IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Sandra Sawicka
Sandra Sawicka
1. życie to nie fair play
Sob Maj 16, 2020 7:00 pm
Nie wiem, jakim cudem udało mi się dotrzeć aż do Zyglera na Mostową. Dobrze, że mi się udało od niego wyciągnąć ten adres dokładny to nie miałam problemu z lokalizacją, gorzej, że im bardziej się od tych PGRów oddalałam, to bardziej bolała mnie ręką, serce, buzia, ale i resztki godności, które z każdym kolejnym krokiem ode mnie uciekały, kiedy uświadamiałam sobie co zrobiłam, a co zrobiłam? Z zazdrości nabiłam Karinę Jagiełło i złamałam sobie rękę na jej buzi. To było żałosne, to było straszne i okropne, ale i satysfakcjonujące. Obecnie czuję, że to wydarzenie niejako będzie czy jest katalizatorem to całkowitego zamknięcia tematu Antka i blondynki. Za dużo mnie to kosztowało nerwów, przez te kilka lat stałam się, jakimś kłębkiem nerwów, który dla Antka zrobi wszystko i to było zdecydowanie za dużo, trzeba się było wyleczyć.
Do domu na razie wracać nie mogłam; piesek został u babci, bo nie planowałam wrócić do siebie rano, więc był w dobrych rękach to jeszcze potrzebny mi był ktoś, kto i mną się zaopiekuje i co najważniejsze zawiezie do lekarza, bo puchł mi ten nadgarstek z każdą minutą co raz bardziej.
To było nie fair w stosunku do Michała i pewnie jeszcze przyjdzie mi za to zapłacić, ale nie miałam nikogo innego do kogo mogłabym się odezwać i poprosić o pomoc. Tak szczerze, to bardzo byłam samotna na świecie, rodziców nie miałam, babcia z każdym rokiem też nie młodniała, a na Antka nie chciałam już liczyć. Była jeszcze Tośka, ale jej oskarżycielski wzrok i słynne już "A nie mówiłam" nie było tym co chciałam teraz usłyszeć.
Dalej trzymam ten nadgarstek blisko siebie byleby łapką nie wykonywać szybkich (właściwie to jakichkolwiek) ruchów, a drugą wyciągam w stronę drzwi. Jest środek nocy, na mojej twarzy może dalej znajdywać się zaschnięta krew, która wydobyła się z mego nosa. Jestem pewna, że wyglądam jak siedem nieszczęść. Otwiera drzwi i jak go widzę to już nie wytrzymuje z tych emocji. Łzy same mi napływają do oczu, przygryzam wargę, jakby to miało zatamować to wszystko; ból emocjonalny i fizyczny, ale to nic nie daje. Milczę tak przez chwilę, a gdy wreszcie się uspokajam i jestem w stanie powiedzieć cokolwiek, mówię - Przepraszam, że się nie odzywałam, ale nie miałam się do kogo zwrócić, mogłoby się wydawać - wzruszam ramionami, odwracając wzrok w bok z wstydu - Mógłbyś mnie zawieść do szpitala? Chyba złamałam rękę - rzucam na jednym tchu i czuję, jak mi staje gula w gardle. Nie potrafię na niego spojrzeć, bo boje się co tam zastanę. W każdym razie spodziewam się wszystkiego. Krzyku, smutku, wkurwienia, nie wiem, trochę nawet żałuję, że tu przyszłam, ale innego wyjścia za bardzo nie posiadałam.
Michał Zygler
Michał Zygler
Re: 1. życie to nie fair play
Nie Maj 17, 2020 1:26 am
Nie powiem, ale fakt, że Sandra się do mnie nie odzywała, z każdym dniem przytłaczał mnie coraz bardziej, szczególnie, że nasze ostatnie spotkanie zakończyło się wiadomo jak. Nie wiedziałem, czy już naprawdę nie chciała utrzymywać ze mną jakiegokolwiek kontaktu po tym, co zobaczyła i usłyszała, bo może wolała starą wersję mnie, a ta nowa ją przerażała? Czy może nie przypadła jej do końca do gustu, pomimo tego, że jej ruchy i zachowanie w łóżku świadczyły o czymś zupełnie innym? A może zwyczajnie nie miała czasu na spotkanie ze mną, przyjacielem, kochankiem, czy chuj w sumie wie kim. Chciałem o niej zapomnieć, o tym co się stało, bo może na serio nie miało to sensu. Może do niej też DTP dotarło, że nasze zbliżenie było jedynie jednym wielkim błędem, do którego nigdy nie powinno dojść?
Każdy dzień wydawał mi się taki sam, z każdym kolejnym też coraz bardziej wymazywałem ją z pamięci, a przynajmniej te obrazy, których nigdy nie powinienem zobaczyć. Błąkałem się bez celu po mieszkaniu, jeździłem kurwa w środku nocy do biedry do Sanoka, wioząc przy okazji jakąś histeryczkę... czyli jednym słowem mówiąc, w sumie to zdaniem - nie robiłem nic. Dzisiejszy wieczór wyglądał podobnie, siedziałem przy otwartym oknie, jarałem szluga i zapijałem zimną colą, zupełnie tracąc poczucie czasu. Noc była chyba ciepła, przynajmniej nie odczuwałem jakiejś drastycznej zmiany temperatury, a siedząc przy tym oknie bez koszulki, jedynie w dresach, było mi całkiem przyjemnie. Jednak nagle usłyszałem pukanie do drzwi i szczerze? Początkowo nawet nie chciało mi się wstawać i otwierać. Był środek nocy, nie? Jednak coś mnie tknęło i ostatecznie zdecydowałem się otworzyć te drzwi i... zobaczyłem Sandrę. Z zaschniętą krwią na twarzy, z tą ręką, którą trzymała przy sobie w taki dziwny sposób. Nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć, chciałem spytać, co się stało, jednak nie potrafiłem. I wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę, dopóki ona nie zaczęła mówić. Czyli co, myślała, że jednym przepraszam załatwi całą sprawę? Że przyszła nagle, w nocy, obita, a ja co, będę skakał ze szczęścia z tego powodu? Trochę mnie zabolało to, że przypomniała sobie o mnie dopiero wtedy, kiedy tak na dobrą sprawę potrzebowała mojej pomocy, wcześniej w ogóle założę się, że nawet o mnie nie pomyślała. -Wejdź na chwilę, zaraz cię zawiozę- musiałem się ubrać przecież, dlatego zniknąłem na moment w pokoju, wciągnąłem na siebie jakąś bluzę, buty, cokolwiek, po czym wróciłem do niej, ujmując jej twarz w dwa palce, by przyjrzeć się jej twarzy, w sumie to tej krwi, która na niej była. -A powiesz mi przynajmniej, co się stało? Czy uznajemy, że nie ma tematu i bez słowa mam cię zawieźć do tego szpitala?- spytałem, może niepotrzebnie dodając nutkę ironii do swojego głosu, jednak czego ona się spodziewała? Szukałem jeszcze tylko kluczyków do samochodu, nieustannie oczekując odpowiedzi z jej strony. Bo jakiekolwiek wytłumaczenie mi się chyba należało.

Skocz do: