IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Niedoliski
Niedoliski
Stoliki 1
Nie Paź 13, 2019 3:26 pm
Tosia Poniatowska
Tosia Poniatowska
Re: Stoliki 1
Sro Gru 04, 2019 12:31 am
Zdecydowanie za często Tośka się ostatnio pojawiała w barze. Właściwie jakby się tak miała zastanowić to większość dni w tygodniu kończyła w tym miejscu. Wszystko było lepsze od jej rozwalającego się mieszkania. I żeby nie było jednak aż tak patologicznie - czasem przychodziła tutaj i jak ostatni lamer siadała przy jakichś tylnych stolikach i czytała książkę, przy jednym piwku, albo lampce wina.
Dzisiaj też miało być na spokojnie, ale wchodząc do baru zauważyła swoich znajomych z liceum, więc stwierdziła, że "a jebać" i się do nich dosiądzie, może pozna jakieś nowe ploty o typach ze szkoły, co się z nimi działo po napisaniu matury. I tak jakoś czas bardzo szybko leciał, nie wiedząc kiedy z piwa przeniosła się na szoty, przez co ekstremalnie szybko zaczęło jej szumieć w głowie. Powoli zaczynała tracić kontrolę nad swoim zachowaniem, a jej grupka znajomych zaczynała się wykruszać. Tosia popełniła też jeden największy błąd - dość często chodziła na fajkę, więc tym bardziej kręciło się jej w głowie.
W pewnym momencie wszyscy ją już zostawili, a ona jako że siedziała w stoliku zaraz obok kontuaru to postanowiła, że przypadkowy barman będzie świetnym kompanem do rozmów. I tak jej wzrok spod półprzymkniętych oczu padł na kubek wypełniony plastikowymi słomkami. Westchnęła ciężko, zaczynając - Ale mówiłam już tyle razy Frankowi - jęknęła głośno, podchodząc do tych słomek i podnosząc kubek do ręki, wbijając pijane spojrzenie w barmana - Czy ty masz pojęcie ile zła taka mała słomka może stworzyć? Biedne żółwie w oceanach, które się tym dławią. Jak się czujesz wiedząc, że przyczyniasz się do tego mordu? - mówiła, gubiąc trochę momentami język co było winą alkoholu krążącego w jej żyłach - Tak ciężko się pije normalnie przez szkło? Stoimy przed katastrofą ekologiczną, ale nie, słomki są najważniejsze, najlepiej w ogóle podawaj jeszcze kufel piwa zapakowany w reklamówkę, albo zamiast szkła niech będzie tylko plastik bo jest taki cudowny! Niech rządzi plastik! - ostatnie to już praktycznie wykrzyczała, oczywiście nie czując że mówiła coraz głośniej. I jeszcze sobie na zakończenie czknęła pijacko, a co.
Dominik Bukowski
Dominik Bukowski
Re: Stoliki 1
Sro Gru 11, 2019 11:12 pm
#2

Dominik też często bywał w barze, ale nieczęsto pił tutaj alkohol. Odkąd był szefem, to był bardzo odpowiedzialnym człowiekiem i starał się tego nie schrzanić. Zwłaszcza, że dobrze wiedział jak łatwo w życiu może się to i owo posypać, na przykład w rodzinie nagle może wyskoczyć choroba, i chociaż tą sferę życia chciał mieć w miarę ogarniętą. Nawet miał ubezpieczenie pełne wykupione dla tego lokalu, gdyby nagle spadł na niego samolot czy jakiś podpalać zdecydował się zrobić płomienną watahę... czy coś. Ludzie robili rożne rzeczy, czasem lepiej nie pytać, nie wiedzieć, lepiej się śpi i żyje. A on spał i żył z bardzo atrakcyjną kobietą, z którą mu się całkiem dobrze te obie rzeczy robiło. I teraz też chciał się zmyć wcześniej i ze swoją żoną trochę czasu spędzić, no ale nie dane było mu to zrobić. Bo okazało się, że ktoś się bardzo chciał awanturować, więc eh, obowiązki wzywały, dom musiał poczekać! Z groźną miną wyszedł z zaplecza i rozejrzał się, westchnął ciężko i podszedł do niewiasty przy barze, która zadręczała jego biednego barmana!
- Piwo z plastiku jest niezbyt smaczne, dlatego takiego nie sprzedajemy - wyjaśnił jej, siadając na krześle obok niej i przyglądając jej się z uwagą. W pierwszym odruchu chciał ją zapytać o dowód osobisty, bo wyglądała mu na jakieś 15 lat... - słomki są opcjonalne, nie każdy musi je brać. To, że tu stoją to nie problem, ludzie którzy je biorą nim są. Ale zobacz, nikt obok ciebie nie pije z żadnej, to chyba całkiem nieźle, hm? - zapytał, ciekaw czy załagodził właśnie sytuację czy jednak nie! - I mogę ci zagwarantować, że segregujemy odpady i nic nie wpada do żołądka żółwia. Nawet nie ma żadnych w okolicy - ostatnie dodał już szeptem, jakby sekret wielki zdradzał.
Tosia Poniatowska
Tosia Poniatowska
Re: Stoliki 1
Sob Gru 14, 2019 10:45 pm
Dziewczyna to nawet najpierw się nie zorientowała, że ktoś się do niej przysiadł i gdy usłyszała odpowiedź do jednego z jej zażaleń trochę nie ogarnęła skąd się ono wzięło, bo ten barman to się w sumie nie odzywał, tylko trochę zbywał jej komentarze. Przeniosła więc wzrok na bok i aż podskoczyła na krześle, wciągając głośno powietrze przestraszona. - A ty jak się tu przeniosłeś? - zapytała trochę chamsko, ale no on się ewidentnie teleportował, więc halo - mogła być w szoku.
Przyjrzała mu się (albo im? Ona to już zaczynała widzieć potrójnie, może to jakieś trojaczki), mrużąc delikatnie oczy, tak żeby złapać dobrą ostrość. - Sam fakt, że jest w ogóle taki wybór jak słomki to nie jest spoko, bo czasem ktoś się skusi, ale no jak ktoś nie myśli o przyszłości tej planety to w sumie co to taka słomka - wymruczała pod nosem, poirytowana tym, że jak zwykle jej komentarze nie są brane na poważnie. Zmiana zaczynała się od nas samych! Obruszyła się na jego ostatni komentarz, aż w złościach założyła ręce na piersi, czkając gniewnie - Nie jestem głupia! - mruknęła z niezadowoloną miną - Wiem przecież, że nie ma tu żółwi, totalnie mijasz mój punkt widzenia, chodzi o to, że taki plastik rozkłada się nawet 1000 lat? Wiesz ile to jest 1000 lat? - zapytała z wysoko podniesioną jedną brwią, ale oczywiście nie dała mu dojść do słowa bo odpowiedziała przed nim - Dużo. 1000 lat to dużo. - zabłysła swoją poważną wiedzą, prostując się tak jakby wypowiedziała swoje przemówienie po odebraniu nobla za osiągnięcia naukowe.
- W ogóle to kim ty jesteś? - hej, była pijana; pewnie, że pewnie znała go i wiedziała, że jest szefem jej brata (no Franek na pewno coś jej o nim opowiadał!), ale w tym momencie Tośka nie była w stanie połączyć tych kropek.
Natalia Jaskółka
Natalia Jaskółka
Re: Stoliki 1
Sro Sty 15, 2020 4:16 am
#1
outfit- bez okularów

Mieli się tu spotkać zaraz po jej zmianie. Natalia coraz bardziej lubiła spędziać czas z Lwem. Lubiła w nim to jak się odróżniał od innych, jego tatuaże, spojrzenie groźne i tak stanowcze, ale i dojrzałość. Nie była osobą, która przejmowała się czyimiś wadami z założenia wychodząc, że wszystko da się odwrócić na plus. Była zmęczona, ale nawet jeden drink po pracy, kiedy następne kilka dni miała wolne był dobrym pomysłem. Wyszła z pracy punktualnie. Dojście na miejsce nie zajęło jej dużo czasu. Kiedy tylko weszła do środka uderzyło w nią ciepło i woń alkoholu. Może nie jakiegoś mocnego i jak w melinie, ale wyraźnie to widziała. Dostrzegła Lwa przy jednym ze stolików, siedział do wejścia tyłem więc podeszła do niego szybko i wsunęła swoją dłoń trochę pod jego bluzkę lekko gładząc kciukiem umięśniony kark mężczyzny. Pochyliła się i przywitała go całusem. Może nie znali się długo, ale na tyle by darować sobie jakieś sztywne przywitania. Może nie byli w poważnym związku, ale już coś tam przeżyli.
- Cześć- uśmiechnęła się do mężczyzny. "Boże czy mi się wydaje czy dziś jest szczególnie i wyjątkowo przystojny?". Usiadła na krześle zdejmując swoją kurtkę, spojrzała na niego szeroko się uśmiechając. Uważała się za szczęściarę, wiedziała co przeżył i zdążyła zauważyć, że nie był zbyt otwarty na obce osoby, do niej z początku tez nie był chyba tak przychylnie nastawiony, a raczej nie był taki otwarty prawda?
- Jak tam dzień Ci minął? Co u córki?- spytała bądź co bądź interesował ją los jego córki. Była częścią jego życia. A jako pedagog wiedziała doskonale, jak ważne jest dla rodzica dziecko. Sama chciała kiedyś zostać matką, ale zanim to, wszystko inne przed nią. Zagryzła swoją dolną wargę chcąc trochę uspokoić swój uśmiech. Cieszyła się na ich spotkania, jakby była to jej pierwsza "miłość", jakby miała co najmniej 16 lat. Miała już prawie 30 lat, matka niecierpliwiła się zwłaszcza po tym jak Natalka wyjechała z Krakowa, wolała być w ukochanych Niedoliskach niż w tym zasyfionym mieście.

@Lew Duchowicz
Lew Duchowicz
Lew Duchowicz
Re: Stoliki 1
Czw Sty 16, 2020 3:45 am
Odkąd poznał Natalię zastanawiał się, co właściwie robił z życiem. Była niewiele starsza od jego córki, piękna, z perspektywami, a mimo wszystko kręciła się wokół niego jak wesoły motylek przeszkadzający w zgłębianiu bezdennej czarnej dziury zwanej życiem. Przy niej nie potrafił myśleć o problemach, choć czasem powinien. Gromadziła podczas spotkań całą jego uwagę, jednocześnie dając całą siebie z różnymi dodatkami. Dlaczego zainteresowała się akurat nim? Nie wiedział i najprawdopodobniej nie zrozumiałby, gdyby wyłożyła kawę na ławę. Niektórzy klienci antykwariatu zauważyli w mężczyźnie zmianę, a że Niedoliski to dość mała mieścina łatwo dodali dwa do dwóch, co skończyło się plotkowaniem. Łasa na pieniądze? Gdzie tam, Lew mieszkał w najgorszej z dzielnic mimo zebranych latami pieniędzy, a antykwariat prowadził jak szary człowieczek dążący do zgromadzenia średniej krajowej na koniec miesiąca. Chora umysłowo? Cóż, nie uważał jej za taką, więc argument od razu można odsunąć w kąt. Może jakaś wielka fanka kryminałów, która myśli o przeżyciu przygody z byłym gliną? Nieważne.
Siedział w umówionym miejscu dobre dwadzieścia minut, ponieważ nie pozwoliłby jej czekać na siebie. Jako, o dziwo, dżentelmen szanował czas kobiet wraz z całym ich istnieniem. Płeć piękna nie bez powodu nosiła tę nazwę, a poza tym jej egzystencja rozpromieniała mroczny świat mężczyzn pełen agresji i cierpień, bo nie oszukujmy się - gdzie wojny tam faceci. Wracając jednak do baru, Duchowicz zamówił szklankę chłodnej whiskey i sączył ją w głuchej samotności póki nie pojawiła się partnerka. Jak zawsze rozsiewała tę pozytywną aurę, której kompletnie nie pojmował.
- Hej - przywitał ją krótko, starając się by subtelny uśmiech nie wyszedł za krzywo. Och, w czerni wyglądała najlepiej, to musiał przyznać.
- Wszystko w porządku. Dzisiaj poszła gdzieś na miasto z kolegami. Mam nadzieję, że nie łazi po dachach albo cmentarzu - odpowiedział przewracając teatralnie oczami.- Napijesz się czegoś? Mogę podejść do barmana po jakieś wino - zaproponował.
Natalia Jaskółka
Natalia Jaskółka
Re: Stoliki 1
Sob Sty 18, 2020 1:44 am
Natalka lubiła nieprzeciętnych ludzi, Lew był właśnie takim człowiekiem. Miał w sobie wszystko co mogłoby wywołać w niej przeróżne stany, ale najczęściej była to ekscytacja pomieszana z zachwytem. Nie reagowała jednak jak nastolatka, przelewała te emocje w zupełnie inny sposób. Co do jego córki również miała podobne nadzieje, w razie potrzeby była gotowa interweniować, choć nie znała jej dobrze. Ale jakby ktoś miał jej zagrażać, w domu ma łom, taki jak z filmów. Stary po dziadku!
- Wezmę piwo- powiedziała z uśmiechem i kiedy wstał odprowadziła go spojrzeniem uśmiechając się sama do siebie. Ten mężczyzna był dla niej wciąż zagadką, był odrobinę onieśmielający...a nawet bardzo z początku ich znajomości spaliła się na buraka nie jeden raz zapewne. Nie była jak reszta kobiet, wina nie lubiła wydawało się jej, że kobiety pijąc go często są zgorzkniałe, a może to przez to, że jej ciotka piła go dużo i była wredna? Takie wspomnienia.
- Dziękuję- powiedziała odbierając wysoki pokal z piwem. Zamoczyła szybko łyka upijając dość pokaźny, była po prostu spragniona. Spojrzała na niego, długo nie opuszczając spojrzenia. "Czemu on musi być tak cholernie przystojny?" pomyślała. Myślami ciągnęło ją w stronę któregoś z mieszkań, do łóżka, a najlepiej tylko do Lwa. Musiała chyba mieć jakieś dni płodne, że co o nim nie pomyśli to jej się robi dobrze i przyjemnie. Odwróciła spojrzenie zaciskając mocniej swoje uda, poprawiła się na krześle.
- Pracuję jeszcze jutro na popołudniową zmianę, później mam kilka dni wolnego- zakomunikowała mu, może wymyślą coś i razem spędzą czas? Odgarnęła włosy za ucho i poprawiła swoją grzywkę. Spódnica jej sukienki została szybko poprawiona, a sama Jaskółka upiła znów piwa, który jej przyniósł. Przybliżyła się do niego z uśmiechem, który zazwyczaj rozpromieniał innych.
- Zabrałabym Cię gdzieś, albo Ty mnie? - mogliby też zabrać jego córkę, choć pewnie nastolatka czułaby się nieswojo w towarzystwie swojego ojca i jego...właśnie kim byli dla siebie? Zastanawiała się nad tym w pracy dzisiaj, kiedy usłyszała, że kolejna z jej znajomych ma "narzeczonego", a jeszcze inna będzie brać ślub.

@Lew Duchowicz
Aleksander Walczak
Aleksander Walczak
Re: Stoliki 1
Wto Sty 28, 2020 7:50 am
Zmiana tematu oraz miejsca urzędowania zdawała się być nader właściwa. Nieco podupadł przecież klimat za sprawą nietaktownego (przynajmniej w mniemaniu kobiety) pędu dyskusji. Aleksander nie miał oczywiście jej niczego za złe, albowiem ciekawość była nieodłącznym elementem ludzkiej egzystencji. Nie czuł, aby naruszono nazbyt mocno granicę jego prywatności, czy też wyciągnięto ze skorupy, jaka zapewniała mu mentalne bezpieczeństwo. Bo tak jak Aśka a związku ze swym homoseksualnym narzeczonym, tak i on pozwolił życiu iść do przodu. Pozbierał się do kupy, teraz już chłodno kalkując gdzieś z swym umyśle te minione lata, gdy wiódł życie męża. Nie wyszło. Po prostu. A rozdrapywanie starych ran było co najmniej niewłaściwe. Nie czuł się urażony za sprawą pytania, na które notabene odpowiedział już całkowicie szczere, bo - było minęło, a on od ponad roku wiódł jakże barwny żywot singla, jaki w dużej mierze skupiał się wyłącznie na pracy. Pracoholizm był przecież w modzie; pomagał też przetrwać te ciemniejsze znamiona samotności, bo nie oszukujmy się, ale każdy człowiek potrzebował u swego boku ciepła żywej istoty.
Rachunki w poprzednim lokalu zostały uregulowane. Pozostawili także za sobą te palące wręcz spojrzenia miejscowych, którzy z upartością im się przyglądali. Nawet wtedy, gdy opuszczali definitywnie progi lodziarni. Aleksander zarzucił na swe ramiona ciepłą kurtkę, szyję zaś owinął szalikiem, bo mróz aż szczypał w policzki. Wiatr od razu w nich uderzył, symbolizując swą niszczycielską siłę.
- Prowadź zatem, bo nie jestem jeszcze obeznany w topografii Niedolisek - zaproponował towarzyszącej mu kobiecie, w międzyczasie wydobywając z kieszeni paczkę papierosów. A więc dobrze zrobił i nie skorzystał wcześniej z auta, bo skoro zamierzali się napić, to musiałby je zostawić teraz gdzieś poza zasięgiem własnego wzroku, co zapewne napawałoby go trudnym do odparcia niepokojem.
Ich spacer po skrzypiącym od zimna śniegu właśnie się rozpoczął. Mrok zaś już objął całe miasteczko, co nadało niezwykłej urokliwości krajobrazowi. W tych świątecznych walorach, wyglądało jak obraz żywcem ściągnięty z jakiejś pocztówki.
Papieros wylądował pomiędzy wargami mężczyzny, z zapalniczka opaliła jego końcówkę. Zdążył już zapamiętać, iż Aśka była osobą niepalącą, a więc darował sobie pytanie o chęć zaciągnięcia się. Zmienił także strony marszu, nagle znajdując się u jej prawego boku. Wolał, aby dym pędził wraz z wiatrem, co zapewniało zniwelowanie smrodu; w innym wypadku jasnowłosa poczułaby silną, małą przyjemną woń wprost na własnej twarzy.
- Tu zawsze tak cicho? - zagaił, kiedy to przemierzali kolejne ulice, praktycznie pozbawione jakiekolwiek ruchu, czy zgiełku. Warszawa o takowej porze zawsze zaskakiwała swą wzmożoną żywotnością, do czego w zasadzie już przywykł Walczak.
Wkrótce znaleźli się w lokalu, gdzie w powietrzu unosił się zapach alkoholu, a duchota uderzała wręcz do progu. Ludzie zajęci byli sobą, oraz swymi trunkami. Gdzieś w oddali mignęła Aleksowi palarnia, z której wydostawał się szarawy podmuch substancji smolistych. Wyglądało to tak, jakoby dziwna mgła umykała bezpośrednio z kotła piekielnego.
Razem z Aśką zajęli jeden z wolnych stolików, jaki dawał dobry wgląd na całe wnętrze lokalu, a także na mały telewizor, jaki to znajdował się tuż nad barem. Właśnie emitowano skoki narciarskie, przez co większość zebranych tu była jak zombie - ze wzrokiem wbity w te małe pudełko, beznamiętnie sączyli piwo.

@Asia Kosecka
Asia Kosecka
Asia Kosecka
Re: Stoliki 1
Wto Sty 28, 2020 2:12 pm
Nie ukrywajmy, wspominanie o przeszłości przez którą to się cierpiało, w jakimś stopniu musiało być niekomfortowe. Aśka ostatnie, czego pragnęła to to, aby jej rozmówca poczuł się źle. By rozpamiętywał te wszystkie zadry, które wciąż gdzieś tam się tliły i przypominały mu o tym, że miał kiedyś plany, żonę i miłość, a teraz był sam. Przynajmniej w ten sposób wszystko racjonalizowała sobie dziewczyna, utożsamiając zachowania Aleksandra ze swoimi własnymi, albowiem ona sama postąpiłaby w taki sposób. Właściwie, to reagowała dokładnie tak i chociaż twierdziła inaczej. Jej serce, ten niepotrzebny kawałek mięśnia, boleśnie uderzał w klatkę piersiową, ilekroć to w głowie obijały się twarze jej byłych. Adam był świeżym partnerem, który zachował się tak, jakby nic dla niego nie znaczyła. Chociaż zawsze powtarzał, że ich związek opierał się głównie na przyjaźni, wcale tak nie było. Po prostu mydlił jej oczy, ukrywał się pod czułymi słówkami, pod tym co chciała usłyszeć i mieć.
Dodatkowo, powrót do Niedolisek kojarzył jej się jedynie z porażką. Było dowodem na to, że nie udała jej się pogoń za marzeniami, choć tak uparcie powtarzała wszystkim dookoła, że da radę. Zostawiła wszystko. Swego ówczesnego chłopaka, jego rodzinę, a także i swoją ukochaną babunię, która pokładała w niej wszystkie nadzieje. Zawiodła. Nie tylko siebie, ale i każdego, kto w jej życiu istniał i coś dla niej znaczył.
Szli dość powoli, ciesząc się sobą i rześkim powietrzem, które to rozwiewało wszelkie troski. Oczyszczało wnętrze w sposób podobny do miętówki, którą postanawiało się wziąć na mrozie.
Poza tym, Kosecka miała w tej chwili jego – przystojnego kompana, który zdawał się ją rozumieć. Jak nikt od dawien dawna. Ta swoboda, te uśmiechy i dziwna szczerość sprawiały, że blondynka nie chciała się jeszcze rozstawać. Nie chciała wracać do domu, do jej skrzypiącego jednoosobowego łóżka, by następnie znaleźć się w pokoju Agnieszki i opowiadać jej o przebiegu spotkania. Chciała być z nim i poznawać jego najskrytsze sekrety.
Alkohol na pewno to ułatwi, rozplątując nie tylko języki, ale także i zachęcał do tego, by robić te rzeczy, których w normalnym przypadku, człowiekowi raczej by nie przyszły do głowy.
- Wiesz, w sezonie zimowym ludzie najchętniej jeżdżą na stoki – odparła na jego pytanie, gdy zdał sobie sprawę, że w mieście nie jest jakoś szczególnie tłoczno.
- Większość też ucieka za granicę, bo tam jest lepsza oferta, albo jest ciepło. Z Niedolisek jest kawałek, aby pozjeżdżać, albo też połazić po mieście. Latem za to mamy tutaj zatrzęsienie turystów. Wiesz, niedaleko są góry i granica – wzruszyła delikatnie swoimi ramionami, tłumacząc mu cały szkopuł, jaki pojawiał się w ich miasteczku, jednocześnie kierując się do Watahy.
- Bar ma całkiem przyzwoity klimat. I nie rozcieńcza piwa, jeśli je lubisz – rzuciła konspiracyjnie, otwierając im drzwi i wchodząc do środka. Przytknęła swe dłonie do ust, aby na nie dmuchnąć, a następnie poczęła się rozbierać.
- Ale ma to też swoje plusy. Zobacz, mamy gdzie usiąść – puściła mu oczko, gdy rozsiadła się wygodnie naprzeciw jego, przenosząc spojrzenie na ekran płaskiego odbiornika.
- Kibicujesz naszym? Czy raczej nie przepadasz, Aleksie? – zapytała, z lubością wypowiedziała jego imię, nie spodziewając się, że będzie brzmieć tak przyjemnie w połączeniu z barwą jego głosu.
- Piwo? Coś mocniejszego? Ja stawiam! – dopiero gdy uzyskała odpowiedź, dźwignęła się na nogi, aby podejść do baru i zamówić coś, co miało ich znieczulić.
Aleksander Walczak
Aleksander Walczak
Re: Stoliki 1
Wto Sty 28, 2020 3:22 pm
Przyzwyczajony już do harmidru, jaki to pochodził od wielkich miast, zapomniał chyba, że takowe mieściny jak Niedolisek rządziły się swoimi prawami. Szczególnie te, położone w górach. Tam kwitła turystyka przecież, a więc przyjezdni korzystali z jej walorów. Stoki narciarskie, szlaki wędrówek, czy nawet gorące termy umiejscowione pod gołym niebem. Tam było najwięcej ludzi, aniżeli na ulicach i to, gdy zmrok już zapadł. Może w okresie sylwestrowym pozwalali sobie na dłuższe marsze różnymi alejkami. Z szampanem w jednej dłoni i fajerwerkami drugiej hucznie świętowali nadejście nowego roku. Aleksander swój ostatni, ten niedawny w zasadzie spędził w domu, przed ekranem swojego laptopa. Był zajęty pisaniem artykułu do gazety, a nie celebrowaniem nowego etapu. Nie ubolewał nad tym faktem jakoś gromko, bowiem wolał pracę od upijania się do nieprzytomności w jakimś doborowym towarzystwie.
Wybrany lokal zdawał się mieć swój klimat. Walczak szczególnie upodobał sobie jego nazwę, tak bardzo kojarzącą się z wilkami, a także, przynajmniej w jego mniemaniu - strażą graniczną. Słyszał bowiem, jak poszczególne drużyny tak się własnie określały. Przez to na moment na jego wargach uwidocznił się uśmiech, bowiem odniósł wrażenie, jakoby znalazł się bliżej prowadzonej przez siebie sprawy, choć żadnych wartościowych informacji póki co nie uzyskał. Wydawało mu się jednak, że ten bar stanie się jego drugim domem. Wystarczyło tylko się rozejrzeć, by złapać tok jego rozumowania - mógł tu wpaść praktycznie na każdego. Począwszy od policji a na strażniku granicznym kończąc.
Usadowiwszy się wygodnie na jednym z wolnych krzeseł, uprzednio zdążył się pozbawić kurtki oraz szala. Obie rzeczy przewiesił przez oparcie, dłonie zaś splótł ze sobą i ułożył je swobodnie na drewnianym stole.
- Jakby mi rozcieńczyli piwo, to posłałbym ich w diabły - przyznał, podśmiewając się przy tym. I w rzeczy samej tak by było, gdyż kierował się domeną "nasz klient, nasz pan"; płacił, więc wymagał, a takie traktowanie ludzi przychodzących się napić sprawiło, iż otwierał mu się przysłowiowy nóż w kieszeni. Aleksander bowiem nigdy nie miał oporów, aby otwarcie wyrazić swą dezaprobatę spożywanym jedzeniem w lokalu, jeśli było coś z nim nie w porządku. Albo gdy otrzymał coś niezgodnego z odgórnymi wytycznymi. Niejedna knajpka w Warszawie zalazła mu już za skórę.
- Oczywiście, że naszym - aż odruchowo wyprostował się, co miało być zapewne gestem obronnym. Bo jeszcze zostałby posądzony o zdradę! - Bo jestem pieprzonym patriotą - dodał, nagle sobie o czymś przypominając - Choć, nigdy nie polecam oglądanie skoków, meczy, czy ogólnie sportu przy moim tacie, bo jak Ci się znienacka wydrze, to zagłuszy nawet wuwuzele - i tak było w istocie. Walczak wciąż pamiętał, jak podczas meczu w czasie trwania Euro, kiedy to nasi trafili bramkę, krzyknął tak głośno, że aż matka z wrażenia upuściła całą brytfannę z niedzielnym obiadem. Pieczone ziemniaczki oraz mięso z kurczaka urokliwie ozdobiło kafelki na kuchennej podłodze. Tadzika lepiej było nie zabierać na trybuny, bo połowa obecnych tam ludzi zeszłaby na zawał.
- Piwo. Zdecydowanie - nie zastanawiał się jakoś dłużej nad wyborem procentów, gdyż zwykle od tego chmielowego napoju rozpoczynał swoje alkoholowe atrakcje. Wolał stopniowo wejść w świat dobrego humoru oraz zahamowania barier. Bez sposobności doznania rozstroju żołądkowego i późniejszego kaca - Ale następną kolejkę stawiam ja - puścił jej oczko, co mogła dostrzec, zanim to podeszła do baru, by złożyć zamówienie.
Asia Kosecka
Asia Kosecka
Re: Stoliki 1
Sro Sty 29, 2020 8:59 pm
Asia delikatnie się uśmiechnęła, słysząc ton głosu, jaki to odbił się od jej uszu, a także od ściany przy której przysiedli. Pomijając oczywiście pewność siebie, która związana była z otrzymywanymi produktami i usługami, a także i z tym, że był starszy, dojrzały i nie dał się robić w przysłowiowe lolo; przypominał jej trochę jednego ze studentów, którzy pragnęli dobrej zabawy i poszanowania pieniędzy, których nigdy nie mieli.
- Myślę, że bardziej niż obcych, mieszkańcy nie lubią rozcieńczonego piwa - odparła mu na to, mrugając przy okazji porozumiewawczo. Być może, gdyby był sam, pan Janek pokusiłby się o próbę oszustwa, albowiem doszły ją słuchy, że już tak robił gdy do baru wkraczali turyści, którzy burzyli ład i porządek. Co było kolejnym potwierdzeniem tego, jak bardzo ludzie nie zdawali sobie tutaj sprawy z tego, jak wielką rolę odgrywali konsumenci. Widząc ją jednak z Kosecką, raczej nie pokusiłby się o coś takiego. Dlatego też Walczak nie musiał się jakoś szczególnie owym fantem przejmować.
- Nowy adorator? - zagaił ją barman, posyłając porozumiewawcze spojrzenie, gdy ta stanęła przy ladzie i zamówiła dwa piwa beczkowe.
- Raczej nie - odparła zdawkowo, nie lubiąc tłumaczyć się ze swych planów, zwłaszcza w miejscu, gdzie rodziło się najwiecej plotek.
- Jasne, jasne. Nie pierwszy i nie ostatni romans rozgrywa się na moich oczach, Asieńko. Tylko czy nie jest aby dla ciebie za stary? - o blat uderzyła dłoń, a wraz z nią dwie dziesięciozłotówki, a następnie pochwyciły kufle.
- Reszty nie trzeba - rzuciła przez ramię, niepewnie się uśmiechając, a następnie znajdując się znów przy swoim towarzyszu.
- Budzisz tutaj niemałą sensację - skinęła głową, podsuwając mu szkło z miodowej barwy cieczą. Miała nadzieję, że będzie to podobnej jakości, jaką mieli w Warszawie. Albo chociaż o zbliżonej, bo według mieszkańców stolicy, wszystko to, co było ich produkcji było najlepsze. Aleksander jednakże wydawał się łapać w tym wszystkim jakąś równowagę. Być może dlatego, że był dziennikarzem. Przecież nawet dziecko wiedziało, że muszą się oni wykazywać zdrowym rozsądkiem, a nie swymi poglądami. Niestety, o tym Aśka nie miała pojęcia - telewizję i wiadomości przeglądała od wielkiego dzwonu - jak zatem mogła wiedzieć, że Aleks był tym Walczakiem, który napsuł krwi wielu politykom?
Opowieści o jego domu, rodzicu skwitowała parsknięciem śmiechem. Podobał jej się, ta swoboda z jaką o wszystkim opowiadał i zachęcał wręcz swego druha do tego, aby poruszał głębie swej wyobrazi. Przez to wszystko aż miała wrażenie, jakby znalazła się w mieszkaniu w centrum Warszawy i właśnie kibicowała wraz ze starszym klonem ciemnowłosego.
Uniosła szkło i spiła piankę.
- Chciałabym to zobaczyć - wyznała całkowicie szczerze i poważnie, przenosząc na niego swoje zielone spojrzenie.
- U nas w domu sporty ogląda się dość rzadko - dodała jeszcze, właściwie zastanawiając się czy warto wchodzić w jakieś szczegóły.
- Mieszkam z siostrą i babcią. Nic więc dziwnego, że fanki z nas marne. O tym czym jest spalony dowiadywałam się z internetu, a nie od ojca -
Aleksander Walczak
Aleksander Walczak
Re: Stoliki 1
Czw Sty 30, 2020 7:53 am
Nie spodziewał się tego, iż miejscowi nieco drwili z przyjezdnych, jeśli chodziło o gastronomiczne przybytki. Nie miał pojęcia, że w takowy sposób okazywali poniekąd swoją wyższość, zamiast zachęcać samymi rarytasami gości to pozostania tu na dłużej - przecież zawartość ich portfeli była co najmniej nader kusząca.
Walczak znacząco odbiegał od kanonu mieszkańca Niedolisek; nie tylko ze względu na to, iż w owej dziurze, gdzie to się wszyscy znali; nowa twarz była niczym zagubiony element od tej konkretnej układanki. Jego ubiór, drogie auto oraz sam sposób bycia zdradzał zupełnie inne, nieco wyższe pochodzenie, choć on sam nie patrzył na to przez takowy dość mało przychylny pryzmat. Nigdy przecież nie oceniał ludzi, bacząc wyłącznie na ich status majątkowy. Nigdy nie uważał się na lepszego, nawet jeśli posiadał magistra i mieszkał w stolicy. Miał dobrą pracę, więc stać było go na pewien luksus. Acz, nie zachłysnął się przy tym wodą sodową, co zmieniłoby go w pieprzonego bogacza, czy w chuj aroganckiego osobnika.
Nie przypuszczał więc, że swoim pojawieniem rozpoczął niemałą sensację. A co gorsza, pokazał się u boku Koseckiej. Kolejny lokal, kolejni ludzie, ciekawość, pieprzone plotki. Znów szeptano pomiędzy sobą, jednym okiem spoglądając na odbiornik telewizyjny, aby zerknąć na trwający turniej skoków narciarskich. Jak widać, niektórzy to mieli podzielną uwagę, jeśli szło o pierdoły szeptane za plecami zainteresowanych.
- Dlaczego to? Przecież dopiero co przyjechałem - przyznał otwarcie, kiedy to kobieta ponownie uraczyła go swym jakże przyjemnym towarzystwem. Skinieniem głowy podziękował za piwo i siląc się na nieco zdezorientowane spojrzenie, jawnie oczekiwał odpowiedzi. Nie rozumiał, dlaczego turysta nagle znalazł się w centrum uwagi, bo bądź co bądź, miasteczko było otwarte dla gości. Przypomniała mu się jednakże dyskusja ciągnięta jeszcze w lodziarni. Nietolerancja. Nie pochodził stąd, a więc siłą rzeczy uznawany był za intruza. Za coś, co tutaj zwyczajnie nie pasowało.
Westchnął zatem cicho, nie bardzo mając ochotę na zagłębianie się ową tematykę. Mogliby tym zepsuć sobie ponownie nastroje, jak wtedy, gdy dosięgnęli grząskiego gruntu związanego z ich mało przyjemną przeszłością.
Aleksander zatem z przyjemnością pociągnął sportową tematykę. By ich umysły wypełniły się samymi przyjemnymi obrazami. Jego rodzina nie była jakimś marginalnym ewenementem i pomimo różnych kłód, jakie to los rzucił im pod nogi - nadal pozostawali szczęśliwi. Stąd zbiór różnorakich, całkiem zabawnych anegdotek, które jak widać, znacząco przypadły do gustu Asi. Jemu spodobał się jej uroczy śmiech, bo wtedy oczy błyszczały radością.
- O tak, toczące się po podłodze jedzenie, do tego panika mojej matki to nie lada widowisko - on sam wtórował owej dobrej atmosferze, w międzyczasie pokuszając się o łyk piwa. Musiał przyznać, że miało naprawdę ciekawą nutę chmielową i na pewno nie smakowało jak rozcieńczone. Na całe szczęście.
Uwadze jego nie uszedł brak rodziców w życiu kobiety. Była to jednak sfera, której wolał póki co nie naruszać. Znali się przecież od zaledwie kilku godzin, co raczej było sprzeczne z takimi głębszymi wyznaniami.
- Siostry nie sposób zapomnieć, skoro uznała mnie za mordercę - przypomniał jej, posiłkując się dowcipnym tonem głosu - Wiem, jak to jest. Moi rodzice mieszkając z babcią. Prawie dziewięćdziesięcioletnią, która wymaga opieki. Może nie jest jakoś mocno schorowana, przez co ciągle leży w łóżku, bo jednak z prędkością światła potrafi się przemieścić z jednej części domu do drugiej - zażartował i w akcie rozbawienia delikatnie pokręcił swoją głową. Kątem oka zerknął na telewizor, gdzie akurat przedstawiciel austriackiej drużyny szykował się do skoku - Ciągle też siedzi w tym swoim fotelu i ogląda chyba wszystkie możliwe teleturnieje oraz seriale. Z M jak miłość nie rozstała się do dzisiaj, a teraz doszły jeszcze jakieś produkcje bardziej zagraniczne. Ostatnio jak byłem w odwiedzinach to rozpływała się przy miłości uwaga, sułtana do jakiejś swojej faworyty czy coś. A mój tata w ramach złośliwości zaczął komentować znaczenie haremu w kulturze. Także wyobraź sobie, jakie pole bitwy tam powstało - zachęcił ją, aby to sobie zaobserwowała. Potyczki pomiędzy starszą kobietą między jej znielubionym zięciem, bo przecież jedyna córka zasługiwała na kogoś lepszego. Te zdanie powtarzała niemalże codziennie. Jakby mogło one cokolwiek zmienić w spisanym już życiorysie.
Asia Kosecka
Asia Kosecka
Re: Stoliki 1
Czw Sty 30, 2020 2:06 pm
Blondynka nie spodziewała się aż takiej reakcji na to drobne wtrącenie, które wpadło jej do głowy podczas rozmowy z barmanem. Dlatego też pierwsze, co zrobiła, to uniosła nieco swoje brwi. Odchyliła się na krzesełku i rozejrzała dookoła. Jej wzrok napotkał ciekawskie, choć nieco niepewne spojrzenia mieszkańców. Tych, którzy stali przy barze. Opierali się niedbale i dłubali paluchami w misce z orzeszkami, zastanawiając się najpewniej czego on chciał i dlaczego siedział tutaj akurat z nią. Czy znali się już od dłuższego czasu, czy może poderwał ją gdzieś na ulicy? Jeśli randkowali od dawna, dlaczego nie spał w domu Koseckiej, tylko coś wynajmował? Czyżby nie spodobał się starszej pani, która była wyjątkowo konserwatywną mieszkanką Niedolisek?
A może rzeczywiście Aśka była aż tak naiwna, aby polecieć na gościa, który zaczepił ją po drodze do gabinetu? W ich oczach było to niepojęte. Mało jej facetów z innych miast, podczas gdy tutaj wielu jej rówieśników było wciąż wolnych?
Kosecka delikatnie wzruszyła ramionami, ponownie unosząc pokal z piwem do swoich ust, by następnie zaczerpnąć jednego z większych łyków dzisiejszego wieczoru. Zimno wtargnęło do gardła, sprawiając chwilowy dyskomfort. Dlatego też skrzywiła się nieznacznie.
- Jesteś obcy, Aleks - zaczęła dosyć niepewnie, mając nadzieję, że ciemnowłosy postanowi dać spokój i odpuści. Jego lekkie podsunięcie się do przodu sprawiło, że westchnęła.
- Jesteś tu ze mną i widzą to, że mi się podobasz. Zastanawiają się czego chcesz, bo jest poza sezonem, a nieczęsto coś takiego się zdarza - być może pół pochłoniętego piwa sprawiło, że rozplątał się jej język, być może postanowiła być z nim szczera. Wydawać się mogło, że odpowiedzi te nie wpłynęły na nią w żaden sposób, choć wewnątrz ta odrobina odwagi sprawiła istny armagedon. Jej żołądek wywinął kozła i okręcił się wokół kręgosłupa, by następnie zabulgotać. Serce zaś zaczęło tak bardzo drzeć, że czuła się tak, jakby miała zaraz dostać zawału.
- Intrygujesz ich. Ale jednocześnie przerażasz, bo jesteś obcy - zapewne myśleli, że każdy będzie go unikać i każdy będzie się go obawiać. Tymczasem zaskarbił sobie sympatię jednej osoby, a zaraz potem na pewno dojdą do tego inni.
- Moja siostra tylko się martwi, weź! Ostatnimi czasy nie miała szczęścia z mężczyznami - machnęła swoją dłonią, aby następnie uśmiechnąć się posępnie. Oni przecież też nie farta z miłostkami.
Cóż za smutny klub frajerów. Asia patrząc na ich trójkę aż zaczęła się zastanawiać, czy na świecie istnieli normalni ludzie, którym na sobie zależało. Czy rzeczywiście istniało coś takiego jak miłość, czy może nie było niczego poza kilkoma związkami chemicznymi, które pobudzały organizm i znikały po kilku miesiącach, albo tam latach. Znikały i nie zostawiały nic, oprócz rozczarowań.
- O tak! Moja babcia też jest stara - szybko się rozchmurzyła.
- Do setki brakuje jej kilku lat. Trzech, albo czterech. Nigdy nie pamiętam. A mimo to, potrafi zachowywać się jak nastolatka na dyskotece. Oczywiście, jeśli nie „wpędzamy jej z Agnieszką do grobu” - przytknęła dłoń do swych ust, aby ukryć przed nim szeroki uśmiech wywołany salwą śmiechu.
- Mówi tak zawsze. Za każdym razem, kiedy robimy coś, co jej nie pasuje. Czy to wyjazd na studia, czy może kanapki z za dużą ilością majonezu - zwierzyła mu się, przy okazji napawając się goryczką z piwa.
- Jest dosyć staroświecka. Wierzy pewnie w to, że... - przerwała. Przecież nie wypadało prawić mu o czystości aż do ślubu, jednocześnie mając olbrzymią ochotę pobawić się wraz z nim w niegrzeczną dziewczynkę.
Aleksander Walczak
Aleksander Walczak
Re: Stoliki 1
Czw Sty 30, 2020 2:44 pm
Oczywiście, że zdawał sobie sprawę, iż tutaj nie pasuje. Był jakby innym odcieniem wśród jaskrawych barw. Narzucał szarość, emanował czernią - co idealnie było widocznie w jego samym ubiorze. Jednolity koloryt, który notabene był domeną żałobników; z małym wyjątkiem - koszulą jeansową, która ukazywała granat. Aczkolwiek, wciąż ciemny. Poza tym, status majątkowy też odbijał się na tle niedoliskiowych perypetii. Drogie auto uwidaczniało się nie tyle, co na białym puchu, ale i wśród skromnych domostw. Tu była wieś, a on przypędził wprost z zatłoczonego miasta, gdzie życie zaskakiwało swym bogactwem; tym materialnym również.
Nic więc dziwnego, że Walczak w takiej cywilizacyjnej klitce wzbudzał ciekawość, jaka powoli przeradzała się w sensację. Był tu zaledwie pół doby, a już znalazł się na językach innych. Zapewne wysławiali się o nim mało przychylnie, bacząc na same towarzystwo, w którym to się znajdował. Zbałamucił młodą dziewczynę, mając ku temu wyraźny cel, albo po prostu zamierzał ją zostawić po jednej przygodzie, bo czego innego taki facet miałby poszukiwać? Mylili się, i to bardzo, gdyż Aleksander nie traktował nader przedmiotowo płci pięknej. Zawsze liczył się z odczuciami drugiej osoby, czy późniejszymi wątpliwościami. Nigdy nie naciskał, ani celowo nie ranił. To nie była jego domena. Z drugiej strony zaś, Aśka wpadła mu w oko, już wtedy, w tym lasku. Emanowała nie tylko dobrym humorem, ale i widoczną energią, jaka to nie dała się pochłonąć tej ciemnej dziurze, zwanej Niedoliskami. Była śliczna, a w jej policzkach tworzyły się delikatne dołeczki, gdy się uśmiechała.
Mężczyzna przysunął się bardziej do stołu, jakoby obawiał się, iż ich rozmowa zostanie podsłuchana przez tych nazbyt wścibskich. Postawił na prywatność oraz jakąś oazę intymności.
- Podobam Ci się? - odruchowo wzniósł brew ku górze, gdy to wypowiadał. Na twarzy zaś ponownie zakwitł delikatny uśmiech, lecz ten obecny miał nutę czegoś intrygującego zarazem. Zaskoczyła go chyba ta nagła szczerość, gdyż rzadko się zdarzała, aby ktoś tak bez pardonu przyznał się komuś to swych najbardziej skrywanych uczuć, a blondynka się na to jednak zdobyła - A co jeśli rzeczywiście jestem mordercą? Kimś pokroju Teda Bundy'ego? - nie mógł sobie darować pociągnięcia danego tematu, albowiem ten skrycie go bawił. Oczywiście nie chciał tutaj kwestionować troski wobec młodszej siostry, a tylko w ramach owej dyskusji posłużył się żartem.
- Kurwa, jakbym słyszał o swojej babci - o mało nie udławił się piwem, które to właśnie przełykał, dlatego kaszlnął cicho, usta zasłaniając przy tym dłonią. Aśka nieświadomie idealnie określiła właśnie nie tylko Joannę Kosecką, ale i Anielę Tarkowską - One chyba już tak mają, wiesz? - ponownie przysunął się jakby bardziej swej towarzyszki, ręce układając od razu na blacie stołu - Niech zgadnę. Pewnie wierzy, że wciąż jesteś dziewicą, hmm? - dane zagadnienie ani trochę go nie krępowało, gdyż seks był przecież częścią ludzkiej egzystencji - Skąd ja to znam. Moja babcia też jest w chuj religijna. Codziennie odmawia różaniec, a jak przy niej przeklniesz... to jeszcze Cię do kąta postawi - ponownie parsknął śmiechem, kiedy przypomniał sobie, że Aniela rzeczywiście chciała to uczynić względem swego dorosłego już wnuka - Pamiętam, jak powiedziałem, że się rozwodzę. Jezusie, mówiła mi, że będę się palił w piekle, bo tak nie można. Kocham ją, bo była przy mnie od zawsze praktycznie. Opiekowała się mną od czasu, gdy byłem małym zaślinionym szkrabem, a rodzice musieli iść wtedy do pracy. Bawiła się z nami. W sensie, ze mną i moją starszą siostrą. Robiła nam ciasteczka. Takie maślane, wiesz... Takie jakie tylko babcie potrafią. I o zgrozo, do dzisiaj nazywa mnie Olusiem - dłońmi zasłonił twarz, jakby był to powód do wstydu, lecz prawdę powiedziawszy, on po prostu udawał, aby rozbawić swą towarzyszkę.
Asia Kosecka
Asia Kosecka
Re: Stoliki 1
Czw Sty 30, 2020 3:10 pm
- Z całej mojej wypowiedzi zdążyłeś wyłapać tylko tyle? - zapytała, marszcząc przy tym swój nos i uśmiechnęła się, uciekając spojrzeniem w dół. Zaczęła dość nerwowo, wstydliwie bawić się szklanką. Palce wodziły po wilgotnym od skraplającego się chłodu, szkle, a policzki pierwszy raz przyozdobił szkarłatny rumień, mówiący o tym, że przyłapał ją na gorącym uczynku.
Czuła się troszkę tak, jakby była złodziejem, który próbował przemycić coś bardzo cennego wśród ochłapów i resztek, na które nikt dotychczas nie zwracał uwagi. Jakby diament znalazł się wokół popękanego szkła i tylko wprawne oko detektywa mogło wyłapać subtelne, na pierwszy rzut oka niewidoczne różnice.
Aleksander miał ją w garści, a jego otwarte pytanie sprawiło, że miała ochotę zapaść się pod ziemię. Dlatego też z niespotykaną u siebie wdzięcznością przyjęła jego żartobliwy ton, w który ubrał swe dalsze słowa. Uśmiech nasilił się, potęgując tym samym wadę genetyczną, jaką były dołeczki, a także i ukazując krzywe, wampirze kiełki.
- Ups - palnęła to, co pierwsze pojawiło się w jej głowie i roześmiała się, szczerze i całkowicie bez nerwów. Te w jednej chwili odpuściły, a Kosecka poczuła się tak swobodnie jak nigdy dotąd. Walczak nie naciskał. Nie chełpił się tym, że dziewczyna powoli się w nim zatracała, nie ukierunkowywał tematu tylko w jedną stronę, dając jej odetchnąć. Dając jej do zrozumienia, że nie musi obawiać się tego, że będzie czuł się wyższy z tego powodu, a ona winna była tego, aby się wstydzić i mieć cichą nadzieję, że postanowi tego nie wykorzystać. Był dojrzały. Znacznie dojrzalszy niż Adam, Adrian czy nawet i połowa pozostałych chłopaków w Niedoliskach. Nawet jeśli odczuwał dumę, Aśka kompletnie tego nie zauważyła. Zauważyła tylko to, że był dżentelmenem.
- Wygląda na to, że mam przesrane. Ale powiedz mi, Ted... nie jeździsz przypadkiem garbusem? - nie chciała mówić, że gdyby rzeczywiście był mordercą, to ironicznie czułaby się dla niego ważna do końca swych dni. Albo tak właściwie godzin; bo przecież cała jego uwaga roztoczona byłaby na niej.
- Ja nie wiem, może na starość każdemu już tak odbija? Wiesz, im bliżej śmierci, tym bliżej Boga i tej całej reszcie? - dopytała, ciesząc się zmianą tematu, przy okazji racząc piwem. Było jej miło, a alkohol szumiący w słabej głowie tylko to potęgował. Nigdy nie była dobrą kompanką w upijaniu się. Dwa, góra trzy piwa i potrafiła mieć dobrze.
- Tak jest. Nie inaczej. Czekam z seksem do ślubu - rzuciła mu w odpowiedzi dosyć poważnie, przez co mogło zdawać się, że nie żartowała. Błysk w zielonych tęczówkach mógł ją zdradzić, lecz czy dziennikarz był w stanie dostrzec ten malutki dysonans? Czy może po prostu nie uwierzyłby, że trzydziestolatka mogłaby jeszcze się nie kochać? Nie w tych czasach, prawda?
- W chuj religijna - zaśmiała się, przyciągając przy okazji uwagę kilku gości baru Wataha i uniosła pokal, aby zapić rozbawienie.
- Przyznaj, że bardzo to do siebie pasuje - mógłby użyć czegoś innego, lecz w chuj potęgowało informację o tym, jak bardzo jego babuszka wierzyła w pana ojca jedynego. Na pewno znacznie bardziej, aniżeli słowa takie jak strasznie, mocno czy bardzo. Lubiła to, tak jak i te całe zgrywanie się przed nią, byleby poczuła się lepiej. Pierwszy raz. To było wręcz fantastyczne być na piedestale, niczym gwiazda na Brodway’u, która dała swój popisowy akt teatralny i fani zawzięcie wiwatowali. Wreszcie to ona była w centrum uwagi, to o nią się starano, a nie odwrotnie. Nareszcie nastała jakaś równowaga.
- Patrz, jesteśmy trzeci - palcem wskazała na odbiornik, znajdujący się niedaleko nich, gdzie po skokach rozpoczęły się wiadomości. Urywek sportu mignął im na ekranie, będąc zastąpionym kolejnymi informacjami - w tym również aferą polityczną, którą wywołał jakiś dziennikarz.
Aśka zmarszczyła brwi, uśmiechając się z niezrozumieniem, gdy na ekranie mignęła jej znana czupryna mężczyzny, który zaciekle prawił coś do polityków.
- Czy to nie... czy to nie? - słowa zamarły jej w ustach, a pytające spojrzenie padło na twarz Walczaka.
- Powtórzysz proszę czym się zajmujesz, Oluś? - złośliwość przecisnęła się wraz z ostatnim słowem, lecz nie była w stanie się powstrzymać. Być może dlatego, że przecież pytała, a on uniknął odpowiedzi. Dlaczego? Czy naprawdę przyjechał tutaj na wakacje? Chciał odpocząć, czy może jednak miał jakiś cel swej podróży?
Asia odchyliła się do tylu, zmuszając krzesełko do tego, aby stanęło na dwóch nogach. Zaczęła balansować, dopijając alkohol w kilku pociągłych, długich łykach, co rusz spoglądając na telewizor.
Aleksander Walczak
Aleksander Walczak
Re: Stoliki 1
Czw Sty 30, 2020 3:50 pm
- To chyba najważniejszy szczegół, czyż nie? - wyszedł naprzeciw jej słowom, a uśmiech choćby na chwilę nie opuścił jego aparycji. To nie tak, że próbował ją doprowadzić do skraju maksymalnego zażenowania, bo ostatnie o czym marzył, to aby odczuwała wstyd w jego towarzystwie. Zwyczajnie go zaintrygowała, ot co. Jej wypowiedź brzmiała nader wybornie, mile łechtając jego ego. Widziała w nim człowieka. Po prostu. I to atrakcyjnego, pozbawionego tej całej medialnej otoczki, która ciągnęła się za nim od czasu, gdy wpieprzył się w sidła dziennikarstwa śledczego. Gdy siedział jeszcze w redakcji; często nawet i po godzinach, to uchodził za zwykłego, jakże nudnego śmiertelnika. Znali go jedynie Ci, co przeglądali kolumny, jakie to ozdabiał swym stylem pisarskim. Później wszystko diametralnie się zmieniło. Nie tylko nowa redakcja gazety, nowa przełożona, nowi współpracownicy, lecz przede wszystkim nastał nowy wymiar pracy. Był poniekąd niezależny oraz odważny zarazem, bo przecież wciskał się tam, gdzie sam diabeł z chęcią by się wpierdolił. Jego zawód nie należał do najbezpieczniejszych, a każdy dzień mógłby być tym ostatnim. Walczak żył teraźniejszością, tymi dalszymi planami określając jedynie warunki pracy. Bo jakieś założenia względem nowego artykułu zawsze były.
- Mhm... - to była jego odpowiedź dotycząca jej rzekomej czystości, w którą uwaga, nie wierzył. Wspominała mu o narzeczeństwie, wprawdzie z ukrywającym się gejem, aczkolwiek brak seksu w związku już na samym początku wzbudziłby pewne podejrzenia. Nie skomentował jednakże owego zjawiska, a wysilił się jedynie na te mało wymowne przytaknięcie. Wzroku nie spuszczał z kobiecej twarzy, chcąc sczytać z niej niemalże wszystko, a głupi uśmieszek przyozdabiał jego wargi. Wciąż i wciąż. Jakby prowokował ją tym, do jakiegoś głębszego wyznania. Niegrzeczne zagranie, za które nawet nie miał zamiaru przepraszać, bo i po co?
- Garbus, limuzyna... czego tylko zapragniesz - specjalnie zniżył ton swojego głosu, aby zabrzmieć bardziej jak Ten Bundy.
A potem...Potem zrobiło się jeszcze weselej oraz głośniej zarazem. Cytat Asi, jej śmiech i połowa ludzi w lokalu poczęła łypać nad nich spode łba. Aleksander zacisnął swoje usta, przez co wydawał z siebie stłumione parsknięcia. Już wystarczające widowisko powstało, aby i on dowalił do przysłowiowego pieca.
- W chuj subtelnie - wypalił w kierunku kobiety, nader bezczelnie, od razu sugerując jej irracjonalne, według niektórych zachowanie - Macie tu psychiatryk? Bo coś czuję, że zaraz kogoś od nich wyślą, a potem wiesz... dostaniemy urocze kaftaniki - gestykulował tak, jakby coś właśnie na siebie ubierał, przez co z perspektywy osób trzecich musiało to wyglądać nader idiotycznie - I nas stąd zabiorą, na oddział dzienny - tym razem on zaśmiał się głośniej niż powinien - Przepraszam. Ja zawsze tak mam. Rodzice mówili, że jako dziecko miałem w CHUJ - specjalnie to zaakcentował - bujną wyobraźnię - czuł, że policzki nieco pieką go od tego nadmiernego rozbawienia, ale cóż mógł na to poradzić? Pewnie już zostali posądzeni o spożycie jakiś zakazanych substancji, a on co dopiero połowę swego piwa wypił.
Ożywił się jeszcze bardziej, gdy na ekranie telewizora zamajaczyły sylwetki skoczków, które w dobie trwających wiadomości zostały zastąpione informacjami o przebiegu procesu Skalskiego, jakiego on sam dwa lata temu udupił, publicznie ukazując seksaferę, w którą to się uwikłał.
Odruchowo cisnęło mu się na usta "tylko nie to", albowiem mistyfikacja poszła się jebać, a Aśka z zaciekawieniem rozpoczęła etap wiercenia dziury w jego brzuchu. Nabrał nawet ochoty na ułożenie głowy na stole i zakrycie ją ramionami. Pozycja ochronna. Jakaś minimalna doza bezpieczeństwa. Kobieta oczekiwała jednakże jasnych odpowiedzi, a także wyjaśnień, choć Walczak nie uważał, aby posunął się do kłamstwa. Zignorował już fakt, iż został nazwany Okiem, co miało być chyba przytykiem wymierzonym w jego stronę.
- Taka gra - nieznacznie wzruszył swymi ramionami, biorąc przy tym i łyk piwa - Ty też nie zdradziłaś mi swojego konkretnego miejsca pracy, a jedynie odparłaś gabinet. Ja także odpowiedziałem tym samym, bo w redakcji przecież przebywam. Qui Pro Quo.
Wprawdzie, mógłby od razu przyznać się do bycia dziennikarzem, acz podświadomie poczuwał, że dana tematyka zostanie w mik pociągnięta do głębszej formy dyskusji. Nie chciał, aby Aśka poczęła spoglądać na niego przez inny pryzmat. Był przecież zwykłym człowiekiem, a nie osobnikiem kwitnącym wśród błysku fleszy. Wiele kobiet go takim postrzegało, dlatego tak usilnie próbowały nawiązać z nim wtedy bliższy kontakt. A on od tego stronił. Nagminnie.
Asia Kosecka
Asia Kosecka
Re: Stoliki 1
Czw Sty 30, 2020 4:15 pm
Asia po prostu nie miała pojęcia o tym, czym się zajmował. Nigdy nie widziała go w telewizji, ani na łamach gazety. A nawet jeśli tak było, to po prostu nie zwróciła na to nawet najmniejszej, choćby niewielkiej uwagi.
Bo jakiś byłyby szanse na to, aby w Niedoliskach pojawił się ktoś, kto był rozpoznawalny? Ktoś taki, kto na dodatek postanowił zakręcić się wokół jej osoby, czyniąc z niej atrakcyjną i pewną siebie kobietę.
Nie ukrywajmy - ale tak właśnie się przy nim czuła. Nie była zahukaną dziewczyną, która miała wszelkie obawy i była pełna oporów, aby wyjawić własne zdanie. Nie zamykała się i nie tchórzyła na samą myśl, że mógłby zareagować inaczej, aniżeli posyłając jej szeroki, pełen subtelności uśmiech. Tego wieczoru, przy nim, była pełna wigoru. Podrywała go jawnie i bez lęku. Była pewną siebie, młodą kobietą, której wydawało się, że wreszcie wie, czego chciała i potrzebowała. A chciała jego, jego aprobaty i większej dawki uśmiechu. Uznania dla jej poczynań i zainteresowania, które to pojawiało się na męskiej, pokrytej przyjemnym dla jej oka, zadbanym zarostem.
Odpowiedziała mu uśmiechem, starając się wyglądać na kogoś, kto nie był jakoś szczególnie zakłopotany. Jasne spojrzenie uniosło się nieco do góry, aby następnie udać, że intensywnie myśli nad odpowiedzią, chociaż już ją znała.
- To zależy, czego ktoś szuka w pełnych zdaniach - odparła wreszcie, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Było to przecież sygnałem dla niej samej: Aleks również wydawał się być zainteresowany. Tylko czy zdał sobie sprawę z tego, że właśnie go przyłapała?
Uśmiech zniknął na chwilę, kiedy to się w nią tak wpatrywał, a wzrok na nowo wbił się w szklankę po wypitym już alkoholu. Matko! Tyle tu było chemii, że poczuła się jak w szkole. Czy spowodowane było to tym jednym piwem, czy może rzeczywiście coś było na rzeczy? Czy to zawsze powinno tak wyglądać? Spotykasz w środku lasu nieznanego gościa, ten zaprasza cię na kawę, drinka i nagle orientujesz się, że...
- Myślę, że połowa Niedolisek to zbiegli wariaci - oznaczało to tylko jedno: służba zdrowia w Bieszczadzkich małych miejscowościach pozostawiała wiele do życzenia. Już dawno skończył się prozac, czy też inne psychotropy, które ułatwiały im to, aby postrzegać świat w bardziej kolorowych barwach, nadawać im nutkę szczęścia i podsycać to, co na pierwszy rzut oka było nudne i denne. Swoją drogą, jeśli mowa o wariatach - rzeczywiście w tym miasteczku było ich sporo. Lecz wolała nie psuć tej chwili jeszcze bardziej, niż zrobiła to przed chwilą, gdy postanowiła tak bez pardonu zapytać i tym samym uniemożliwić drogę ucieczki.
- Źle skonstruowałeś pytanie. To trochę kiepskie, jak na dziennikarza, prawda? - ojej, właśnie miał możliwość zaobserwować to, jak słodka kokietka przeobrażała się w prawdziwą zołzę, która nie szczędziła przytyków nawet osobom, które wydawały się być dla niej ważne. Westchnęła wreszcie, uderzając przednimi nogami o podłogę, lecz hałasy dobiegające z lokalu mocno to zagłuszyły. Znała łacinę, a także i część sentencji, tak więc postanowiła odwdzięczyć się tym samym. Dosłownie.
- Quia oculo ad oculum. Pierw ty mi powiesz o sobie coś więcej, a potem... a potem się zobaczy. Co ty na to? - oczywiście, że była gotowa przyznać się do tego, że leczyła zwierzęta. Może i nie była to praca marzeń, ale żadnym Bundym też nie była.
Aleksander Walczak
Aleksander Walczak
Re: Stoliki 1
Czw Sty 30, 2020 7:17 pm
Czuł, jak sytuacja powoli wymyka się mu spod kontroli, ucieka spod palców, robiąc się jakby mniej materialna i wyczuwalna zarazem. Swym głupim, wręcz nieprzemyślenym wybrykiem utracił znany już pierwiastek iluzorycznej kontroli, która to trzymała całe te spotkanie w kupie. Była owiana nutą tajemnicy, a ta uwarunkowała jawiący się pierwiastek podniecenia. Wciąż delikatnego, ledwie wyczuwalnego, acz obecnego.
Nie trudno było zgadnąć, iż owa dwójka miała się ku sobie. Siedząc na wprost siebie, całkiem naturalnie zmniejszali dystans ich dzielący. Nawet stół nie stał im przy tym na przeszkodzie. Nie zabrakło uśmiechów, dobrych humorów, niebywałych, czy lekkich przytyków, a ich spojrzenia, te posyłane ukradkiem wyrażały znacznie więcej niż jakiekolwiek słowa. I choć to Asia przyznała na głos swe zauroczenie, wciąż fizyczne, względem mężczyzny; tak pewnie zauważyła, że i on był nią zainteresowany. Sama mowa ciała o tym świadczyła. Tu nie trzeba było znawcy, by wydał fachową i niezwykle istotną opinię w danej kategorii tematycznej.
Walczak począł się obawiać, że przez swój wyhodowany błąd zmącił całą tą magię. Wyszarpnął ją spomiędzy obłoków tlenu, po czym rzucił na drewnianą podłogę i przycisnął czubkiem swojego ciężkiego obuwia. Nie potrafił nawet spojrzeć w oczy kobiecie, szczególnie, gdy ta zdobyła się na słyszalnie złośliwy przytyk, bo jako dziennikarz znał przecież istotną wagę słowa. Prawda jednak była taka, że nie zastanawiał się wtedy nad sensem tego wszystkiego. Dał się ponieść zasadom gry, a raczej jej pędowi, by jak najwięcej informacji wydobyć ze swej towarzyszki. Zuchwałość oraz nadmierna pewność siebie była przecież zgubą. Zgubą, która wykreowała z niego zwykłego słabeusza. Utracił już stadium dominacji czy względnej kontroli. Musiał zatem przełknąć gorycz porażki, przyznając się przy tym do popełnienionego błędu.
Był człowiekiem - istotą po wskroś omylną, nieidealną.
Wlał w siebie sporą ilość piwa, aby dodać sobie tym samym elementu odwagi. Kufel znalazł się z powrotem na drewnianym stole, a spojrzenie mężczyzny spoczęło wprost na jasnych tęczówkach blondynki. Zero tajemnic i nieprzyzwoitego kręcenia.
- To nie tak... - burknął na wstępie, a jedna z dłoni dotknęła twarzy, aby otrzymać potwierdzenie istnienia. Bo być może to był tylko sen - Za bardzo chyba podjarałem się samą możliwością gry, przez co w ogóle nie zważałem na to, co mówię, a skoro Ty potem odwróciłaś kota ogonem przy swojej odpowiedzi, to ja uznałem, że zachowam się podobnie - skwitował, posługując się najszerszą prawdą.
Nagle zapragnął rychłej ewakuacji, lecz nie pod kątem tchórzliwej ucieczki, a sposobnością odpalenia się. Wyobraził już sobie nawet posmak nikotyny, która to zwykła drażnić jego gardło. Dłonie musiał doscinąć do blatu stołu, bo te już machinalnie odtwarzały gesty obecne w całym procesie palenia fajek. Nałóg objął go swymi mackami, do ucha szepcząc słówka, tak podobne do tych, którymi dzieliła się zwykle kochanka.
- Druga strona medalu jest taka, że chciałem, abyś widziała we mnie zwykłego, nudego jak flaki z olejem gościa. Nie lubię, gdy ktoś ocenia mnie przez pryzmat medialnej osobowości, bo pojawiam się czasami w różnych miejscach. Oczywiście, nie twierdzę, że należych do grona tych półmózgów, gdyż nie mierzę ludzi jedną miarą. Ale jak to mówią, przezrony zawsze ubezpieczony - na chwilę zamilkł, dając upust własnym gromadzącym się myślom. Przecież musiał to jakoś odkręcić - Po po prostu wielokrotnie tego doświadczyłem, co stało się poniekąd taką pojebaną zmorą - po tym jakże urokliwym podsumowaniu, uniósł kufel, by następnie wyzerować jego zawartość.
- Mam propozycję - puste naczynie odsunął od siebie, po czym przebiegł jeszcze szybkim wzrokiem po ludziach zebranych w lokalu, nim wrócił nim na towarzyszącą mu kobietę - Chodźmy stąd i kupmy po drodze jakieś procenty. A potem zaszyjemy się w Pensjonacie, w którym obecnie pomieszkuję. Jeśli chcesz oczywiście.

Fakt, bacząc na wcześniejsze przewinienie, Aśka mogła go po prostu posłać w diabły.
Asia Kosecka
Asia Kosecka
Re: Stoliki 1
Czw Sty 30, 2020 8:32 pm
Widząc jego reakcję, skruchę i niepewność, w moment poczęła żałować swojego zachowania. Pierwszy raz od dawna poczuła się źle ze samą sobą i swym jakże ostrym, narowistym jak u dzikiego konia, temperamentem.
Adrian wielokrotnie wściekał się na to, że potrafiła złapać go za nos i zacząć nim potrząsać, aby ukazać mu jego własne błędy. Nigdy jednak nie reagował w ten sposób. A Adam? Adam już w ogóle nie myślał, odwracając kota ogonem do tego stopnia, że to zawsze ona czuła się jak gówno. W które ktoś jeszcze wdepnął.
- Hej, hej. Aleks - nie wiedzieć dlaczego, Aśka pochyliła się delikatnie do przodu, przy okazji wysuwając do niego dłoń. Chciała się wtrącić. Przeszkodzić mu w monologu i wyrwać bicz, którym właśnie począł się okładać. Pech chciał, że nie była wcale taka pewna siebie, a mowa jej ciała wyraźnie to okazywała, przez co Walczak zdawał się nie przejąć tą próbą i kontynuował. Umilkła więc, pozwalając mu mówić i tym samym - starając się go zrozumieć. Zapewne wielokrotnie nadział się na znajomosci, które toczyły się iście przyjemnym rytmem, gdyż każdy go znał. Kobiety rzucały mu zalotne spojrzenia, jawnie go podrywały, bo wiedzione instynktem wiedziały po prostu, że miał pieniądze. A tam, gdzie były pieniądze, był także i luksus, którego tak bardzo pragnęły. Warszawa słynęła ze swoich standardów i tego, że bez grubego portfela raczej nie opłacało się tam przyjeżdżać. Aleksander mógł zapewnić im zapewne nie tylko zaspokojenie potrzeb seksualnych, posiadania kogoś bliskiego, ale także i wygodne lokum i pieszczoty dla ciała w pobliskim spa czy gdzieś indziej. Nie odmawiałyby sobie niczego, a także... także i one obiłyby się o media.
- Równie dobrze to ja mogłabym zacząć wreszcie oglądać wiadomości - burknęła, przenosząc wzrok na puste szklanki, które stały na podrapanym stole i lekko się przy tym uśmiechnęła. Chciała, aby wiedział, że jest okej. Że rozumie i naprawdę się nie gniewa, bo tłumaczenie było szczere do tego stopnia, że skłonna była przyznać, że zrobiłaby to samo.
- Poza tym, jesteś nudny tak bardzo, że aż przysypiam. Okej? - dodała, chcąc go nieco pokrzepić w tym całym spadku poczucia humoru. Oczywiście, że tak nie było. Wreszcie czuła się przy kimś znakomicie. Od tak dawna nie grało w jej duszy, że aż była w szoku, że było to jeszcze w ogóle możliwe.
- Czy ty zapraszasz mnie do siebie? - pochyliła się delikatnie do przodu, starając się na nowo rozbudować tę przyjemną atmosferę. Wiedziała, że bez większej ilości procentów może być ciężko, chociaż nie chciała przesadzić. Pomimo przyłapania go na „kłamstwie”, wciąż był dla niej wyjątkowo atrakcyjny. Niezwykle chętnie spędzi z nim odrobinę czasu sam na sam, poznając go z nieco innej strony. Skinęła więc głową, podnosząc się z miejsca i ujmując jego dłoń zmusiła, aby uczynił to samo.
- Mamy po drodze monopolowy - dodała jeszcze, nie przejmując się kompletnie osobami, które powiodły za nimi wzrokiem.


[koniec wątku]
Alina Groszek
Alina Groszek
Re: Stoliki 1
Wto Lut 11, 2020 10:08 pm
Rozdziewiczamy!

Przerwa, tego potrzebowała. Chwili wytchnienia od studiów, chwili oderwania się od tego wszystkiego. W prawdzie miała siedzieć w domu i ustawić znowu ojca do pionu, ale nie dzisiaj. Dzisiaj potrzebowała naładować baterie. Więc nic dziwnego, że ubrała się odpowiednio do pogody a że nie było tak tragicznie to postanowiła zawitać do baru i usiąść sobie wygodnie w postawionych stolikach przed barem. Zamówiła sobie drinka i popijając w milczeniu obserwowała z zaciekawieniem otoczenie. Nic się nie zmieniało, wszystko było takie same, wszystko jak tylko okiem sięgnął. Te same sklepy, budynki, ci sami ludzie. Westchnęła pod nosem, zerknęła na telefon sprawdzając godzinę i przeniosła wzrok gdzieś w dal przed siebie. Nawet nie widziała Kuby, który uparcie od jakiegoś czasu próbował jak podejrzewała zabawić się jej kosztem. Niestety uroki takich wiosek miały to do siebie, że wszystko rozchodziło się w tryb miga. W pierwszej chwili miała zamiar się ulotnić, nie chciała znowu go przeganiać i dawać do zrozumienia że nie interesują ją przelotne romanse. W końcu jej cnotka to jej sprawa. Nic mu do tego prawda? W końcu ona, pobożna dziewczyna z dobrego domu nie mogłaby splamić dobrego imienia. Poza tym do kogo by miała pójść do spowiedzi...do wuja? Nie, zdecydowanie nie...to w ogóle nie wchodziło w rachubę.
Kuba Werter
Kuba Werter
Re: Stoliki 1
Wto Lut 11, 2020 11:23 pm
    37 (do rozdziewiczania Kuba najlepszy, hehe)


Uznam sobie chronologicznie, że to może być jakoś przed walentynkami, ale po powrocie z WWA z Piotrkiem. Dlatego też Kuba wieczór postanowił spędzić w Watasze, jak zresztą często to miało miejsce, bo pracował tu kiedyś Franek, a teraz pracowała tu Elizka. Niestety siorki nie było na zmianie, więc siedział sobie z piwkiem gdzieś przy barze, bawiąc się telefonem i nie odrywając od niego wzroku.
Chyba pierwszy raz od dawna nie był z nikim bezpośrednio umówiony i gdy ostatnim razem coś takiego miało miejsce, to trafił na rudą Podarkową, z którą skończył śpiewając dumkę na dwa serca na tutejszym karaoke. Aktualnie humoru na śpiewanie nie miał i też jakoś w ogóle na żadne towarzystwo, bo ostatnio to co się działo w jego życiu to istny rozpierdol i dramat.
Nie zauważył początkowo Aliny i w sumie tym razem by sobie odpuścił podejście do niej gdyby nie fakt, że ona go przyuważyła. Więc kiwnął do niej głową i podszedł siadając obok. - Siema - rzucił i łyknął piwa. - Powinienem powiedzieć ten klasyczny tekst? Co taka dziewczyna jak ty robi sama w miejscu takim jak to? - rzucił znudzonym tonem, bo nawet chęci na bajerkę nie miał. Chociaż chyba mimowolnie to robił.
Alina Groszek
Alina Groszek
Re: Stoliki 1
Sro Lut 12, 2020 9:08 am
Już miała się zerwać z miejsca i udać, że go nie widziała ale niestety w tej samej chwili spojrzał i on. Szlag by to trafił! Serio, miała znowu słuchać tych jego podbojów. Na samą myśl robiło się jej niedobrze. No ale trudno, gdy do niej przysiadł przeniosła na niego wzrok przyglądając się uważnie jego zachowaniu, mimice twarzy. Widać było, że nie jest w najlepszej formie ale i to nie pozostawiało wątpliwości do tego, że nadal pozostawał bufonem jak zawsze. Upiła swojego drinka a jeśli ktoś ciekawy to popijała sobie malibu. Słysząc jego tekst na podryw parsknęła pod nosem.
- Siema.
Odparła by po chwili spiorunować go wzrokiem na wskroś.
- A ja powinnam powiedzieć że ten klasyczny tekst na podryw na mnie nie działa?
Uśmiechnęła się pod nosem.
- A tak serio to co tak sam pijesz? Zawsze dookoła Ciebie był wianuszek adoratorek a teraz co? Czyżbyś uznał, że nie sięgają Tobie do pięt?
Zadziorny uśmiech na twarzy Aliny i te niewinne oczka. No w końcu co jak co, ale jest okazja by nieco mu dopiec więc czemu nie?
Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
Re: Stoliki 1
Sro Cze 10, 2020 10:33 am
Ponaglający sms od Franka dostałem w momencie, w którym wychodziłem z klatki, więc już chuj, nic mu nie pisałem, tylko trochę przyspieszyłem i polazłem do Watahy, bo fakt - jak mówiłem, że wychodzę za dwie minuty, to tak naprawdę siedziałem jeszcze w samych gaciach na kanapie i się gapiłem jak Sucharska se kończy malować paznokcie i jak jej powiedziałem, że dobra, ja wychodzę elo, to ona, że GDZIE KURWA, musisz mi drugą rękę maznąć, TYLKO ŻEBY BYŁO PROSTO. Więc trochę nie miałem wyboru i przed opuszczeniem mieszkania na Kruczej musiałem odjebać jeszcze kilka pozornie ważnych rzeczy, które nie mogły czekać. W każdym razie w końcu docieram pod nasz lokalny bar i wbijam do środka, od razu wodząc wzrokiem dookoła za znajomą mordą Franciszka, a jak dostrzegam go przy jednym ze stolików, to moje usta wyciągają się w szerokim uśmiechu - No siemano! - witam się, zbijając z nim nasze tajne przywitanie, po czym oddychając ciężko siadam na jednym z krzeseł - Sorki, musiałem mojej kobiecie paznokcie pomalować, żeby ładna była cała - tłumaczę się, ale właściwie nie przyszliśmy tu rozmawiać o mnie, tylko o tym, że Franek niebawem zostanie ojcem, więc wbijam w niego spojrzenie, w którym tli się jakaś dziwna iskra, bo nie jest tajemnicą, że jaram się tym wszystkim jak pochodnia; fajnie będzie móc wychować bachory razem od małego; wtedy nawet jak zakończymy produkcję nowych Jagiellonów na jednym tylko pierworodnym, to zawsze będzie miał obok siebie takiego małego Poniatowskiego, żeby się nie nudzić samemu - No i co? To gratulacje, Franuś, ale będzie - kiwam głową, że zajebiście będzie, bo jakby mogło być inaczej? Jeszcze jakiś czas temu wydawało mi się, że nie dam rady być ojcem i srałem po gaciach w opór ale teraz, jak się już zdążyłem przyzwyczaić do tej myśli, to jakoś nie mogłem się doczekać porodu, albo jak wreszcie wezmę swojego potomka na ręce i w ogóle wszystkiego co związane z wychowaniem. Ja wiem, że pewnie będzie ciężko, ale przyszłość z pewnością wynagrodzi nam te trudy; przynajmniej taką miałem nadzieję, bo właściwie istniało całkiem spore prawdopodobieństwo, że moje dziecko będzie psycholem (po mamusi) i recydywistą (po mnie) - Wziąłeś mi jakieś alko? - pytam, dopiero teraz przesuwając spojrzeniem po blacie stolika, no bo kurwa, to chyba pora na pierwsze toasty.
Franek Poniatowski
Franek Poniatowski
Re: Stoliki 1
Czw Cze 18, 2020 9:12 pm
po tygodniu, a nie dwóch

- Siemano - burknął na początek, bo przecież nie z otwartymi ramionami witał Piotrasa, skoro tyle się musiał naczekać na niego, nawet tak z lekkim opóźnieniem odpowiedział z tej całej okazji, bo mu się zdążyło odechcieć spotkania w ogóle. - Co zrobić? - jakby jakaś popierdolona opcja malować babie paznokcie, no z jakiej niby okazji, przeciez była taka jedna we wsi, co robiła to zawodowo, a nie mogło być drogo przecież, bo lakiery widział w biedrze za pięć złotych, więc jakby gdzie niby leżał problem? Franecki to by się w życiu na coś takiego nie zgodził, no dla ŻADNEJ. - No będzie kurwa przejebane, ja pierdolę, jakie gratulacje? - spojrzał na Jagiełłę spod byka, bo co też on wymyślał, że się tak cieszył? Najpierw ze swojego gówniaka, teraz to, chyba jakieś ciążowe hormony mu przeszły do głowy, w sumie jak czytał o ciąży pół nocy to się dowiedział, że ta ciąża urojona u facetów rzeczywiście może się pojawić i był tym faktem szczerze przerażony! Bo co jak niedługo Piotrkowi urośnie bełcun jeszcze większy niż Oldze, czy Laurze, no co! - Sam se weź - jak on musiał hajs na dzieciaka odkładać, to nie będzie stawiał, bo i tez nie było zupełnie żadnej okazji do stawiania, a na barze to akurat on miał pewnie ceny takie same jak Poniatowski, bo raz, że na wsi ceny były praktycznie żadne, a dwa, że jednak każdy znał każdego, to i Piotras znał barmanów, od kołyski, więc głupio tak było nie dać zniżki pracowniczej. - Ja się zajebię, serio - nie miał pojęcia jak Piotrek może tak spokojnie podchodzić do całego tematu, ale może ten spokój miał na niego spłynąć w tajemniczych okolicznościach?
Sponsored content
Re: Stoliki 1

Skocz do: