IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Liwia Arciszewska
Liwia Arciszewska
2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Wto Lis 12, 2019 1:44 pm
1#

Ten połamany nadgarstek strasznie się Liwce wdawał we znaki. Nie chodziło już nawet o to, że normalnie ubrać się nie potrafiła, bo tą niezwykłą sztukę ogarnęła w miarę szybko czy, że matka jakoś bardziej się martwiła i spoglądała na nastolatkę z zaciekawieniem, kiedy kolejny raz wychodziła z domu chuj wie gdzie i chuj wie z kim, ale no takie najprostsze rzeczy typu umycie dłoni czy podrapanie po skórze ukrytej gdzieś pod gipsową membraną. Nie wiedziała jak to zrobić czy może kijaszek sobie z ziemi jakiś przypadkowy zgarnąć czy może widelcem tam pod grubą powierzchnie zabezpieczającą kość przed poruszaniem sięgnąć, ale no, ani pierwsza ani druga opcja nie wydawała się dziewczynie dobra, bo po pierwsze, co jak taki kijek jest jakiś zaszczany czy obsrany przez jakiegoś psa czy ptaszka albo co gorsza człowieka, przecież to totalnie niehigienicznie, a widelec to też jakiś dziwny był, bo co jeśli omyłkowo za niego złapie i weźmie do jedzenia - to tak jakby jadła czyste bakterie. No nie, nie, nie.
Poszukując ukojenia czy tam jakiegokolwiek towarzystwa postanowiła napisać do Jarka. Ten to zawsze miał dla niej czas, a jej to pasowało i nawet z okazji tej przyzwalała chłopakowi na te śmiechowe zaloty wszystkie i szprejowanie graffiti z jej imieniem na ścianach niedoliskowych budynków, słodkie to było i urocze, i przynajmniej trochę się czuła dzięki temu potrzebna, no ale mniejsza.
Normalnie do tego pokoju to by weszła oknem żeby sobie nie zaprzątać głowy jego rodzeństwem (chociaż na takiego Piotrka to chętnie by sobie wpadła) albo co gorsza szurniętą matką co to kiedyś, raz ją chciała przegonić od nich z domu, bo podobno negatywną aurę swoim istnieniem wprowadzała i zakłócała fenk szui, ale złamała te rękę, toteż wolała nie ryzykować jeszcze poważniejszego jej uszkodzenia czy połamania drugiej ręki, bo wtedy to by straciła swą całą mobilność.
Grzecznie przywitała się z jednym z jego rodzeństwa i na pewniaka wbiła do odpowiedniego pokoju, w końcu lazła tam do niego nie pierwszy i najprawdopodobniej nie ostatni raz. Zapukała raz, jednocześnie otwierając drzwi i uśmiechnęła pięknie do ziomka, co sobie siedział na łóżku najprawdopodobniej na nią czekając.
Burdel na kółkach, ale kto by się tym przejmował skoro ważniejsze są sprawy do załatwienia.
- Siema Jaro - rzuciła wesoło, by zaraz walnąć się na krzesło co stało przy starym biurku. Od razu zgarnęła w dłoń jakąś dziwną piłeczkę co sobie leżała tam luźno i poczęła ją memlać pomiędzy zdrową i połamaną ręką. - jak tam Ci się powodzi, towar już schłodzony? - w sumie ciekawe czy miał prąd i działającą zamrażalkę.
Jarosław Jagiełło
Jarosław Jagiełło
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Wto Lis 12, 2019 6:10 pm
#3

Cieszył się jak gwizdek jak tylko zobaczył, że Liwka chce się z nim spotkać. Normalnie wcale nie zdawał sobie sprawy, że poniekąd Arciszewska to go wykorzystuje, ale on to taki niedomyślny był, że masakra. Twierdził, że się przyjaźnią, i że Liwia to trochę też na niego leci. No może nie tak mocno jak on na nią, bo by chyba sobie rękę dla niej upierdolił, ale no skoro do niego pisała i chciała się z nim widywać to chyba musiało coś znaczyć co nie? No to skoro już się umówił z brunetką to szybciutko wódeczkę do lodówki wrzucił i ogarnął, że nie ma w sumie żadnej popity i zagrychy, a przecież w chacie zawsze świeciło pustkami, no to i tak nim Arciszewska zdążyła przybyć, wyskrobał jakiś hajs ze skarbonki, tej co do niej pieniądze na prawko wrzuca, a potem i tak z niej zabiera i na to prawko nigdy nie uzbiera, ale nie o tym teraz. Poszedł do tego sklepu, kupił jakieś chipsy, popitę i na wszelki wypadek jeszcze jedną połówkę, po czym szybko wrócił do domu. Ogarnął trochę w pokoju, czyli jedynie ciuchy z krzesła wrzucił do szafy, ściągnął portret dziewczyny, bo tak chujowo, żeby wisiał na ścianie jak wejdzie, schował go do swojego notatnika i wpakował to pod łóżko. Cieszył się, że Krzysia dzisiaj nie było, że on to po babce mieszkanko remontował, więc pokój miał dla siebie i mógł być z Liwką sam na sam, hehe. Zdążył się legnąć na łóżko, trochę zmęczony tym wszystkim co zrobił, a po chwili do pokoju weszła Arciszewska. Uśmiechnął się szeroko na jej widok i pomachał jej na powitanie, bo słowa były zbędne nie?
- Normalnie się powodzi, a towar już się chłodzi. - jebnął takim se rymem i nawet cicho się zaśmiał, z własnej głupoty chyba. - Jak tam ręka? - spytał z taką lekką troską w głosie, bo on to się martwił o nią i nie chciał by ją ta rączka bolała czy coś, więc miał idealne lekarstwo, wódkę, ale to za chwilę. Przecież mogą przed tym trochę pogadać co nie?
Liwia Arciszewska
Liwia Arciszewska
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Wto Lis 12, 2019 9:01 pm
Liwka bardzo dobrze zdawała sobie sprawę z tego uczucia, którym darzył ją Jaro i czasem to wykorzystywała. Nie, że jakoś specjalnie chłopaka gnębiła i zmuszała do wykonywania wszystkich swoich chorych życzeń, ale czasem go poprosiła żeby jej coś kupił czy odebrał i przyniósł do domu czy coś załatwił za nią, bo leniuszkiem była i bardzo, bardzo nie lubiła wychodzić z łóżka, jeśli tego nie potrzebowała. No, ale nie miała na myśli niczego złego, naprawdę - Jarek był jej najlepszym ziomkiem, może nawet przyjacielem i gdyby nie to, że ciągle, bez przerwy od jedenastego roku życia bujała się w takim jednym kolesiu to pewnie by byli razem już dawno. No, ale głupiutka była i nie widziała nikogo innego poza swoim starszym i totalnie niedostępnym alwaro, więc żyła marzeniami, całkowicie nie zwracając uwagi na takiego pociesznego gościa.
Troche jej się głupio zrobiła, że przyszła na pałę, bo dobrze wiedziała, jaka była sytuacja finansowa Jagiełłów, każdy o tym wiedział. Jej kaski nie brakowało, to powinna się zaopatrzyć w jakieś cipsy czy kole czy soczek jabłkowy albo przynajmniej jakieś kanapeczki im zrobić, no ale był jeden problem, rękę miała złamaną i trochę mobilność utraciła. Jarek nic nie mówił, uśmiechał się do niej pięknie, tak typowo do siebie, a ona mu ten uśmiech odwzajemniała.
Pytanie o rękę przypomniało Arciszewskiej, jak ją ten podgips pieprzony swędzi. Rozejrzała się więc na boki w poszukiwaniu jakiegoś narzędzia podrapicznego, coby ulżyć sobie i swojej zamkniętej w gipsowym więzieniu skórze. - Wkurwia mnie strasznie - mruknęła marszcząc brwi czy ogólnie całą twarz w wyrazie podirytowania. - Ale więcej za mną niż przede mną, to tyle dobrze - zakończyła szybko, bo nie lubiła się nad swoim istnieniem użalać, uznając jedynie zamartwianie pod postacią memów o śmierci i ciągłych tekstów o samobójstwie. - Masz może jakaś drapaczkę? Nie wiem, drut do szycia, widelec, cokolwiek, bo nie wytrzymam i zaraz rozwalę ten gips - zapytała rozglądając po pokoju chłopaka co raz bardziej nerwowo, jakby była bardziej wścibska to by mu przeszukała szafki w poszukiwaniu narzędzia niosącego ulgę, ale bała się tego co tam może znaleźć. Jaro to był Jaro, trochę wariat i nie wiadomo czego się było po nim spodziewać. Miała nadzieje, że się domyśli też, że go pogania, bo napiłaby się wódeczki z nim już, to może by zapomniała o tym pieprzonym swędzeniu, ale on jak na tym łóżku leżał, tak nie wstawał.
Jarosław Jagiełło
Jarosław Jagiełło
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Czw Lis 14, 2019 12:11 am
Kiedy tak mu powiedziała, że ją ta ręka swędzi, zmarszczył brewki i przysiadł na łóżku, zastanawiając się co by jej mógł dać, żeby tam się pod tym gipsem mogła podrapać. W końcu wpadł na ten pomysł i wstał z łóżka podchodząc do swojego zdezelowanego biurka, przy którym siedziała sobie Liwka, a następnie sięgnął do szuflady i podał jej jeden ze swoich pędzli. Czysty był, żeby nie było, bo go kurwa na pędzle tak stać nie było, żeby co chwilę kupować, to o nie dbał nie, przecież nie używał takich pędzelków jak do malowania farbkami w zerówce. A że pędzelek miał długi kijaszek to sobie tam może się podrapać pod tym gipsem. - Chyba najbardziej sterylna rzecz w tym domu. Za inne to bym sobie ręki uciąć nie dał. - powiedział wzruszając przy tym ramionami. Cóż, chuj wie czy widelcami nikt sobie w zębach nie grzebał, chuj wie, czy matka nimi nie kopała w lesie, albo może ojciec wszystkie widelce do więzienia zabrał i podkop teraz robił? Wolał nawet o tym nie myśleć bo pewnie już nigdy żadnych sztućców w domu nie ruszy i zacznie kupować jednorazowe. - Ile to jeszcze z tym gipsem musisz chodzić? - zapytał orientacyjnie, bo tak się zastanawiał jak jej ten gips odpicować. Bo jeśli miał odjebać jej jakieś dzieło sztuki tylko na dwa dni, to szczerze miał w to wyjebane. Nie no, dobra, nie miał wyjebane, zrobiłby wszystko byleby tylko Liwka uraczyła go uśmiechem. Boże jak on był beznadziejnie w niej zadurzony, a jeszcze był na tyle pizdowaty, że nie potrafił dać jej jakichś konkretnych sygnałów, nie potrafił w końcu postawić sprawy jasno, że albo wóz albo przewóz, chuj, nie wiedział nawet na czym stoi, ale miał wrażenie, że kurwa na niczym. Friendzone. Mógłby się w sumie spytać Pietrka co zrobić by poderwać Liwkę, bo starszemu bratu się to jakoś udało, kurwa, chciałby żeby Liwka na niego patrzyła tak, jak na tego wrednego chuja. Marzenia ściętej głowy. Dobrze, że za to jeszcze nie karali, bo pewnie już dawno dostałby dożywocie.
- To pójdę po wódkę. - rzucił w końcu, bo przy okazji jeszcze szczać mu się zachciało to i z toalety skorzysta po drodze, więc tak wszystko za jednym zamachem. Tak więc wyszedł z pokoju, zostawiając Liwkę na jakiś czas samą, bo jeszcze musiał jakieś w miarę normalne szklanki i kieliszki znaleźć, ostatnio dużo się w tym domu tłukło więc chuj, najwyżej będą pić z gwinta. Najgorsze, że lodu nie miał, ale pierwszy kielich wchodzi najgorzej co nie? Więc jak pierwszy kielich będzie schłodzony, to potem już pójdzie, z górki.
Do pokoju wrócił po jakichś piętnastu minutach z całym prowiantem i nawet udało mu się te szklanki i kieliszki znaleźć.
Liwia Arciszewska
Liwia Arciszewska
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Czw Lis 14, 2019 1:20 am
Uważnie obserwowała kolejne kroki Jarka. Na jego twarzy malowało się wielkie rozważanie, jakby od kolejnej decyzji młodego Jagiełły zależało życie wielu ludzi. No cóż, trochę tak było, bo jak Liwka się irytowała to pluła jadem na prawo i lewo, wzbudzając w ludziach chyba najgorsze ze złych emocji. On jednak nigdy nie miał dziewczynie tego za złe, on nigdy się nie gniewał, zawsze spoglądał na nią tym dziwacznym spojrzeniem, którego do końca nie potrafiła albo nie chciała rozszyfrować. Wstał, a za nim powędrowało spojrzenie brunetki, do starego biurka przy którym siedziała.
Z odpowiednią dozą czci i szacunku ujęła pędzel pomiędzy palce, bo w żadnym wypadku nie chciała go zniszczyć. To były Jarka dzieci, wszystko co związane ze sztuką, było dla chłopaka bardzo, bardzo ważne, a ona jego pasję bardzo szanowała. Może dlatego, że sama nie posiadała żadnego porządnego zainteresowania oprócz tenisa (którego to teraz i tak nie mogła uprawiać), a może dlatego, że nawet czytelnie podpisać się nie potrafiła, a co dopiero namalować cokolwiek sensownego.
No ale, sprytnie obróciła go w palcach i aż westchnęła, gdy drewniana powierzchnia spotkała się z bladą skórą ukrytą pod gipsem. Ależ to było przyjemne, z uporem maniaka, chociaż dbając o to by ani jeden włosek się w inną niż był ułożony stronę, nie odgniótł kreśliła okręgi i proste kreski. Dopiero po dłuższej chwili, gdy przestała się tak nerwowo czochrać i otworzyła na świat swoje brązowe ślepia, była w stanie logicznie odpowiedzieć na blondyna pytanie.
- W sumie to tak średnio, bo około czterech tygodni, ale potem czeka mnie jakaś lekka rehabilitacja i zobaczymy czy sobie jeszcze zagram czy nie - beznamiętnie wzruszyła ramiona, wpatrując się w przestrzeń ponad Jarka głową.
Czasem to miewała nawet z jego powodu wyrzuty sumienia. Jasnym było, że go w jakimś stopniu wykorzystuje i nie powinna, ale on nigdy się nie skarżył. Właściwie to nigdy tak w oczy jej nic nie wyznał, jakby sam przed sobą do końca nie potrafił wyjaśnić uczuć, którymi to Liwke darzył. A ona, ona czuła tylko przyjaźń, wielką sympatię, ale i zauroczenie, jednak nie w stosunku do tego brata, którego powinna. Mocno musiała maskować swoje uczucia, najczęściej będąc dla Piotrka najzwyczajniej na świecie niemiłą, ale niektórych drobnych gestów czy słów nie mogła powstrzymać. Była głupio zadurzoną nastolatką, dzieciakiem, który swoim zachowaniem często ranił drugiego dzieciaka.
Chwilę przed tym, jak wyszedł z pokoju, machnęła do niego głową w geście zrozumienia, a kiedy już ją opuścił wstała z fotela i śmielej rozejrzała po małym pokoju w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia. Kartki luźno rozsypane na biurku, kredki, flamastry, jakieś dzikie rysunki, grinder do zielska i nierozpakowana od przyjazdu chłopaka torba z ubraniami. Męska jaskinia czy jakoś tak. Mała szafka, piętrowe łóżko, pomazane ściany, jednym słowem nic nowego, typowy obraz, który miała okazję podziwiać za każdym razem, gdy go odwiedzała. Pokrążyła tak jeszcze przez moment, by w końcu walnąć się wszerz dolnego łóżka, oprzeć głowę o ścianę i luźno opuścić nogi na ziemię. Dalej chciała mu przegrzebać szafki, dowiedzieć o wszystkich brudach, jakie tam ukrywał, ale sumienie jej podpowiadało, że to nie fair. On by tak nie zrobi, raczej, albo najpierw zapytał, zresztą, u niej to nigdy się nie spotykali, bo za bardzo nie było jak, matka to by ją wyświęciła, a ojciec pogonił pod most, jakby jakiegokolwiek kawalera do domu przyprowadziła, nawet tak sympatycznego jak Jaruś.
Na szczęście powrócił w miarę szybko, schłodzona flaszka w dłoni sprawiła, że prawie podskoczyła tam na tym łóżku z uciechy. W normalnych warunkach czyi ze zdrową ręką to by mu bić brawo zaczęła, ale pomimo całej niechęci do swego jestestwa, nie chciała sobie robić krzywdy i sprawiać bólu. Uśmiechnęła się do niego pięknie i w stu procentach szczerze, by jednocześnie wyciągnąć łapczywie rękę w kierunku schłodzonej butelki z czystym trunkiem. No i to, to ona lubiła. Nie, że była jakąś żulicą i waliła z Jarkiem dzień w dzień gorzałę, bo po pierwsze to nie mieli aż tak mocnych głów, a po drugie to ich nie było na takie częste ekscesy stać. Na co dzień wolała sobie łupnąć piwko czy dwa, zapalić blanta i na tym najczęściej kończyła szaleńcze imprezowanie, ale tamtego dnia miała ochotę na coś więcej po prostu i o, nadarzyła się okazja to skorzystała.
- Jaruś, nie wiem po co Ci te kieliszki - delikatnie zmrużyła brązowe ślepia i zgarnęła z buzi jeden brązowy kosmyk kosmyk, który zabłądził gdzieś na tle bladej twarzy nastolatki, założyła go za lekko odstające ucho i otworzyła butelkę sprawnie. Dziwne, gips już w otwieraniu flaszek nie przeszkadzał, za to zawiązanie butów nie było w takim stanie praktycznie możliwe.
Jarosław Jagiełło
Jarosław Jagiełło
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Czw Lis 14, 2019 2:02 am
Cztery tygodnie?! Boże, jak on współczuł właśnie Liwce. Takie tortury przechodzić jeszcze przez miesiąc? On to by pewnie już dawno zwariował i tego gipsu się pozbył. A nie, Jarek to był jednak ten typ faceta, który by umierał i byłby jeszcze większą pizdą niż jest teraz z ręką w gipsie. Pewnie by się użalał nad własnym losem, a w googlach szukał informacji na temat tego, czy w ogóle kiedykolwiek jeszcze będzie mógł coś tą ręką robić, czy lepiej już upierdolić i się jej pozbyć bo i tak będzie nieużyteczna. To taka bardzo prawdopodobna wersja. - Przejebka. - rzucił cicho, ale po chwili się szeroko uśmiechnął. - Ale spoko, odjebię Ci ten gips tak, że nie będziesz go chciała ściągać. - rzucił wesoło i cicho się zaśmiał. No cóż, już miał w planach jakie jej dzieło pierdolnie, miał tylko nadzieję, że zdąży dokończyć ten malunek przed tym jak się napierdoli, bo po alkoholu różnie wtedy z tymi malunkami mogło być.
Nie wiedział co Liwka tam robiła pod jego nieobecność w pokoju, ale kiedy wrócił ze wszystkim czego potrzebowali to grzecznie leżała na jego łóżku. Widząc ten błysk w jej oczach na widok wódki, trochę w serduszku go zakuło, bo zrozumiał, że Arciszewska bardziej cieszy się na widok alkoholu niż jego samego, także mało fajnie. Totalny przegryw, nawet wódka była ważniejsza od niego. Jakby jeszcze Liwia była alkoholiczką, to mógłby zrozumieć większy pociąg do żubrówki, ale nie była... Mimo wszystko podał jej butelkę, a całą resztę na biurku ustawił. Jeszcze tylko napój rzucił na łóżko, by Liwka miała czym popić. Widać było, że trochę posępniał, ale starał się to ukryć, zbierając z biurka flamastry. Nawet mu się pić odechciało, chociaż może właśnie mu się zachciało? Najlepiej wszystkie smutki utopić w butelce wódki, dzisiaj nadarzyła się idealna okazja.
Kiedy już w końcu zebrał te wszystkie flamastry to przysiadł sobie po turecku obok dziewczyny na łóżku, kładąc pisaczki obok siebie, a następnie odebrał od niej butelkę z lekiem na całe zło i upił łyk, by po chwili skrzywić się lekko, jak się takie palące ciepło rozeszło po jego klatce piersiowej, to nawet zapomniał o popitce. Oddał butelkę dziewczynie w zdrową rękę, a następnie chwycił delikatnie za tą co miała w gipsie i przysunął się nieco bliżej, by móc usadowić jej rękę, na swoich nogach, tak by mu było łatwiej malować. - Jakieś specjalne wymagania? - zapytał i w końcu uraczył Liwkę spojrzeniem, a także uśmiechem. Bo jak tak patrzył w te jej oczęta to nie potrafił inaczej. Rozpływał się po prostu. Nim zdążyła odpowiedzieć, szybko wyciągnął telefon z kieszeni i wbił na google grafikę, bo może akurat miała coś konkretnego na myśli by jej tam wytworzył? Jakąś postać z ulubionej bajki? Może Tabalugę? A nie, to była jego ulubiona bajka w dzieciństwie. Chyba, że da mu wolną rękę, to może ją jakąś sztuką uraczy, zaskakując siebie samego, a potem Liwka ten gips jak już zdejmie to za grube hajsy na allegro sprzeda i wyleci na jakieś Karaiby czy coś.
Liwia Arciszewska
Liwia Arciszewska
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Czw Lis 14, 2019 1:26 pm
No ona to miała dość ambiwalentny stosunek do tego gipsu. Wkurwiał bo swędziała ją skóra pod nim strasznie, ale jednak no nie był taki zły. Ćwiczyć na wfie nie musiała, nauczyciele jej odpuszczali na lekcjach, bo to była prawa ręka, a lewą to ona całkiem by nic nie rozczytała jakby nawet zaczęła pisać i ogólnie, ludzie ja czasem tez przepuszczali w kolejce do żabki, jak szła do Jędrasa żeby go tam trochę pozaczepiać i popytać kiedy kolejne fotki jej pyka albo nowe ciuszki da do przymierzenia. No, dało się żyć, chociaż było ciężej.
- Odjebiesz? - rzuciła trochę ogłupiała marszcząc mocno brwi, bo w głowie pojawiły się jakieś chore myśli, jakby to ten tu obecny Jaruś chciał jej ten gips rozpierdolić i uwolnić rękę z białej niewoli. No, ale dodał coś tam jeszcze o tym, że nie będzie chciała go ściągać to chyba miał zamiar jej tam walnąć jakieś piękne grafiti, znów się uśmiechnęła promiennie, bo sama to o tym nawet przez minutę nie pomyślała żeby jakiś tuning zafundować szarzejącej masie. No, ale skoro Jarek sam się wyrywał to nie miała zamiaru go od tego pomysłu odciągać.
Wódeczka była dobra i zimna. Pierwszy łyk dobrze schłodzonej substancji, przyjemnie rozgrzał chude ciało Liwki, która z racji posiadania niskiego procentu tkanki tłuszczowej ciągle cierpiało z powodu zimna. Z uwagą patrzyła na kolejne ruchy ziomka, uśmiechając delikatnie pod nosem, tamtego dnia miała wspaniały dzień, bo te ich spotkania to były naprawdę dla niej ważne i w sumie totalnie nie wyobrażała sobie swego życia bez tego debila Jagiełły. Może dlatego też troche bała się zaangażować w nim coś więcej, jakikolwiek związek czy coś, bo oprócz nieuleczalnego zabujania w Piotrku, on był jej najlepszym męskim przyjacielem, to jakby już zaczęli ze sobą być, to wszystko mogłoby się zepsuć, a tego to by cholera jasna nie przeżyła.
- Namaluj mnie jak jedną ze swoich francuskich dziewczyn - rzekła spokojnie, cytując tekst z najbardziej znienawidzonego przez siebie filmu, gdzie piękny, młody Di Caprio zamarzał na środku chłodnego oceanu. - Nie no, tak na serio to wymagań nie mam, byle nie kutas jakiś wielki, bo matka mnie powiesi za ten gips do sufitu - co mogło być ciężkie, zważywszy na dość wysoki wzrostu nastolatki.
Jak tak sobie przeglądali to google grafika w poszukiwaniu wzoru na gips u niego w telefonie, to się złapała na kilku trochę nieprzyzwoitych myślach. Po pierwsze to stwierdziła, że bardzo ładnie pachniał i nie wiedziała czy to może dlatego, że trochę już tej wódeczki upiła, a obraz przed oczyma stawał się jakiś rozmyty, czy może po prostu nigdy nie przywiązywała do tego uwagi. Rzęsy miał też ładne, takie długie, chociaż końcówki poblakły od przebywania na słońcu. Może go kiedyś namówi żeby dał je sobie pomalować. Dziwnie, że nagle w głowie pojawiały się takie, a nie inne przemyślenia, ale to chyba alkohol powodował to zamieszanie w głowie i dziwne rumieńce na buzi. Dlatego też, co jej się wydawało w tamtym momencie logiczne, upiła kolejne łyki alkoholu i skrzywiła mocno, bo to tak źle jej weszło, że miała ochotę się zrzygać. Sięgnęła więc od razu po zapojke i wydondoliła dwa potężne łyki, po czym zakręciła ją i wytarła usta wolną ręką, bo Jarek już zaczynał tworzyć swoje dzieło. - Ej, musimy wykminić jakiś skuteczny sposób żebyś się nie musiał odrywać od malowania, jak będziesz się chciał napić - rzuciła, patrząc jak w skupieniu kreśli pierwsze kreski na powierzchni gipsu. - Nie wiem kurde, jak chcesz to Cię będę poić - mruknęła już trochę ciszej, by za chwile wyciągnąć z kieszeni spodni, w dość pokraczny sposób zresztą, bo jej dłoń trzymał Jarek w potrzasku, paczkę papierosów i wyciągnąć dwa fajki, jednego z nich bezceremonialnie i bez pytania wsadzając Jarkowi pomiędzy wargi. Niech ma chłop skoro już tą wspaniałą, dwuosobową posiadówę zorganizował. Potem zrobiła to samo, ale ze sobą, zapaliła papierosy zapalniczką i wsadziła ją do paczki, te odkładając gdzieś na łóżko, na bok. Za 10 minut pewnie znów będą kopcić, to nie było sensu chować.
Jarosław Jagiełło
Jarosław Jagiełło
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Czw Lis 14, 2019 2:16 pm
No jak się taka zdziwiona na niego spojrzała, to się zaśmiał cicho. - Namaluję Ci tam takie Da Vinci, że to potem jako dzieło sztuki sprzedasz. - wyjaśnił, bo trochę Liwka nie zrozumiała co miał na myśli, ale nie stanowiło to dla niego żadnego problemu. Chciał jej coś tam fajnego na tym gipsie wykombinować, tak by jak patrzyła na tą rękę to myślała tylko o Jareczku, może jak tak długo będzie myśleć, a gips będzie jej o nim przypominał za każdym razem gdy tylko na niego spojrzy, to też się zakocha? Było trzeba sprawdzić wszystkich sposobów co nie? Szczególnie takich, które nie sprawiały, że trzeba było otwarcie gadać o swoich uczuciach, bo w tym Jaro był akurat najgorszy na świecie i nikt temu nie zaprzeczy.
Zaśmiał się cicho, kiedy dziewczyna palnęła ten tekst z Titanica, a następnie jeszcze raz się roześmiał na pomysł o kutasie. - Kutasa mógłbym namalować Krzyśkowi, albo Jędrkowi. Tobie tego nie zrobię. - obiecał, bo przecież nie był takim chamem i prostakiem. Może troszeczkę świerzbiły go ręce do takiego malunku, ale nie, szybko wyrzucił te myśli z głowy. - Szkoda by było jakby Cię do sufitu powiesili. Wątpię bym mógł odwiedzać Cię w domu. Twoi rodzice na bank poszczuliby mnie psami. - stwierdził, wzruszając przy tym ramionami. I nie miał na myśli psów, takich miłych zwierzaczków, tylko panów policjantów, bo na bank jakby tylko Arciszewscy zobaczyli pod swoim domem Jagiełło, to wezwali by jakąś grupę antyterrorystów. Jego rodzina to w Niedoliskach nie była uważana za grzeczną i porządną, cóż, takie życie, a on poradzić nic na to nie mógł. Sam miał kilka grzeszków na koncie więc się nawet nie miał zamiaru wybielać i mówić, że jest porządnym obywatelem. Rodziny się nie wyprze bo ich kochał i nie chciał ich tracić.
Gdy już wybrali w końcu wzór do namalowania na gipsie Liwki, położył telefon na łóżku z otwartym zdjęciem i zabrał się do roboty, bo nie miał czasu na obijanie się. Im dłużej będzie z tym zwlekał, tym więcej będzie pił, a potem z dzieła wyjdzie jedna wielka rozmyta plama, bo będzie widział podwójnie czy coś. - Tylko się nie napierdol, bo mi się kiwać będziesz i przeszkadzać w malowaniu. - rzucił rozbawiony, widząc jak Liwka porządnego łyka wódy wzięła, nie umknęło też jego uwadze ta krzywa mina, dlatego trochę się bał, że mu tu zaraz pawia puści, a wtedy Jędrek by mu chyba nie wybaczył smrodu rzygowin w pokoju. Słysząc jej propozycję pojenia, pokręcił głową rozbawiony. - Spoko, dam sobie radę. - stwierdził i na potwierdzenie swoich słów, sięgnął po wódkę lewą ręką, bo rysował tą prawą i nie przerywając swojego dzieła na gipsie Arciszewskiej, upił łyk wódki i gdy już ją zakręcił to sięgnął jeszcze po popitkę, bo trochę też mu ten łyczek nie wszedł. Spojrzał na nią z łobuzerskim uśmiechem na ustach. - To się nazywa podzielna uwaga. - rzucił tak dumnie z siebie, ale za chwilę się zaśmiał, bo tak poważnie to powiedział, że sam z siebie nie mógł w tym momencie. Znowu swoje spojrzenie wbił w rękę Liwki i zajął się arcydziełem. Kiedy wpakowała mu fajka do ust, uśmiechnął się lekko i skinął głową w ramach podzięki, fajnie było zaciągnąć się dymkiem kiedy w ustach wciąż miał posmak wódki, teraz przynajmniej tego nie czuł. - Jak zacznie Ci być niewygodnie, albo coś, to mów, najwyżej będziemy przerwy robić. - rzucił z troską w głosie spoglądając na jej twarz. Nie chciał by ją ta ręka zaczęła przez niego boleć, albo coś, bo pewnie malunek trochę potrwa.
Liwia Arciszewska
Liwia Arciszewska
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Czw Lis 14, 2019 6:14 pm
Szczerze, to jak sobie tak myślała o tym malowaniu na gipsie i tych ptaszkach, karniakach, penisach całych w sensie, to nawet by mu dała zrobić sobie takiego jednego. W sensie, nie że taki chuj chamski, ale zamaskowany gdzieś w tle albo w konturze postaci. Coś takiego co nikt nie ogarnie, ani matka, ani ojciec, ani nauczyciele, a koleżanki dopiero jak się dobrze przyjrzą malunkom zauważą członka. I już miała mu mówić, już go prosić chciała żeby jednak tam jej jebnąć penisa tego, gdy ją zapewniać zaczął, że on to nigdy, nienienienie, bo co najwyżej Krzysiowi czy Jędrasowi. Nie wiedziała czym sobie na takie traktowanie zasłużyła, szczególnie, że ona nawet jakby byli w związku to by chciała tego penisa na gipsie mieć, bo straszna z niej memiara i bekowa dziewczyna była, a to zawsze nowy temat do żartów i kawałów.
- Oj bajdurzysz - powiedziała z przekąsem, wywracając jednocześnie oczami - moi starzy nie są tacy źli i wcale nie mają do Ciebie problemu, - odparła, coby Jarka odciągnąć od jakiś negatywnych myśli na swój temat. W sensie, ona sama to miała wyjebane jakich mieli rodziców, czy ich ojciec garował w sztumie czy matka zbierała muchomory i inny mech i patrzyła na nią jakby była jakimś złym omenem, dzieckiem szatana co się przypałętało i nie chce odpierdolić od ich rodziny. Jej rodzice podobnie, tylko Piotrka nie lubili, bo odpierdzielał sporo jak był młodszy i trochę upokorzył ojca Liwki te kilka lat temu. No, ale na niego też by raczej na psy nie dzwonili, no chyba, że znów by chciał im coś z domu ukraść. - zresztą słuchaj, jakby Cię zgarnęli to ja robię podkop i jesteś uwolniony, przecież nie będą Cię trzymać w więzieniu, nie na mojej warcie. Przy okazji może i Twojego starego uwolnimy to musi być akcja miesiąca, bo jak mam dłubać łopatą przez kilka miechów przejście do Twojej celi przyszłej to trzeba coś odwalić z przytupem - paplała w amoku tworząc w głowie naprawdę powalone obrazy, już widziała te pościgi i wybuchy, i jak gdzieś w tle pali się policyjny samochód. No scenariusz marzenie, nic tylko nagrać taki film.
No, ależ on był zdolny, ale jej teraz znów zaimponował, kiedy bez najmniejszego problemu odkręcił butelkę i upił kilka łyków, nie przerywając jednocześnie malować. Zaśmiała się jedynie w odpowiedzi na komentarz kumpla, bo powoli zaczęła czuć wpływ alkoholu na swoje ciało. Było jej błogo, bardzo przyjemnie, łóżko Jarka było jak jakieś miękka chmurka i mało by brakowało, a by odpłynęła. Sięgnęła więc znów do kieszeni i wyciągnęła z niej telefon swój, by za chwilę puścić jakieś zajebiste rapsy z niego polskie, tak jak razem lubili sobie słuchać i nawet zaczęła trochę głową poruszać, ale nie jakoś mocno, bo by mu jeszcze przeszkodziła w malowaniu na tym obrzydliwym gipsie. Podziwiała i podziwiała i w sumie nie wiedziała o czym mogłaby mu poopowiadać. Właściwie to całkiem dobrze jej się milczało w chłopaka towarzystwie i nie odczuwała jakieś wielkiej potrzeby rozmawiania z nim, nie że nie lubiła tego robić, ale czasem z niektórymi ludźmi człowiek się tak czuł. Rozumienie się bez słów i inne takie pierdolety. To ona tak miała z Jarkiem właśnie, ehhh, no super było mieć takiego przyjaciela, aż szkoda, że sam się marnował i tak samotny był bez dziewczyny żadnej, bo zdecydowanie na jedną zasługiwał. Taki czuły i sympatyczny, nawet jeśli czasem pierdolił od rzeczy i robił z siebie głupka, ale ona też pobajdurzyć głupio lubiła, toteż go w żadnym stopniu pod tym względem nie dyskryminowała.
Kolejne słowa chłopaka to ją tylko utwierdziły w tym, że musi mu jakąś pannę znaleźć i może samej zrobić jakiś krok w stronę jego starszego brata? - Oj luzik, przecież to nie sesja tatuażu na kręgosłupie, a szybkie bazgranko na gipsie. Ty lepiej mów czy Ci dobrze jest, to może się jakoś do Ciebie podsunęła albo jakoś inaczej siądziesz. To ty tu jesteś w końcu artysta, co nie? A mnie to poboli i przestanie - no i wiadomo, im mu wygodniej będzie tym lepiej ten gips wyjdzie, chociaż jak tak patrzyła z boku na powstające powoli arcydzieło to się jeszcze bardziej jarała. No cudo, ten tu chłopak niepozorny tworzył naprawdę wielkie rzeczy.
Jarosław Jagiełło
Jarosław Jagiełło
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Sob Lis 16, 2019 1:21 am
- Tak myślisz? - zapytał odnośnie jej rodziców, bo jakoś nie wierzył w to co mówi. Jarek raczej nie był tym chłopcem, które matki swoich córek uważały za idealnego zięcia, przyjaciela, czy kolegę. Był raczej tym typem, od którego dziewczyny powinny trzymać się z daleka. Mimo, że starał się być w miarę dobrym chłopakiem, wiecie, pomaganie sąsiadom, normalna praca i takie tam, to niestety, nieważne ile zrobiłby dobrych uczynków, ludzie i tak będą oceniać go przez pryzmat tego jednego, który zmusił go do sprzątania teraz ulic w Niedoliskach. Ludzie już i tak na niego krzywo patrzyli, bo Jagiełło, teraz to w ogóle zaczynali go omijać szerokim łukiem. Tragedia. No, ale co on mógł na to poradzić? Od dzieciaka nie miał łatwo, uczył się życia w takiej rodzinie, a nie innej, ale mimo wszystko chciał wyjść na ludzi ok? Tylko szkoda, że tego to już nikt nie doceniał i nie dostrzegał. - Yyy... Mojego starego lepiej tam zostawmy. - powiedział, zaraz po tym jak skończyła swój monolog o wyciąganiu go z pierdla i zaśmiał się wesoło. Szczerze? Podobał mu się ten pomysł tak nawet, nawet. Jakby Liwka go naprawdę z tego pierdla wyciągnęła to pewnie uznałby to za to, że jej na nim chociaż trochę zależy, takie to słodkie i romantyczne. Bo on to romantykiem był, w końcu artysta, romantyczna dusza to w nim drzemała, co nie?
Zapadła między nimi cisza, ale na szczęście nie była niezręczna, był skupiony na swoim arcydziele na gipsie Liwki, a ona sobie po prostu się przyglądała, by po chwili włączyć rapsy. Uśmiechnął się pod nosem i zaczął coś tam sobie mruczeć, a raczej nie coś, a tekst piosenki, która akurat leciała, co jakiś czas spoglądając oczywiście na telefon i zmieniając sobie pisaki. Gips już zaczynał jakoś wyglądać i nawet zaczynał być z siebie dumny. Miał nadzieję, że i Arciszewska to doceni. Może i jakiegoś buziaczka dostanie w ramach podzięki? Fajnie by było.
- Mi jest wygodnie, wolałbym żeby Tobie też było. Nie chcę zrobić Ci krzywdy. - wyjaśnił, spoglądając na nią i uśmiechnął się delikatnie. No bo jak tak przekręci jej rękę w jakąś złą stronę albo coś, to może dłużej będzie się goić? Może i była w gipsie, ale na pewno wciąż bolała bo jednak kości się zrastały czy coś. Nie wiedział jak to działa, ale na bank nie chciał uszkodzić jej jeszcze bardziej. W jego oczach była niezwykle kruchą i delikatną osóbką no. - Ale szczerze? Chętnie bym zapalił. - stwierdził i choć przed chwilą jakąś zgasił szluga, to w sumie nie o papierosach była tu mowa. Na chwilę przerwał swoją pracę i delikatnie przełożył rękę dziewczyny ze swoich nóg na łóżko, a następnie wstał, by odnaleźć portfel, a z niego wyciągnąć zawiniętą kulkę sreberka. - Chętna? - zapytał, a następnie przysiadł do biurka, bo przecież musiał się zająć skręceniem idealnego blancika, którego będzie się kurewsko dobrze palić. Tak więc bletki i filterki w dłoń i można było działać.
Liwia Arciszewska
Liwia Arciszewska
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Sob Lis 16, 2019 3:04 am
- Ja nie myślę, ja to wiem - rzuciła tajemniczo, ponownie wywracając oczami na tego niedowiarka. W sensie no kurde, znali się nie od dziś, a jej rodzice to chyba już się przyzywczaili, że w żadnym stopniu wpływu na jej wybory nie mają, albo inaczej - dali sobie siana z namawianiem Liwki na znalezienie sobie lepszego towarzystwa czy podciągnięcie w nauce czy cokolwiek innego, bo to by nic nie dało. No mocno była niepokorna, normalnie nieuleczalny przypadek najbardziej upartej oślicy w całych Niedoliskach. Zresztą skoro jej nie zmuszali do tego typu rzeczy, to mogli ją w takim razie pozmuszać do gry w tenisa i gęstego nawalania rakietą na prawo i lewo. - Nie wiem skąd to zwątpienie się w Tobie bierze, przecież nigdy Cie ode mnie z domu nie pogonili czy mi nie zabronili tutaj przychodzić, a ja im zawsze mówię, jak wybywam do Ciebie na chatę żeby się nie martwili jak nie dotrę przypadkiem z powrotem, bo gdzieś zbłądzimy czy się zasiedzę - wzruszyła ramionami, jakby to była taka zwyczajna rozmowa, taka o pogodzie czy coś, a nie zapewnianie chłopaka w dość poważnych sprawach. No, ale ona lubiła być szczera na dobre czy na złe i jakby miała mu coś złego do powiedzenia to również by się nie krępowała i go zblastowała niepokrzepiającymi wiadomościami. No, ale tak dużo lat się znali i tak blisko byli, że Liwka nie potrafiła się przed nim wstydzić, przywykła strasznie do zachowania Jagiełły i totalnie nie wyobrażała, żeby tego debila nie było w jej życiu. Do główki swojej nawet nie dopuszczała takiej myśli, że rodzice mogli by się zabronić spotykać, bo patola czy coś. Krzywdy jej nigdy nie zrobił, nie zbił, nie nakrzyczał, oni się nawet nie kłócili (chyba, ze w żartach przekomarzali), żyjąc w jakieś dziwnej symbiozie, na skraju związku i mocnego kumpelstwa, i kurde, chyba tylko i wyłącznie z jej powodu nie pchali tego nigdzie dalej, chociaż wiadomo, Jareczka wstydliwość również nie powodowała, że między nimi robiło jakoś lepiej.
Trochę się zapomniała w tych słowach o ojcu i może nawet głupio poczuła, bo jednak jego jako jedynej osoby z rodu Jagiełłów nie mogła znieść albo raczej się bała, ale to był groźny typ i chyba nikt o zdrowych zmysłach by go niego nie podszedł z takim normalnym ludzkim nastawieniem. Dlatego też już więcej nie poruszyła tego więziennego tematu i ogólnie poszła dalej z tokiem rozmowy.
W sumie to Liwka miała pomysł na to jak mu się odwdzięczy w zamian za ten piękny gipsik. Na pewno postanowiła, że go sobie zostawi na przyszłość, bo to według niej był może i troche niehigieniczny, ale idealny materiał na piękną pamiątkę. Nic tylko zebrać na nim jeszcze kilka podpisów i postawić gdzieś na szafkę czy za szybą w imię ich pięknej przyjaźni oczywiście. Nie były to jednak żadne buziaczki czy coś, bo ona to buzi, nawet takie koleżeńskie odkładała na tą specjalną okazję i nie lubiła się jakoś bardzo przytulać z ludźmi co do nich za mało czuła, a co dopiero żeby jakieś pocałunki. Także w policzek!
Słodki, kolejny raz zabłysnął niezwykłą czułością, o którą nikt by Jarosława Jagiełło nie posądził. Jej twarz nabrała dodatkowych kolorów i jakby cieplej się zrobiło w pokoju, ale przecież to na sto pro od spożytego alkoholu. Miała nadzieje, że on nie zobaczy tej poprawy wielkiej nastroju oraz zarumienionych policzków, bo to by była jakaś totalna żenada dla Liwki i upadek, bo przecież była taką straszną chłód jednostką dla ludzi i ogólnie, a już szczególnie dla Jarka co z nią siedział w pokoju. Czasem tylko się łapała na jakiś durnych myślach w głowie czy malutkich, maluteńkich pragnieniach związanych właśnie z nim, ale o tym to nikt oprócz Gabi, której mówiła dosłownie wszystko, nie wiedział. Teraz to na przykład chciała go pogładzić po policzku żeby sprawdzić czy ten zarost co mu rósł na policzkach był bardzo drapiący czy tylko trochę, ale przecież nie będzie mu nadziei robić głaskając po twarzy, aż taką chamówą to nie była.
O, to palenie to była jeszcze lepsza opcja chyba. W sensie wódeczka to jej wchodziła wybornie, ale zioło to był Liwkowy numer jeden jeśli chodzi o używkowe ekscesy Zdrowe, smaczne, nie piekło w gardło, nie przyprawiało o nudności, nie powodowało kaca, cud, a nie roślina. Rozbawiona pfychnęła na niego z oburzeniem i spojrzała spod ukosa. - Głupie pytanie, no jasne, że chętna - wywróciła oczyma na koniec żeby dodać teatralności do całej tej sytuacji i nachyliła do przodu, w jego stronę, coby popatrzeć jak pięknie montuje lolka. To była jedna z Liwki ulubionych czynności i sama to się uważała za mistrza pięknych batów. Normalnie wręcz to nie pasowało do totalnego braku umiejętności manualnych, ale może ten tenis coś na to działa, że tak sprytnie zwijała i lizała ten klej i potem łączyła końcówki bletki w całość. Całkiem możliwe.
- Jaro, ja Cię normalnie wycałuje za ten dzisiejszy wieczór - palnęła z rozpędu, jak łysy grzywką o kant stołu, dopiero po kilku sekundach się orientując co jebnęła. Tak nagle w nią jakiś szatan wstąpił, ten alkohol odcinał jej wszystkie hamulce, jakie musiała ciągle naciskać, jak dochodziło pomiędzy nimi do jakiś kontaktów i sytuacji, gdy byli sam na sam. Totalnie musiała przestać pić, a już szczególnie z nim, bo niepotrzebnie chłopakowi mąciła w głowie. Przecież od wielu lat była zakochana w Piotrku i wierzyła w tę pierdoloną pierwszą miłość od pierwszego wejrzenia, a to on był pierwszym chłopcem, dla którego szybciej zabiło jej wtedy jeszcze dziecięce serduszko, a nie ten tutaj obecny Jareczek.
Jarosław Jagiełło
Jarosław Jagiełło
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Sob Lis 16, 2019 6:52 pm
No dobra, może Liwka miała rację, że nigdy go nie przegonili, ale zdecydowanie dawali mu odczuć, że nie jest tam przez nich mile widziany. Sam wzrok Państwa Arciszewskich wystarczył by odczuwał ich niechęć wobec siebie, dlatego ograniczał spotkania z nimi jedynie do przywitania się i pożegnania. Bał się z nimi wdać się w jakąś dłuższą rozmowę, obawiał się, że mógłby wtedy usłyszeć kilka przykrych słów, dlatego jak tylko pojawiał się u Arciszewskich od razu bezszelestnie przemykał do pokoju Liwki. Chociaż pewnie mógłby zaskoczyć rodziców dziewczyny swoją inteligencją, mógłby z nimi porozmawiać na większość tematów, tylko czy oni potrafiliby rozmawiać z nim? Skoro patrzyli na niego tak podejrzliwie to sądził, że i rozmowa nie ograniczyłaby się do pytania o pogodę i planów na przyszłość. - No dobra, może jest tak jak mówisz, ale widziałaś jak się na mnie patrzą? Szczególnie wzrok Twojego ojca. Ciary mnie zawsze przechodzą. - stwierdził i zaśmiał się cicho. Ogólnie w jakimś sensie rozumiał Pana Arciszewskiego. Sam Jaro też by nie chciał by jego piękna córeczka spotykała się z kimś, kto był kojarzony tylko z patologią. No, ale Jareczek zły nie był, miał dobre serducho, próbował żyć jakoś normalnie, był całkiem inteligentny i nawet chciał studiować, ale no zabrakło hajsu. Tak więc jedyne co było w nim złe to nazwisko, a raczej to, że w Niedoliskach bardzo źle się kojarzyło, cóż, tego nie mógł już przeskoczyć.
No był przekonany o tym, że Arciszewska będzie chętna na jego pomysł by zapalić sobie zielone i się nie pomylił, więc szybciutko i sprawnie skręcił im tego loleczka. Uwielbiał stan po maryśce, nie robiła nic złego, nie była tak bardzo szkodliwa jak wóda, poprawiała nastrój i w ogóle cały świat nagle stawał się piękniejszy. Znalazł jeszcze zapalniczkę na biurku, a następnie wyciągnął obie dłonie w stronę dziewczyny, podając jej i skręta i zapalarkę, na jego ustach widniał szeroki uśmiech. - Czyń honory. - rzucił wesoło, puszczając jej przy tym oczko. W czasie gdy dziewczyna rozpalała, on posprzątał sprzęt z biurka i schował do szuflady, a następnie powrócił na łóżko do dziewczyny i odebrał od niej lolka. Zaciągnął się dymem, a wtedy ona mu takie wyznanie rzuciła, że aż się zakrztusił nieco i zakaszlał kilka razy, by po tym odchrząknąć cicho i spojrzeć niepewnie w tęczówki dziewczyny. - Wystarczy jakieś dziękuję. - rzucił zmieszany, a delikatne rumieńce pojawiły się na jego twarzy, więc wcisnął blanta w zdrową dłoń Liwki, po czym chwycił za pisak. - Wracamy do malowania? - zapytał wciąż tak jakoś niepewnie, próbując unikać spojrzenia Arciszewskiej. W ogóle nie miał nic przeciwko by go wycałowała, serio, był naprawdę chętny, ale zaskoczył go i zawstydziła, więc najlepszym, zdaniem Jarka, wyjściem było po prostu zmienienie tematu i zajęcie myśli czymś innym niż wyobrażanie sobie pocałunków z Liwką. Nie chciał by nagle na spodniach uwidocznił się namiot, byłoby to mega słabe i krępujące.
Liwia Arciszewska
Liwia Arciszewska
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Sob Lis 16, 2019 8:03 pm
- Mój stary tak patrzy na każdego, nie tylko na Ciebie, więc zluzuj gacie, Jaro - aż wywróciła ślepiami, bo znów pieprzył te pierdolety. - Ostatnio nowego listonosza nastraszył, bo ten przypalił list fajką i powiedział, że złoży na biednego typka donos. Gość się trząsł ze strachu i nie wiedział, gdzie oczy podziać, no widać było, że mu na tej pracy zależy, a ojciec do niego z mordą wyjebał, że aż na piętrze u mnie było słychać, a to rzadka sprawa. - Ona tam ojca kochała swego i się ze starym całkiem nieźle dogadywała, ale ludzie niezbyt mężczyznę lubili. W sensie, nikt mu nigdy w oczy nie powiedział, że jest złamasem czy wrednym chujem, ale różne ploty po wsi chodziło. Że uczniów z wf oblewał, że jak nie lubi jakiegoś ucznia to mu załatwia niedopuszczający z innych przedmiotów. Ona sama nie wiedziała co o tym myśleć, w końcu jej ani nikomu z Liwki znajomych nic złego nie groziło, bo stary pracował aż w Sanoku i to w jakimś burżujskim plastyku.
Zadowolona, z uroczym uśmiechem na paszczy, zgarnęła blanciora w dłonie, by po chwili wepchnąć go pomiędzy pełne wargi, zapalić i pociągnąć grubego bucha. Aż jej się słabo zrobiła, jak trzymała chmurę w płucach. Po kilku sekundach wypuściła z siebie mleczny dym. Normalnie jakby wybrali nowego papieża.
Trochę głupio się Liwce zrobiło, jak Jarek tak się dusić zaczął i ogólnie po jej niewinnym komentarzu. W sensie bardziej by się spodziewała jakiegoś uśmiechu czy innej pozytywnej reakcji, a ten prawie umarł. Może tak naprawdę to czuł do niej mniej, niż ona czuła do niego, a te wszystkie drobne gesty czy rozmarzone oczy, których ukryć jednak się nie dalo to był wymysł brunetki główki. Kilka razy sobie coś wkręciła, to w tym przypadku też tak mogło być. No, aż przykro jej się zrobiło, jakby traciła coś ważnego albo kogoś ważnego. Głupia. Niepotrzebnie sobie wmawiała to wszystko i tyle.
No, ale jakoś musiała zacisnąć pięści i żyć dalej, chociaż... Dlaczego właściwie czuła ten gorzki posmak zawodu w gardle. Sam Jagiełło nigdy nie zrobił nic tak dosłownie, toteż chyba nie powinno jej być smutno po głupim Wystarczy jakieś dziękuję, które odbijało się w głowie nastolatki jakby echem.
Uroczo przekręciła głowę w bok i pomimo wielkich rumieńców na policzku, zaczęła jeszcze intensywniej wpatrywać w siedzącego obok chłopaka, czekając na zupełnie nowe reakcje. Też był rumiany, ale brunetka, jakże inteligentnie wydedukowała, że to z powodu alkoholu, blantów, gorąca i tej dziwacznej atmosfery, jaka pomiędzy nimi panowała.
Naprawdę, chyba nie było niczego gorszego, niż dwa nastoletnie szczyle co nie potrafią przed sobą wyartykułować swoich uczuć. - No wracamy - rzuciła jakby zasmucona, kładąc gips na udzie blondyna i układając wygodniej na łóżku. Przymknęła oczy, bo alko i zielsko mocno ją jebło w łeb. Świat stał się trochę zniekształcony, no odcięło Liwke nieźle. Tylko uspokajająca melodia hot coffee oraz odgłos pisania zatrzymywały ją przy życiu.
- Chciałbyś kiedyś stąd wyjechać? - rzuciła zupełnie niespodziewanie zmieniając temat, bo teraz "cisza" stała się nieprzyjemna. - W sensie wiesz, za granicę gdzieś pracować jak Krzysiek z Jędrkiem czy po prostu mieszkać w jakimś innym miejscu - uzupełniła swą wypowiedź, by po chwili znów skupić na Jarku swoje spojrzenie. Nie wiedzieć dlaczego, ale nigdy wcześniej go o to nie pytała i sama z siebie nie zastanawiała. Może dlatego, że całkiem fajnie jej się mieszkało w Niedoliskach, albo z braku większych ambicji.
Jarosław Jagiełło
Jarosław Jagiełło
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Sob Lis 16, 2019 11:33 pm
W sumie to trochę odetchnął z ulgą jak usłyszał, że ojciec Liwki nie obdarza tylko go takim spojrzeniem. No bo to w sumie wiele mówiło nie? Był dla niego takim samym zjebem jak wszyscy, więc może jeszcze jakiś szanse miał na poprawienie sobie swojej relacji z przyszłym teściem, hehe. Bo tak, Arciszewska na bank kiedyś zostanie żoną Jarka, o ile tylko ten chuj zbierze się w końcu na odwagę i zaprosi ją chociaż na głupi spacer. Bo uroku mu nie brakowało, naprawdę. Potrafiłby rozkochać w sobie kobietę, tylko na odwagę za długo się zbierał i chuj z tego wszystkiego wychodził, bo zawsze było już za późno. - To dobrze wiedzieć, może mam jeszcze jakieś szanse na to, by patrzył się na mnie mniej morderczo. - stwierdził żartobliwie i zaśmiał się wesoło. Cóż, musiał próbować nie? Zapewne najlepiej by było jakby w ogóle się nie pojawiał w pobliżu córki Pana Arciszewskiego, wtedy nie spotykałby się z tym zabójczym spojrzeniem w ogóle, no ale nie potrafił tak się jakoś odkleić od Liwki. Za bardzo mu na niej zależało i nawet, to, że bał się jej ojca, nie powstrzymywało go przed tym by się z nią spotykać.
Trochę taka niezręczna cisza zapadła po tym Liwkowym wyznaniu, a naprawdę nie chciał tego zepsuć i no wyczuł, że spieprzył sytuację, kiedy usłyszał ten smutnawy ton głosu brunetki. Co za chory pojeb, potrafił zjebać wszystko w ułamku sekundy. No nieoceniony dar niszczenia wszystkiego, na czym naprawdę mu zależało. Jednak nie zamierzał już wracać do tamtego tematu, nie miał nic złego na myśli, chciał dobrze, a jak zwykle wyszło źle, więc lepiej po prostu zapomnieć o tym co znowu zniszczył.
- Nie wiem. - odparł cicho, spoglądając na chwilę w oczy Liwki i wzruszył ramionami. Zaskoczyła go trochę tym pytaniem, a sam też się nigdy nad tym nie zastanawiał jakoś konkretniej. - Wiesz, kiedyś chciałem wyjechać na studia, jarałem się mocno grafiką komputerową i chciałem to studiować, więc pewnie gdyby mi się udało to, nie wróciłbym już tutaj. - stwierdził, marszcząc brwi, bo właśnie przyznawał się do tego, że w planach miał studia i że to tak w ogóle z niego całkiem ambitny typ był. - Ale na wyjazd brakowało hajsu, na studia też i zostałem tu, tkwiąc w jebanej biedrze z ludźmi kradnącymi cukierki. - dodał i zaśmiał się cicho. - Za to teraz, to bym pewnie nie wyjechał. Jest tu ktoś, kogo nie chciałbym opuścić. - tym razem te słowa dodał już szeptem, niepewnie unosząc wzrok na twarz dziewczyny i złapał z nią nieco dłuższy kontakt wzrokowy, przy czym ponownie się zarumienił, więc szybciutko znowu zajął się swoim dziełem na gipsie, które tak a propos już powoli kończył, więc niedługo będą mogli je podziwiać w pełnej okazałości. - A Ty? Myślałaś o wyjeździe? - odbił piłeczkę, mając nadzieję, że nie pociągnie dalej tematu tej osoby, której nie chciał opuszczać, albo uzna, że to po prostu rodzina czy też przyjaciele. Wolał by nie drążyła tego tematu, bo gadanie o uczuciach było dla niego totalnie nie do ogarnięcia, a nie chciał zrobić z siebie totalnego debila.
Liwia Arciszewska
Liwia Arciszewska
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Nie Lis 17, 2019 12:54 am
W sumie to zawsze się zastanawiała dlaczego Jarek dalej w tych Niedoliskach siedzi. Był całkiem rozumnym gościem, coś tam jakieś szczątki mózgu pod kopułą posiadał i uwaga, uwaga, używał ich aktywnie bez większych problemów, czasem może i bardziej aktywnie od Liwki, co to może nie głupiutką dziewczyną była, a bezmyślną, zupełnie nie zastanawiającą nad swoimi czynami.
No, ale żal było Arciszewskiej blondyna, strasznie żal i najchętniej to by jakoś mu za sponsorowała wyjazd z wiochy, bo zdecydowanie na to zasługiwał. Ogólnie świat był niesprawiedliwy, taki Jaro marnował swój potencjał w pierdolonej biedronce, a byle jaki banan spijał śmietankę na studiach w Krakowie czy Rzeszowie.
O, i teraz to ją zainteresował, po raz pierwszy mówił coś o swoich miłostkach. On nigdy się tym nie dzielił, a przynajmniej nie świadomie, bo czasem coś zarzucił dziwacznie, sugerując dziwne rzeczy, ale potem szybko rzucał zarumieniony, że żartuje i ogólnie. No, ale skoro dla tej jedynej (albo jedynego) postanowił porzucić tak poważne plany na przyszłość, to musiało być coś poważniejszego. Kolejne ukucie w sercu, bo najprawdopodobniej to nie o nią chodziło i pewnie nikt nigdy nie pomyśli o niej w takim kontekście. - Uuuuuuu, Jarosław - zawyła pobudzona, chociaż no dalej odczuwała jakiś dyskomfort. Dodatkowo używając pełnego imienia chłopaka, czyli miała zamiar go przesłuchiwać na poważnie. - Nie myślałam, że jakaś pannica Ci się podoba i to aż tak, - ślepota największa nie widziała zmieszania chłopaka, ani rumieńca, który niepostrzeżenie zawitał na jego licu. - szczęściara, zasługujesz na kogoś superowego w swoim życiu - bo taka była prawda, a Liwka wierzyła to całym swym, siedemnastoletnim serduszkiem. W głowie dalej kłębiły się nie do końca zrozumiałe myśli, ale te za wszelką cenę uciszał zdrowy rozsądek stojący na straży prawa.
- No jasne, że myślałam. W sensie, myślałam, że wyjadę do tej Ameryki w kolejne wakacje i najprawdopodobniej nie wrócę do Niedolisek, bo będę tam grała w tenisa, ale no połamałam rękę i z kariery nici - wzruszyła ramionami, jakby to była drobnostka - No, ale ja się nie załamuje, już nawet patrzyłam jakieś ciekawe kierunku studiów w Rzeszowie czy Sanoku, chociaż pewnie nie zdam maturki, więc bardzo się nie napalam. - Ona nie miała problemów z pieniędzmi, rodzicie przez te wszystkie lata odłożyli dla Liwii całkiem sporą sumkę, zabezpieczenie na czas studiów żeby mogła się uczyć i mieszkać w ogarniętych warunkach. Rozsądni ludzie, chcieli dla swego dziecka jak najlepiej, gorzej że to dziecko wyszło takie niedorobione, trochę mentalnie niesprawne. - Kurde, nie żebym Ci życzyła, że ma Ci przejść do mojej maturki to zakochanie w tej pannie, ale może, jeśli Ci przejdzie oczywiście - powtórzyła dwa razy żeby kolegę upewnić w tym, że nie musi tego robić jeśli nie chce albo nie będzie potrafił wybrać - to ze mną pójdziesz na studia, co? Do tamtego czasu sobie uzbieramy więcej kasy, może pojedziemy gdzieś w jakieś maliny do pracy czy do Holandii jak Krzysiek pojedziemy na wakacje to może całości nie przepierdolisz albo Ci rodzeństwo czy starzy nie rozkradnie - klepała jak opętana, mówić całkowicie na poważnie. Uparta była jak osioł i jeśli sobie jakiś cel postawiła to musiała go spełnić. Teraz to było dostarczenie Jareczka na studia, nawet jeśli on niekoniecznie tego chciał.
Jarosław Jagiełło
Jarosław Jagiełło
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Nie Lis 17, 2019 2:02 am
No i chuj, no i jednak postanowiła drążyć ten temat. Kiedy tak się podekscytowała tym, to zarumienił się jeszcze bardziej, więc mocniej nachylił się nad gipsem dziewczyny. - Weź przestań. - jęknął błagalnie, bo rozmowa o uczuciach, to był dla niego temat zbyt wstydliwy. Wolał to jak na razie zachować dla siebie. Chociaż akurat teraz nie powinien, bo obiektem jego westchnień była tutaj właśnie siedząca przed nim Arciszewska, która twierdziła, że typiara, w której się bujał musiała być szczęściarą. - Taa, nie widać tego po niej. - mruknął tylko, troszkę zdenerwowany i posłał Liwce, krótkie, ale jakieś takie smutne i pełne wyrzutów spojrzenie, jakby chciał powiedzieć nim, "idiotko, to Ciebie kocham!", ale jak pewnie nie powie tego na głos to Arciszewska nie ogarnie, a sił na takie wyznania nie miał. Bał się, cholernie się bał odrzucenia, wyśmiania, tego jakby się mogła potoczyć ich relacja dalej. Nie chciał jej tracić i wolał cierpieć w milczeniu jako jej przyjaciel, niż cierpieć i to już bez niej u swojego boku, słabo.
"Boże, jak dobrze." Pomyślał sobie Jareczek, kiedy to Liwka powiedziała, że nie pojedzie do Ameryki przez tą złamaną rękę. Znaczy nie, żeby życzył jej źle, ale chyba by nie przeżył tego jakby po prostu wyjechała. I tyle by było z jego miłości do niej. Nieszczęśliwie zakochany do końca życia. Bo przecież jeśli zamierza studiować gdzieś w Polsce, to i tak będzie mógł do niej jeździć no nie? Choćby kurwa na swoim bmxie miał przejechać pół Polski to i tak ją odwiedzi. Pewnie i do tej Ameryki jakoś by się dostał, gdyby tylko chciała. No w sumie to byłby w stanie zrobić dla niej wszystko, taka była prawda. Szkoda tylko, że Liwka zupełnie nie zauważała tych jego marnych sygnałów. Starał się jakoś jej to pokazać, naprawdę, ale przez to, że ona nigdy nie dała mu żadnego sygnału, nie potrafił posunąć się dalej. - Na pewno zdasz maturę. Jesteś zdolna. - stwierdził z delikatnym uśmiechem na twarzy. Arciszewska czasami robiła coś głupiego, czy mówiła, ale nie była inteligentna i wiedział, że na maturze sobie poradzi. Skoro on sobie poradził, to czemu ona by nie miała tego zrobić? - A co za kierunki masz upatrzone? - dopytał jeszcze, bo go zaciekawił ten temat. Przynajmniej teraz było trochę czasu na to, by mogli się dowiedzieć czegoś więcej o sobie, a Liwia i jej plany na przyszłość, ciekawiły go niezmiernie. Wszystko co było związane z Arciszewską było dla niego ważne.
Kiedy zaczęła tak o tym jego zakochaniu mówić, zmarszczył brwi i spojrzał na nią, bo trochę nie ogarniał o co jej chodzi, ale wszystko po chwili się wyjaśniło. Miała plan, który brzmiał jak idealny, ale czy mógłby wypalić? Nie bardzo w to wierzył, ale czemu nie miał spróbować? Cholera, chętnie by pojechał gdzieś z Liwką, tak sam na sam, spędzałby z nią każdą wolną chwilę, mieszkaliby razem, rozmawiali po nocach... Może wtedy i ona by się w nim zakochała? Może wtedy zdobyłby jej serce? - Jeśli zdasz maturę to w sumie czemu nie? Nawet jakby miało potem nie wypalić ze studiami, to nawet wyjazd gdzieś do pracy na wakacje brzmi całkiem spoko. - stwierdził z uśmiechem na ustach. - A nawet, jeśli by mi ta moja miłość nie przeszła, sądzę, że nie sprawiałoby to żadnego problemu. - dodał po chwili, trochę próbując jej zasugerować, że to o nią chodzi, bo przecież byłby przy swojej ukochanej cały czas, wcale by jej nie zostawiał tu w Niedoliskach, jechałaby razem z nim. Szkoda tylko, że brunetka była bardziej ślepa niż kret.
Za to właśnie kończył malować jej gips. Czarnym mazakiem jeszcze tylko się podpisał, by było wiadomo, kto to piękne dzieło wykonał i uśmiechnął się szeroko, zadowolony z siebie. - I gotowe. - powiedział, przesuwając palcami po gipsie i przypadkowo, a może wcale i nie, pogładził wnętrze jej dłoni i palce. Spojrzał w tęczówki dziewczyny. - I jak? - zapytał, bo tak się zastanawiał czy ogólnie całość przypadła dziewczynie do gustu, naprawdę się starał i miał wrażenie, że całkiem nieźle mu to wyszło, mimo, że powierzchnia gipsu była nierówna i ciężko się po niej malowało.
Liwia Arciszewska
Liwia Arciszewska
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Nie Lis 17, 2019 9:27 pm
Nigdy by mu tego w oczy nie powiedziała, ale troszkę sie nawet cieszyła, że te studia mu nie wyszły, bo praktycznie to własnie w pomaturalnym okresie ich znajomość tak bardzo się rozwinęła. Wcześniej sie kolegowali, obracając w tym samym towarzystwie, coś tam czasem gadali i śmieszkowali, ale to nie było tak intensywne, dopiero potem zaczęli się widywać codziennie, prawie wszędzie ze sobą chodzić, no na serio jakby co najmniej parą byli. Oczywiście nic więcej oprócz wspólnego chodzenia, siedzenia, żarcia, imprezowania, chlania, jarania, rozmyślania. Zero pocałunków, drobnych pieszczot nawet się nie przytulali na powitanie czy pożegnanie, bo jakoś tak w sumie nie wiadomo dlaczego. No to, jakby Jaruś na studia wyleciał to by nigdy nie mieli okazji się spiknąć jako przyjaciele, a to był chyba najczarniejszy scenariusz w tej historii.
- Nieironicznie myślę nad AWFem czy innym, po którym będę mogła zostać wuefistką - mruknęła z uśmiechem, trochę zawstydzona, bo dużo ludzi to uważało, że na takie kierunki chodzili tylko wysportowani kretyni, których nigdzie indziej nikt nie chciał przyjąć. Liwka była i wysportowana i głupia, ale szła tam, bo od małego szczyla bardzo lubiła sport. Po tatusiu oczywiście. - Albo może jakaś filologia ciekawa, angielska to mnie średnio interesuje, ale skandynawska czy hiszpańska, to musi być giit. - dokończyła. Dobrze, że postanowiła zmienić temat, bo zdecydowanie zbyt melancholijnie sie pomiędzy nimi zrobiło. Teraz znów się uśmiechała i znów tryskała energią, a po tym kolejnym wyznaniu Jareczka to całkiem jej się miło i ciepło zrobiło, chociaż w głowię pojawiła się myśl, że to chyba jednak o nią chodzi. Ta jednak szybko zniknęła zgnieciona toną kolejnych myśli, wyparowują z główki Liwki w mgnieniu oka. Nic nie dał rumieniec zawstydzenia Jagiełły czy bardzo sugestywne spojrzenie. Do niej trzeba było wprost i już.
- Kurde Jaro, przecież jak my gdzieś razem pojedziemy to nas wypierdolą zaraz za opierdalanie wspólne albo ciśnięcie beki, ale to nic, w dobrym towarzystwie to pracę zmieniać mogę co dwa tygodnie - powiedziała, zarzucając chłopakowi kolejny komplement. Zupełnie jakby to ona na niego leciała, a nie odwrotnie. - Słuchaj, przy okazji może byśmy coś zobaczyli fajnego, nowe miejsce, a nie tylko te Niedoliski i Niedoliski - pfychnęła, zdmuchując przy okazji z twarzy kilka włosów, co się na tle bladej skóry gdzieś zapodziały. Powoli się co raz bardziej napalała i napalała na tej wyjazd, w głowie już tworząc wizje ich przyszłych przygód i przypałów, co je na pewno wspólnie gdzieś tam w świecie przeżyją. To była przezajebista sprawa i jeszcze bardziej brunetkę motywowała do wspólnego wypadu.
Na początku nie chciała na swą łapę patrzeć, w sensie wiedziała co wybrali, wiedziała, że Jarek ma mega talent i raczej roboty nie spierdoli, ale w duchu i tak pojawiła się jakaś nuta niepewności, bo coś mogło się zepsuć. Szybko zamknęła oczy żeby jej nie kusiło by podglądać i zanim je otworzyła by dzieło podziwiać, minęło kilka sekund, w których przemyslała całe swoje doczesne życie. Głupia baba i tyle. No, ale w końcu sie zebrała na ten jeden czyn i aż ją zatkało z wrażenia. To był jakiś sztos nad sztosy, kolory takie soczyste, linie takie proste, nic się nie rozmazało, nic sie nie zjebało. Meksyk w Niedoliskach. Te wszystkie emocje związane z gipsem tylko podbiły efektywność delikatnego dotyku palców Jarka na Liwki dłoni, bo w tym samym momencie, gdy spotkały się z skórą, przez całe ciało dziewczyny przebiegł niebezpieczny, ale na swój sposób przyjemny dreszcz, dreszcz, którego nigdy wcześniej nie było jej dane czuć. - Cudowne. - wyszeptała jedynie, by za chwilę śmiało i zupełnie dla chłopaka niespodziewanie, zarzucić na niego zdrową dłoń i przytuliła mocno w podzięce, stanowczo go do siebie przyciągając. To był ich taki pierwszy raz. Zarost na policzku przyjemnie pieścił jej szyje, a zapach otumaniał zmysły. Cholera, pierwszy raz się tak czuła i o dziwo, nie chciała żeby to kiedykolwiek minęło.
Jarosław Jagiełło
Jarosław Jagiełło
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Pon Lis 18, 2019 2:21 pm
- Jeśli chcesz spędzić całe życie użerając się w szkole z takim Kondziem... - przerwał na chwilę, spoglądając na drzwi do swojego pokoju i chwilę nasłuchując czy ten mały szczyl jest w chacie. - ...no to praca nauczycielki jest dla Ciebie. - dokończył, przenosząc znowu wzrok na Arciszewską i uśmiechnął się delikatnie. - Co do filologii to ciekawy kierunek, wiesz, po tym masz więcej możliwości, w szkole również znajdziesz dla siebie miejsce, ale zdecydowanie praca jakiegoś tłumacza wydaje mi się ciekawsza niż użeranie się z bombelkami. - podzielił się z nią swoimi przemyśleniami, bo w jakiś sposób uważał je za słuszne. Sam by chyba nie miał zupełnie żadnej cierpliwości do nauki takich gówniaków i może jeszcze z bachorami jakoś by sobie poradził, tak weź wysłuchuj później tych jebniętych madek, bo przecież ich Dżesika, czy Brajanek to takie grzeczne dzieci. Nie, zupełnie się do tego nie nadawał.
- To zrobimy tak, żebyśmy pracowali w dwóch osobnych pomieszczeniach, ale o tej samej porze czy coś, by zawsze razem wychodzić i z tej pracy wracać. Albo najwyżej zrobimy sobie tripa życia, udamy podróżników i zwiedzimy świat autostopem. - rzucił rozbawiony i zaśmiał się wesoło. Ogólnie to by pewnie ten trip życia by im nie wyszedł, na bank by wpadli tylko w kłopoty i może jeszcze Liwka jakoś by sobie radziła, ale Jarek to taka niezdara, że najprawdopodobniej wylądowałby w pierdlu, w jakimś Peru i Arciszewska musiałaby mu ratować dupę. Mimo wszystko jakikolwiek wyjazd z Liwką przyniósłby na pewno wiele frajdy. Nawet jakby mieli udać się wspólnie tylko do Sanoka, ale sam na sam, to i tak by było już coś. Bo on to uwielbiał spędzać z nią czas i cóż, każda chwila była dla niego wyjątkowa, bez względu na to, czy przesiadywali u niego w pokoju, czy może mieliby razem zwiedzać Nowy Jork.
Kiedy zobaczył, że naprawdę się jej podoba, uśmiechnął się szeroko i nim cokolwiek zdążył jej odpowiedzieć, to ona tak nagle się na niego rzuciła i przytuliła do niej i to było takie niespodziewane, że totalnie przez chwilę nie wiedział co zrobić. Przyjemne ciepło rozlało się po całym jego ciele, a serce zaczęło mu walić jak oszalałe z wrażenia i odważył się na to, by ułożyć jedną ze swoich dłoni na jej plecach i delikatnie ją po nich pogłaskał, by po chwili objąć ją też drugą ręką i zatopić twarz w zgięciu jej szyi po czym delikatnie zaciągnął się jej zapachem. Zakręciło mu się nawet w głowie od nadmiaru emocji i teraz zrozumiał co znaczy powiedzenie, że można "upić się miłością". - Cieszę się, że Ci się podoba. - szepnął, ale wcale nie miał zamiaru się od niej odsuwać, było mu tak cholernie przyjemnie i nie puści jej, dopóki to ona się od niego pierwsza nie odsunie. Cudownie było ją trzymać w swoich ramionach.
Liwia Arciszewska
Liwia Arciszewska
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Pon Lis 18, 2019 4:24 pm
- EJ! - rzuciła, wydymając jednocześnie usta i marszcząc uroczo nosek - Kondzio to jest akurat super gość, więc nie szkaluj młodego, okej? - mówiła niby na poważnie, chociaż z brzmienia jej glosu można było wywnioskować, że trochę sobie żartuje, co nie. W każdym razie ona do tego pokornego chłopca nic nie miała, więc chętnie by sie po użerała w pracy z takimi małymi Jagiełłami, w końcu bardzo lubiła wyzwania, może dlatego też tak blisko z Jarkiem była, bo on z ta swoją tajemniczością, beznadziejnym niezdarstwem i wieloma innymi negatywnymi cechami był jednak dość ciekawą do bycia blisko istotą.
No, ale słuchała go dalej z wielką uwagą, po cichu przyznając mu rację, ale i tak wiedziała, że nie będzie się kierować rozsądkiem przy tym wyborze. No sport to było jej przeznaczenie i skoro już nie mogła grać, to stwierdziła, że może sobie na swoje miejsce wyhoduje jakąś super tenisistkę czy coś.
Bardzo jej się podobało, że on podchodzi do tych wyjazdów tak entuzjastycznie i w sumie sobie pomyślała, że może w najbliższym czasie gdzieś wspólnie, razem wyjadą. Może do Rzeszowa albo do Krakowa, na taki wyjazd to by wspólnie kaskę uzbierali. Liwka to by oczywiście najchętniej na biwak wybiła, ale był listopad, no nie bylo sposobności na taką wycieczkę. Tak to by zobaczyli ten Wawel słynny, może przy okazji zaliczyli spoko koncert, takie duże miasto dawało więce możliwości w końcu. No zdecydowanie, trzeba było coś pokminić w tym kierunku wspólnie.
- Kurde, my kminimy już w jakiej pracy i jak będziemy robić, a nas nikt nie bierze tam i pewnie skończymy na jakimś zbieraniu ogórków na akord czy pakowaniu papryk w chłodni - zaśmiała się cicho, ale w sumie to chyba nic im nie zostało niż marzenia. Razem nie spełnili się w tym co mieli robić, on pracował w biedrze, ona bywała mniej w szkole niż gdziekolwiek indziej i tak im się toczyło. No dwójka nieudaczników, idealna para.
To było takie przyjemne, a Jarek był mega delikatny, czuły i taki cieplutki. Na szczęście w żaden sposób brunetki nie odepchnął, odważając sie nawet położyć dłoń na jej plecach i ją po nich gładząc. Kolejny dreszcz rozlał się równomiernie po ciele Liwki, a serce zabiło zdecydowanie zbyt szybko. Oni się po prostu przytulali, pierwszy raz w życiu, a to przysparzało dziewczynie wiele całkowicie nieznanych emocji. To było takie dziwne, powodowało w głowie jeszcze większy mętlik. Nie chciała się odrywać, mógł ją jeszcze dłużej gładzić po pleckach i przyjemnie drapać policzkiem w szyję. O dziwo, to nie było w żadnym stopniu niezręczne, tak jak myślała, że będzie. Dreszcze ani na chwilę nie ustępowały, a jego dłoń zdawała się zostawiać na ciele nastolatki stały ślad.
Trochę się przestraszyła tego co się pomiędzy nimi działo, tych wszystkich nowych uczuć, motyli w brzuchu i rumieńców, które również zagościły na jej twarzy, ale nie chciała mu robić przykrości nagłym odepchnięciem, bardzo powoli oddaliła się od drugiego ciała, zabierając dłoń zupełnie niechcący przejechała opuszkami palców po jego szyi i dalej taka zarumieniona spoglądała na niego. Ich twarze dalej znajdowały się niebezpiecznie blisko siebie, a ona chyba pierwszy raz w życiu mogła podziwiać twarz Jarka z takiego bliska. Miał naprawdę ładne oczy i cholera, gdyby ją teraz pocałował, nie miałaby nic przeciwko.

Jarosław Jagiełło
Jarosław Jagiełło
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW
Pon Lis 18, 2019 7:07 pm
- Super gość? Oddać Ci go na kilka dni? Chcesz się przekonać jaki z niego mały chujek? - zapytał i zaśmiał się wesoło. Chętnie by opchnął tego małego pierda Liwce, chociażby na jeden dzień. To by zobaczyła jak ten mały gnojek potrafi wleźć za skórę, na bank zwróciła by go po kilku minutach. Chyba, że najmłodszy Jagiełło po prostu uwielbiał tylko tak bardzo uprzykrzać życie Jarkowi. Bo naprawdę Jareczek nie potrafił zliczyć ile już młody ukradł mu pieniądze ze skarbonki, albo kolejnego ciucha z szafy, czy też ile razy wpakował się z brzdącem w jakieś przepychanki. No cóż, ale taki już urok młodszego rodzeństwa. Tak naprawdę to widział między sobą, a Kondziem identyczną relację jak między sobą a Piotrkiem...
- Oby w ogóle udało się gdziekolwiek pojechać, do jakiejkolwiek pracy. - dodał jeszcze i zaśmiał się wesoło, bo serio, trochę wybiegli w przód z tymi planami. Pewnie nikt ich nie będzie chciał nawet przyjąć tak na krzywy ryj. Najlepiej by było zatrudnić się przez jakąś agencję, co to ma sprawdzone te oferty pracy, albo podpytać znajomków czy coś, bo inaczej z wyjazdem na bank będą mogli się pożegnać. Sami na stówę nic nie ogarną. No chyba, że Liwka weźmie sprawy w swoje ręce, bo Jaro, z jego super szczęściem na bank by pewnie zatrudnił się w firmie, gdzie handlują nerkami, no i jakby dobrze poszło to może by mu jedną zostawili na znak dalszej współpracy czy coś.
Pozwolił odsunąć się od siebie dziewczynie, zabierając swoje ręce z jej pleców, ale bardzo powoli i niechętnie. Cóż, niestety nie mógł jej trzymać w swoich ramionach na siłę prawda? Mimo wszystko wciąż byli blisko siebie. Złapał z nią kontakt wzrokowy i poczuł nieodzowną chęć pocałowania jej. Zaczerwienił się na samą myśl o tym i odsunął od dziewczyny na bezpieczną odległość i podrapał się po karku, czując się cholernie niezręcznie. Zupełnie nie wiedział co ze sobą teraz zrobić. - Jesteś może głodna? - zadał takie pytanie z dupy, ale musiał jakoś zmienić po tym wstydliwym momencie temat. Tak więc otworzył jakieś paluszki, ciastka, chipsy, czy co tam jeszcze miał i zapewne zabrał się za jedzenie byleby zająć czymś myśli, ręce i całą resztę.
Posiedzieli jeszcze trochę, pogadali, popili, aż w końcu oboje nawet zasnęli, znaczy Liwka pierwsza odpadła, więc Jareczek przykrył ją kocykiem, a sam skorzystał z nieobecności brata i walnął się na jego wyro, pewnie jeszcze przez jakiś czas przed zaśnięciem spoglądając na Liwkę i wsłuchując się w jej miarowy oddech. Ten dzień naprawdę był fajnym dniem. Miał nadzieję, że teraz, między nim, a Liwką może się coś zmieni?

zt. x2
Sponsored content
Re: 2# JAROSŁAW LIWKĘ ZBAW

Skocz do: