IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Karina Jagiełło
avatar
38. Zamykam oczy, byłeś uroczy, będę udawać, że już nie boli
Nie Maj 17, 2020 10:34 pm
    42.

Nie umiałam wytłumaczyć ani swojego zniknięcia z imprezy Piotrkowi, który jeszcze o niczym co się stało nie wiedział, ani całej rodzinie dlaczego nagle w zamrażarce nie ma ani jednej mrożonki, nawet jeśli część z nich i tak widziała już moją twarz czy to wczoraj kiedy Antek odprowadził mnie do domu, a potem wyszedł dopiero kiedy wykąpana leżałam już w łóżku, czy z samego rana. Podobno jedna paczka w zupełności by wystarczyła, ale kiedy zobaczyłam się rano w lustrze to serio, miałam ochotę płakać. I wiecie co? Płakałam, z początku co piętnaście minut zmieniając mrożone jagody na mrożone warzywa czy szukając w necie sposobów na szybsze pozbycie się siniaków, które miałam teraz pod okiem, gdzieś na brodzie i nawet przy ustach, z których powoli dopiero schodziła opuchlizna. Wczoraj to musiałam wyglądać co najmniej tak, jakby mi o jeden mililitr za dużo wstrzyknęli w obie wargi (i bez powiększania ust wreszcie wiedziałam jak będę wyglądać, kiedy już się na to zdecyduję, to jedyny plus lol), pomijając całą tą krew którą zmywałam z siebie z obrzydzeniem i na pewno jakimś trudem, bo jak tylko wycofałam się z pola walki (heh, walki) to jeszcze po drodze sięgnęłam po butelkę wódki którą gdzieś tam wcześniej na bok odstawiłam. Dzięki temu przynajmniej łatwiej mi się wracało do domu kiedy wreszcie wywierzgałam nogami tak, że Czekalski odstawił mnie na ziemię, no i z większą łatwością odsuwało te myśli o Sawickiej ze złamaną kością czy Czekim który... który nagrywał to wszystko tak jakby oglądał jakieś pierwsze lepsze laski a nie mnie. I na którego oczywiście byłam do teraz śmiertelnie obrażona.
Ale dźwięk dzwonka przywrócił mnie na ziemię, bo nie przywykłam jeszcze do tego, że ktokolwiek go tak po prostu używa zamiast wejść bez pukania i skierować się do pokoju któregoś z moich braci, lub nieco rzadziej do mojego. I tak byłam już na dole, w kuchni, zmieniając jedną mrożonkę na drugą, więc zapominając na chwilę o tym jak wygląda moja twarz podeszłam do tych drzwi, od razu otwierając je szeroko i.. i poważnie, Antek? Tutaj? – Ale Piotrka tu nie ma – wypaliłam, nie zakładając przecież że przyszedł do mnie po tym jak wczoraj nie raz, a jeszcze co najmniej dwa razy wyrzuciłam mu że jest zwykłym frajerem, nawet wtedy gdy niósł mnie na rękach. Ale zamiast tak po prostu zamknąć przed nim drzwi, zostawiłam je otwarte wycofując się do środka i chowając przed Czekalskim twarz, bo... no co, bo mnie jeszcze takiej nie widział? A wczoraj? – On to na Kruczej gdzieś chyba mieszka teraz. Już dosyć długo, na pewno ci mowił – dorzuciłam, chowając już mrożone owoce do zamrażarki i mimo wszystko chowając się też trochę przed Czekim. Bo teraz to nawet najbardziej błyszczący się błyszczyk nie poprawiłby sytuacji.
Antek Czekalski
Antek Czekalski
Re: 38. Zamykam oczy, byłeś uroczy, będę udawać, że już nie boli
Pon Maj 18, 2020 9:50 pm
Nic nowego, że zwykle najlepsze melanże kończyły się jakąś dramą. No ale ta z wczoraj, to trochę przerosła moje oczekiwania. Czy czułem się winny tego, że Karina dostała w dyńkę od Sandry? Nie bardzo. Czy było mi jej szkoda? No pewnie. Czy mogłem odpuścić sobie kamerowanie tej akcji telefonem? Być może. Jedno jest pewne, zeszłej nocy dużo się wydarzyło, no i nawet jeśli mniej więcej sto pisiont razy zostałem wyzwany od frajera, to jednak wolałem upewnić się, że z żonką Holiłudu wszystko w porządku. Głównie dla spokoju własnego ducha, no i też trochę dlatego, że się martwiłem, nie? Chociaż Sandra mnie chamsko podsumowała w sms'ie, że nie mam serca, to jednak wydaje mi się, że jakieś tam jednak w mojej klatce sercowej bije. Może niekoniecznie dla kogoś wyjątkowego, jak to się w filmach romantycznych pokazuje, ale jest kilka osób na świecie, co bym za nimi w ogień polazł. Czy taką osobą była Karina? Właściwie sam nie wiem, bo jakby już dawno, daaaawno temu, obiecałem sobie, że nie będę się angażował emocjonalnie w relacje z kobietami. Przynajmniej dopóki się nie przekonam, że sytuacja z mojego poprzedniego związku się nie powtórzy. Z Jagiełło takiej gwarancji nie miałem i chociaż kusiła mnie niebezpiecznie wdziękami, no to cóż, moje zaufanie względem jej osoby było dość... potyrane. Stoję przed drzwiami domu Jagiełłów, z muller milchem w łapie, zakupionym w Żabie jakieś piętnaście minut temu i kminię czy to wystarczy, żeby wpuściła mnie do chałupy. Jak mi blondynka uchyla drzwi i widzę ją teraz w całej okazałości, no to zaciskam mocno wargi w wąską kreseczkę, bo kurwa, widok pobitej Kariny na trzeźwo, jest mocno nieprzyjemny. Wczoraj jakoś ten obraz nie wrył się aż tak bardzo w pamięć. Mimo wszystko, staram się na te siniaki i opuchliznę zbyt chamsko nie patrzeć, żeby się biedna nie podłamała, a sam przecież jako osoba, która wielokrotnie ryj obity miała, wiem, że do wesela się zagoi. Pytanie tylko do czyjego? Pauli z Karolem? Hehe, może dostanę zaproszenie. - A... to jak Piotrka nie ma, to ja do domu lecę - rzucam na luzie i krok do tyłu robię, że niby serio, ja tu do jej starszego brata przyszedłem. Gdy czuję na sobie jej chłodny wzrok, to się uśmiecham głupio, drapiąc się prawą dłonią po karku, no bo się orientuję, że chyba jednak żart się blondynce nie spodobał. - Sorki, kacowy humor średnio wchodzi - wzruszam ramionami, a kiedy dziewczyna zostawia za sobą otwarte drzwi, no to wślizguję się za nią do środka. - Przecież przyszedłem do ciebie, nie? Żeby ogarnąć jak tam się czujesz i w ogóle... Nawet ci coś na kaca kupiłem, o - no i wyciągam w jej stronę tą marną butelkę mlecznego napoju, jakby miało to teraz Karinie otrzeć wczorajsze łzy. - Słuchaj, Sandra była naćpana, nie wiedziała co robi, zwykle jest bardzo wrażliwa i obiecuję, że to się nigdy nie powtórzy - lol, w sumie to Sandra powinna obiecać i wszystkie zazdrosne o mnie laski, z którymi od czasu do czasu się pukam, ale... No co mam powiedzieć? Głupio wyszło. Chociaż tak jak stwierdziłem już wczoraj, nie odpowiadam za czyny innych ludzi. Mogłem po prostu lepiej zareagować.- I zanim coś powiesz o mnie, to moment, wyprzedzę cię... Bo wiem, że moje zachowanie też nie było do końca spoko i przepraszam, że nie zareagowałem na to wszystko wcześniej - opadam ciężko na kuchenne krzesło, dając jej w końcu dojść do głosu.
Karina Jagiełło
avatar
Re: 38. Zamykam oczy, byłeś uroczy, będę udawać, że już nie boli
Pon Maj 18, 2020 11:31 pm
Już mi się nawet nie chciało komentować tego, że Antek powoli zaczął się wycofywać, więc po prostu zostawiłam te drzwi otwarte na oścież, wracając do kuchni i unikając jego spojrzenia po tym jakie on sam już zdążył posłać mi przed chwilą. Naprawdę chciałam wierzyć, że zrobił to odruchowo a nie specjalnie, że to po prostu dopiero pierwszy dzień i z każdym kolejnym moja twarz będzie wyglądała lepiej, ale.. ale lepiej to ja chciałam wyglądać zawsze, a nie dopiero za jakiś czas, okej? Teraz było po prostu tragicznie, jakbym właśnie się z Linkiewicz na fame mma biła, ale zamiast Linkiewicz była wieśniara Sawicka i serio, jedyne co podnosiło mnie na duchu, to że ona wygląda po tym wszystkim podobnie. Lub nawet gorzej, o ile tak się w ogóle dało. – Co? – mimowolnie odwróciłam się w stronę Antka, ciekawa co mi na tego kaca kupił, nawet jeśli kaca to ja miałam tylko i wyłącznie moralnego za to że Sandrze nie przywaliłam wczoraj mocniej w ogóle przywaliłam, zamiast już na początku się wycofać i przynajmniej być w stanie Piotrkowi osobiście złożyć życzenia. Jeszcze przede mną było tłumaczenie się mu dlaczego nawet na chwilę nie podeszłam, a póki nie zobaczy mojej twarzy to ciężko będzie jakkolwiek to wyjaśnić i... po prostu wzięłam tego muller milcha od Czekiego, odwróciłam się znowu do lodówki i zajęłam mrożonkami, które teraz wyjątkowo pochowałam z powrotem do zamrażarki zamiast kolejną z nich przykładać do twarzy. Chociaż jak tak zaczął tłumaczyć Sandrę, to naprawdę ciśnienie mi skoczyło i zrobiłam się tak czerwona, że lepiej byłoby zakryć czymś twarz. – Ooo tak? Jest wrażliwa? To faktycznie inna sprawa – trochę,czy raczej kurwa bardzo ironicznie rzuciłam, zaciskając usta w cienką linię i chociaż w duchu dopiero próbowałam się opanować, kolejne słowa wypowiedziałam z dziwnie stoickim spokojem. – Niech po prostu trzyma się ode mnie z daleka. Ja jej tego nie powiem, ale ty możesz przekazać – i żeby nie patrzeć się na Antka, którego wzroku po prostu nie mogłam teraz znieść, odwróciłam się do niego tyłem, udając że te czyste kubki stojące na blacie są jeszcze do umycia, a ja akurat teraz muszę się tym zająć, bo... jego przeprosiny to mnie tak zaskoczyły, że nie wiedziałam już co mam na to wszystko powiedzieć. I co ważniejsze, a czego przed samą sobą w pierwszej chwili przyznać nie chciałam, chyba też... po prostu zmiękłam? I przestałam się na niego złościć? – Chodź do mnie, nie wszyscy jeszcze widzieli – rzuciłam nagle, wskazując tak od niechcenia na swoją twarz i udając, że właśnie usłyszałam jak ktoś się do kuchni zbliża, po czym wzięłam do ręki tego muller milcha i Antka ciągnąc za sobą, skierowałam się do swojego pokoju.
Antek Czekalski
Antek Czekalski
Re: 38. Zamykam oczy, byłeś uroczy, będę udawać, że już nie boli
Sro Maj 20, 2020 8:36 pm
- Muller milcha, nie wiem czy lubisz, ale no zimny taki, to jak masełko na gardło byś lała, serio, polecam Zbigniew Wodecki. Szczególnie latem, mmm - minę rozmarzoną robię, bo już nie mogę się doczekać temperatury dwadzieścia pięć stopni Celsjusza na termometrze, no i jakiegoś wypadu nad jeziorko, co by się w wodzie potaplać i klatę na słońce wystawić. Mimo wszystko, uśmiech mi z ryja szybko schodzi, no bo myślami powracam do tego wczorajszego wieczoru. Dalej nie mogę uwierzyć, że się dziewczyny pobiły na na pięści, chociaż przede mną stoi dosłownie żywy dowód na to, że cała ta sytuacja miała miejsce naprawdę i mi się nie przyśniła. Obrażenia "bitewne" na twarzy Kariny mówiły dosłownie same przez się i tak jak widok obitej męskiej mordy mnie mocno nie raził, tak te siniaki i opuchlizna na kobiecej twarzy, totalnie wzbudzały moje współczucie. Szczerze, to już bym wolał oberwać za nią. - Na pewno będzie się trzymać z daleka... Myślę, że jest jej głupio, że tak się sprawy potoczyły - właściwie, to jestem nawet pewien i chociaż Sandra mi tego bezpośrednio w sms'ach nie napisała, to przecież znamy się kopę czasu i przemoc totalnie nie leży w jej naturze. Dlatego całą tą akcję zwalam na jakieś lewe narkotyki, które chwilowo przyćmiły umysł Sawickiej. - Wiedziałaś, że złamała rękę? - pytam, no bo ta informacja też mnie zwaliła z nóg i się nie spodziewałem, że jest to w ogóle możliwe, by sobie łapę na czyjejś twarzy złamać. Trzeba mieć chyba jakieś ultra kruche kości. Wzdycham przeciągle, bo co tu dużo gadać... głupia i niepotrzebna akcja, a jak już przychodzi pora, na to by walnąć się w pierś, no i przeprosić za swoje niedojrzałe zachowanie, to się spodziewam fali pretensji, na które się zresztą psychicznie przygotowałem, co nie? Wielkie jest moje zdziwienie, kiedy Karina nie mówi dosłownie nic, a propos kamerownia całej sytuacji telefonem, a tylko ciągnie za sobą do swojego pokoju. Uśmiecham się delikatnie pod nosem, bo kamień mi z serca spada, że jednak konflikt już zażegnany, chociaż chuj wie... Może prowadzi mnie do pokoju, w którym czeka na mnie jakiś karny jeżyk z kolcami i będę tam musiał siedzieć przez dobrą godzinę, w celu odpokutowania swoich grzechów. Tak chyba robią przedszkolanki, nie? Przynajmniej te w pornolach.
Siadam dość śmiało na łóżku, bo pewnie nie raz już na nim siedziałem i sobie mimowolnie przypominam te nasze macanki, jak jeszcze ze sobą kręciliśmy pawiana. Może nie powinienem (no bo u siebie nie jestem), ale klepię miejsce tuż obok i czekam, aż w końcu sobie szczerze pogadamy. -Też zarobiłem za ciebie w ryja, wiesz? - szczerzę się głupio, bo przecież całkiem niedawno przyjąłem siarczystego policzka od Sowińskiej, gdy jej wytknąłem prawdę. - Tyle, że ja wyglądałem lepiej - rzucam, a ja jak już ogarnę jakie faux pas strzeliłem... to szybko dodaję - W sensie, wyglądasz pięknie, nawet teraz, ale no sama kumasz... wolałbym, żebyś nie miała tych wszystkich obrażeń.
Karina Jagiełło
avatar
Re: 38. Zamykam oczy, byłeś uroczy, będę udawać, że już nie boli
Czw Maj 21, 2020 3:01 pm
No kurwa powinno – rzuciłam, nie rozumiejąc jeszcze za bardzo czemu tak gwałtownie zmienia się moje nastawienie i raz czuję, że mogłam Sandrze pomóc po tym jak usłyszałam trzask łamiącej się kości, a raz żałuję, że nie uderzyłam jej jeszcze mocniej. Jakby... serio? Czy ja właśnie współczułam osobie, która się na mnie rzuciła myśląc, że jestem w ciąży a po chwili... czułam taką nienawiść, żeby chcieć dowalić jej jeszcze bardziej? Przecież ja brzydziłam się przemocą, równie mocno co widokiem rozlewającej się krwi, i nigdy nie powiedziałabym, że w ten sposób da się cokolwiek wyjaśnić, a już tym bardziej że powinno się reagować tak, a nie inaczej, kiedy kogoś po prostu nie lubisz. Chociaż teraz to po prostu było już mocno nieaktualne.  – Tak, ja... słyszałam coś – aż się wzdrygnęłam, przypominając sobie ten dźwięk gdy jej kość pękła po zetknięciu z moją twarzą i gdy w pierwszej chwili bałam się, że to mój nos albo szczęka jest złamana, przez co wpadłam w małą panikę. Dopiero widok krzywiącej się z bólu Sandry uświadomił mi, że to jednak nie ja mam coś złamanego, nawet jeśli w tamtym momencie co najmniej połowa twarzy pulsowała mi tak, że już nie wiedziałam co się dzieje.
I znowu, ja, istna kretynka, poczułam się źle, że wystawiłam swoją twarz przed Sawicką, a ona niefortunnie w nią uderzając po prostu złamała sobie rękę. Że nie sprawdziłam czy dotarła do jakiegoś szpitala i wyszła z niego dopiero mając założony gips i złożone kości. Nagle nawet przełknięcie śliny nie było już takie proste, kiedy dręczyły mnie durne wyrzuty sumienia przez które w sumie nawet nie zdążyłam wspomnieć o tym telefonie, bo z jednej strony to, że przejmowałam się Sandrą, a z drugiej Antek tak po prostu mnie przeprosił i... już ciągnęłam go za sobą, licząc, że po drodze nie wpadniemy na nikogo, bo ostatnie czego teraz chciałam to tłumaczyć się w obecności Czekiego przed kimś z mojej rodziny. Na przykład takim Ziutkiem, któremu po prostu nie wiedziałam jak mam wyjaśnić, że przemoc jest zła, jeśli jednocześnie sama chciałam dla Sandry jak najgorzej i moja twarz wyglądała... no tak jak wyglądała.
Z ulgą zamknęłam za nami drzwi i chociaż dalej dręczyło mnie sumienie, trzymając jeszcze tego muller milcha w ręce usiadłam obok Antka, jedną nogę podwijając pod siebie. – Że co? – no japierdole, jak to on też za mnie oberwał? Od kogo? Też od Sandry? Już nawet olałam to, co powiedział chwilę później, bardziej interesując się co właściwie się stało, nawet jeśli trochę ten ostatni komentarz poprawił mi humor i wywołał jakiś mini uśmiech na mojej twarzy. Taki serio mini, bo jednak uśmiechanie się też jeszcze sprawiało ból. – Jak to zarobiłeś przeze mnie? Czy ona serio nie może się uspokoić? No przecież to jest chore Antek, weź jej coś powiedz – jęknęłam, łapiąc go wolną dłonią za rękę, którą ścisnęłam tak mocno, że... – O co w ogóle chodzi Antek? Pamiętam trochę co mówiła, ale... skąd ona ubzdurała sobie, że jestem taka okropna, że musi cię przede mną chronić? I serio, taka z niej wielka przyjaciółka? Pieprzona obrończyni, która nie pozwoli żebym cię wykorzystała? Przecież ja... – i aż musiałam na chwilę przerwać, przełykając ślinę zanim powiem to, co chodziło mi już po głowie. – nie wykorzystałabym cię. Nawet jeśli wcześniej zachowałam się beznadziejnie to... po prostu nie, okej?
Antek Czekalski
Antek Czekalski
Re: 38. Zamykam oczy, byłeś uroczy, będę udawać, że już nie boli
Nie Maj 24, 2020 7:56 pm
Wzruszam jedynie ramionami, bo jeśli Karina ode mnie oczekuje, że nagle będę na Sandrze psy wieszać, to chyba się trochę przeliczyła. Nie twierdzę oczywiście, że to co zrobiła było dobre, ale też w pewnym sensie dziewczynę rozumiem, bo sam z własnego doświadczenia wiem, że łatwo kontrolę nad ciałem stracić, gdy ktoś naprawdę mocno wyprowadzi cię z równowagi. Szczególnie będąc pod wpływem czegośtam. Tak więc nie mi to wszystko oceniać, nie? Jedyne o co mogę się wkurzać, w dodatku sam na siebie, to o to, że zamiast dziewczyny od razu rozdzielić, to bekę z ziomkiem kręciłem i nagrywałem to wszystko telefonem (ale pamiątka jest przednia, nie ma co). Temat Sawickiej uznaję więc za skończony, bo raz że siedzi obok mnie mega hot laska, a dwa już zapewniłem Karinę, że sytuacja się przecież nigdy nie powtórzy, a nawet jeśli, to sam przyjmę te ciosy na klatę.
- Coooo? - w pierwszym momencie nie łapię o kim ona do jasnej anielki mówi, więc rzucam blondynce pytające spojrzenie, a potem zdaję sobie sprawę, że jednak dalej ciągniemy temat Sanderki. - Nieee, nie od Sawy. Jest więcej osób którym podpadłem w ostatnim czasie, lol - śmiać się zaczynam, bo przecież, wprosiłem się do Sowińskiej na kwadrat w celu wyjaśnienia sprawy z przeszłości, a ostatecznie skończyło się ostrą kłótnią o tego zjeba Szopińskiego, no i o wyzywanie Kariny w moim towarzystwie. Przez chwilę nawet sobie myślę, że też bym chciał mieć w swoim życiu taką osobę jak Julka, co to by we mnie widziała kogoś o wiele lepszego, niż jestem w rzeczywistości, ale szybko czerepem potrząsam, no i se przypominam, że związki to raczej nie moja broszka. - To Sowińska mi liścia z pół obrotu sprzedała, bo powiedziałem jej kilka słów gorzkiej prawdy, a jak wiadomo, prawda boli, co nie? - może nie powinienem się w to wszystko wtrącać, ale serio intencje miałem dobre, no i nie spodziewałem się, że z tej Julki to takie zimne, nieczułe na krzywdę innych suczysko. No ale co tam, nie będę Karinie przecież powtarzał tych głupot co na nią nagadała, żeby jej przykro nie było. Zamiast tego koniuszkiem palca kręcę kółeczka na dziewczęcej dłoni, a jak mnie pyta o moją przyjaźń z Sawicką, to biorę głęboki wdech, bo chyba wypada powiedzieć prawdę. - No bo widzisz... Sandra to chyba mnie lubi... No a przynajmniej tak twierdziła ostatnio. Bardziej niż zwykłego kolegę, nie? Po prostu od czasu do czasu chodziliśmy ze sobą do łóżka, ale nigdy jej niczego nie obiecywałem, bo... - urywam, zanim powiem o zdanie za dużo. Nie chcę jej wtajemniczać w moje złe doświadczenia związkowe i się nad sobą użalać jak jakaś pizda z podwiązanymi jajami. - Sandra widzi w tobie konkurencje, nie bez powodu - posyłam dziewczynie tajemniczy uśmiech, a jak mi mówi, że nie chce mnie wykorzystać, to mam ochotę jej odpowiedzieć, że w sumie śmiesznie, bo ja to z kolei, najchętniej dobrałbym ci się do majtek, ale zamiast tego łapię ją delikatnie za podbródek, a potem składam na jej pełnych wargach pocałunek, licząc, że go odwzajemni.
Karina Jagiełło
avatar
Re: 38. Zamykam oczy, byłeś uroczy, będę udawać, że już nie boli
Pon Maj 25, 2020 5:34 pm
Musiałam chyba naprawdę jakąś mega zdezorientowaną minę zrobić, skoro Antek tak szybko zaczął wyjaśniać, że wśród tych innych osób którym w ostatnim czasie podpadł była... SOWIŃSKA? ŻE JAK? W ciągu zaledwie kilku sekund zamiast tego zdziwienia z mojej buźki mógł już wyczytać jakiegoś rodzaju niezadowolenie, bo nazwisko Sowińska w połączeniu z zarobiłem za ciebie w ryja naprawdę nie brzmiało dobrze i... – Antek?! – jęknęłam głośno, domagając się chyba jakiegoś wytłumaczenia, rozjaśnienia całej tej sytuacji albo najlepiej to określenia krok po kroku co się stało, że któregoś dnia doszło między nimi do konfrontacji... z mojej winy? Już akurat zdążyłam się domyślić, że chodziło oczywiście o Julkę a nie żadną inną Sowińską, gdzie w sumie na dobrą sprawę z każdą z nich Czeki mógł się wdać w dyskusję. Tyle, że ja żadnej z nich nie znałam lepiej, ale też żadna inna poza tą konkretną nie miała nic ze mną wspólnego, i nawet bardzo chciałabym powiedzieć, że Julka również, tylko... tak jakby miałyśmy tego samego chłopaka, nie? Z naciskiem na to, że ja miałam, a ona jeszcze ma. – Dlaczego w ogóle cokolwiek jej powiedziałeś? – celowo nie zapytałam co konkretnie powiedział, bo zamiast denerwować się, że za moimi plecami odstawia takie akcje, póki co wolałam tej rozmowy uniknąć. Więc może to i dobrze, że tak nagle przeszliśmy z powrotem do udziału Sandry w tym wszystkim co stało się podczas imprezy? Oczywiście ani pierwszy temat ani drugi nie był teraz dla mnie łatwy, tym bardziej gdy dowiedziałam się już że nie ja jedyna z naszej dwójki od kogoś przez coś oberwałam, ale... no kolejne słowa Antka to jednak mnie jeszcze bardziej zaskoczyły, nawet jeśli już kiedyś podejrzewałam, że jego przyjaźń z Sawicką przynajmniej z jednej strony jest czymś więcej niż przyjaźń. – Bo? – chyba nie załapałam jeszcze, że to zdanie celowo zostało przerwane i zamiast je dokończyć, Czeki już rzucił kolejne, na które musiałam zrobić jeszcze bardziej zdziwioną minę. Z tego wszystkiego byłam tak zdezorientowana, że nawet nie wiem kiedy najpierw mówił mi to wszystko, a już zaraz łapał za podbródek, zaczął się zbliżać i... co ty do cholery Czekalski robisz?!
Ale czy to, że ostatnią rzeczą jakiej się teraz po nim spodziewałam był właśnie pocałunek, oznaczało że go nie oddałam? Oh hell no. Nawet dyskomfort, który poczułam przez rozciętą wargę nie sprawił, że się odsunęłam, bo wręcz przeciwnie, już po chwili muller milch leżał na podłodze, a ja obiema dłońmi obejmowałam buzię Antka i całowałam go łapczywie, przysuwając się tak blisko że już tylko o jego ciało się opierałam aż... nie, nie, nie rób tego zaczęło mi dźwięczeć w głowie, tak jakby Piotrek jakimś cudem do niej wszedł i próbował mnie telepatycznie odciągnąć od wskakiwania na kolana jego kumpla. No kurwa, serio? Przez zaledwie chwilę udało mi się ignorować te powtarzające się słowa, które były coraz głośniejsze i ustały dopiero, gdy odsunęłam się od Antka. Lol.
No i może gdybym po tej chwili ciszy nie usłyszała Ziutka krzyczącego wniebogłosy nie rób tego Azor!, a po chwili też głosu któregoś z braci, to serio bym uwierzyła, że to jednak Piotrek zyskał jakieś nadnaturalne umiejętności i wszedł mi do głowy. A że najwyraźniej jeszcze (z naciskiem na to jeszcze) nie umiał telepatycznie mnie od czegoś odciągnąć, to chyba nic dziwnego, że chwilę później i tak siedziałam już okrakiem na kolanach Antka?
Antek Czekalski
Antek Czekalski
Re: 38. Zamykam oczy, byłeś uroczy, będę udawać, że już nie boli
Sob Maj 30, 2020 1:52 am
- To nieistotne - rzucam szybko, kiedy Karina próbuje ze mnie wyciągnąć, dlaczego Jula sprzedała mi liścia w ryjacz. Nie sądzę, że powtarzanie tych wszystkich epitetów, które pomiędzy nami padły, mogłoby blondynkę uspokoić, dlatego też ograniczam się w wyjaśnieniach do totalnego minimum. - Przyjechałem po Dankę... Mała suka długo nie schodziła, więc wbiłem na górę i... no coś tam mruknąłem do Juli, że ma uważać na Szopińskiego i nagle wstąpił w nią jakiś belzebub, że żaden egzorcysta by sobie nie poradził - śmieję się głupkowato, jak sobie przypominam tą akcję z przedpokoju, gdy Jula drze się na całe gardło, że mam wypierdalać i palcem wskazuje wyjściowe drzwi. No dobrą komedię by z tego nakręcił, tym bardziej, że serio ta spina dosłownie z dupy wyszła i nigdy bym nie pomyślał, że tak się to nasze przypadkowe spotkanie skończy. Bardziej liczyłem na jakąś konsternację, ewentualnie, że zdołam w niej zasiać ziarno niepewności co do osoby Szopińskiego i że po prostu przestanie na niego patrzeć przez swoje różowe okulary. Tyle, że w między czasie dowiedziałem się, że to Jula rozbiła związek Kariny i chociaż no... teoretycznie nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło (hehe), to jednak jak usłyszałem te brednie pod adresem Jagiełło, to mi się nóż w kieszeni otworzył.
Mógłbym coś jeszcze powiedzieć, ale nigdy nie byłem dobry w ładne słowa, dlatego też robię coś, na co nieprzerwanie narastała mi ochota, tylko potrzebowałem wyczuć dobry moment. Całuję Jagiełło w usta, z początku trochę nieśmiało i delikatnie, jednak gdy ta odwzajemnia mój pocałunek, staję się coraz bardziej łapczywy, a rączka sama wędruje mi na dziewczęce udo, na którym zaciskam palce. Marzę, żeby poczynić kolejne kroki, tyle, że żonka Holiłudu łapie ze mną widoczny dystans, jakby się rozmyśliła i już mi normalnie siusiak opada z żalu, kiedy nagle ta seksi kowbojka, zasiada okrakiem na moich kolanach, przez co znowu czuję rosnące napięcie. Wsuwam jej dłonie pod pośladki, no i przyciągam do siebie gwałtownie, co by ją poczuć na moim kroczu (XD) i mieć swobodny dostęp do szyi dziewczyny, po której zaczynam wodzić koniuszkiem języka. W między czasie jedną dłonią próbuję się dostać do majtek Kariny, a drugą odpinam stanik przez cienki materiał jej bluzki. Co jak co, ale na odpinaniu staników się znałem jak nikt inny i laski orientowały się dopiero po fakcie, jak już poczuły luz w cyckach, więc znając życie, tym razem będzie podobnie. Uśmiecham się do dziewczyny zadziornie i chociaż z inną typiarą już bym był pewnie w trakcie seksualnych uniesień, tak od Jagiełło czekam na jakiś znak, czy mogę sobie pozwolić, by pójść na całość. Sam nie wiem czy to dlatego, że jest siorą mojego najlepszego ziomka, czy może bardziej boję się, że po tym wszystkim co ostatnio przeszła, nie jest zwyczajnie gotowa.
Karina Jagiełło
avatar
Re: 38. Zamykam oczy, byłeś uroczy, będę udawać, że już nie boli
Sob Cze 06, 2020 4:00 pm
Aż parsknęłam słysząc to porównanie użyte przez Antka i jego dźwięczny śmiech, który rozbawił mnie jeszcze bardziej niż określenie jakiego użył względem Sowińskiej. I chociaż teraz właśnie powinnam chyba dociekać jeszcze bardziej, wypytywać i drążyć temat, że co, że dlaczego, że jak, tak ja po prostu odpuściłam, czując taki błogi spokój, którego wcale w podobnej sytuacji czuć nie powinnam. Bo hej, czy Czeki nie powiedział mi właśnie, że przeze mnie pokłócił się z jeszcze jedną laską? A co jeśli Julka nagle stanie się drugą Sawicką, z tą różnicą, że będzie chciała chronić przede mną kogoś innego? I lol, to nawet nie była połowa z tych rzeczy, które powinny mnie w tej chwili zadręczać do tego stopnia, że nie mogłabym skupić się na czymkolwiek innym, a jednak nie umiałam tak po prostu odsunąć się od Antka i myśleć o czymś, co tak naprawdę mogło nigdy nie mieć miejsca. Jedynie krzyki Ziutka z dołu na chwilę odciągnęły od niego i mnie, i moją uwagę, którą i tak zaraz poświęcałam znowu już tylko Czekiemu, zupełnie nie przejmując się tym, że w domu nie jesteśmy sami a wchodząc do mojego pokoju wcale nie zamknęłam drzwi na klucz. Bo po co, nie? Nie sądziłam przecież, że skończę na Antkowych kolanach tak szybko, z rozpiętym stanikiem i narastającą ochotą na coś więcej, która przyćmiewała już teraz nawet ten ból towarzyszący mi przy każdym gwałtowniejszym ruchu twarzy. Zamiast jednak przejmować się którąkolwiek z tych rzeczy, po prostu dalej błądziłam dłońmi po Antka torsie, potem plecach, aż wreszcie zjechałam niżej i już łapałam za krawędź jego koszulki, kiedy... – Ja... Nie... – jęknęłam, zastygając w bezruchu i nie otwierając jeszcze oczu, żeby nie patrzeć na reakcję Czekiego na to co zaczęłam odwalać. Bo niby co nie? Nie mogłam? A może właśnie mogłam i powinnam? Przecież czy to nie jest tak, że nawet jeśli w twoim życiu dzieje się coś złego to kiedyś w końcu musisz wrócić do normalności? Dla mnie tą właśnie normalnością był między innymi kolejny krok w relacji z Antkiem, ale...  – Ale co będzie potem? – wyrwało mi się z ust, i chociaż tak naprawdę nie oczekiwałam od niego żadnych deklaracji, które najmniej mi teraz były potrzebne, wypowiedziałam swoje myśli na głos, czekając chyba na taką prostą i szczerą odpowiedź. Szczerą względem tego, jak Antek po czymś takim wyobraża sobie dalej naszą znajomość i czy będę dla niego kimś pokroju Sandry, czy po tym jednym razie będziemy się potem śmiać, że tak casualowo przespaliśmy się ze sobą pod wpływem chwili. Odsunęłam się więc nieznacznie, czekając na jakąkolwiek odpowiedź i posyłając mu to wyczekujące spojrzenie, a kiedy wreszcie usłyszałam to, co chodziło mu po głowie, bez zastanowienia pocałowałam go raz jeszcze. Niezależnie od tego jaka ostatecznie odpowiedź padła.
Sponsored content
Re: 38. Zamykam oczy, byłeś uroczy, będę udawać, że już nie boli

Skocz do: