IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Jarosław Jagiełło
Jarosław Jagiełło
Re: 8. Królewska wigilia
Czw Sty 02, 2020 12:27 pm
Gajka wbiła niedługo po Jareczku, uśmiechnął się jak tylko ją zobaczył, bo od razu jakoś tak mu się lżej na serduchu zrobiło. Szczególnie nie bardzo mógł znieść widoku zakochanej Dżoanki i Jędrka, znaczy nie żeby im źle życzył, bo trzymał za nich kciuki, pasowali do siebie, ale po prostu przykro mu było, bo przecież on to mógł tak z Liwką dzisiaj, a jednak nie i smutno po prostu no. - Też dopiero co przyszedłem. Jestem głodny i zmęczony. - westchnął cicho, spoglądając na Gajkę, ale wzruszył ramionami i zaczął wyjmować łyżki i wkładać je do misek z sałatkami i gdzie tam jeszcze były potrzebne, by można było to nosić już na stół. Kiedy do kuchni wkroczył Piotrek zbił z nim pionę. - Uciekłem. - rzucił krótko w odpowiedzi bratu i zaśmiał się wesoło. Po chwili mogli zacząć zanosić całe jedzenie na stół i kiedy już wszystko było gotowe, usiadł gdzieś gdzie były dwa miejsca wolne, co by Gajka mogła obok niego siedzieć nie. Wywrócił teatralnie oczami widząc jak Lucek już zaczyna polewać swojego specyfiku. - Może zamiast zaczynać od alkoholu to najpierw podzielimy się opłatkiem? - zapytał, chociaż zupełnie nie miał na to ochoty, dzielenie się opłatkiem nigdy mu nie wychodziło, ale to była tradycja nie? Alko im nie ucieknie, a wiedział, że na jednym kieliszku u Jagiełłów się nie skończy, więc zanim podzielą się opłatkiem, to się szybciej napierdolą i co z tej wigilii im będzie? - Tak w ogóle to wszyscy już są? Gdzie Krzychu? - zapytał przebiegając spojrzeniem po zebranych tutaj ludziach. Brakowało mu Krzycha, matki i ojca. No ojciec z wiadomych powodów się nie pojawi, matka pewnie w lesie z wiewiórkami dzieli się opłatkiem, no ale Krzyśka nie było?!
Gaja Kilińska
Gaja Kilińska
Re: 8. Królewska wigilia
Sob Sty 04, 2020 10:18 pm
Wiadomo, Gajka przyszła przede wszystkim tutaj dla Jarka. Poprosił ją o wsparcie, w końcu nadal było mu ciężko po zerwaniu. No to blondynka nie wiele myśląc się zgodziła. Z boku pewnie to wyglądało jakby byli parą, dziewczynie totalnie to nie przeszkadzało, tylko żałowała, że nie jest to prawdą. Patrząc na Piotrka lekko się zarumieniła, zrozumiała od razu co ma jej do przekazania. Uważała, że ten plan nie należy do najlepszych. W końcu nie mogła tak z niczego nagle pod jemiołą stwierdzić ‘o Jarek, trzeba tradycję podtrzymać, dawaj całujemy się’. Przywitała jeszcze Karinę, Piotrek wspominał ile razem z siostrą mają roboty na wigilię. Kilińska im współczuła, w końcu tyle osób nagle się zwaliło im na głowę. No ale im więcej gości tym weselej, na pewno na nudę nie będą narzekać. – Zaraz się najesz i humor Ci się od razu poprawi. – uśmiechnęła się do Jarka, był już po pracy więc może myśleć jedynie o odpoczynku. Wzięła się za noszenie rzeczy na stół, skoro przyszła to postara się jak najwięcej pomóc. Taka z niej dobra dziewczyna. W końcu usiadła obok przyjaciela, obserwowała sobie co się dzieje. - Udało Ci się ogarnąć prezenty? - zapytała za chwilę cicho nachylając się nieco do niego. Mieli iść na zakupy razem, ale w końcu chłopak stwierdził, że sobie poradzi.
Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
Re: 8. Królewska wigilia
Wto Sty 07, 2020 3:24 pm
- No bo życie na trzeźwo jest ogólnie przejebane - kiwam głową na słowa Lucjena, bo to przecież oczywista oczywistość, wiadomo, że jak człowiek ma wybór czy zajebać ze dwa strzały czy jednak pozostać w trzeźwości to jest on aż zbyt prosty - No co? - wzruszam ramionami, rzucając okiem na Jędrka, bo ja nie wiem o co mu chodzi, przecież miły byłem, nie? Później chwytam w dłoń kieliszek pełny luckowego trunku i wznoszę go w geście pierwszego toastu, wypitego szybko zanim się pojawią dziewczyny i zaczną pierdolić, że halo, może najpierw opłatek albo jakieś inne brednie - No to za naszych gości, niech się czują jak u siebie - i chlup! Walę na raz, mordę mi aż wykrzywia, takie to kurestwo mocne, ale pierwszego się nie przepija, więc tylko wciągam w płuca powietrze - Ale mocne gówno, czegoś ty tam dodał? - żebyśmy zaraz nie oślepli, albo co, bo jeszcze tego brakowało, żeby to nasze świąteczne spotkanie się skończyło gdzieś na SORZE w Sanoku. No mniejsza, bo ludzie zaczęli się wreszcie zbierać przy stole i znosić coraz więcej żarła. Dobrze, że ten nasz mebel to był rozkładany, bo inaczej byśmy się w życiu nie pomieścili. Zerkam na Mira, jak się wpierdala na chama pomiędzy mnie i panią Basię i przez chwilę rozważam czy udusić go już teraz, czy jednak trochę później; mrużę lekko oczy, spoglądając na niego groźnie - Co ty pierdolisz, w tym domu NIE DZIEJE SIĘ NIC NIELEGALNEGO - a jaranie jest nielegalne przecież!!! Kiwam głową, że niby całkowita powaga, ale w międzyczasie puszczam do brata oczko, bo w sumie czemu nie? Przed pasterką się jeszcze trzeba będzie porządnie ubombić, bo się wtedy lepiej kolędy śpiewa, to może dostanie macha jak mnie nie zdenerwuje - Matka poszła jakieś przesilenie świętować czy coś tam - macham ręką. Nie interesowało mnie to za bardzo, bo ona zawsze miała ważniejsze rzeczy do roboty niż siedzenie w nami. Z drugiej mojej strony siada Karinka, więc strzelam ją z płaskiej ręki w kolano i się uśmiecham szeroko - Mam coś dla ciebie, ale to po życzeniach - kiwam głową. Prezenty w tym roku dostanie ode mnie tylko Ariel, bo go wylosowałem i nawet dobrze wyszło (zapakowałem mu w papier mojego starego pegasusa, którego znalazłem na strychu przy porządkach, on lubił gierki to może mu się spodoba taka retro konsola) oraz Karina, bo miała urodziny, a poza tym była jedyną siostrą, więc zawsze traktowałem ją jakoś... lepiej niż innych - Co? Nie, a kogo bym miał? - co prawda faktycznie zaprosiłem jedną typiarę na dzisiejszą kolację, ale szczerze powiedziawszy nie byłem pewien czy przyjdzie, albo czy GRUBY dał mi dobry numer, bo on to już miał całkowicie przepalone styki, z nim to chuj wi. No i nasze ostatnie spotkanie, w sensie z tą laską, było dosyć, hm, DZIWNE. Ale w końcu pojawia się i głos rozsądku, który w tym roku należy do Jarosława, więc klaszczę w dłonie i wskazuję na niego palcem - Dobrze gada, polać mu! Znaczy, dać opłatek. Krzychu? Chuj wi, dołączy do nas później - O ILE W OGÓLE MÓJ BRAT @Krzysiek Jagiełło RACZY SIĘ TU POJAWIĆ!!!!!!! Rozdzielam opłatek, w tle zapuszczam kolędowanie z Polsatem, gdzie Bracia Bolec akurat śpiewają tą góralską nutkę i się zaczyna najmniej przyjemna część każdych świąt, czyli składanie życzeń. Ja tam wszystkich obskakuję względnie szybko, bo każdemu mówię to samo - zdrowia, szczęścia, pieniędzy, spełnienia marzeń i wszystkiego co najlepsze, później trzy razy całujemy się po policzkach i nara. Korzystając więc z okazji, że skończyłem względnie szybko, zasiadam na swoim poprzednim miejscu i uzupełniam wszystkim kieliszki.

sorki za zwłokę xd następna kolejka za tydzień
Lucek Jagiełło
Lucek Jagiełło
Re: 8. Królewska wigilia
Wto Sty 07, 2020 6:48 pm
Ogólnie to przy takiej ilości ludzi Lucek już nawet nie ogarniał kto z kim, po co i dlaczego. Ludu było jak na chwilę przed otwarciem Biedronki, nie ma takiej siły we wszechświecie, która by sprawiła, że przetrwała wigilię na trzeźwo.
Piotrek czynił honory głowy rodziny, bo matkę gdzieś tam wsiąkło jak dzień jak co dzień, a szanowny ojczulek cóż, za krateczkami siedział.
-  Tajemniczego składniku, im mniej wiesz, tym dłużej pociągniesz - skwitował wypijając wszystko duszkiem.
Przełyk miał już najwyraźniej wypalony do tych swoich mikstur, bo jakoś nawet tego nie poczuł. Wypadałoby może więcej czasu spędzać z ludźmi niż siedzieć jak średniowieczny alchemik samotnie kręcąc te swoje wywary.
Potem nastąpiła ta najmniej lubiana przez niego chwila składania sobie nieszczerych życzeń, które dodatkowo się nie spełnią i tyle. A przyszły rok będzie dla niego bynajmniej nie taki jaki sobie wymarzył w zeszłe święta.
Najpierw wyłowił wzorkiem Karynę, która miała czelność urodzić się w wigilię, żeby dostać dwa prezenty. Ale Lucek był świnia i zawsze dawał jej tylko jeden.
- Wszystkiego dobrego i sto lat Karyna - wręczył jej prezent wynaleziony skądś płaski i głęboki talerz niby jakaś porcelana czy coś.
On się na tym nie znał. Dla niego to wszystko jeden pies. Potem wypatrzył rudą łepetynę Emilki chcąc mieć za sobą i i tę konieczność.
- Tobie to chyba przede wszystkim zdrowia i cierpliwości. Żeby Włodziu się zdrowy urodził  - uznał.
Emilia Przybylska
Emilia Przybylska
Re: 8. Królewska wigilia
Wto Sty 07, 2020 8:47 pm
Emilka piła, rzecz jasna, tylko wodę i w sumie tego żałowała, bo chętnie sięgnęłaby po coś wysokoprocentowego, żeby łatwiej było przetrwać jej wieczór. Znaczy, było miło i w ogóle, ale nie potrafiła się wyluzować z uwagi na swoje skomplikowane relacje z Luckiem, poza tym czuła się zestresowana, bo Karina i Jędrek chyba coś do niej mieli. A reszta? Tego nie wiedziała.
Złożyła wszystkim bardzo ogólne życzenia, bo chyba nikogo nie znała aż tak dobrze, żeby wdawać się w jakieś skomplikowane szczegóły i personalizację. Jeśli coś o kimś wiedziała, to tylko od Lucjana i nie była zbytnio w stanie zweryfikować prawdziwości tych informacji.
Wreszcie przyszedł czas na złożenie życzeń Luckowi. Nie lubiła składać życzeń komukolwiek, to była najgorsza część wszystkich świąt i temu podobnych wydarzeń.
Dzięki, Lucek. Nawzajem. I żeby wszystkie gwiazdy zawsze ci sprzyjały – powiedziała, całując go z rozpędu w kącik ust i zrobiło jej się z tego powodu tak głupio, że uznała, iż szybko musi odwrócić jego uwagę. Burza mózgów iii...
Nie Włodzia, tylko Miłosza, mówiłam ci już. Na drugie możemy dać Włodek, chociaż myślałam, że będziesz chciał Lucjan.
Wzruszyła ramionami i nie czekając na jego odpowiedź ani reakcję, usiadła na krześle. A ponieważ gdzieś niedaleko siedział Piotrek, który wydawał jej się normalny i spoko, to zerknęła na niego i zapytała:
Prawda, że Miłosz Jagiełło brzmi ładnie?
Barbara Williams
Barbara Williams
Re: 8. Królewska wigilia
Czw Sty 09, 2020 4:56 pm
Tak więc w końcu rozsiadła się gdzieś przy stole, nie mając nic lepszego do roboty po prostu rozglądała się i przysłuchiwała rozmowom. Wokół panował z lekka chaos, ale to nie było takie dziwne, a wręcz przeciwnie, był to chaos swojski i świąteczny, całkiem inny od podniosłej atmosfery jaka zazwyczaj panowała w domu Williamsów w Nowym Jorku na święta. O tamtym nawet nie ma co wspominać, natomiast jak dotąd Basia bawiła się całkiem dobrze i jakoś odnajdywała w tej niecodziennej atmosferze.
- Cześć Piotrek. - przywitała się, gdy starszy Jagiełło pojawił się w pobliżu, tym samym trzymając się obmyślanej wcześniej taktyki, jakoby wcześniej nie zauważyła go, jak świecił świątecznymi gaciami, a przy tym zdawała się wcale tego maślanego wzroku Piotrka nie zauważać.
- Ja też się tu siebie w ogóle nie spodziewałam, ale ponieważ Jędrek zaprosił również mnie, to skorzystałam. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem, chociaż proces myślowy: iść na wigilię do Jagiełłów czy nie iść, był znacznie bardziej skomplikowany. Z kolei komplement Piotrka przyjęła ze skromnym uśmiechem, który nie do końca oddawał jak miło było jej usłyszeć coś takiego.
- Przestań, jeszcze Nikola będzie zazdrosna. - postanowiła zarzucić żartem, całkiem nie zauważając reakcji Jędrka i innych zebranych na tą wymianę zdań, po czym odwróciłą się na chwilę do Lucjana, który to proponował jej, czy też się napije.
- Chętnie. - zgodziła się, chociaż w zasadzie nie miała pojęcia co Jagiełło ma zamiar polać, więc być może była to decyzja nieprzemyślana. No cóż, najwyżej wróci do domu na czworaka, podtrzymywana przez Nicole. Kiedy więc Lucek jej polał postanowiła sprawdzić, co to właściwie ma pić, tak więc dyskretnie i ostrożnie upiła mały łyczek. Najpierw poczerwieniała, potem zbladła, w końcu kaszlnęła cicho, starając się nie rzucać w oczy i w końcu ta diabelska mikstura przeszła jej przez gardło.
- Mocne. - skomentowała, nie wiadomo, czy był to komplement w stronę Lucka, czy po prostu stwierdzanie faktu. Chwilę później na stół wjechały sałatki i inne dania, a wraz z nimi Nicole, która usiadła przy Jędrku, koło którego siedziała sama Basia. Chwilę później pojawił się kolejny Jagiełło (bo Jagiełłów jak mrówek), więc Basia kulturalnie się przywitała.
- Dzień dobry. - odpowiedziała i również się przedstawiła, co chyba nie było konieczne, zaraz robiąc rozbawioną minę, kiedy Jaromir zwrócił się do Piotrka, przypominając sobie opary w jakich Piotrek i Ariel wypadli wtedy z łazienki. A najlepsze było to, że Piotrek stwierdził, że nic takiego w tym domu nie miało miejsca. Basia zdecydowanie nie poczuwała się do tego, aby mu zaprzeczyć.  W końcu jednak na stole pojawił się też opłatek i wszyscy zaczęli się nim dzielić i składać sobie życzenia, tak więc Basia również wzięła dla siebie kawałek i obskoczyła wszystkich, momentami czując się trochę dziwnie, bo czego mogła życzyć komuś, kogo praktycznie nie znała? Tak więc też poleciała po klasyce banału, nieco bardziej spersonalizowane życzenia nastąpiły przy Jędrku, Piotrku i oczywiście Nicole, którą na koniec do siebie przytuliła, ciesząc się, że chociaż nie było to łatwe to osiągnęły kompromis i nie muszą się na siebie boczyć podczas świąt, pierwszych w Polsce, z dziadkami i nieoczekiwanie Jędrkiem.
Ariel Jagiełło
Ariel Jagiełło
Re: 8. Królewska wigilia
Wto Sty 14, 2020 2:42 am
Boże, Boże, Boże. Załóżmy, że Ariel o ile nie zagadywał właśnie karpia z łazienki (ten sam poziom inteligencji emocjonalnej), to pewnie kręcił się gdzieś tam przy stole, klapnąwszy sobie na miejscu dla zbłąkanego wędrowca. Nie przejął się nawet za bardzo faktem, że brakowało kilku sztućców i talerz wyglądał mu trochę na jakby poobijany przy rancie.
Generalnie, co tu dużo mówić, nie był jakiś super chętny do pokazywania tam swojej facjaty po tym, co się stało - i słusznie. Siedział więc pochylony, pokurczony, zgęziały, zasępiały i zdecydowanie nie w humorze, chybocząc się na boki.
Na początku myślał, że to ten tłum tak na niego działa, że nerwy, że zawalone pierwsze wrażenie i zawód w oczach braci. Znaczy Jędrka w sumie, bo w końcu teściowa wjechała na salony - reszta chyba nie miała większych powodów, żeby się nim przejmować. Ale potem zaczynał docierać do niego tragizm całej sprawy. Dźwięki jakby mu się Balrog w dwunastnicy nakurwiał z Gandalfem, zachodni wiatr spienione goni fale - no ogółem, dramat. Na bank rozstrój żołądka, jak nic! Jęknął coś pod nosem, cały blady, spocony i ogólnie smutnazaba.psd, kiwając tylko głową na te wszystkie życzenia i pewnie na odczepnego upychając ten opłatek w pysku. Ryj mu cały zalepiło kwasem, oczy zaszły łzami - ale twardo kiwał łbem na wszystkie formułki, ciągnąc nieśmiertelne "nawzajem". A jak już wszyscy powracali na miejsca, to wziął Pietraska za rękaw szarpnął, coś tam burcząc, że źle się czuje.
Cóż - oby tylko spodnie przeżyły.
Piotrek Jagiełło
Piotrek Jagiełło
Re: 8. Królewska wigilia
Czw Sty 16, 2020 6:23 pm
Wbijam spojrzenie w Emilkę i szczerzę się do niej w uśmiechu, kiwając przy tym głową.
- No proste, że ładnie! Czyli chłopak będzie? - bo Lucek to oczywiście jak się poruszało temat jego pierworodnego to od razu wody w usta nabierał albo się wkurzał, a już na pewno nie chciał się chwalić, więc mu teraz rzucam krótkie spojrzenie, szybko jednak powracając do obserwowania Emilki - No to musisz Emila teraz dużo jeść, żeby był zdrowy i silny jak my wszyscy - kiwam głową, po czym jej zaczynam nakładać na talerz różne potrawy - Sałatki spróbuj, ja robiłem - warzywną jej daję, którą sam kroiłem, co zresztą od razu widać, bo takie wielkie kawałki, że się udławić można - I koniecznie spróbuj pierogów! - kiwam głową, teraz jej nakładając kilka pierożków, a później jeszcze jakąś rybę i kompotu z suszu do szklanki i pewnie bym dalej coś pierdolił, gdyby mnie Ariel nie zaczepił, że mu źle. Patrzę na Młodego - No to może napij się to ci przejdzie? - i mu polewam, a jak jemu to i wszystkim innym, oprócz Emilki, bo ona do rozwiązania tylko herbatka i kompocik... no i inne płyny, byle bez alkoholu. Skoro więc kieliszki pełne, to przychodzi czas na sto lat dla Kariny po raz pierwszy (bo później pewnie zaśpiewamy jej jeszcze przynajmniej cztery razy). Wstaję z miejsca i się zaczynam wydzierać, że STO LAT STO LAT NIECH ŻYJE ŻYJE NAM i tak dalej, a reszta pewnie do mnie dołącza, bo nie wypada nie dołączyć, wznosimy toast ZA KARINKĘ, a że obok mnie siedzi to ją całuję w oba policzki, od razu jej wręczając prezent, którym w tym roku jest diadem najprawdziwszy jak dla księżniczki z materiału, który udaje złoto, wysadzany kamieniami, które udają szlachetne. Później pijemy także za nienarodzonego Jagiełłę, za naszych gości, znowu za Karinkę, za Jezuska, za te święta i obyśmy w następne też się spotkali, za Karinkę, za Nowy Rok, za urodzaj, za Karinkę, za Polskę, za Boga, honor i ojczyznę. Flaszka pęka niejedna podczas tej wspaniałej biesiady; wiele bardzo ważnych tematów zostaje poruszonych, na przykład kiedy Lucek i Emilka wezmą ślub, chociaż cywilny jakiś powinni przed porodem, kto będzie chrzestnym, czy się Nikoli podoba w Polsce, jak się pani Basia czuje po powrocie do ojczyzny i czy tęskniła za naszą dziurą będąc za oceanem, jak wyglądają święta w Ameryce, jak się Gaja na swoich rodzinnych bawiła, czy Ariel będzie miał jakieś zagrożenia na półrocze i czy matka kiedykolwiek do nas wróci czy się wreszcie połączyła z dębem na wieki wieków. W międzyczasie napatoczył się @Krzysiek Jagiełło, który nam złożył życzenia, ojebał talerz grzybowej, walnął kielicha, poszedł zapalić i już nie wrócił, a potem wujek Wiesiek, który był lokalnym żulem i co roku do nas przychodził bo jego własna rodzina go miała głęboko w dupie, a tutaj był przyjacielem familii jeszcze od czasów dziadka, bo razem pod sklepem chlali, później to samo robił ze starym, a teraz z nami. Było całkiem wesoło, że czas do pasterki zleciał jak z bicza trzasł. Zdążyłem się najebać jak biszkopt, ale flaszkę i tak jedną wziąłem na drogę i placka se ujebałem kawał taki wielki, że nie wiem czy go zdążę opierdolić zanim dojdziemy do kościoła. W każdym razie jak się inni jeszcze stroili to ja już wyszedłem zapalić i na schodach wpadłem prosto na @Olga Sucharska, która co prawda na kolację nie zdążyła, ale dostała kawałek ciasta z mojej ręki i kilka grzdyli luckowego specyfiku. Tak w końcu wyszło, że nie poczekaliśmy na resztę tylko ją wziąłem pod rękę i razem pognaliśmy do kościoła, śpiewając po drodze kolędy i się racząc alkoholem. Z innymi żeśmy się złapali dopiero w świątyni, ale tam znowuż zgubiłem Olkę, bo ona to pewnie się spopieliła jak tylko próg przekroczyła, szatan jebany.

/KOOONIEC, jak ktoś chce se walnąć posta na zakończenie to śmiało, a jak nie to nie serducho następne rodzinne zgromadzenie na wielkanocnym śniadaniu, buźka
Sponsored content
Re: 8. Królewska wigilia

Skocz do: