komentarza.
- No… chyba tak… chyba chciałabym wiedzieć… – powiedziałam cicho, starając się, by mój głos brzmiał najłagodniej jak to się tylko dało. Obchodziłam się z Szopińskim jak z jajkiem, naprawdę cholernie starając się, by nie dokładać mu problemów i być dla niego wiecznym wsparciem, którego niewątpliwie potrzebował iiii no… miałam jakieś kretyńskie wrażenie, że nie wiem, kurwa, że czasami wkurzam go nawet tym, że go kocham i w zasadzie sama nie wiedziałam, po co chcę wiedzieć, z kim on tam sobie chciał ćpać. To przecież nie było tak, że miałam mu teraz zakazać kontaktów z laską, której imię poda, ale ja… no… chciałam wiedzieć i tyle.
- Co? – spytałam, zaskoczona podnosząc głowę z jego ramienia, bo… serio? Olga? Przyjaźniłyśmy się przecież i z tego co mi już Bartek zdążył w przeszłości powiedzieć, to oni też ze sobą byli blisko, na tyle blisko, że prawie się całowali i… no… nie zamierzałam robić dram, więc jedynie przetarłam dłonią twarz, wzdychając ciężko. Pokiwałam też tylko głową, na wieść, że stało się to tuż przed pójściem do Kariny i no… co… mogłam być jedynie zadowolona, że Bartek nie wziął, co nie?
Miałam ochotę po prostu się w chłopaka wtulić. Pocałować go i powiedzieć, że już okej, koniec tematu, nie jestem zła i wszystko jest w porządku, ale on… no… chyba miał trochę inne plany.
Kompletnie nie spodziewałam się jego pytania, serio. Spojrzałam więc na niego zaskoczona i… kurwa jego mać, co ja miałam odpowiedzieć? Nienawidziłam gdybać i zastanawiać się co by było gdyby, nie chciałam analizować sytuacji, które się nie wydarzyły, a które mogły mieć wpływ na moje obecne życie, ale co kurwa, miałam powiedzieć „nie powiem”, obrazić się i wyjść? Poprawiłam się na łóżku, dystansując się trochę od Bartka, już nie wtulając się w niego, a jedynie odpowiadając wzrokiem na jego intensywne spojrzenie i… my chyba jednak nie potrafiliśmy żyć normalnie, w spokoju i bez kłótni, serio…
- No… możliwe Bartek. – powiedziałam i nie wytrzymałam, musiałam spuścić wzrok, nie będąc w stanie dłużej patrzeć na te piękne, ciemne oczy, które pragnęły odpowiedzi – Ja… no… prawdopodobnie zaproponowałabym ci odwyk, a jeżeli byś odmówił, albo zaczął gadać, że tego nie potrzebujesz, no… wtedy bym z tobą zerwała. – wyznałam, nerwowo strzelając palcami dłoni i… mówiłam dokładnie to, co uważałam. Nie mogłabym być z Szopińskim, jeżeli by ćpał i nie uważał to za problem, bo kurwa… narkotyki to było najgorsze gówno świata, a nie da się pomóc komuś, kto tej pomocy nie chce, prawda? Złamałabym serce samej sobie, zrywając z Bartkiem, ale no… nie mogłabym być z kims, to ćpa, po prostu nie…
Bartek Szopiński
Bartek Szopiński
Re: 20. Kici kici miał, będę ciebie brał
Sob Maj 23, 2020 5:46 pm
Sam się nie mógł nadziwić, jak szybko ta ich rozmowa z kokieteryjnego zachęcenia do dania kotu przerwy i zajęcia się samcem alfa tego domu (ehkem) mogła zamienić się w kolejną kłótnie i gdybanie na temat tego, co by było gdyby... aha, czyli jednak Jula nie była gołosłowna i rozważała rozstanie, w razie gdyby Bartkowi powinęła się noga. Przyjął to na klatę, zaciskając mocno wargi i kiwając głową, choć widać było, że szczególnie zadowolony nie jest. Nie miał do Julii żalu o to, że szerzy swoje przekonania odnośnie narkotyków, bo ciężko zmienić punkt widzenia, jeżeli ktoś w tym wyskokowym świecie nigdy nie siedział. I za to też nie miał zamiaru jej karcić, bo to tylko i wyłącznie jej wybór, że z tego rodzaju używek nie korzystała, Bartek zresztą nigdy nie należał do pokroju ludzi, którzy namawiali drugą osobę na siłę, za wszelką cenę, bo... no kurwa, skoro nie chcesz, to więcej dla mnie, jasne jak słońce.
Na jej co podniósł tylko wzrok z podłogi, wbijając go w blondynkę z uniesioną brwią. - I co, teraz może jeszcze z nią mam się nie spotykać, bo mnie sprowadza za złą drogę, co? - rzucił, sam w sumie nie wiedząc, po co, skoro Julia nie wyraziła się jasno na temat tego, że mają się nie widywać, choć wyczuł, że taki obrót spraw akurat by ją usatysfakcjonował. Westchnął głośno, wstając tym razem z miejsca, bo dłużej już tak nie był w stanie wysiedzieć. - Surprise, surprise, ja już dawno zostałem sprowadzony na złą drogę. Dawniej niż ci się wydaje. Dlatego tutaj - wskazał na środek pokoju, gdzie jeszcze kilka tygodni temu zrobili kącik zwierzeń - dokładnie tutaj, o wszystkim ci powiedziałem, żebyś nie była zaskoczona, bo... powiem ci coś o narkomanach, a skoro chcesz mnie wysłać na odwyk, to własnie za takiego mnie masz, nie? Z TAKIMI JAK JA nigdy nie jest łatwo. NIGDY - podkreślił wagę swoich słów, głośno przełykając ślinę. Nie podnosił jakoś szczególnie głosu, po prostu mówił twardo i stanowczo, starając się uzmysłowić jej, że ich związek od samego początku usłany różami nie był i pewnie też nigdy nie będzie... A przynajmniej nie teraz, kiedy mieli po te 18 lat i głowami czasem byli daleko w tyle. Przynajmniej Szopen. - Powiedziałem ci też wtedy, że jeżeli cię to przerasta, możesz wyjść z pokoju i... ja to zrozumiem. Zaboli, ale zrozumiem - nabrał powietrza do płuc, choć widać było, że wypowiadanie tych słów sprawiało mu niemałą trudność - teraz daję ci tę szansę po raz drugi. Jeżeli to dla ciebie zbyt wiele; świadomość, że kiedyś może powinąć mi się noga, że po prostu nie wytrzymam i odlecę, że... że, kurwa, poczuję się tak bezsilny, że nie będę widział innego wyjścia, to... to po prostu wyjdź. Bez konsekwencji, bez żalu, wyjdź, nie będę miał ci tego za złe - wskazał dłonią na drzwi, a że nie był już w stanie dłużej na Julię patrzeć, w obawie przed tym, że może przy niej pęknąć i najzwyczajniej w świecie uronić łezkę, to wbił wzrok w podłogę, oddychając głęboko i zaciskając mocno wargi, myśląc sobie, nie, kurwa. Szopen, daj spokój, weź się w garść. Tak strasznie stronił przed tym, żeby jego dziewczyna mogła dostrzec te prawdziwe emocje, czując coraz szybciej narastającą gulę w gardle, bo... chyba właśnie boleśnie zdał sobie sprawę z tego, że... cholera, Julia naprawdę może wyjść i już nie wrócić. Nigdy. I, możecie się śmiać, ale chłopak chyba już powoli słyszał dźwięk łamiącego się na pół serca. I tak, mówię tutaj o jego własnym. Nieprawdopodobne, a jednak. Szopen miał serce.
Julka Sowińska
Julka Sowińska
Re: 20. Kici kici miał, będę ciebie brał
Nie Maj 24, 2020 11:11 pm
- Co? Nie, Bartek, wcale tak nie powiedziałam… Nie mam zamiaru ci zabraniać spotykania się z kimkolwiek, skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? – wyrzuciłam z siebie od razu, absolutnie zaskoczona obrotem, jaki przybrała nasza rozmowa. Jakby… totalnie nie spodziewałam się, że to wszystko eskaluje tak szybko, bo ja przecież wcale nie chciałam się kłócić, ale jak na dłoni widziałam złość, która wzbierała się w Bartku iiiiii trochę tego nie rozumiałam. Szopiński rozumiał moje słowa tak, jak chciał, a z łóżka zerwał się tak gwałtownie, jakbym mu co najmniej powiedziała, że nie wiem, kurwa, ruchałam się z połową wsi i chcę być w otwartym związku. Ja natomiast byłam w totalnym szoku i już nawet nie o te jebane dragi chodziło, tylko o to, jak Bartek szukał dziury w całym i jak intensywnie dążył do kłótni. Jakby… po chuj to wszystko? Nie mogliśmy po prostu normalnie porozmawiać, jak kurwa dorośli, cywilizowani ludzie, którymi przynajmniej w teorii byliśmy?
- Po pierwsze, kurwa, Bartek… nie mówię, że ktokolwiek sprowadza cię na złą drogę, okej? Zacznijmy od tego. – powiedziałam totalnie spokojnie, jakbym tłumaczyła coś absolutnie oczywistego małemu dziecku, bo Szopen to się w sumie teraz trochę jak takie dziecko zachowywał – A po drugie, skoro już twierdzisz, że na tej złej drodze już jesteś, to nie wiem, kurwa, zamierzasz tam zostać? To po chuj ze mną jesteś, co? Czemu po prostu nie wrócić do Warszawy i nie polecisz w ćpańsko z kolegami? – no generalnie chuj, bo nie udało mi się długo zachować spokoju tak, jak planowałam, ale… czy ktoś mógł mi się dziwić? Szopiński był bardzo blisko tego, by zacząć się na mnie drzeć, wkładał mi w usta słowa, których nigdy nie powiedziałam, a w tym wszystkim Budyń stał pod drzwiami i miałczał głośno, bo chyba wcale nie podobała mu się atmosfera panująca w pokoju.
- O chuj ci chodzi, co? Jakby… nie wiem, kurwa, nudzisz się i na siłę chcesz się kłócić? Nigdy nie nazwałam cię narkomanem i nigdy, nawet kurwa przez pół sekundy nie myślałam, że nasz związek może być łatwy, wiesz? – no… jego słowa mnie bolały i to cholernie. Zachowywał się tak, jakbym była dla niego kimś obcym, jakby kompletnie mnie nie znał, jakby nie wiedział, jak przeżywałam wpierdalanie się między niego i Karinę, jak bardzo poruszyła mnie jego burzliwa przeszłość… Byłam zmieszana, kurwa, nie wiedziałam co się dzieje i siedziałam jak ten skończony debil na łóżku chłopaka, który właśnie proponował mi, że mogę sobie wyjść z jego pokoju i tym samym z jego życia, skoro przerasta mnie jego narkotykowa przeszłość (a może i teraźniejszość?), a ja… milczałam przez chwilę, patrząc na niego zupełnie tak, jakby postradał rozum, bo kurwa, chyba to się właśnie stało.
- Nie wiem co ty sobie wkręcasz Bartek, bo kurwa, połowa tego, co mi powiedziałeś, to gówno prawda. – zaczęłam, przecierając dłońmi twarz, chcąc jakoś opanować narastające we mnie emocje – Czego chcesz ode mnie? Że co, kurwa, pociągniesz sobie kreseczkę, a ja zacznę ci bić brawo i kibicować? A może mam zacząć uderzać w balet z tobą, co? Kurwa… chcę ci pomóc, idioto, bo cię kocham w chuj, wiesz? – warknęłam, wstając w końcu z tego łózka, bo Bartek chyba na siłę chciał mnie z pokoju wypierdolić, a mi nie trzeba było dwa razy sugestii powtarzać… - Ale okej, kurwa… Jak chcesz, żebym wyszła, to okej, spoko, będziesz mógł wrócić sobie do swojego starego życia, do ruchania kogo popadnie, ćpania czego popadnie i wiecznej zabawy… Tego kurwa chcesz? Jak tak, to mi powiedz, to przestanę marnować swój czas i emocje na ratowanie kogoś, kto nie chce być ratowany. – powiedziałam, patrząc mu w oczy i oddychając nerwowo. Jakby… kurwa… może i przesadziłam, ale Bartek w chuj mnie sprowokował, a ja nie potrafiłam zachować spokoju w momencie, gdy mówił do mnie takie rzeczy, że serce pękało mi w pół.
Bartek Szopiński
Bartek Szopiński
Re: 20. Kici kici miał, będę ciebie brał
Sro Maj 27, 2020 12:02 pm
Problem Bartka był taki, że on te niedopowiedzenia, ciche westchnięcia, spuszczenie wzroku... on to wszystko interpretował sobie, jak chciał, na swój sposób, bo prawda była taka, że na zewnątrz może i był zajebistym chojrakiem, sądzącym, że jest mistrzem świata, przecież tak świetnie ogarnia życie i w ogóle, z dnia na dzień staje się na naszych oczach idealnym materiałem na partnera, ale... no, kurczę blade, nie. Wcale tak nie było. I mówię tutaj nie tylko o tym, że jego występki coraz bardziej oddalały go od tego wymarzonego stołka, ale też o tym, Szopen nie był w towarzystwie Julii tak pewien siebie, jakby się mogło wydawać. Sowińska sprawiała, że nagle był tym niepewnym siebie typeczkiem, który stał teraz przed nią całkiem bezradny, bo... cholera jasna, czy on jej właśnie zaproponował dobrowolne opuszczenie pomieszczenia, podczas gdy wcale nie chciał, aby tak zakończyła się ich historia?
Zbyt wiele razem przeszli, doświadczyli, przeżyli, żeby w ten sposób zakończyła się ich burzliwa znajomość, zdecydowanie. I Bartosz o tym wiedział, tylko ciężko mu było powiedzieć na głos, że najzwyczajniej w świecie boi się już stracić. A jeszcze bardziej boi się, że czym prędzej znajdzie sobie kogoś, z kim nie będzie miała tego typu problemów. W końcu... narkotyki, ciąże, poronienia, to wszystko mogło się okazać zbyt intensywne dla każdego nastolatka wchodzącego nieśmiało w dorosłe życie. A mimo wszystko Julia dalej wytrwała u jego boku.
- Nie chcę wracać do Warszawy - zdołał tylko mruknąć pod nosem, w dalszym ciągu nie podnosząc wzroku z podłogi, przed którym mignął mu tylko przestraszony Budyń. Nic, co wiązało się ze stolicą, go w tym momencie nie zachęcało do powrotu na stare śmieci, absolutnie nic. Ani te całonocne imprezy, po których człowiek ledwo na oczy widział, ani cokolwiek, co przypominało mu o życiu, jakie prowadził jeszcze rok temu. Chyba Gaba miała rację, mówiąc, że strasznie się przez ten czas zmienił, co? Choć, kurde, gdyby tak się zastanowić nad tymi imprezami... Nie no, żart. - Chcesz wysłać mnie na odwyk, myślałem, że lepszego świadectwa, że uważasz mnie za narkomana, dać nie można - wzruszył ramionami, bo dokładnie tak się w oczach Sowińskiej poczuł, co tu dużo mówić. Przecież to jasne, że już przy pierwszym spotkaniu zmuszą go do posadzenia swoich czterech liter na mega niewygodnym krześle, przedstawienia się i powiedzenia głośno, jestem narkomanem, nie ćpałem od tylu i tylu miesięcy. Nie tak było na filmach?
Na wszystkie jej pytania kręcił tylko głową, bo ani nie miał zamiaru jej namawiać na ćpanie, ani też próbować przekonać, jaki fajny odlot czeka po kresce. A już tym bardziej wymagać od niej, by to zaakceptowała. Poczuł po raz kolejny ogromną bezradność w sytuacji i... dopiero kiedy Julia podniosła się z łóżka i stanęła naprzeciwko niego z wyraźnym zamiarem opuszczenia pokoju, Bartek instynktownie złapał ją za nadgarstek, nie będąc absolutnie gotowym na to, aby w jaki sposób się z nią pożegnać. - Nie idź... - wyszeptał tylko, nabierając powietrza do płuc i głośno je wypuszczając, w miarę jak próbował się uspokoić. - Bez ciebie jestem nikim. A już na pewno nie osobą, którą chciałbym być - wzruszył ramieniem, patrząc jej głęboko w oczy, podczas gdy byli już dosyć blisko siebie. - Nie potrzebuję, żeby mnie naprawiać i ratować, tylko żeby przy mnie być. Na dobre i na złe. Po to ci dałem te prochy, żebyś uwierzyła, że CHCĘ się zmienić, ale... to nie jest takie proste, jak ci się wydaje. I wymaga czasu - zwolnił uścisk na nadgarstku dziewczyny, tym razem chwytając ją delikatnie za dłoń, podczas gdy wzroku nie spuszczał w dalszym ciągu z jej twarzy. - Postaram się być lepszy, naprawdę. Tylko daj mi trochę czasu - przejechał kciukiem po jej gładkiej dłoni, przełykając głośno ślinę i czekając na ostateczną decyzję Sowińskiej. - Julia, ok? - zniżył się lekko, aby spojrzeć jej prosto w oczy i delikatnie, ale to bardzo delikatnie się uśmiechnąć, bo znał już blondynkę na tyle, żeby wiedzieć, że nie opuści go w takiej sytuacji i nie trzaśnie drzwiami, co pewnie wiele dziewczyn już dawno na takim etapie by zrobiło. No chyba że się grubo mylił...
Julka Sowińska
Julka Sowińska
Re: 20. Kici kici miał, będę ciebie brał
Pią Maj 29, 2020 8:48 am
Chciałam być cierpliwa, naprawdę. Starałam się, walczyłam sama ze sobą i swoimi emocjami, chcąc być przy Bartku tak spokojna, jak to tylko było możliwe. Absolutnie doceniałam, że przyznał się do tego, że chciał ćpać i naprawdę, kurwa, kłótnia była totalnie ostatnim, czego chciałam teraz doświadczać, szczególnie po ostatniej imprezie i po cyrku, jaki odjebała Gaba, ale no… Szopen miał ewidentnie inne plany, a ja totalnie straciłam kontrolę nad sobą i spokój, który tak bardzo chciałam zachować.
Wybuchłam, po prostu. Mówiłam dużo i szybko, nie chcąc jednak unosić głosu i drzeć się na Bartka, bo przecież Budyń, Cola i babcia wciąż byli w domu i nie musieli słyszeć wszystkiego, o czym gadam z Bartkiem, ale… no… jak już zaczęłam mówić, to nie do końca potrafiłam się zatrzymać, a serce biło mi mocniej, i mocniej, i to nie wcale z pozytywnych emocji, które powinnam odczuwać przy moim ukochanym chłopaku…
- Och, boże, Szopiński… – aż oczami wywróciłam, bo choć kochałam Bartka tak, że aż z tej miłości bolało mnie serce, to czasami naprawdę mnie potwornie denerwował – Tak, powiedziałam tak, bo… no… ja nie miałam do czynienia z narkotykami, ani z ludźmi, którzy te narkotyki biorą, okej? Nigdy nie nazwałabym cię narkomanem, ani nie opakowała w biały kaftan bezpieczeństwa i wrzuciła do taksówki, żeby cię gdzieś wywieźli, tylko… no, jeśli byś ćpał, wiedząc, że nie powinieneś, to kurwa… to już znaczy, że jesteś uzależniony, a z uzależnieniem trzeba coś zrobić, tak? Więc no zaproponowałabym ci odwyk jako jedną z opcji, ale kurwa, weź… nie wysłałabym cię tam przecież na siłę, bo jesteśmy w związku, a w związku trzeba chodzić na kompromisy i ustalać jakieś takie rzeczy, które pasują i mi, i tobie, rozumiesz? – już serio pojęcia nie miałam, jak mu to wszystko wyjaśniać, a się totalnie i na maksa starałam…
Przez chwilę… przez chwilę naprawdę chciałam wyjść. Miałam zamiar odwrócić się na pięcie i opuścić pokój Bartka na jego własne życzenie, bo miałam dość tego, że chłopak zachowuje się dosłownie tak, jakby chciał, żebym wyszła, żebym z nim zerwała, a żeby on mógł później opowiadać wszystkim, jak okropna i beznadziejna jestem. Byłam dosłownie o krok od tego, by rzucić tym wszystkim w cholerę i złamać serce samej sobie, ale wtedy… Bartek chwycił mnie za nadgarstek, zatrzymując mnie, a ja głośno odetchnęłam z ulgą, wlepiając wzrok w oczy chłopaka.
- Przestań… Nie jesteś nikim, Bartek i nawet beze mnie jesteś najwspanialszym chłopakiem, jakiego znam… – odpowiedziałam automatycznie, znów cicho wzdychając i Szopen od razu mógł zauważyć, że znaczne spuściłam z tonu, byłam spokojniejsza i… to zdecydowanie był koniec naszej kłótni. Słuchałam jego słów, zupełnie nagle czując się jak najgorszy człowiek świata. Nie miałam prawa się denerwować, mówić tych wszystkich rzeczy do Bartka. On mnie potrzebował, a ja naciskałam na niego, krzyczałam i raniłam go tak, jak nikt inny i… kurwa, no… było mi na maksa głupio przecież…
- Bartek… chcę być przy tobie, będę przy tobie, tylko… no… nie odpychaj mnie, proszę… – jęknęłam słabo, już zmęczona tą kłótnią, ale kurwa, no… to trochę tak było, że jeszcze kilka sekund temu Bartek robił wszystko, bym wyszła i teraz już nie wiedziałam, czy to wszystko to moja wina, czy jego, ale no… to chyba była nasza wspólna wina, po prostu – Dobrze… przepraszam… za to… – mruknęłam, machając gdzieś w powietrze dłonią, za którą mnie nie trzymał, żeby mu pokazać, że no, przepraszałam go za ten swój wybuch. I nie wiedziałam co jeszcze dodać, bo choć chciałam mu powiedzieć, że go kocham, że dam mu tyle czasu ile potrzebuje, że wierzę w niego i zawsze będę go wspierać… To po prostu go przytuliłam, obejmując go w talii, głowę układając na jego klatce piersiowej i… ten gest miał przekazać chłopakowi wszystkie moje uczucia i emocje, chciałam go wspierać i być przy nim, zawsze…
Bartek Szopiński
Bartek Szopiński
Re: 20. Kici kici miał, będę ciebie brał
Sro Paź 21, 2020 10:57 pm
- Wiem, wiem... Ja też przepraszam - odparłem w końcu głosem wyraźnie spokojniejszym niż przez cały ogół kłótni, zdając sobie sprawę, że oboje nieźle rozdmuchaliśmy kwestię, którą można było rozwiązać zupełnie inaczej, z całą pewnością znacznie bardziej pokojowo i bez niepotrzebnych nerwów. Pytanie tylko, czy my tak w ogóle potrafiliśmy? Kiedykolwiek? - Nie chcę się już kłócić o to gówno, naprawdę - mruknąłem jeszcze pod nosem, nazywając rzeczy po imieniu, bo przecież doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że narkotyki to nic dobrego, tak? Szczególnie, jeżeli po raz kolejny rujnowały mi najbardziej szczerą relację, jaką kiedykolwiek udało mi się zbudować. Relację, na której zależało mi, jak na żadnej innej. Relację, której wizja końca łamała mi serce na drobne kawałeczki, które z całą pewnością próbowałbym skleić za pomocą tego, co jeszcze przez sekundą Sowińska spuściła w klopie, niestety. Niby dlaczego w pierwszej kolejności zdecydowałem się kupić to niewielkie białe zawiniątko, do którego posiadania się blondynce przyznałem, co? A no dlatego, że poczułem się zajebiście bezsilny i słaby. A gdybym stracił Julię, to możecie mi wierzyć, byłbym, hands down, najsłabszym człowiekiem na ziemi.  - Musimy przestać się tak unosić i nawzajem tak negatywnie nakręcać, bo jak bardzo lubię się z tobą godzić - aż głupi uśmieszek przeleciał mi po twarzy, kiedy tym samym nawiedziły mnie między innymi obrazy spod prysznica, po burzliwej kłótni o moją bujną historię z panienkami - tak naprawdę nienawidzę momentu, w którym krzyczymy i rozważamy najczarniejsze scenariusze, do których nie chcemy przecież doprowadzić, prawda? - bardziej stwierdziłem aniżeli zapytałem, wydaje mi się, za naszą dwójkę, po czym przełknąłem głośno ślinę, unosząc kącik ust ku górze, czując, że powoli wychodzimy na prostą. Jak zawsze.
Coraz pewniej splotłem nasze palce razem, a następnie przesunąłem w kierunku swoich warg jej delikatną dłoń, na której wierzchu złożyłem przydługi pocałunek, patrząc nieustannie dziewczynie głęboko w oczy. Oczywiście, że nie miałem zamiaru jej teraz stąd wypuścić, ani tym bardziej po raz kolejny zasugerować, gdzie są drzwi, bo nie chciałem tak łatwo się poddawać. Ona tym bardziej, co wyraźnie mi zasygnalizowała, tym samym oferując potrzebną pomoc. - Dobrze, nie będę - obiecałem jeszcze odnośnie tego odpychania jej osoby, po raz kolejny decydując się na coraz to śmielszy uśmiech w jej kierunku. A potem, niewiele myśląc, przyciągnąłem blondynkę do siebie, ciasno zatrzymując jej ciało w uścisku, brodę opierając na czubku jej głowy. Głośno wypuściłem z ulgą powietrze z płuc, nie omieszkując przypomnieć Sowińskiej, że ją kocham, gładząc dłonią jej miękkie włosy, w międzyczasie orientując się, że Budyń ociera się swoim ciałem o nasze nogi. Oderwałem się więc delikatnie od dziewczyny, biorąc kota na ręce, aczkolwiek równie szybko przekazując zwierzę Julii. - No, mordo, do matki idź, co? Ojciec zajęty jest - zaśmiałem się, po czym pozwalając tej dwójce zacieśniać więzi, wyłożyłem się z powrotem na łóżku, nadrabiając szesnastki, których oglądanie przerwała mi niewarta zachodu kłótnia, która, mam nadzieję, jak najszybciej odejdzie w zapomnienie.

/ zt. x2
Sponsored content
Re: 20. Kici kici miał, będę ciebie brał

Skocz do: