IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
8. Królewska wigilia
Sro Gru 18, 2019 9:50 pm
No i nadszedł długo wyczekiwany dzień. W chacie od rana panował zajebisty rozgardiasz, bo trzeba było wreszcie ubrać choinkę, zrobić ostatnie porządki, a dziewczyny kończyły się uwijać przy garach. W domu wreszcie pachniało świętami - żywym drzewkiem oraz wigilijnym żarełkiem. Matki jeszcze nie było, chociaż na zewnątrz zapadł już zmrok i pierwsza gwiazdka mrugała nieśmiało, zapraszając do zajęcia miejsc przy stole. Ale chyba nie u nas, bo w domu przy ulicy Brunatnej 13, pomimo wyjątkowo pozytywnych nastrojów wszystkich mieszkańców, wciąż panował chaos. Dopiero pierwsze półmiski lądowały na blacie wielkiego stołu, przygotowanego na znacznie więcej osób niż w zeszłym roku. Zapowiadał się naprawdę dobry wieczór i miałem szczerą nadzieję, że nikt go nie zepsuje.
- KURWA, CZY KTOŚ WIDZIAŁ MÓJ WYJŚCIOWY DRES?! - oczywiście, że taki miałem, elegancki, czarny, z trzema pasami, klasa sama w sobie; drę się na całą chatę, bo przepadł w chuj, jak Boga kocham. Od pół godziny biegam po schodach w górę i w dół, odziany tylko w świąteczną koszulę w bałwanki, bokserki w paski i skarpety w liście marihuany. Po raz trzeci wbiegam do kibla na dole i przeszukuję kosz na brudy, bęben pralki, a także susznik nad wanną. Właśnie, w wannie wesoło sobie pływa karp, którego zajebałem wczoraj jednemu rybakowi żebyśmy mieli na kolację, ale jakoś nikt nie miał serca go ukatrupić. My się myjemy w umywalce, a on się pluska, taki zadowolony. ECH - Kurwa, przydałbyś się do czegoś i spełnił mi chociaż jedno życzenie - wywracam oczami, zwracając się do ryby, a ona patrzy na mnie i porusza tym rybim ryjem. Nie wiem na co liczę, chyba na jakiś świąteczny cud, że mi zaraz gacie moje spadną z choinki, albo skądkolwiek.
Lucek Jagiełło
Lucek Jagiełło
Re: 8. Królewska wigilia
Sro Gru 18, 2019 10:18 pm
Święta bez tryanii Piotrka w ogóle by się nie odbyły, bo większość Jagiełłów miała wyjebane na ten jakże radosny i rodzinny czas. Papcio Władysław spędzał czas świąt w męskim gronie aresztu, a matka pewnie urzęduje i harcuje z jakimiś zboczonymi leśnymi duchami.
- Weź się ubierz, bo zaraz przyjdą goście, a nikt nie chce oglądać twoich gaci.
Lucjan odstrzelił się w swój elegancji bezrękawnik z Kaczorem Donaldem wytrzaśniętym nie wiadomo gdzie i kiedy. Grunt, że prezentował się iście jak szlachta zaściankowa z Pana Tadeusza. Każdy z Jagiełłów miał swój oryginalny look. W sumie wszystko, co oryginalne jest lepsze, w tym oni.
Wkładem własnym królewicza Luszjena był piwniczkowy trunek, nie pytajcie z czego. Co roku każdemu smakuje, więc to najważniejsze.
Bawiąc się widelcem pilnuje dobrej miejscówki, zanim ta cała wataha zbierze się do kupy. Trochę im zejdzie, skoro jest ich jak psów.
- Jakoś nas zajebiście dużo będzie, zazwyczaj to się jedno wolne nakrycie zostawia. Strach pomyśleć jak nas wszystkich po bigosie pogoni do kibla. Gra o tron w polskiej wersji.
Najwyżej będą minować podwórko przed wrogami królewskiej dynastii.
Emilia Przybylska
Emilia Przybylska
Re: 8. Królewska wigilia
Sro Gru 18, 2019 10:31 pm
Emilia wcale nie była w pełni przekonana, czy pojawienie się na Wigilii u Jagiełłów było na pewno dobrym pomysłem. Nie wiedziała, co sobie o niej myśli rodzina Lucka, no i nie miała pewności, czy on sam zaraz nie strzeli na nią jakiegoś focha. No ale uznała, że nie ma się co wycofywać, bo to infantylne. Pojawiła się, jak na nią, całkiem punktualnie, ubrana w luźną, bordową sukienkę. Tak, jak obiecała Luckowi, przyniosła sernik oraz pierogi, które sama lepiła z mamą! Nie były zatrute, bo nie powiedziała pani Przybylskiej, gdzie zamierza spędzić wigilijny wieczór. Pewnie miałaby coś przeciwko, bo nie przepadała za Lucjanem, ale hej – zostawiła ją samą na święta, więc pretensje byłyby co najmniej nie na miejscu.
Pukała, ale w całym tym harmiderze nikt nie usłyszał, więc nieśmiało weszła do środka, rozglądając się. Nie wiedziała, kogo, poza rodziną Lucka, powinna się spodziewać, pewnie nawet nie wszystkich znała. Odstawiła rzeczy, które ze sobą przyniosła na jakąś komodę i zdjęła płaszcz. W sumie to czuła się trochę niezręcznie i przez chwilę rozważała szybką ucieczkę, ale uznała, że musi zachowywać się dojrzale, bo za kilka miesięcy będzie m a t k ą.
Zabrała ciasto i pierogi, wzięła głęboki wdech i przeszła dalej.
Jędrek Jagiełło
Jędrek Jagiełło
Re: 8. Królewska wigilia
Czw Gru 19, 2019 10:13 pm
#11

Jędras w chuj się stresował tą całą wigilią w rodzinnym gronie (i nie tylko rodzinnym, więc już od samego rana krążył po domu i nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Coś tam pomógł braciom, żeby nie było, że nic nie robi, do kuchni nawet nie wchodził, bo i tak siostry by go z niej wyjebały, gdyby zaczął podjadać coś z dań przewidzianych na królewską kolację, więc biedny, włóczył się tak bez celu wte i wewte.
Dopiero, gdy się ściemniło, przebrał się z dresów w jakąś ekstra stylóweczkę, którą pomogła mu wybrać jego dziewczyna, bo  skoro do domu Jagiełłów miała zawitać również przyszła teściowa, to nie wypadało, żeby w dresach wystąpił, nie? 
Odjebany jak szczur na otwarcie kanału, zbiegł po schodach, by zobaczyć, czy wszyscy mniej więcej są gotowi na przyjście gości. -Piotrek, twoje dresy to widziałem jak matka kiedyś do lasu wynosiła, może złożyła z nich jakąś ofiarę tym jej duchom leśnym - se zażartował z nieszczęścia brata, bo why not. Po drodze ucałował w policzek na powitanie swoją bratową, bo Lucek jak zwykle niezainteresowany nią i biedna tak stała sobie na środku. -Lucek! We no tam się zajmij swoją damą- krzyknął na brata a sam się przyczaił na ten cudowny piwniczny trunek, który tam gdzieś pewno stał i jak nikt nie patrzył, to sobie trochę go podpił, bo na trzeźwo to on tego nie zniesie chyba. Sprawdził jeszcze, czy Nikola napisała mu jakąś wiadomość, czy przyjdzie z mamą, czy sama, jednak jakichkolwiek wieści brak.
Nicole Williams
Nicole Williams
Re: 8. Królewska wigilia
Czw Gru 19, 2019 10:34 pm
14.

outfit.


No… zdziwiło mnie bardzo, jak Jędrek zaprosił mnie i moją mamę na Wigilię w jego domu. Totalnie się tego nie spodziewałam, i przez chwilę to nawet nie wiedziałam co powiedzieć, a moja mama to już w ogóle, ale przecież nie mogłam mu odmówić. Gdy pierwsze zaskoczenie minęło, to się zaczęłam cieszyć like a crazy person, i oczywiście, że się zgodziłam. Zawsze spędzałam Święta w totalnie dużym gronie, na Manhattan przyjeżdżali moi dziadkowie, i kuzynostwo, wujkowie i ciocie, a teraz… miałam być tylko ja, mama i jej rodzice. Ta wizja mnie trochę przytłaczała i dołowała, choć starałam się robić dobrą minę do złej gry, a teraz się okazywało, że miałam spędzić Wigilię z chłopakiem, którego kochałam szalenie, a moja mama jakoś dała się namówić do tego, żeby do nas dołączyć. Dziadkowie totalnie nie mieli pretensji, że wychodzimy, nawet się cieszyli, bo przecież chcieli, żebyśmy nawiązali jakieś relationships w Niedoliskach, a to właśnie robiłyśmy.
Byłam strasznie podekscytowana Świętami, ale no… pojawił się problem.
Gifts.
Jędrek miał dużą rodzinę i na moją prośbę to mi wszystkich wypisał (z osobami towarzyszącymi!) na kartce, razem z rozmiarami ubrań i wiekiem, więc generalnie to byłam przygotowana. No ale jak się miało ojca w więzieniu i się straciło wszystko, co się w życiu miało, to z pieniędzmi było ciężko. Nie mogłam jednak przyjść z pustymi rękoma, więc nie mówiąc nic mamie, sprzedałam swoją ukochaną torbę Louis Vuitton, którą kupiłam rok temu na Black Friday. Płakało mi serce, jak ją wysyłałam kurierem do Warszawy, ale nie miałam wyjścia, niestety. Za otrzymane pieniądze każdemu facetowi, co miał być na Wigilii na Brunatnej, to kupiłam koszulę Ralpha Laurena (każda koszula była inna, jak coś!), bo podobno się jakieś chrzciny zbliżały, więc pomyślałam, że to super praktyczny prezent. Dziewczynom kupiłam zestawy kosmetyków do pielęgnacji sprowadzane prosto z Azji, mamie zamówiłam skórzany, niebieski portfel z Michaela Korsa (a do środka włożyłam swoje zdjęcie), bo ten ostatni jej się zepsuł, a Jędrkowi… No cóż. Dla mojego boyfriend miałam dwa bilety lotnicze do Paryża w obie strony, i potwierdzenie rezerwacji pokoju hotelowego na trzy noce od 3 stycznia.
- Mom, denerwuję się. – powiedziałam mamie, gdy już obie stanęłyśmy pod drzwiami domu Jagiełłów, gdzie nas wysadził taksówkarz, ale po chwili już weszłyśmy do środka i na całe szczęście gdzieś przy wejściu od razu był Jędrek, więc nie musiałam go szukać.
- Hi, babe. – przywitałam się z nim, uśmiechając się uroczo – Wyglądasz super handsome. – powiedziałam, bo w koszuli i marynarce wyglądał totalnie ekstra, i dałam mu krótkiego buziaka, bo przy mamie to się tak nie wypada całować zbyt długo – Gdzie mogę położyć prezenty? – spytałam jeszcze, bo przecież i ja, i mama miałyśmy w rękach mnóstwo toreb z prezentami, no i pewnie przesadziłam z tym wszystkim, ale chciałam zrobić dobre pierwsze wrażenie.
Ariel Jagiełło
Ariel Jagiełło
Re: 8. Królewska wigilia
Czw Gru 19, 2019 11:51 pm
Ariel do samego końca siedział w jednej z tych szczurzych nor potocznie zwanych pokojem, bo przecież jako zapalony fanatyk gier wideo na święta wjeżdżały wszystkie te zimowe wyprzedaże; za grosze dało się kupić tyle tytułów, że nie zamierzał tracić czasu i dlatego już teraz zdecydował się ograć je wszystkie (przy czym budżet na prezenty dla reszty gawiedzi zmniejszył się jakoś o połowę). Do tego dochodziły jakieś okolicznościowe eventy, dzienne logowania i inne całkowicie spierdolone rzeczy, których niewtajemniczeni po prostu nie zrozumieją. Ale - to - było - ważne.
- Dobra pizdeczki, gygy i wesołych, trzymajcie się - rozłączył się ze swoimi ziomkami, zsunął słuchawki ze łba, wcisnął na tyłek jakieś czarne dresy - tak minimalnie za długie, ale stwierdził, że w sumie dobra, stykną do jakiegoś sweterka i baja.
No ale prędzej czy później stało się to, co stać się musiało - czyli ogólne poruszenie, wrzawa i w ogóle bicie na alarm, że to już pora ogarnąć dupsko i zejść się przywitać, to tak zrobił. Tylko po drodze jeszcze stwierdził, że dobrze byłoby zahaczyć o jakiś kibel, więc wparował do łazienki, przepychając się łokciem przez Pietrasa w tych swoich super niepodejrzanych dresiszczach. Stanął na palcach, wyjrzał mu przez ramię na karpia (nie tego, tego w wannie, hehe) i wreszcie przemówił.
- Uważajcie na tą francę, bo wczoraj jak tam do niego wbiłem, żeby się umyć, to mnie upierdolił, kurwa forfiter, predator kurwa - wziął się pod boki, rozglądając dookoła - Dobra, Pietras, suń się - pospieszył brata, klepiąc go po pleckach, bo tam już słyszał, że się goście zbierają.
Barbara Williams
Barbara Williams
Re: 8. Królewska wigilia
Pią Gru 20, 2019 10:43 am
#3
outfit


Basia była niemniej zaskoczona i całkiem się nie spodziewała, że spędzi Wigilię gdziekolwiek indziej poza domem na Wrzosowej 13. Aż ją zatkało w pierwszej chwili, ale widząc zadowolenie Nikoli nie mogła jej tego odmówić, natomiast musiała się mocno zastanowić, bo zaproszenie dotyczyło też jej. Ach ten Jędrek to jej całkiem plany pokrzyżował, bo skoro to była jej pierwsza wigilia w Polsce od bez mała 19 lat, to chciała żeby było tradycyjnie, rodzinnie i tak dalej. Rodzinnie nie obejmowało Jędrka i jego rodziny, ale cóż poradzisz. Chociaż z Jagiełłów znała tylko swojego "zięcia" (hue hue, wolne żarty) i Piotrka (Tani Armani się kłania), skoro miała taką możliwość wolała spędzić tę wigilię z córką i rodziną Jagiełłów niż bez córki. Zwłaszcza, że po tym jak Jędrek przyprowadził ją do domu ich relacje chyba w końcu zmierzały we właściwą stronę, więc Basia była teraz bardzo ostrożna, aby tego nie zepsuć. Poza tym jej rodzice, a dziadkowie Nikoli nie mieli nic przeciwko. Chyba się przyzwyczaili przez te wszystkie lata.
A kiedy już zbliżał się ten czas to wiadomo szaleństwo zakupów i prezentów, których Basia musiała kupić więcej niż zwykle, przy mniejszym budżecie. Nie wiedząc, że córka też się wyprzedaje ze swoich dóbr Basia pozbyła się ukochanego zegarka od Dolce i Gabbany, który oddała w zastaw. Jednak jak się szybko okazało zastaw za zegarek plus płaca z pensjonatu, pomimo dodatkowych godzin, które wzięła jej nie wystarczyły (bo bilety lotnicze jednak nie są tanie), więc starając się nie mieć żalu, sprzedała złote kolczyki, które dostała od męża na 10 rocznicę ślubu. I tak nie miała zamiaru ich więcej nosić. W ten sposób starczyło jej na wszystko i wciąż miała nikłą nadzieję, że odzyska swój zegarek. Prezent dla córki nie sprawił jej najmniejszego problemu, bo część kupiła jeszcze w Stanach: szklaną kulę, w której "zamknięty" był Manhattan z jego wieżowcami, a gdy się nią potrząsnęło padał "śnieg". Do tego dwa bilety lotnicze do Nowego Jorku i z powrotem, bo jeśli już miała puścić tam córkę, to chciała mieć pewność, że wróci (nie miała złudzeń, kogo Nicole weźmie ze sobą), a na koniec retro ramka na zdjęcie z motywem górskim. Natomiast korzystając z listy gości, którą od Jędrka dostała Nicole panom kupiła różne zapachy od Hugo Bossa, czyli jej ulubionej męskiej marki perfum, a paniom perfumy lub kosmetyki od Chanel. Z Sanoka, gdzie te wszystkie zakupy (a przynajmniej większość) załatwiała wróciła nieźle obładowana. Chociaż oczywiście największym jej "udziałem" miało być jedzenie, bo nie mogła nie przynieść swoich pierogów w dwóch tradycyjnych smakach i karpika, nie podejrzewając, że u Jagiełłów jeden się kąpie w wannie.
- Honey, ja też się denerwuję, ale nie martw się, będzie dobrze. - odpowiedziała córce, na twarz przybierając uśmiech, chociaż sama nie była do końca przekonana.
- Dobry wieczór. - przywitała się z Jędrkiem przyjaznym tonem, a na twarzy wciąż miała uśmiech. Stay positive i do przodu. Kiedy już córka dowiedziała się, co zrobić z prezentami kobieta dała jej te od siebie.
- A to na wigilijny stół. - dodała, bo w ręce wciąż trzymała szczelnie opakowane, jeszcze ciepłe pierogi i karpia. Tak więc jeśli Jędrek jej powiedział gdzie to odłożyć, tak też zrobiła, aby odnaleźć córkę i po drodze przywitać się z resztą klanu Jagiełło i innymi gośćmi.
Karina Jagiełło
avatar
Re: 8. Królewska wigilia
Nie Gru 22, 2019 9:30 pm
Perfekcyjny makijaż Kariny, który właśnie wykonywała w łazience, przed pewnie zbitym lustrem i obok pływającego w wannie karpia przerwał wrzask Piotrka, który zgubił swoje odświętne ubranie. Przez to wszystko machnęła ręką przestraszona akurat jak próbowała zrobić sobie cat eye i dzięki temu miała właśnie kreskę sięgającą aż do linii włosów. Nic tylko pokazać się tak przed wszystkimi, nie? Skoro i tak te święta były dla niej przykre, bo jeszcze samotne, to niech wszystko inne też się popsuje. Makijaż, idealne kreski, porcelanowy kubek, który naszykowała na kompot i może jeszcze jej piękna, cekinowa sukienka upolowana na przecenie od tej krzykaczki z targu? I tak jędza próbowała się wykłócać o dziesięć złoty więcej. Jakby to warte tego było!
Cierpliwie i bez słowa zmyła za długą kreskę z prawie połowy twarzy tuż przed tym jak do łazienki wparował jej Piter, szukając tych swoich dresów, których Karina oczywiście nie widziała. I jakby nie musiała poprawiać właśnie makijażu, to by mu pewnie szukać je pomogła. – Powinieneś mieć coś ładniejszego niż te dresy. Wiesz kto dzisiaj do nas przyjdzie? Pani Williams, Jędras ich zaprosił. Nie wstyd Ci w takim stroju przed nimi? – bo pani Williams z Hameryki to kobieta z klasą przecież była. – Jędrek jakoś umie się lepiej zaprezentować. – dodała jeszcze z przekąsem i na chwilę wróciła do robienia tej perfekcyjnej kreski, bo zaraz też Ariel musiał do nich dołączyć i przepychać się we wszystkie strony. Szkoda, że Kariny nie wrzucił jeszcze do tej wanny, żeby karp nie był tam samotny. – Ariel wypad! – krzyknęła więc do niego i przed nosem pomachała czarnym eyelinerem, strasząc, że go zaraz całego nim wymaluje.
A jak już się cała umalowała i wypryskała drogimi perfumami, na które oszczędzała okrągły rok, wyszła z tej łazienki z zamiarem zejścia na dół. Na Lucka nie mogła patrzeć, by nie mieć od razu łez w oczach, jak tylko myślała, że to on sprowadzi na świat pierwszego Jagiełło z nowego pokolenia. Była już pięknie i z klasą pomalowana, więc żeby nic nie rozmazać, po prostu oczy zakrywała, jak tylko gdzieś zza drzwi wyłaniał się ten zdrajca. Zdrajca, bo doskonale wiedział ile nocy Karina już przepłakała, gdy test który ostatnio zrobiła okazał się negatywny. A on sam gumek nie potrafi używać, jak się okazało
I jakby tego było mało, to schodząc po schodach wpadła prosto na Emilkę, której nawet nie przywitała, bo już czuła jak jej łzy do oczu napływają gdy tylko spojrzała na jej jeszcze płaski brzuszek.
Och Nicole! – na szczęście zaraz za nią była Williams, ta starsza i ta młodsza, więc młodszej wpadła prosto w ramiona, uniemożliwiając jej normalne przywitanie się z Jędrkiem. – Te święta będą takie... takie... – i żeby się całkiem nie rozmazać, zaczęła wachlować sobie twarz dłońmi jednocześnie prawie szlochając. Chyba na chwilę zapomniała o byciu kobietą z klasą. – Takie smutne!!
Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
Re: 8. Królewska wigilia
Nie Gru 22, 2019 10:17 pm
W sumie Lucek miał rację - powinienem się ubrać, bo faktycznie była już taka godzina, że tylko patrzeć jak ludzie zaczną się zbierać. Zerkam na swój złoty zegarek firmy TROLEX, kupiony kiedyś na ali express za 1.95$; najlepszy biznes w życiu, bo z daleka wyglądało jakbym faktycznie był bogaty. No dobra, to chyba była odpowiednia pora, żeby się wprawić w dobry nastrój przed samą kolacją.
- Bardzo kurwa śmieszne - rzucam do Jędrka, po czym zatrzaskuję drzwi od klopa i wbijam spojrzenie w Karinkę, co do mnie też już od jakiegoś czasu pierdoli.
- Ta jasne, a ja jestem papież Franciszek, kurwa - wywracam oczami, bo nie chce mi się wierzyć, żeby pani Williams miała do nas na kolację przychodzić. Jędrek był w sumie niezłe ciacho, ale nie podejrzewałem, żeby wyrwał amerykankę, bo... bo nie, tyle. Przez chwilę patrzę jak se tę kreskę maluje, po czym przysiadam na brzegu wanny. Wyjmuję z eee... zza ucha skręta i go prostuję dwoma palcami, sięgam po zapalniczkę leżącą nad kiblem. Zawsze tam jakaś była, bo lubiłem se przy porannej kupie zapalić papieroska, proste. Teraz odpalam gibona, na lepszy apetyt i wbijam spojrzenie w siostrę, patrząc jak się stroi. Jest ogólnie fajnie, miło, aż się tutaj pan Syrenka nie pojawi, chociaż w pierwszej chwili to nawet się nie odwracam w jego stronę i kiwam głową na znak, że no totalnie ma rację z tym karpiem. Nawet mu jointa chcę podać, taki ze mnie dobry straszy brat, ale wtedy zerkam na gówniarza i OCZOM WŁASNYM NIE WIERZĘ CO ON MA NA SWOJEJ DUPIE. Dobrze, że Karyna kończy szybciej, bo się tu zaraz zacznie prawdziwa APOKALIPSA.
- NO KURWA - wydzieram się. Skręta wrzucam do zlewu i wstaję z wanny - Pojebało cię? Oddawaj czeczenie - URAN - moje gacie!!! - gały mi aż świecą ze zdenerwowania i rzucam się na młodego z łapami, chcąc mu dresy moje kościółkowe ściągnąć, w tym całym amoku to pewnie razem z majtami. Smarkacz się broni, ale nie daję za wygraną i jak nie jebniemy nagle obydwoje prosto na łazienkowe drzwi! Pech chciał, że kibel mieliśmy przy korytarzu, więc wypadamy na hol, prosto pod nogi naszych gości, którzy się już zdążyli zgromadzić za progiem. Razem z nami wypada również chmura charakterystycznie pachnącego dymu. Widok po prostu fantastyczny - ja, bez spodni, próbuję ściągnąć te, które młody ma na dupsztalu; on się drze, ja się drę i dopiero jak uniosę spojrzenie to mi nagle odbiera mowę. No okej, Emilki bym się w sumie nie wstydził, bo ona to była już trochę swoja, skoro pod serduszkiem nowego Jagiełłę nosiła, ale widzę tu jeszcze dwie inne, zdziwione twarze - jakiejś nieznajomej blond laseczki, co musiała być duperką Jędrka i... JEZU, pani Basieńki, która w Tanim Armanim kupowała szmaty, i na której widok serce mi mocniej pompowało krew. Niby Karina ostrzegała, ale nie wierzyłem, dopóki sam nie zobaczyłem. Łapię z miejsca buraka, po czym się zrywam z podłogi i rura po schodach na górę.
Lucek Jagiełło
Lucek Jagiełło
Re: 8. Królewska wigilia
Pon Gru 23, 2019 8:56 pm
Lucjano marzył o ewakuwaniu się stąd najszybciej jak to możliwe, ale niestety prędzej czy później by go znaleźli i na siłę przyprowadzili.
Spokojne siedzenie i nic nierobienie przerwało pojawianie się reszty rodzeństwa i całej watahy gości. Najpierw wparowała Emilka i już oczywiście wielkie halo, że królewicz siedzi z dupą na krześle i nie raczy wstać. Z miną cierpiętnika podniósł szanowne cielsko.
- Cześć - rzucił wiele kulturalnie jak przystało na rasowego wieśniaka. - Rozgość się - wziął od niej trzymane potrawy i jakoś koślawo postawił je na stole.
Jakże mile zostać olanym przez Karynę, która miała jakaś obsesję na punkcie posiadania dziecka. Lucek mógł jej oddać juniora za darmo, nawet dopłacić, bo to więcej kłopotów niż pożytku. Na starość do cyjanku dosypie do żarcia, żeby się człowiek na stare lata nie męczył.
- Olej tą hałastrę - wskazał ręką na wysypujące się z łazienki rodzeństwo. Wolał nie wiedzieć, co tam robili.
Chwilę później wpadła laska Jędrasa i Luckowi zrobił się niedobrze od tej słodyczy. Przypał na powitanie zaliczony, do tego w kłębach dymu ze skręta.
- Brawo, Pietras - zwrócił się do brata. - Pierwsze wrażenie zaliczone na szósteczkę.
Emilia Przybylska
Emilia Przybylska
Re: 8. Królewska wigilia
Pon Gru 23, 2019 9:22 pm
Przez chwilę Emilka nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Większość Jagiełłów znała niestety tylko z widzenia – choć na przykład z Kariną znała się nieco lepiej, ale poczuła się zbita z tropu reakcją blondynki na swój widok. No cóż, może później dowie się, o co chodzi. Odwzajemniła buziaka Jędrka w policzek i z trudem utrzymała równowagę, gdy o mały włos nie została staranowana przez Karinę, no bo miała wysokie obcasy.
Cześć – uśmiechnęła się niepewnie do Lucka, bo nie była pewna, czy odpowiadało mu jej towarzystwo. Niby sam ją tu zaprosił, ale i tak przypuszczała, że to nie do końca jego własna inicjatywa.
Gdy zobaczyła Nicole i jej mamę z naręczem prezentów, przypomniała sobie, że też ma coś dla każdego – nic wielkiego, bo tylko własnoręcznie upieczone pierniczki, ale zawsze coś. Nie wiedziała, co w sumie miałaby komu kupić, bo nie znała tu nikogo na tyle dobrze, a nietrafione prezenty to kiepska sprawa. Ułożyła słodkości pod choinką i trzymając w dłoniach niewielką paczuszkę, nieśmiało usiadła obok Lucka. Wzięła wdech, chcąc coś powiedzieć, ale jej plany przerwał huk wypadających – dosłownie – z łazienki Jagiełłów. Lekko zdezorientowana zerknęła w kierunku źródła hałasu, ale uznała, że najbardziej taktowne będzie chyba udawanie, że niczego nie widziała i nie słyszała. Odwróciła się z powrotem w kierunku Lucka i położyła przed nim starannie zapakowany – w papier w gwiazdozbiór – prezent.
To dla Ciebie. Wesołych świąt, Lucek.
W środku znajdowały się nowe karty do tarota z jakimś fajnym, kosmicznym motywem. Uznała, że to idealny prezent dla Lucka, choć nie zasłużył nawet na rózgę. Wyczuwając nadejście krępującego momentu, wstała i wzięła pierogi.
Pójdę to podgrzać – powiedziała i ruszyła pospiesznie w kierunku kuchni, po drodze, siłą rzeczy, zaciągając się łagodnym zapachem zioła.
Trudno będzie jej wytrzymać ten wieczór bez alkoholu.
Jędrek Jagiełło
Jędrek Jagiełło
Re: 8. Królewska wigilia
Pon Gru 23, 2019 11:19 pm
Zapraszając dwie piękne panie na Wigilię do swojego domu w ogóle nie podejrzewał, że się zjawią. Znaczy, o ile Nicole może jakoś by się wymknęła ze swojego domu, by choć na moment usiąść ze swoim chłopakiem przy świątecznym stole, to pani Basia... Jędras sam nie wiedział, co powinien o niej myśleć, ani nawet nie miał zielonego pojęcia, co kobieta myślała o nim. Trochę jej podpadł, wiadomo czym, jednak po tej jednej, jedynej rozmowie, jaką odbył z panią Williams mogłoby się wydawać, że trochę zaczęła się przekonywać do chłopaka swojej córki, a przynajmniej Jagiełło miał taką nadzieję. Bo naprawdę chciał mieć z nią dobre relacje, ze względu na Nicole.
Widząc obie panie Williams w swoich drzwiach, szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy. Najpierw oczywiście przywitał się z panią Basią, bo tak kiedyś ktoś mu powiedział, że szacunek starszym się okazuje i wita z nimi w pierwszej kolejności. -Dobry wieczór, pani Basiu - odparł z uśmiechem, a dopiero później całą swoją uwagę skupił na Nicole. Odwzajemnił jej pocałunek, krótki, bo krótki, ale faktycznie przy pani Basi nie wypadało. Jednak miał nadzieję, że później będą mieli jakąś chwilę tylko dla siebie, chociaż sądząc po takiej ilości ludzi w domu, będzie ciężko. -Prezenty? Daj, wezmę i postawię, w sumie sam nie wiem gdzie - wziął te wszystkie podarki od Nicole i jej mamy i zaniósł chyba pod choinkę, bo gdzie indziej? -O, dziękuję, już biorę - znów uśmiechnął się do pani Basi, biorąc od niej pierogi i karpia i zaniósł do kuchni, by siostra albo ktoś bardziej ogarnięty rozłożył wszystko na talerze, o ile jeszcze jakiekolwiek gdzieś były. -Weź się Karina tu nie ściskaj, tylko lepiej tam żarcie na talerze rozłóż - mruknął do siostry, wskazując dłonią w stronę kuchni, bo przecież ona, jako jedyna ogarnięta kobieta nosząca to jakże zacne nazwisko, powinna się tym zająć, a nie, godzinami w tym kiblu sterczeć i się malować. A później stało się to, co się stało, czyli ta cała akcja z Pietrasem i Arielem, no kurwa wstyd, jak stąd do Gdańska. -Ja pierdole - powiedział tylko, łapiąc się za głowę. -Ja, przepraszam za nich, naprawdę - powiedział do Nicole i jej mamy, bo serio, tak strasznie głupio mu się teraz zrobiło, no jak nigdy w życiu. A później wziął te dwie piękne blondyneczki (sory Karina, ciebie nie) i zaprowadził tam gdzieś, gdzie za niedługo zasiądą przy wigilijnej kolacji, tak na wszelki wypadek, gdyby na korytarzu znów miała się rozegrać jakaś dzika akcja.
Nicole Williams
Nicole Williams
Re: 8. Królewska wigilia
Pon Gru 23, 2019 11:35 pm
Gdy zobaczyłam Jędrka i gdy w końcu mogłam go pocałować, to ten cały mój stres to trochę się ulotnił. Przy nim jakoś się trochę lepiej czułam, no bo wcześniej to panikowałam jak głupia i gdyby nie to, że mama ze mną była, to jeszcze istniała szansa, że bym się wcale na tej Christmas Eve nie pojawiła, bo bym uciekła ze strachu. Totalnie się martwiłam, że mnie Jagiełły nie zaakceptują. Oczywiście, no, oprócz Jędrka, to znałam Karinkę i Ariela, no i z nimi się dogadywałam dobrze, ale całej reszty się obawiałam. No bo to było oczywiste, że wcale nie byłam their type. Większość wsi od początku to mnie miało za stupid american star i się ze mnie śmiali, i wytykali palcami, i krytykowali, że nie jestem polish native speaker, no i co, jak rodzina Jędrka też tak sobie o mnie pomyśli? Nie chciałam wcale być w oczach innych jakąś bogatą amerykanką, co się wywyższa, bo ani się nie wywyższałam – anymore – ani nie byłam – już – bogata. Prawda jednak była taka, że Jędrek i ja to pochodziliśmy totalnie z dwóch światów i panikowałam, że nie będziemy w stanie tych światów połączyć w jedno.
Warto było jednak próbować, right?
Jędrek ledwo co zdążył wziąć ode mnie prezenty, a od mojej mamy jedzenie, które przygotowała, gdy w ramiona wpadła mi Karina, a ja się prawie wywaliłam w tych moich niebotycznie wysokich szpilkach Gucci, ale zdążyłam zachować równowagę i nawet się zaśmiałam cicho, przytulając do siebie dziewczynę.
- Hi, girl, też się cieszę, że cię widzę. – przywitałam się wesoło, ale to moja wesołość to zaraz zniknęła, bo Karinka to wyglądała na smutną i mówiła, że te święta to też będą smutne, a ja to jej wcale nie rozumiałam, więc zmarszczyłam nieznacznie czoło – What? Czemu mają być smutne? – spytałam głupio, ale nie zdążyłam odpowiedzieć, bo nagle z kibla wypadł Ariel i jeden ze starszych braci Jagiełło, który miał na sobie tylko jakieś świąteczne gacie, a za nimi także typowy dla zielska zapach. Szarpali się, i chyba Arielowi ten drugi to spodnie chciał ściągnąć, ale wtedy nas zobaczył i uciekł na górę, a ja zakryłam usta dłonią, co by nie wybuchnąć głośnym śmiechem, bo chyba nie wypadało. What the hell? Co się działo w tej rodzinie?  
Mój Jędras to wyglądał tak, jakby miał się ze wstydu zapaść pod ziemię, a mi to się go totalnie żal zrobiło, bo przecież nie musiał się wstydzić! Ja to sobie nawet przez chwilę źle o Jagiełłach nie pomyślałam, tylko mnie bardzo rozbawili.
- Babe, chill out, nie masz za co przepraszać. – oznajmiłam Jędrkowi i nie wytrzymałam, i zaśmiałam się dosyć głośno w reakcji na to wszystko, ale zaraz to się uspokoiłam, bo nie wypada się tak śmiać. Dałam mu też krótkiego buziaka w policzek, a on to mnie i mamę zaczął do stołu prowadzić, ale mi to było tak głupio siadać od razu i nic nie robić.
- Babe, ja pomogę Karinie z jedzeniem, ok? Zaklep dla mnie krzesełko. – powiedziałam i puściłam mojemu boyfriend oczko – Mom, I’ll be right back. – jeszcze mamie powiedziałam, co by nie było, że znikam bez słowa, i dogoniłam Karinkę w kuchni, co by jej pomóc w nakładaniu karpi i pierogów, no i się jeszcze okazało, że w kuchni to też była Emilka, czyli jak mi Jędras przedstawił, mama dziecka Lucka, więc się do niej pięknie uśmiechnęłam.
- Hi! Jestem Nicole, miło cię w końcu poznać. - przedstawiłam się oficjalnie i wyciągnęłam rękę w stronę Emilki, bo tak się przecież w Polsce na przywitanie robiło, right?
Karina Jagiełło
avatar
Re: 8. Królewska wigilia
Czw Gru 26, 2019 12:30 pm
Zapomniała się chyba, że Nicole to nic jeszcze nie wiedziała o jej chęci posiadania własnego małego Jagiełły i pewnie tym bardziej o tym rudym w brzuchu Emilki. Wzruszyła więc tylko ramionami, bo zresztą nic więcej i tak nie zdążyła powiedzieć, jak z łazienki tuż obok nich Piotrek i Ariel wypadli z hukiem, jeden w samych gaciach a drugi już z kawałkiem tyłka odkrytego. Wstyd jakiego w życiu Karinka jeszcze nie zaznała! Nie dość, że przed Nicole, Emilką i pewnie jeszcze jakimś gościem, to przed PANIĄ WILLIAMS TEŻ!
Odwróciła się w drugą stronę, nie mogąc patrzeć na swoich braci, bo teraz to miała ich ochotę udusić, skrzyczeć i nazywać debilami, jeszcze za to, że zaraz po jej wyjściu z łazienki wyciągnęli zielsko i teraz w całym korytarzu było je czuć. Dobrze, że żadnego policjanta jeszcze w rodzinie nikt sobie nie znalazł, czy raczej policjantki, skoro ona jedyna była tu teraz dziewczyną i mogła przyprowadzić jakiegoś faceta. Oczywiście jakby któryś z jej braci zmienił orientację, to spoko, Karinka by pomagała mu się nawet wtedy ubierać i malować może też.
W pierwszej chwili to chciała za Piotrkiem polecieć na górę, zgarniając ze sobą Ariela, żeby ich tak skrzyczeć, że im się odechce takich akcji na następny raz! Ale Jędrek ją wkurzył wyganiając do kuchni, więc na chwilę zapomniała o tym, skupiając się na nim i na ślicznej Nicole. – Sam to sobie weź. – rzuciła mu, ale uśmiechem podziękowała dziewczynie, jak ta zaoferowała swoją pomoc. No i obie poszły do tej kuchni, zostawiając Jędrasa z przyszłą teściową. Miał szansę przynajmniej na wywarcie jakiegoś dobrego wrażenia, nie?
A tam już pierogi przygotowywała Emilka, ale jak Karina niosła tak ze sobą jakieś jedzenie, to nie mogła nagle odwrócić się na pięcie i wyjść, żeby je naszykować, no nie wiem, w garażu? Kuchenkę mieli jedną, więc gdzieś na blacie wszystko odstawiła i przez chwilę milczała, przyglądając się Nicole, która najwidoczniej Emilki jeszcze nie poznała. – A myślałam, że wy to się znacie. – stwierdziła na głos i sięgnęła po pierogi, jedne z chyba pięciu różnych, żeby je przygrzać. – Jak się czujesz Emilka? – zapytała jeszcze, niby tak kątem oka na nią zerkając, ale nie do końca. – Wszystko póki co okej?
Jarosław Jagiełło
Jarosław Jagiełło
Re: 8. Królewska wigilia
Pią Gru 27, 2019 8:20 pm
#dontremember4

Święta, wigilia, w sumie nie miałby nic przeciwko gdyby nie to, że zupełnie nie był w nastroju do świętowania, szczególnie kiedy wiedział, że większość jego rodzeństwa będzie ze swoją drugą połówką. Nie miał ochoty patrzeć na tych gołąbeczków, bo sam wciąż był zdołowany swoim rozstaniem z Liwką i patrzenie na szczęście innych przyprawiało go o odruch wymiotny. Dzisiaj od rana był na zakupach, musiał ogarnąć prezenty dla rodzeństwa i tych wszystkich ludzi, którzy jeszcze mieli się u nich pojawić, chciał, żeby każdy dostał chociaż mały drobiazg, niby miał na te zakupy pójść z Gają, ale dla niej też musiał coś kupić, więc wolał zrobić to sam. Poza tym nie był w nastroju, zakupy wcale nie sprawiały mu przyjemności i z ulgą wracał już do domu. Na szczęście pół przygotowań w domu też zdążyło go ominąć. Kiedy dotarł na chatę, większość ludzi już znajdowała się w środku. Wpakował się z tymi wszystkimi torbami świątecznymi i od razu położył je pod choinką, a następnie zaczął się z wszystkimi witać. Oczywiście nie z rodzeństwem, bo po co miał się z nimi witać? Witał się tylko z gośćmi. - Ja pierdole, jak tłoczno. - jęknął w końcu lądując w kuchni i przytulił na powitanie Nicole. - Cześć Dżoanka. - rzucił wesoło i obdarował ją przyjaznym uśmiechem, a kiedy swój wzrok skierował na Emilkę to mu jakoś ten uśmiech momentalnie zszedł z twarzy. - Cześć. - rzucił tylko krótko i stanął obok Karinki. - Pomóc Ci coś siostra? - zapytał, choć raczej nie był to najlepszy pomysł, jeśli się za coś zabierze, to pewnie cała wigilia pójdzie w pizdu, przypali pierogi, przesoli bigos, zbije miskę z sałatką, no wszystko, argagamedon może z tego wyjść, więc czym prędzej dziewczyny powinny wywalić go z kuchni. - Ja pierdole, głodny jestem. - mruknął sięgając po widelec i pakując go do jakiejś miski z sałatką, a następnie nabrał na niego trochę jedzonka i wpakował do buzi. - Mmm, pycha. - stwierdził i wrzucił widelec do zlewu, bo przecież nie będzie go znowu pchał do sałatki nie? Aż takim wieśmakiem nie był.
Gaja Kilińska
Gaja Kilińska
Re: 8. Królewska wigilia
Pią Gru 27, 2019 11:06 pm
3.
ciuch

Gajka postanowiła ładnie się ubrać na wigilię u Jagiełłów, w końcu byli dla niej trochę jak druga rodzina. Za dzieciaka spędzała w ich domu mnóstwo czasu, no i jak któryś ją na placu zabaw szturchnął to zawsze mogła do Piotrka uderzyć. Generalnie lubiła ich wszystkich, nie wiedziała dlaczego w ogóle jej rodzice są tacy uprzedzeni. Żadne z nich nie zrobiło nigdy Kilińskiej nic złego. No ale oni mieli swoje zdanie, a ich córka swoje. Także poprosiła aby usiedli tym razem nieco wcześniej do kolacji, niestety wszystko i tak się opóźniło. Dlatego musiała się przyszykować troszkę na ostatnią chwilę, zresztą była już spóźniona. Dała znać Jarkowi, że zjawi się później. Mieli iść razem na zakupy świąteczne, ale chłopak w końcu ją zapewnił, że da sobie sam radę z tym wszystkim. Pewnie się umówili, że Kilińska dołoży się na prezenty dla wszystkich. Szczerze to nie miałaby pojęcia co każdemu z osobna kupić, przecież tam miało być mnóstwo ludu! Mniejsza, zjawiła się w końcu w domu Jagiełłów.
- Cześć wszystkim! Przepraszam strasznie za spóźnienie! – zawołała, kiedy już zostawiła swój płaszczyk, a potem przekroczyła próg kuchni. – Wesołych Świąt tak w ogóle! – dodała jeszcze z szerokim uśmiechem na twarzy. – Pomóc? – zapytała Kariny, no bo jak trzeba to zaraz coś ogarnie. Nie będzie tak tylko patrzeć jak inni coś robią. – Co tam? – zagadała do Jarka, kiedy już stanęła gdzieś blisko niego.
Barbara Williams
Barbara Williams
Re: 8. Królewska wigilia
Sob Gru 28, 2019 2:35 pm
Basia to chyba sama nie wiedziała, w co się pakuje, ale jak już tu z Nikolą przyszły, to już nie było odwrotu. Zaraz po wejściu okazało się, że widocznie dom Jagiełłów pęka w szwach nie tylko od samych Jagiełłów, ale też od ich gości.
- Dobry wieczór. - odpowiedziała Jędrkowi z miłym uśmiechem, bo niech sobie myśli, że naprawdę go lubi. Nie no żartuję, nie ma co chłopaka stresować, Basia ogólnie miała mu jedno do zarzucenia, o czym on sam wiedział, ale po tej krótkiej rozmowie jaką w trójkę odbyli wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazywały, że pani Williams lubi i akceptuje chłopaka córki, a przynajmniej w pewnym stopniu. Oddała Jędrkowi prezenty i przygotowane dania i nagle mając puste ręce nie byłą pewna co ze sobą zrobić. I wszystko może byłoby dobrze, ale wtedy shit went down - w przenośni i dosłownie, bo drzwi łazienki, która wychodziła właśnie na hol otworzyły się z rozmachem i wyskoczyli z niej, w kłębach dymu z zioła Piotrek i jeszcze inny chłopak, zapewne kolejny Jagiełło. Piotrek w samych świątecznych gaciach usiłujący zedrzeć spodnie z młodszego od niego Jagiełły. Basia miała na pewno głupią minę, ale kiedy obok ucha usłyszała śmiech Nicole lekko ją szturchnęła, żeby się przestała śmiać... no bo właśnie ułamek sekundy później z jej własnych ust dobył się krótki, perlisty śmiech. Nawet nie miała kiedy się przywitać Piotrkiem, bo ten uciekł na górę, ale może to i dobrze, lepiej to zostawić na później, jak już Piotrek będzie całkowicie ubrany.
- Okay. - odpowiedziała córce z lekkim uśmiechem, a skoro nie była im potrzebna pomoc w kuchni to Basia się tam nie pakowała, gdyby się okazało, że kuchnia jest równie zatłoczona. Może i dobrze, niech się młodzi uczą. Żeby nie stać jak głupia ruszyła w końcu do stołu, który pewnie Jędrek jej wskazał, po drodze witając się z resztą gości i domowników.
Ariel Jagiełło
Ariel Jagiełło
Re: 8. Królewska wigilia
Sob Gru 28, 2019 6:11 pm
Jak nie pierdolneli razem w te drzwi od łazienki, to od razu się wysypali pod nogami wszystkich zebranych gości. Ale w tamtej chwili akurat nie to skupiało na sobie uwagę Ariela.
- SKURWYSYNIE ZOSTAW MNIE - darł japę jak pojebany, bo na początku w ogóle nie zczaił, że to o te przeklęte dresiczki chodzi. Serio, myślał, że mu może po tym skręcie tak odjebało, bo wypaliło jakieś przewody w tym jagiellońskim mózgu i nastąpiło zwarcie. No ale potem się skapnął o co biega - tylko, że było już za późno na wywieszanie białej flagi i łagodzenie sytuacji. Pietras zwiał na górę - słusznie z resztą. Vizir też powinien, ale trochę go ścięło, jak sam został na polu bitwy i do tego wszyscy zaczęli się na niego gapić.
Wyprostował się za to ładnie, ukłonił się, pokiwał Nicoli, uśmiechnął szeroko do Jędrasa i pani Williamsowej, czując, jak mu policzki płoną żywym ogniem, a po chwili robią się czerwone jak dorodne buraczki. Aż podciągnął sobie te spodnie na dupsku jeszcze wyżej, bo przez chwilę to się nawet wystraszył, żeby w całej tej akcji i szarpaninie nie było mu gdzieś tam kuśki widać. Wtedy to już by chyba ze wstydu się wyprowadził. Chuj wie gdzie w sumie. Może jakieś Mielno.
- Yyy... To taki wstęp do jasełek... pierwsza scenka... eee... specjalnie z Pietraskiem przygotowaliśmy. W stajence tam baranki, owieczki, krówki, takie różne - przełknął głośniej ślinę i nagle łypnął wzrokiem, jakby go olśniło - Ale wiecie co, Ty Emilka z Luckiem to byście też mogli dołączyć. Jako Maryjka i Józek, nawet rekwizytów żadnych nie potrzeba, ani poduszek do wypychania, hehe - palnął, powoli wycofując się tyłem w kierunku schodów CO TO BY SOBIE WSZYSTKO Z PIOTRKIEM WYJAŚNIĆ.
Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
Re: 8. Królewska wigilia
Sob Gru 28, 2019 6:43 pm
No przez chwilę to miałem taką myśl, że już nie zejdę na dół, albo przynajmniej się tam nie pojawię, dopóki wszyscy się nie najebią i ja też, w pokoju przed lustrem w samotności płacząc nad tym, że zrobiłem z siebie dałna przed panią Barbarką. NO ALE, w końcu się musiałem wziąć w garść, więc zarzucam na dupsko jakieś inne gacie (nie tak eleganckie, bo jakieś podróby z bazaru) i wychodzę z pokoju, gdzieś na schodach się natykając na Młodego.
- Na dół, kurwa, ale jak ubrudzisz to ci łeb ukręcę - no lepiej żeby żadnym barszczem nie poplamił, bo go tak w dupsko kopnę, że go poza orbitę wypierdoli. Daję mu jeszcze strzała w potylicę, a później poprawiam swój kołnierzyk od koszuli i wkraczam najpierw do kuchni, gdzie się roi od kuchareczek.
- O Jaro, siema! Już cię wypuścili z obozu pracy? - śmieję się, zbijając z nim pionę, po czym przytulam krótko Gaję, na migi jej pokazując, że tych jemioł to porozwieszałem wszędzie od zajebania, tak jak obiecałem i na każdym kroku się ludzie powinni całować. Przelotem się witam z Nikolą, posyłając jej lekki uśmiech i trochę łapiąc buraka, no bo kurwa - Nikola, ta? Ja jestem Piotrek, miło mi - i nawet ją w rączkę całuję, żeby może trochę zatuszować tamto zjebane pierwsze wrażenie. Z jakiejś szuflady kuchennej wyjmuję kopertę z opłatkiem i mówię do zgromadzenia - Zbierajcie się powoli przy stole, okej? - a później sam idę do salonu, gdzie już siedzi Lucek, Jędrek i pani Basia (jak kogoś pominęłam to sorki xd) - No co tam panowie? I panie? - odkładam opłatek na blat, po czym opadam ciężko na krzesło obok pani Williams i w nią wlepiam maślane oczy - No ale pani, pani Basiu, to się tutaj W OGÓLE nie spodziewałem - kiwam głową. Wiocha trochę bo nasza hacjenda zostawiała wiele do życzenia, to wstyd przed taką amerykańską rodzinką przyzwyczajoną do luksusów - Pięknie pani wygląda, a przy Nikoli to normalnie jakbyście były SIOSTRAMI, hehe - zagaduję, po czym zerkam po braciach, bo pewnie mi już rzucają jakieś krzywe spojrzenia - No a wy co się opierdalacie, polalibyście coś może jak już sobie tu siedzimy, Lucek, weno chlupnij tego swojego specyfiku - macham na niego ręką, żeby polewał.

/kilka spraw technicznych - jako, że w sumie mój post zaczynał cały wątek, to chyba będzie najlepiej jeśli kolejne będą zaczynały także każdą kolejkę; kolejki jako takiej nie musicie się trzymać, to znaczy, że piszcie se kiedy macie czas/ochotę (nie musicie pisać w każdej kolejce, bez spiny ziomeczki); każdy mój post zaczynający następną turę się będzie pojawiał co trzy (cztery?) dni, myślę, że to wystarczająco dużo czasu, a nie ma się też co rozwlekać z tym na rok, bo wszyscy wiemy jak to jest w wątkach grupowych; no jeszcze tym razem dam wam więcej czasu, bo wiadomo, Sylwester, Nowy Rok, te sprawy, przy okazji chciałabym wam życzyć szampańskiej zabawy i wszystkiego co najlepsze w nadchodzącym 2020 :*
post ode mnie pojawi się 4 stycznia żebyście mieli trochę czasu na wytrzeźwienie po Sylwestrze <3
Lucek Jagiełło
Lucek Jagiełło
Re: 8. Królewska wigilia
Sob Gru 28, 2019 7:35 pm
Lucjano to by najchętniej zakopł się gdzieś w lesie i przeczekał ten atak rodziny i gości na jagiełłową rezydencję pood lasem.
- Ta wesołych świąt - rzucił nieco skrępowany faktem, że dostał prezent od Emilki.
Co najwyżej mógł dostać kopa w dupę za swoje zachowanie. Najgorsze w tym wszystkim, że trafiła naprawdę idealnie z tymi kartami, w sumie każdy znał jego dziwne upodobania do wróżb i całej tej masy "pierdół". Ale mało kto brał to na poważnie.
- Dzięki, naprawdę mi się podobają.
Emilka uratowała go przed zrobieniem z siebie jeszcze większego kretyna ewakuując się z pierogami do kuchni, gdzie polazła Karyna i cała reszta dziewkowej bandy.
- Barana to ty możesz zagrać - - zwrócił się do Ariela słysząc jak ten pieprzy głupoty o jasełkach. Chociaż ich dom nadawał się na szopę, ale Lucek nie zamierzał być Józefem. - Dobrze prawisz Piotrek, na trzeźwo nie da się tego przeżyć.
Lucek przygotował się zawczasu na ewentualne picie, bo ciężko będzie zdzierżyć ten cały chaos nie mając procentów we krwi.
Wyciągnął z kąta jeden ze swoich najlepszych trunków, nie pytać z czego, lepiej nie wiedzieć.
- Pani się też napije? - Zwrócił się do Barbary.
To, że wszyscy Jagiełłowie pić będą raczej sprawa oczywista, ale nie wiedział czy teściowa Jędrasa też reflektuje.
Emilia Przybylska
Emilia Przybylska
Re: 8. Królewska wigilia
Sob Gru 28, 2019 8:24 pm
Ucieszyła się bardzo, że Luckowi spodobał się prezent, ale w sumie tego właśnie się spodziewała. Znała go na tyle dobrze, że wiedziała, co mu się spodoba. Posłała mu uśmiech i ruszyła do kuchni, gdzie zaraz zaczęła się krzątać, bo jednak chciała jakoś pomóc.
Zaraz w pomieszczeniu pojawiły się również Karina i Nicole. Zauważyła, że panna Jagiełło nie patrzyła na nią zbyt przychylnie, ale nie wiedziała, o co jej chodzi. Nie przypominała sobie, żeby miały spinę.
Hej. Emilia. Ciebie też miło poznać – uśmiechnęła się, ściskając dłoń Nicole.
Przeniosła wzrok na Karinę, gdy ta się do niej odezwała.
Tak, wszystko w porządku, dziękuję – odparła z uśmiechem, odruchowo układając rękę na brzuchu. To póki co nie zabrzmiało miło, ale nie będzie tu przecież robiła awantury. Wątpiła, że Lucek informował swoją rodzinę na bieżąco o dziecku, więc zawahała się i powiedziała:
Będzie chłopiec, Lucek wspominał? Miłosz.
Jarek też coś chyba do niej miał i powoli zaczynała się zastanawiać, czy Lucjan nie nastawił wszystkich przeciwko niej albo coś.
Hej – rzuciła i przemieszała jakąś kapustę w garnku. – Gdzie macie miski? Nie będę grzebać po szafkach...
Zerknęła kolejno na znajdujących się w kuchni Jagiełłów, po czym wyłączyła palnik, nie chcąc przypalić jedzenia.
Jędrek Jagiełło
Jędrek Jagiełło
Re: 8. Królewska wigilia
Nie Gru 29, 2019 12:34 am
No i jak on ma się nie wstydzić tutaj i ze wstydu pod ziemię nie zapadać, jak na każdym kroku te szajbusy coś odpierdalają? Najpierw akcja w kiblu taka, że szkoda gadać, a później jeszcze Persil czy tam Ariel, już mu się pojebało z nerwów w głowie, taką szopkę przedstawia! Jędras tylko kątem oka na panią Basię zerknął, bo kobicina sobie teraz pomyśli naprawdę jakieś dziwne rzeczy nie tylko o nim, ale i o całej familii królewskiej i na pewno kiedyś Nikolce nie pozwoli przyjąć tego nazwiska od Jędrusia, kiedy to w kościółku sobie będą małżeńską przysięgę składać. -Ariel... weż, idź, cokolwiekmachnął na brata i zaprowadził w końcu panią Basię do stołu, z kulturką krzesło jej nawet odsuwając. Usiadł obok niej i przy okazji zajął miejsce dla swojej dziewczyny, bo wcześniej go o to poprosiła. Biedna, sama się do kuchni rwała do pomocy, zamiast sobie usiąść trochę z Jędrkiem przy stole.
Nagle zjawił się Piotrek, jakby tego było mało, to do pani Basi znowu jakieś głupoty gadał i Jędrek jedynie spoglądał to na Lucka, to na Pietrka, to znów na panią Williams. -Piotrek...- aż czoło sobie otarł, bo totalnie mu wstyd było za całą rodzinę, bez wyjątku. -Lej Lucek, lej- westchnął, spoglądając na młodszego brata, chociaż w stu procentach nie był przekonany, czy aby pani Basi podejdzie ten Luckowy trunek. Ale odradzać jej przecież nie będzie, chociaż prawdę mowiąc, to cholera wie, co ten Lucek tam napaprał. Żeby się tylko nie otruli tym jego sokiem z gumijagód.
Nicole Williams
Nicole Williams
Re: 8. Królewska wigilia
Nie Gru 29, 2019 10:25 am
Generalnie to zanim w kuchni zniknęłam, to się jeszcze ze mną Piotrek przedstawił i aż mnie w rękę pocałował, a ja to się starałam nie śmiać głupio, więc mocno usta zaciskałam i się starałam uśmiechać, ale też się grzecznie przedstawiłam i w ogóle, a potem zniknęłam w kuchni, gdzie się przedstawiałam z Emilką i wkładałam łyżki do sałatek, bo się nie zamierzałam dotykać niczego bardziej odpowiedzialnego, bo ja to w kuchni nigdy nic nie robiłam, bo robiła do za mnie pani z Rosji, co u nas pracowała.
W między czasie Jarek się wbił do kuchni.
- Hi, dude. – się z nim przywitałam i też go objęłam, gdy mnie przytulał, no i potem stwierdziłam, że już w sumie to jesteśmy bardziej niż mniej gotowi na Wigilię, i wzięłam dwie miski z sałatkami w ręce, a Karina to już na bank skończyła podgrzewać pierogi, a Emilka tę kapustę, bo ja to jej nawet miskę podałam, bo gdzieś stała pusta na blacie – Dobra, chodźmy, bo tam z głodu wszyscy poumierają. – powiedziałam i się głupio uśmiechnęłam do wszystkich w kuchni zgromadzonych, no i jak powiedziałam, tak zrobiłam, bo się zaraz zebrałam i z tymi sałatkami poszłam do stołu, i ustawiłam je gdzieś tak na środku, żeby wszystkim było wygodnie sobie nakładać.
No i jak już spełniłam obowiązek kobiety, jakim w Polsce było zajmowanie się kuchnią, to se usiadłam w końcu koło mojego Jędrka, który natomiast siedział koło mojej mamy.
- Okay, wróciłam! – powiedziałam jeszcze, jakby nie zauważyli, i Jędrkowi dałam buziaczka w policzek, bo się już zdążyłam za nim stęsknić przecież.
Jaromir Jagiełło
Jaromir Jagiełło
Re: 8. Królewska wigilia
Pon Gru 30, 2019 7:41 pm
1
ciuch


Po zmianie w Polo Markecie miał serdecznie dość ludzi i tego dnia. Wróciwszy do domu, nakrzyczał na każdą osobę, która mu się napatoczyła i polazł spać do pokoju. Jeśli miał wytrzymać kolację, to potrzebował regeneracji i odświeżenia swojej energii. Nie chciał mimo wszystko siedzieć przy stole i warczeć jak pies, chociaż w ten jeden dzień.
Drzemka faktycznie zdziałała dla niego cuda, bo emocje mu opadły i w jakiś sposób był nawet podekscytowany tym wszystkim. Póki nie było jeszcze zbyt późno, udał się do łazienki i umył w miarę możliwości. Oczywiście na wannę liczyć nie mógł, bo tam było grane małe zoo. Najważniejsze było jednak przemyć sobie klejnoty, paszki i zęby wyszczotkować, tak jak na obozach za dzieciaka.
W pomoc przy świętach się nie angażował zbytnio, bo wszystko było już zrobione (tak przynajmniej sobie gadał, żeby wyrzutów nie mieć), a drobiazgi od niego pod choinką leżały już od godzin porannych. Wrócił do swojego pokoju i zaczął pisać z Matyldą o zbliżającej się niedzieli i planach, które zaczęli robić. Nawet nie wiedział czy czegoś przypadkiem w ten weekend nie miał robić, ale wcale go to nie obchodziło, bo naprawdę chciał jechać na koncert. Poza tym, chciał też spędzić czas w towarzystwie panny Maj. Nie przypuszczał, że zaczną pisać w tak dziwny sposób, ale odebrał to jako flirt i podekscytował się. Była w końcu od niego starsza o sześć lat, ale miał wrażenie, że ona nie widziała w tym problemu i że się jej podobał. W końcu dlaczego by mu proponowała taki wyjazd gdyby było inaczej?! Wszedł na jej instagrama i z początku udawał, że nic się nie dzieje. Kiedy jednak po chwili leżał z rozpiętymi spodniami i ręką gmerał se w majtach, to już odwrotu nie było. Z dołu dobiegały go jakieś krzyki, radosne powitania i typowy Jagiełłowy rozgardiasz. Mocno się skupił, aby wyciszyć ten zbędny hałas, ale i tak musiał poratować się słuchawkami. Chciał być z Matyldą sam na sam. Puścił Champagne Supernova i bez ogródek przystąpił do samogwałtu (iksde). Oddychał głośniej i raz po raz pojękiwał, ale nie na tyle głośno, aby zaalarmować kogokolwiek na dole. Wiedział, że miał tylko kilka chwil dla siebie i chciał je wykorzystać jak najlepiej.
Całe szczęście, że nie dzielił pokoju z Pietrkiem, bo jakby mu wparował nagle, to nawet by się nie zorientował, a chyba nie chcieli znaleźć się w takiej sytuacji. Po kilku minutach było już po wszystkim. Dyszał ciężko, zadowolony z jego wyimaginowanej schadzki z Matyldą i odpisał jej parę razy, nim postanowił zejść do rodzinki (i przyjaciół). Papierem toaletowym z szafki nocnej posprzątał siebie i miejsce zbrodni, po czym wrzucił to do kosza na śmieci. Poprawił włoski, zapiął spodnie i wsadził w nie koszulę. Nadal był lekko czerwony, ale to tylko kwestia paru minut. Uśmiechnął się krzywo do własnego odbicia i wyruszył do salonu. Do rodzeństwa tylko się szczerzył, bo nie było potrzeby się witać. Co innego ze starszą blondynką, która najwidoczniej byłą matką Nicole i przyszłą teściową Jędrka. Ukłonił jej się ładnie, ale ręki nie podawał, bo musiałby przez stół, a to chyba tak niekulturalnie. - Dzień dobry, Miro jestem - oznajmił, chociaż nie liczył aby zapamiętała. Do Williams Junior też tylko skinął, bo jakoś się nie palił na jej widok, ale też nie zamierzał sprawiać, aby czuła się tutaj źle. - Ale żarcia, super - oczy mu się zaświeciły, bo sporo już na stole było, a to przecież nawet koniec nie był. Klapnął sobie obok Piotra i obwąchał go odruchowo, bo zajebało dziwnie. - Jarałeś? - zapytał bezceremonialnie i zmrużył podejrzliwie oczy. W święta to nawet i on by sobie zapalił, ale jak widać Pietrek nawet nie pomyślał o kochanym braciszku! Nie no, to pewnie dlatego, że nie chciał go budzić, bo taki był opiekuńczy, hehe. - Ja też chcę potem - zastrzegł, aby tym razem go nie pominięto. - A mama gdzie jest? - zainteresował się nagle, bo był przecież jej kochanym synusiem i bez niej wigilia to tak niekoniecznie.
Karina Jagiełło
avatar
Re: 8. Królewska wigilia
Pon Gru 30, 2019 10:55 pm
Nic złośliwego nie było w tych pytaniach Karinki, bo chociaż łamał jej serce fakt, że Jagiełło z nowego pokolenia nie przyjdzie na świat dzięki niej, to stanem Emilki jednak się interesowała. Posłała jej raczej taki ciepły uśmiech, kiedy odpowiedziała, że wszystko dobrze, bo jak dobrze z nią, to ta mała fasolka też ma tam całkiem nie najgorzej, nie? – To cieszę się. – odpowiedziała zgodnie z prawdą lub prawdą po części, bo jednocześnie się cieszyła i nie cieszyła. Ale jak już usłyszała, że będzie chłopiec i to o imieniu Miłosz, które było na pewno jednym z tych lepszych imion, a nie jakieś Piotrki i Ariele czy tam Viziry, które im nadali starzy (znaczy komu dali to dali hehe :*) to łzy napłynęły jej do oczu. – Naprawdę? – i z taką smutną, ale smutną ze szczęścia miną spojrzała to na Emilkę, to na jej brzuch, po czym przytuliła ją do siebie i z tego całego wzruszenia nosem pociągnęła, żeby makijażu nie zepsuć. Tyle już dzisiaj o to walczyła i przed samą wigilią miałaby się tu rozkleić? – Gratulacje. – i chyba po raz pierwszy powiedziała te słowa na głos, więc teraz to już na bank łezka lub dwie spłynęły jej po policzku.
Ale wzięła się w garść, skoro przyszli też Jarek i Gaja, z którymi się przywitała, chociaż z większym entuzjazmem to pewnie z Gają, bo z nią jeszcze mieszkać nie musiała to nie miała jej dość. – No weźcie coś z tych rzeczy i zaniesiemy już na stół. – zarządziła, bo teraz niby sama w tej kuchni nie stała i jedyną laską nie była, ale jednak z nazwiskiem Jagiełło to już tak, więc przyjęła rolę tej która rozdziela każdemu obowiązki.
A przy stole na pewno usiadła obok Piotrka, tak jak Krzyśkowi zapowiedziała, żeby jej mógł Piterek polewać kompocik i inne rzeczy, ale też zachowała miejsce dla swojego prawie bliźniaka tuż obok, bo to tradycja przecież była, że siedzieli obok siebie. – Nikogo nie przyprowadziłeś? – tak zagadała na chwilę do najstarszego brata, czekając aż jej kieliszek czy tam szklanka się zapełni, skoro Lucek już polewać zaczął. A chyba kogoś by mógł, bo co nieco Karinka słyszała, co nie Piotruś?
Sponsored content
Re: 8. Królewska wigilia

Skocz do: